Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Kędzierski  7 marca 2018

Niemcy wracają do gry

Marcin Kędzierski  7 marca 2018
przeczytanie zajmie 4 min
Niemcy wracają do gry www.flickr.com/photos/eppofficial/

Po kilkumiesięcznym impasie w Niemczech powstanie nowy rząd, a kanclerzem po raz czwarty zostanie Angela Merkel. Mimo, że koalicję stworzą te same partie co poprzednio, niemiecka polityka ulegnie sporym przemianom, a nowy rząd będzie dużo słabszy niż poprzednie. Wykorzystując czystą kartę, Polska powinna zaproponować Niemcom nowe zasady partnerstwa, na które jesteśmy skazani niezależnie od nastrojów politycznych w obydwu krajach.

Członkowie Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) zdecydowali w głosowaniu, że po raz kolejny zgadzają się na utworzenie rządu z Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną (CDU/CSU). Decyzja kończy prawie półroczny okres niepewności w niemieckiej polityce. Członkowie SPD stanęli przed wyborem i wybrali wejście w Wielką Koalicję (tak w Niemczech określa się koalicję tych dwóch, tradycyjnie największych, partii), czego skutkiem będzie prawdopodobnie powolna agonia tej partii. Alternatywą było odrzucenie koalicji, przyspieszone wybory i koniec realnego wpływu SPD na niemiecką politykę już teraz. Zadziałali więc racjonalnie dając sobie czas na stworzenie swoistego funduszu ubezpieczeniowego. Wyniki wewnątrzpartyjnego głosowania pokazują, że wśród członków partii zwyciężył strach przed marginalizacją, ale również racjonalizm – lepiej wytrwać u władzy jeszcze przez kilka lat niż ryzykować klęskę w przyspieszonych wyborach. Najnowsze sondaże, w których Alternatywa dla Niemiec (AfD) zrównuje się lub nawet wyprzedza SPD, potwierdzają, że proeuropejska oferta niemieckich socjaldemokratów przestała być atrakcyjna. Jest to zbieżne z losem partii socjaldemokratycznych w całej Europie.

Niemcy stoją w obliczu radykalnej przebudowy sceny politycznej. Powstanie nowego rządu zapewne opóźni ten proces o kilka lat. Trzeba być jednak świadomym, że będzie on dużo słabszy niż poprzednie. Jeżeli w strefie euro nastąpią kolejne tąpnięcia, to może się okazać, że rząd pod wodzą Angeli Merkel tego nie przetrwa. Kanclerz Merkel jest świadoma nieuchronności zmian w niemieckiej polityce. Kilka tygodni temu na konferencji prasowej przedstawiła nową sekretarz generalną CDU Annegret Kramp-Karrenbauer. Komentatorzy jednoznacznie ocenili ten ruch jako namaszczenie nowego przywódcy chadeków, przypominając, że sama Merkel, zanim została kanclerzem, również pełniła funkcję sekretarza generalnego partii. Warto jednak pamiętać, że w tak dużej partii przywództwo zazwyczaj się zdobywa. Tak było choćby w przypadku samej Angeli Merkel, która zdetronizowała Helmuta Kohla. Nie wiadomo więc, jak namaszczenie Kramp-Karrenbauer zostanie odebrane przez członków CDU.

Wielka Koalicja w Niemczech oraz wyniki wyborów we Włoszech oznaczają, że radykalne reformy Unii Europejskiej nie będą w najbliższym czasie możliwe. Do lamusa odejdą plany stworzenia nowej Unii w oparciu o strefę euro czy też plan Junckera.  Umowa koalicyjna między chadekami a socjaldemokratami nie jest również przyjmowana z wielkim entuzjazmem nad Sekwaną. Poszczególne punkty porozumienia koalicyjnego dotyczące reformy Unii Europejskiej nie mają wiele wspólnego z zapowiedziami prezydenta Francji Emmanuela Macrona – nie ma wprost mowy o oddzielnym budżecie strefy euro ani o przyspieszeniu reform, które zapowiadał zarówno prezydent Francji, jak i przewodniczący KE.  Relacje francusko-niemieckie, pomimo zapowiedzi o odnowieniu czy też nawet o powrocie do intensywnej współpracy, są dalekie od ideału. Potwierdza to umowa koalicyjna pomiędzy SPD a CDU/CSU, w której Francja nie została wymieniona jako najważniejszy partner, tylko jako jeden z kilku, w jednym szeregu z Polską.

O tym, jak zmieni się niemiecka polityka wobec Polski, zdecyduje obsada poszczególnych ministerstw, szczególnie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Kluczową rolę w naszych relacjach w dalszym ciągu odgrywa kwestia Nord Stream 2. Trudno się dziwić, że premier Morawiecki na konferencji po ostatnim spotkaniu z Angelą Merkel odniósł się właśnie do tego wątku. Powołanie nowego rządu w Niemczech to nie jest dobra wiadomość dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Większe szanse na rezygnację z projektu Nord Stream 2 byłyby w przypadku „koalicji jamajskiej” składającej się z chadeków (CDU/CSU), liberałów (FDP) oraz Zielonych. Natomiast utworzenie koalicji chadeków z socjaldemokratami sprawia, że zatrzymanie tego projektu staje się dużo mniej prawdopodobne. Politycy partii SDP są od wielu lat powiązani z prorosyjskimi kręgami biznesowymi, zaś niemieccy politycy od lat powtarzają, że NS2 to projekt gospodarczy, który nie zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Europy Środkowo-Wschodniej. Wydaje się, że Niemcy, jeżeli chcieliby zrezygnować z tego projektu, potrzebowaliby do tego decyzji Komisji Europejskiej. Samodzielna decyzja niemieckiego rządu o rezygnacji z budowy NS2 byłaby postrzegana w Niemczech jako wizerunkowa porażka.

Polska gospodarka jest uzależniona od Niemiec, ale ta relacja ma coraz bardziej charakter symetryczny. Niemcy coraz silniej uzależniają się od Polski i od innych krajów naszego regionu, a import do Niemiec z Europy Środkowo-Wschodniej sięga już około 250 miliardów euro. Globalna przewaga Niemiec w handlu wynika w głównej mierze ze współpracy z tanimi poddostawcami z Polski czy Węgier. Jest to symbioza, która powoduje, że ani Niemcy nie są w stanie zastąpić polskich firm, ani też Polska nie jest w stanie szybko znaleźć innego tak ważnego partnera gospodarczego, który mógłby zastąpić niemieckich kontrahentów.  Najważniejszym wyzwaniem stojącym przed Polską jest więc zmiana charakteru współpracy polsko-niemieckiej. Tylko jeżeli zainwestujemy mocniej w zaawansowane technologie, będziemy w stanie być dla Niemiec realnym partnerem. Nie stanie się to oczywiście bez zgody Niemców, którzy musieliby się otworzyć na bardziej partnerską współpracę z naszą gospodarką. Dzisiaj takiego przekonania wśród niemieckich elit nie ma. Jest to kluczowe zadanie dla premiera Morawieckiego, który musi zbudować skuteczną narrację o tym, że Polska i Niemcy mogą wspólnie tworzyć globalny rozwój.

Taka narracja potrzebuje swoich symboli. Jednym z nich może być pomysł, który zaproponowałem na łamach portalu jagiellonski24, aby Polska i Niemcy stworzyły uczelnię o globalnych aspiracjach, która w rankingach mogłaby rywalizować z największymi europejskimi uczelniami. Byłoby to coś, co mogłoby symbolicznie przenieść nasze relacje w inny wymiar gospodarczy i pokazać, że Polska może być równorzędnym partnerem dla Niemiec.