Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Krzysztof Nędzyński  11 stycznia 2018

Urzędniku, bądź podmiotowy! Trzymając kciuki za Rzecznika Przedsiębiorców

Krzysztof Nędzyński  11 stycznia 2018
przeczytanie zajmie 5 min

Rzecznik Przedsiębiorców powinien uświadamiać urzędnikom, jak ich postępowanie wpływa na szacunek dla prawa i morale podatkowe. Wypieranie własnej sprawczość bardzo wyraźnie widać w bezosobowym języku, jakim posługują się urzędnicy. „Zlecono”, „urząd wykonał”. Nigdy: „zrobiliśmy” lub „postanowiłem”. Umiejscowienie Biura Rzecznika bliżej miejsca, gdzie prawo dotyczące przedsiębiorców jest stosowane, a nie tego, gdzie jest tworzone, może sprzyjać niestandardowej formie działania tego urzędu.

Kilka tygodni temu zaproponowaliśmy, aby Biuro Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców (dalej: Rzecznik Przedsiębiorców) zlokalizować nie w Warszawie, a w Nowym Sączu. Wskazywaliśmy, że nie wszystkie  instytucje centralne muszą znajdować się w stolicy. Jak pokazują przykłady innych państw sprzyja to harmonijnemu rozwojowi kraju. Dzięki rozproszeniu instytucji centralnych w funkcjonowaniu państwa brane są pod uwagę perspektywy inne, niż największej metropolii. W piątek sejmowa komisja ds. deregulacji będzie rozpatrywać projekt ustawy i – mamy nadzieję – naszą obywatelską poprawkę proponującą Nowy Sącz.

Egzekwowanie prawa bywa gorsze niż jego jakość

Jest jeszcze jeden istotny powód, aby Biuro Rzecznika Przedsiębiorców umieścić poza Warszawą. Na regulacje działalności gospodarczej trzeba popatrzeć w zupełnie nowy sposób: od strony ich faktycznego stosowania, a nie wyłącznie ich tworzenia. Temu właśnie będzie sprzyjało zlokalizowanie biura poza stolicą, w regionie o silnych tradycjach przedsiębiorczości.

Przepisy regulujące działalność są zbyt skomplikowane i jest ich za dużo. Problem ten jest tak dotkliwy, że przesłania inne zagadnienie – to jak te przepisy są egzekwowane. Stawiam tezę, że ten drugi problem jest większy i poważniejszy niż pierwszy. Sądzę, że gdyby skopiować do Polski 1:1 przepisy prawa gospodarczego z najbardziej przyjaznego dla biznesu kraju (np. Holandii czy Szwajcarii), to sytuacja przedsiębiorców wcale nie uległaby znaczącej poprawie. I na odwrót- gdyby szwajcarscy czy holenderscy urzędnicy zaczęli stosować polskie prawo gospodarcze, poprawa byłaby odczuwalna.

Czy można coś w tej sprawie zrobić? Owszem. Po pierwsze, uświadomić sobie, że kłopot z regulowaniem życia gospodarczego nie leży wyłącznie w przepisach.

Jesteśmy tak zajęci liczeniem stron Dziennika Ustaw i sarkaniem na Sejm z powodu biegunki legislacyjnej, że nie dostrzegamy, jak wiele niesprawiedliwości wynika ze złego stosowania przepisów… które wcale nie są złe.

Nie jesteśmy w stanie sprowadzić do Polski podmiotowych urzędników z zagranicy. Możemy  jednak spróbować zacząć zmieniać to jak egzekwowane są regulacje życia gospodarczego. Możemy zatem umiejscowić Biuro Rzecznika jak najdalej – geograficznie i mentalnie – od miejsca, które jest najważniejszym źródłem ich problemów. Warszawa – w sensie elit rządzących i mediów – od 30 lat skupia się na literze przepisów regulujących działalność gospodarczą. Oczywiście w tej dziedzinie jest wiele do zrobienia, ale nie zawsze to jest głównych źródłem kłopotów przedsiębiorców.

Złapać przedsiębiorcę na technicznym błędzie

Pierwszy raz dostrzegłem to, gdy pracowałem na szeregowym stanowisku w urzędzie skarbowym ponad 10 lat temu. Otrzymałem do napisania decyzję „pozytywną” (czyli powiększającą podatek do zapłaty) po kontroli u podatnika. Kontrola u przedsiębiorcy nie wykazała żadnych nieprawidłowości, ale kontroler skserował kilka dużych faktur zakupowych wystawionych pod koniec miesiąca.

Otrzymawszy ten materiał, inny pracownik polecił sprawdzić, kiedy dostawcy tego przedsiębiorcy wysłali mu faktury. Okazało się, że dostawca fakturę z 30 września wysłał naszemu przedsiębiorcy 1 października. Ten nie mógł więc otrzymać jej we wrześniu, jak wykazał w swoich księgach. Zgodnie z przepisami i zdrowym rozsądkiem podatek VAT można odliczyć w miesiącu otrzymania faktury. Mali przedsiębiorcy, których nie stać na księgowego, często nie wpisują daty otrzymania na fakturach od swoich kontrahentów. Kiedy rozliczają VAT, faktury przypisują do okresów rozliczeniowych po dacie wystawienia. Na skutek drobnego błędu przedsiębiorca zapłacił 900 zł podatku mniej we wrześniu, ale 900 zł więcej w październiku.

