Stara wieś już odeszła, nowa jeszcze nie powstała
W cieniu wielkiej historii po cichu umiera polska kultura chłopska. Nie uratują jej skanseny, zespoły pieśni i tańca ani vintage gadżety w regionalne wzorki. Nie o cepelię i folklor tutaj chodzi. Wraz ze śmiercią ostatnich gospodarzy znika całościowy i unikalny sposób istnienia w świecie, wraz z określonym stosunkiem do ziemi, filozofią pracy i wizją międzypokoleniowej wspólnoty. To uniwersum, którego reguł i tajemnic, ani już nie poznamy, ani w pełni nie zrozumiemy. Nowa wieś, która przychodzi na miejsce starego świata chłopskich gospodarzy i ich ziemi nie ma wciąż własnej tożsamości.
Dlaczego koń jest tak ważny?
Jaką rolę w polskiej historii odegrał koń? Ciąg skojarzeń jest raczej jednoznaczny. Bojowy rumak, a w siodle ciężkozbrojny rycerz w husarskiej zbroi. Bitewno-powstańcze obrazy Matejki i Grottgera. Marszałek i jego ukochana Kasztanka. Wreszcie ułani, co pod okienko podjeżdżają nie inaczej jak konno…
Tymczasem prof. Andrzej Mencwel w eseju Toast na progu wyciąga na pierwszy plan innego konia. Mało fotogenicznego, mało efektownego. Takiego, który w cieniu wielkiej historii towarzyszył nam przeszło 800 lat, od XII stulecia do lat 90. XX wieku. Koń bitewny swój ostatni moment chwały przeżył w roku 1920, aby z areny dziejów zejść w trakcie II wojny światowej pokonany przez konie mechaniczne pancernych czołgów. Koń gospodarski – przez wieki niezastąpiony w chłopskiej zagrodzie i na chłopskim polu – odszedł raczej niezauważony całkiem niedawno, bo jakieś 20 lat temu. Ostatecznie wyparły go tanie, używane kombajny marki New Holland sprowadzane z Zachodu.
W kapitalistycznym świecie nic się jednak nie marnuje. Mencwel opisuje w eseju przyjazd do podwarszawskiej wsi- gdzie miał swój letni domek w dawnej chłopskiej chacie- kupców-handlarzy na włoskich rejestracjach, tzw. faktorów. W efekcie ich wizyty konie robocze okolicznych chłopów za cenę więcej niż przyzwoitą trafiały za zakratowane okna. Później czekał je transport na Zachód.
„We florenckiej knajpce przy Via dei Neri powiedziano mi, że prawdziwego tatara robi się z mięsa końskiego i ma być skrobany, a nie mielony” – pisze. 800 lat historii polskiego konia „czarnego, sprzężajnego, rolnego” swój finał znalazło setki kilometrów od polskich granic na włoskich stołach.
Dlaczego o tym piszę? Bo dla autora Toastu na progu to tylko jeden z symboli napięcia pomiędzy dwoma obliczami polskiej kultury wiejskiej: tym szlachecko-folwarcznym i tym chłopskim. Według Mencwela kultura szlachecka zniknęła ostatecznie po roku 1945 i reformie rolnej, która bezpowrotnie zniszczyła świat ziemiańskich dworków. Kultura chłopska odchodziła powoli. W jej przypadku trudno wskazać jednoznaczny moment, choć na datę graniczną autor Eseju o narodzinach kulturalizmu polskiego wybiera ostatecznie rok 2004 i wejście Polski do Unii Europejskiej. I to właśnie o mało dostrzeganym i mało dyskutowanym kresie kultury chłopskiej jest ten mocno autobiograficzny esej.
Cztery oblicza odchodzącej kultury chłopskiej
1. Chłop i jego ziemia
Mencwel sięga do lingwistycznych korzeni. Słowo „kultura” pochodzące z łaciny oznacza uprawę i odsyła nas do starożytnego, rzymskiego rolnictwa. Z tego powodu kultura chłopska to przede wszystkim kultura uprawy ziemi. To właśnie stosunek i przywiązanie do ziemi stanowiło oś odchodzącej kultury chłopskiej.
