Czy to chcielibyście usłyszeć?
W skrócie
Nie mogę już słuchać, jak bardzo nie udały się obchody 100-lecia odzyskania niepodległości, choć jeszcze się nie odbyły. Czy naprawdę nie możemy poczekać? Choćby ze względu na szacunek do pracy ludzi, instytucji i organizacji, które te obchody organizują. Oceńmy je po weekendzie, a najlepiej na koniec roku, kiedy już wszystkie plany zostaną zrealizowane.
Od dwóch tygodni słyszę i widzę setki komentarzy wygłaszanych ze stuprocentową pewnością, że obchody 100-lecia odzyskania niepodległości to będzie żenada, zmarnowana okazja, obciach. W dodatku z tym pseudodemaskatorskim pytaniem: „gdzie podziało się 250 mln zł?”, obowiązkowym: „czeka nas chaos i burdy na Marszu Niepodległości” i nieśmiertelnym „wiedziałem, że tak będzie”.
Pozwólcie, że pokażę to na przykładzie wyjętym wprost z działalności Klubu Jagiellońskiego (którego mam zaszczyt być członkiem).
„Miał być prezydent i wielka gala na Stadionie Narodowym. Zwycięska szkoła miała otrzymać dwutygodniową wycieczkę po Europie. Zamiast prezydenta przyjechał jednak szerzej nieznany urzędnik z kancelarii i odczytał okolicznościowy list – jeden z wielu, które kancelaria szykuje na takie okazje. Całość nie odbyła się na Stadionie Narodowym, a w dużo mniejszej auli Politechniki Warszawskiej. Zwycięzcy nie pojadą na wycieczkę po Europie, a jedynie pod Kielce. Niestety, finałowa gala Akademii Nowoczesnego Patriotyzmu, wizytówka Klubu Jagiellońskiego, nie sprostała oczekiwaniom. Skłania nas to niestety do smutnej konkluzji, że władze tego stowarzyszenie wolą zajmować się swoimi karierami, a sam Klub w pełni zasługuje na określenie: Klub z kartonu”.
A przecież i tak kosztowało nas to tyle pracy! Nieprzespanych nocy, setki telefonów, maili, spotkań, zabiegania o fundusze… Jedyne, co usłyszeliśmy w podzięce, to: „nie sprostaliście oczekiwaniom”, „słabe”, „czemu nie na Narodowym?”, „serio, tylko minister z kancelarii?”. Czy organizując jakąkolwiek imprezę, chcielibyście usłyszeć „w podzięce” takie słowa? W dodatku jeszcze przed samym jego finałem?
Właśnie to słyszą w ostatnich dniach ci wszyscy, którzy organizują tysiące najróżniejszych wydarzeń, które w ramach programu „Niepodległa” (i innych programów: samorządowych, uniwersyteckich, firmowych) odbędą się nie tylko w Warszawie, ale w wielu innych miastach, miasteczkach i małych wsiach. Że to jest „słabe”, że „nie tego się spodziewaliśmy”, że nie ma żadnego „wow”. „Naprawdę Maryla Rodowicz? Stachursky? Cha, cha, cha”. „Przecież w innych krajach zrobili to lepiej!”.
Takie komentarze słyszą mający wystąpić artyści, reżyserzy, chóry, grupy rekonstrukcyjne, biegacze, maszerujący, orkiestry, żołnierze, koordynatorzy, harcerze, wolontariusze, pracownicy muzeów, wydawcy publikacji, komitety organizacyjne, zwykli mieszkańcy.
To wreszcie słyszy ekipa Muzeum Historii Polski, które w końcu zaczęto budować. Dlaczego dopiero teraz, skoro było tyle lat? Dlaczego nie Muzeum Cywilizacji w Łodzi? To słyszy 30 000 biegaczy i drugie tyle wspierających ich rodzin i organizatorów Biegu Niepodległości w Poznaniu – jaka szkoda, że to nie sztafeta z preambułą konstytucji. To usłyszą twórcy koncertu na Stadionie Narodowym – czemu nie „Król-Duch”, czemu nie wielka zagraniczna gwiazda? A wszyscy ci, którzy chcą przejść w marszu (obojętnie którym), dowiedzą się, że pewnie jadą robić „burdy”.
To słyszy cały ten tłum, któremu się chce, a któremu komentatorzy – anonimowi i pod nazwiskiem – mówią głośne „NIE SPROSTALIŚCIE”, zanim cokolwiek jeszcze się wydarzyło. By następnie 11 listopada wykorzystać do spania do południa, a o wywieszeniu flagi przypomnieć sobie dopiero po zmroku, o ile w ogóle. Nie obejrzeć żadnej wystawy, nie wysłuchać żadnego koncertu, nie kupić żadnej okolicznościowej publikacji, nawet nie obejrzeć w telewizji oficjalnych uroczystości. Nie mam jakoś złudzeń, że część z tych krytyków (szczególnie anonimowych) tak właśnie się zachowa.
Dla mnie niczym nie różnią się od dziecka, któremu rodzice niemałym wysiłkiem przy zaangażowaniu całej rodziny kupują prezent pod choinkę, a które po rozpakowaniu z wrzaskiem upominek rzuca w kąt, „bo to nie to”. Nie bądźcie jak to dziecko, które psuje święta tym, którzy je organizują i wkładają w nie całe swoje serce, nawet jeśli prezent Wam się nie podoba. Uszanujcie ich pracę, wkład, kreatywność.
To jedni z nas, którzy robią to dla nas, bo nam się nie chciało.