Otrzymałem polecenie, żeby przygotować decyzję nakładającą karę za uszczuplenie we wrześniu. Zwróciłem uwagę, że ten przedsiębiorca nie jest oszustem podatkowym, a wszczynanie postępowania, naliczanie odsetek i sankcji jest niewspółmierne do przesunięcia płatności 900 zł o miesiąc. Na próżno. „Jak stwierdziliśmy nieprawidłowość, to musimy egzekwować! Jak by to wyglądało w oczach naczelnika, kontroli wewnętrznej czy NIK, gdybyśmy nic nie zrobili?!” – usłyszałem w odpowiedzi. Za nieintencjonalny i techniczny błąd skutkujący drobnym uszczuplenie ukaraliśmy przedsiębiorcę z całą surowością prawa.

Heideggerowska „dyktatura Się” w urzędzie skarbowym

Przedsiębiorcy mają do opowiedzenia wiele podobnych historii. Podważanie zaufania obywatela do państwa, w szczególności przez łamanie zasady proporcjonalności „winy” do „kary”, było i jest smutną rzeczywistością polskiego życia gospodarczego.

Takich historii nie będzie mniej, gdy ulepszone zostaną przepisy. Nie przepis jest tu problemem, bo nie dałoby się go napisać jaśniej. Jest nim działanie instytucji, na którą składają się złe decyzje ludzi, którzy ją tworzą. Zdarza się to niestety na każdym etapie postępowania.

W mojej anegdocie najciekawsze (najsmutniejsze?) było to, że urzędnicy – choć mieli niejasne poczucie, że podatnik nie zasłużył na to, co go spotyka – nie brali właściwie pod uwagę, że mogliby zachować się inaczej. Gdyby zapytać urzędnika, dlaczego zachował się w ten, a nie inny sposób odpowiedziałby zapewne: „Przecież ja tylko realizuję przepisy. To wina ustawodawcy, że regulacje są jakie są. Muszę je wykonywać”.

Wypieranie własnej sprawczość bardzo wyraźnie widać w bezosobowym języku, jakim posługują się urzędnicy. „Zlecono”, „urząd wykonał”. Nigdy: „zrobiliśmy” lub „postanowiłem”. Mówiąc językiem filozoficznym: w urzędzie skarbowym nikt nie działa. Nawet kierownicy i naczelnik czują się zakładnikami decyzji podjętych wcześniej przez szeregowych pracowników. Nikt o niczym nie decyduje, wszystko dzieję „się”. Rządzi Heideggerowskie „Się”. .

Oczywiście nie było przepisu, który podczas kontroli nakazywał wybierać duże faktury zakupowe do sprawdzenia pod kątem daty wpływu. Nie było konieczności zlecania kontroli krzyżowej itd. Kontroler mógł był nie próbować złapać podatnika na typowym błędzie. Szef kontroli mógł był nie podjąć tematu. Kierownik mógł był odpuścić grę niewartą świeczki,. Naczelnik mógł nie podpisywać decyzji, gdy sprawa trafiła na jego biurko. Jednak wszyscy to zrobili. Dlaczego?

Bo mieli poczucie, że takie jest wobec nich oczekiwanie. Oczywiście urzędy podatkowe są do zbierania podatków. To nie oznacza, że wolno naruszać zaufanie obywatela do państwa, łamać zasadę proporcjonalności, ignorować zdrowy rozsądek, itd. Dobrze, że ustawa o Rzeczniku Przedsiębiorców już w pierwszym artykule mówi o tym, że wśród jego zadań jest właśnie „pogłębianie zaufania przedsiębiorcy do władzy publicznej”.

Instytucjonalna soft power 

Tu jest właśnie wielkie zadanie dla nowego organu: pokazywać egzekwującym prawo, że można i należy robić inaczej. Jak ten cel osiągnąć? Choćby przedstawiając, na przykład na kanale video, rzeczywiste, zanonimizowane historie potraktowanych niesprawiedliwie przez państwo przedsiębiorców. Oceniać. Pokazywać długoterminowe skutki indywidualnych złych decyzji. Dodawać odwagi, żeby zachować się jak przystoi urzędnikowi państwowemu. W krańcowych wypadkach – nawet kpić. Wbrew pozorom zawstydzenie potrafi być bardzo dotkliwą karą – tym bardziej, że pochodziłoby od innego urzędnika.

W Polsce dotychczas nie było zbyt wiele prób wpływania na funkcjonowanie państwa nie przez zmianę przepisów, ale przez wykorzystanie instytucjonalnej soft power. Dlatego właśnie biuro Rzecznika Praw Przedsiębiorcy byłoby dobrze umieścić poza Warszawą. Tego rodzaju eksperyment potrzebuje oderwania od utartych schematów, wpływów Ministerstwa Finansów i pozostałych resortów.

W tym sensie niewielki wpływ Rzecznika na legislację może być nawet zaletą. To może skłonić go, aby skupił się na ograniczaniu niesprawiedliwości i biurokracji przez działania miękkie.

Do uprawnień Rzecznika należałoby dopisać prowadzenie badań naukowych w dziedzinie podatków. Chodzi w szczególności o tak zwane morale podatkowe, czyli o skłonność obywateli do płacenia podatków. Dla każdego państwa jest to temat fundamentalny –  w Polsce jest niestety bardzo zaniedbany. Zgodnie z moją wiedzą, najbardziej zaawansowane badania nad szarą strefą w Polsce prowadzi Austriak, prof. Friedrich Schneider. Najwyższa pora to zmienić. Trudno dla realizacji tego celu wyobrazić sobie bardziej sprzyjające warunki niż powstające Biuro Rzecznika.