Takie ujęcie sprawy pozwala także autorowi podkreślić zasadniczą różnicę pomiędzy dwoma obliczami kultury wiejskiej Polski. W literaturze znajdziemy wizerunek szlachcica z jego bielonym, wiejskim dworkiem i utrwalonym choćby w Panu Tadeuszu powiedzonkiem, że „pańskie oko konia tuczy”. Tymczasem stosunek ziemianina do ziemi był tylko pośredni. Kluczową rolę odgrywała bowiem postać rządcy majątku, często obrotnego Żyda. Szlachcic, owszem, mieszkał na co dzień w swym wiejskim majątku i objeżdżał włości na grzbiecie rumaka wartego więcej niż niejedna wieś, ale za bieżące zarządzanie nimi odpowiadał już zatrudniony w tym celu specjalista. Inaczej było z chłopem.
Fundamentem kultury chłopskiej było, zdaniem Mencwela, samodzielne gospodarstwo kmiece. Historyk literatury zdaje sobie oczywiście sprawę ze złożonej struktury społecznej funkcjonującej na dawnej wsi polskiej, gdzie już od średniowiecza żyli obok siebie kmiecie, zagrodnicy (właściciele chaty z małym podwórkiem i zabudowaniami gospodarczymi, czasami też ogrodu i małego skrawka pola), chałupnicy (pozbawieni domu i pola pracownicy najemni) i komornicy (mieszkający u bogatych gospodarzy lub w zabudowaniach folwarku szlacheckiego najemni pracownicy, którzy za kąt do spania odpłacali pracą lub oddawali część zarobku). Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie samodzielni gospodarze, chociaż liczbowo nie dominowali, to zawsze stanowili wzorzec społeczny i kulturowy. Do ich pozycji materialnej, socjalnej i symbolicznej (elita wsi) aspirowali pozostali chłopi z niższych szczebli wiejskiej drabiny społecznej.
Chłopi dalecy byli od budowania jakichś bliżej nie sprecyzowanych mistycznych więzi z ziemią czy ckliwego sentymentalizowania sielskiego krajobrazu wsi. Ich stosunek do ziemi był praktyczny. To ona zapewniała samodzielnym gospodarzom niezależność oraz pozwalała własną pracą wziąć odpowiedzialność za los i utrzymanie swoje i swojej rodziny.
Jeśli szukać już jakiejś metafizyki, to wyrażała się ona co najwyżej w traktowaniu uprawianej ziemi jako ojcowizny, czyli dziedzictwa przeszłych pokoleń, które należy następnie przekazać własnym dzieciom. W ten sposób kultura chłopska była kulturą międzypokoleniową, budującą trwałe więzi między światem zmarłych przodków a jeszcze nienarodzonych potomków.
Dziś jednak ulega to daleko posuniętej ewolucji. Jak mówił w wywiadzie na łamach naszego portalu prof. Piotr Nowak, socjolog obszarów wiejskich i rolnictwa, do historii odchodzi dawny stosunek do ziemi wraz z chłopską filozofią pracy, gdzie bardziej od finansowej efektywności liczył się fizyczny wysiłek włożony w codzienny znój, a praca na roli stanowiła jedną z osi chłopskiego życia, nie tylko sposób zarobku. W zamian pojawiają się dwa nowe elementy tożsamościowe budujące etos nowej, kształtującej się od lat 90. kultury wiejskiej.
Po pierwsze, z dawnego przywiązania do ziemi i pracy pozostało przywiązanie do żywności, jej jakości oraz dbałość o najmniejsze detale jej produkcji. To już nie specyfika starych samodzielnych gospodarstw rozsianych po całej wsi, lecz nowych, wielkoobszarowych farm ze specjalistycznym sprzętem, gdzie dawnych chłopów-gospodarzy zastąpili farmerzy-zawodowcy zorientowani w 100% na rynek. Ich troska o jakość produkowanej żywności ma też pobudki wynikające z etosu kapitalistycznego. Mniej kapitalistyczne, a bardziej ekologiczne przywiązanie do żywności i naturalnego procesu produkcji towarzyszy za to coraz częściej powstającym na wsiach gospodarstwom agroturystycznym.
