Stefanowicz: Kobiety nie chcą partnerów o niższym statusie społecznym
W skrócie
99% kobiet nie chce partnera o niższym statusie społecznym, więc ambitnym Polkom coraz trudniej znaleźć odpowiednich kandydatów – mówi w obszernym materiale Magazynu „Dziennika Polskiego” dr Małgorzata Stefanowicz, ekspert ds. społecznych Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Między innymi z tego powodu Kraków stał się największym, po Poznaniu, skupiskiem singielek: jedna trzecia krakowianek powyżej 20. roku życia to panny. Zarazem we wsiach na wschodzie Małopolski kawalerowie stanowią dwie trzecie mężczyzn. I bez efektu szukają żon. To osłabia instytucję rodziny.
Uderzają w nią też coraz częstsze rozwody, a zwłaszcza to, że w gronie rozwiedzionych przybywa par z dziećmi. Nie może to pozostać bez wpływu na rozwój młodych Polaków. Podobnie jak życie w tzw. patchworkach, czyli strukturach złożonych z rodziców, ich partnerów oraz dzieci z kilku kolejnych małżeństw lub (i) związków nieformalnych. – To trend globalny, ale politycy nie powinni z tego powodu rezygnować z promocji małżeństwa i rodzinnych wartości. Małżeństwa są podstawą stabilnych struktur społecznych, decydujących o bezpieczeństwie obywateli. Państwo powinno je wspierać i PiS próbuje to robić – zwróciła uwagę dr Stefanowicz. Przyznaje przy tym, że Polki nie zawsze reagują tak, jak chciałby rząd i wspierający go Kościół.
– Dla kobiety życie w nieformalnym związku oznacza zapowiedź małżeństwa, dla mężczyzny niekoniecznie. Generalnie jednak, na tle reszty krajów Unii, Polacy pobierają się bardzo chętnie – mówiła dr Stefanowicz. Polki natrafiają jednak coraz częściej na problem słabego nasycenia rynku matrymonialnego mężczyznami, zwłaszcza takimi, którzy spełnialiby rosnące wymagania kobiet.
W 1990 r. wykształcenie wyższe miało 4% pań i 5% panów młodych, dzisiaj odpowiednio 52% i 33%. Kobiety zarabiają coraz więcej, zajmują ważne stanowiska – Tymczasem atrakcyjny partner jest jednym z głównych wyznaczników osiągnięć życiowych. Dla kobiety nie może to być ktoś o wyraźnie niższej pozycji społecznej. To eliminuje z puli wyboru większość mężczyzn zaludniających polską prowincję. – Mamy tu sytuację jak z Bawarii lat 60. i 70., gdy z żyjącej tradycją części Niemiec kobiety uciekły do miast. Chłopi zostali i „szukali żony”. Sprowadzano dla nich kobiety z Azji, m.in. z Filipin – opisała.
Nasza ekspert wyjaśniała również, dlaczego w metropoliach liczba rozwodów jest dużo większa i rozpada się już prawie co drugie małżeństwo. – Nie ma tu typowej dla małych społeczności presji społecznej, poczucia wstydu przed sąsiadami, wszyscy są anonimowi. Odpadają zatem ważne okoliczności powstrzymujące dotąd przed rozwodem – wyjaśniła dr Stefanowicz
Pełną wersję artykułu przeczytać można tutaj.