Drugim elementem tożsamości „nowej wsi polskiej” jest traktowanie jej w kategoriach „małej ojczyzny”. Łączy w sobie kultywowanie pamięci o istotnych wydarzeniach historycznych oraz sławnych i zasłużonych postaciach z regionu, a także przywiązanie do krajobrazu, a tym samym troskę np. o lokalne pomniki przyrody. Za ten element tożsamości, pozbawiony już jednak wiejsko-chłopskiej specyfiki, bo charakterystyczny dla całego kraju, odpowiadają przede wszystkim miejscowi nauczyciele i bibliotekarki.
2. Dawnych gospodarstw rodzinnych już nie ma
Drugim z filarów odchodzącej kultury chłopskiej było uniwersalne gospodarstwo rodzinne z zabudowaniami gospodarczymi, prowadzone przez patriarchalną rodzinę wielopokoleniową. Dziś z tego modelu niewiele już zostało. Rodzinę, gdzie trzy pokolenia razem uprawiały pole, zastąpiła charakterystyczna dla współczesnej kultury miejskiej rodzina nuklearna. Dziadkowie najczęściej pracować już na szczęście nie muszą. Wnuki, dzięki procesowi upowszechnienia edukacji, który na dobre zaczął obejmować wieś polską po 1945 r., a przyspieszył jeszcze i stał się modelem dominującym w III RP, wyjechały już do miast. Zostali coraz starsi rodzice z coraz mniejszą liczbą zabudowań gospodarskich wokół domu.
Uniwersalne gospodarstwo rodzinne zastąpiła profesjonalna farma. Zmechanizowana, zorientowana na rynek, gdzie pracują już farmerzy-zawodowcy. Praca na roli jest dla nich świadomym wyborem zawodowym, drogą życiową, która im całkowicie odpowiada. Nie ma już mowy o dawnym etosie chłopskim, gdzie stosunek do ojcowizny nie był kwestią dobrowolnej decyzji, lecz sposobem zmagania się z losem, który obejmował czyjeś życie z zewnątrz. Najpierw wynikało to z poddaństwa i pańszczyzny. Po uwłaszczeniach – ze struktury gospodarczej i społecznej, w której chłopom trudno było znaleźć pracę w niedorozwiniętym polskim przemyśle, a droga do innych zawodów dla zdecydowanej większości mieszkańców wsi była zamknięta ze względu na braki w edukacji.
Współczesny model farmera-zawodowca produkującego na potrzeby rynku jest pewnego rodzaju zwycięstwem (a może epilogiem?) nad wielowiekowym przywiązaniem chłopa do ziemi, której w polskiej historii zawsze było za mało.
Jeszcze w II RP przeludnienie na wsi szacowano na 4,5-5,5 mln osób, a gospodarstwa karłowate, z których rodzina chłopska nie była w stanie się wyżywić, stanowiły większość na polskiej wsi.
3. Świekra, dziewierz, wujna…
Kultura chłopska była kulturą wspólnotowości i budowania trwałych relacji przekraczających nie tylko rodzinę nuklearną, lecz także wielopokoleniową. Zdaniem profesora Mencwela potwierdza to choćby rozbudowana terminologia krewniacza obejmująca blisko 60 terminów. „Jedynie znawcy odróżniają dzisiaj świekrę od teściowej, dziewierza od szwagra, wujnę od stryjny”. Dzisiaj małżeństwo to związek dwójki osób, gdzie dalsza rodzina obecna jest tylko na weselu. Tymczasem w kulturze chłopskiej małżeństwo oznaczało zawiązanie trwałych relacji i powstanie szerszej wspólnoty obejmującej wspólnoty krewniacze dwóch rodzin. Mencwel używa nawet pojęcia „klanowych sojuszy” pisząc, że właśnie z takiego pojmowania małżeństwa wynikała rozbudowana, a współcześnie już nieobecna, obyczajowość „zmowin, zrękowin, zdawin, oczepin, przenosin, pokładzin”. Wszystkie te rytuały stanowiły społeczne potwierdzenie nowego związku dwóch rodów, z którego dzisiaj pozostał już tylko zwyczaj, że wesele jest momentem, kiedy zaprasza się dalekie ciotki niespotykane nigdzie indziej poza salą weselną.
4. Mikroświat chłopskiej wspólnoty
Owa rozbudowana wspólnotowość znikającej kultury chłopskiej obejmowała nie tylko wspólnoty krewniacze połączone więzami małżeńskimi, lecz także mieszkańców wsi jako takich. W dużej mierze wynikało to z konieczności i specyfiki „chłopskiego losu”. Uprawa ziemi i życie na wsi wymagały stworzenia struktur wzajemnej pomocy. Dzisiaj nazwalibyśmy to kapitałem społecznym, Mencwel pisze zaś po prostu o „wspomaganiu się w potrzebie”, co wyrażało się w praktyce przede wszystkim w czasie żniw, kiedy całe rodziny przechodziły z pola na pole w myśl zasady „dzisiaj my pomożemy im, jutro oni pomogą nam”.
We współczesnym społeczeństwie miejskim dawna konieczność zniknęła.
Zamiast wiejskich struktur „wspomagania się w potrzebie” opartych o bezpośrednie, osobowe relacje, stworzyliśmy mechanizmy bezosobowego podziału ról. Może zdarzyć się tak, że w czasie moich zakupów w supermarkecie produkty skasuje kasjer, którego twarzy już nigdy więcej poza tym jednym spotkaniem nie zobaczę. Życie miejskie to życie głównie anonimowe, z trwałymi relacjami nie wykraczającymi poza rodzinę nuklearną i grupę samodzielnie wybranych przyjaciół.
Owszem, w codziennym życiu jesteśmy uzależnieni od innych, (tak jak to było w kulturze chłopskiej) lecz jest to uzależnienie bezosobowe, bezrelacyjne, oparte o społeczny podział zadań i pewnego rodzaju kontrakt społeczny. W przeciwieństwie do życia wiejskiego, żyjąc w miastach jesteśmy w pierwszej kolejności indywidualistami; w kulturze chłopskiej to wspólnotowość mocniej definiowała nasze życie. Świat kultury chłopskiej to świat wsi, gminy, co najwyżej powiatu, kiedy trzeba było pojechać do urzędu lub na targ.
Nowa wieś w tyglu migracji
Skoro stara wieś na dobre zaczęła odchodzić w latach 90., to, co powstaje na jej miejsce? Piotr Nowak we wspomnianej już rozmowie podkreślał znaczenie zjawiska „znikającego środka”. Do spłaszczonej przez przedwojenną i powojenną reformę rolną struktury społecznej wsi wraca dawne rozwarstwienie. Znikają gospodarstwa średnie, czyli faworyzowane przez Mencwela uniwersalne gospodarstwa rodzinne. Z jednej strony zostają małe, biedne gospodarstwa, niezdolne do samodzielnego utrzymania się z roli. Z drugiej – wcześniej już przedstawione profesjonalne farmy, nieraz gotowe do rywalizacji także na rynkach zagranicznych. Zjawisko „znikającego środka” jest napędzane przez unijne dotacje. Ich otrzymanie wiąże się z koniecznością wkładu własnego i posiadania odpowiednich umiejętności skutecznego pisania wniosków. Z tego powodu pieniądze z Brukseli sprawiają, że bogaci stają się coraz bogatsi, profesjonalne farmy coraz bardziej profesjonalne, a różnice w strukturze społecznej wsi tylko się pogłębiają.
Nie czuję się kompetentny rozstrzygać czy taki proces jest dobry czy zły. Warto jednak podkreślić, że dotyczy on coraz mniejszej liczby mieszkańców wsi.
Badania wskazują, że gospodarowanie stanowi głównie źródło dochodu tylko dla 18% mieszkańców wsi. Zdaniem Nowaka to prawdziwa transformacja, która dokonała się na przestrzeni ledwie trzech dekad.
„Z tymi statystykami związany jest koniec agrocentrycznego modelu życia na wsi, gdzie wspólny rytm egzystencji był czymś na porządku dziennym. Praca na polu, sprzedaż produktów, niedzielna msza, spotkania towarzyskie – te wszystkie cykliczne, niemal rytualne czynności budowały podobieństwo życia wszystkich mieszkańców wsi. Dzisiaj ten model już zanika, a życie wsi się dezintegruje czy też fragmentaryzuje” – przekonywał. Wieś zatem coraz mocniej upodabnia się do miasta tracąc ów swoisty sposób życia wynikający z pracy na roli.
Ten proces z pewnością napędzają migracje i kształtujący się nowy skład mieszkańców wsi. Mamy profesjonalnych farmerów-zawodowców, którzy z uprawy ziemi stworzyli biznes z prawdziwego zdarzenia. Ci, którzy nie mieszczą się w tych 18% utrzymujących się głównie z gospodarstwa, mieszkają na wsi, ale codziennie dojeżdżają do miasta do pracy. Przypominają w tym nową odsłonę PRL-owskich chłoporobotników. W przeciwieństwie jednak do czasów Polski Ludowej nie wracają z miasta na wieś do uprawy roli, lecz mają co najwyżej przydomowy ogródek.
Są też nowi mieszkańcy wsi, którzy w wyniku procesów rozlewania się miast i suburbanizacji budują swoje domy poza zatłoczonym miastem. Część z nich traktuje wieś instrumentalnie, tylko jako „sypialnię” i miejsce do sobotniego grilla z miejskimi przyjaciółmi. W ten sposób miejski sposób życia „kolonizuje” wieś, wprowadzając do niego miejską anonimowość i zamknięte na wspólnotę sąsiedzką wsobne grupy przyjaciół. Są też jednak tacy, którzy angażują się w życie wsi.
Nowak zwracał nam uwagę na stowarzyszenia zakładane przez nowe wiejskie elity: już nie księdza i nauczycielkę, lecz właśnie ludzi, którzy z różnych powodów przeprowadzili się na wieś. Ich aktywność społeczną finansują środki z unijnego programu LEADER przeznaczane na potrzeby lokalnych liderów w ramach programu rozwoju obszarów wiejskich. W ostatnich latach swój renesans przeżywają także koła gospodyń wiejskich, „nieraz inicjowane przez żony, których mężowie pracują w miejskiej korporacji, ale rodzina przeprowadziła się na wieś”.
Te zjawiska, jak przekonuje socjolog, dotyczą jednak wsi leżących niedaleko większych miast – z tego powodu liczba ich mieszkańców rośnie, zmieniając jednocześnie oblicza tych wsi. Inaczej ma się rzecz ze wsiami peryferyjnymi, położonymi z dala od dużych ośrodków miejskich, źle skomunikowanymi ze światem zewnętrznym. Te wyludniają się i będą znikać być może wraz ze śmiercią ostatniego pokolenia tradycyjnych chłopów, których dzieci dawno wyjechały już do miasta..
Kultura chłopów to unikalny sposób istnienia w świecie
Czym innym jest słowo „kulturowy”, a czym innym słowo „kulturalny”. Z braku tego językowego rozróżnienia wynika, zdaniem autora Toastu na progu, redukowanie kultury chłopskiej do „repertuaru czynności i wytworów artystycznych: strojów odświętnych, pieśni i tańców, naczyń, haftów, zdobień, które można osobno podziwiać, wystawiać i kolekcjonować”.
Tymczasem kultura chłopska to spójny i całościowy sposób życia: określone spojrzenie i interpretacja rzeczywistości, opisany już stosunek do ziemi i pracy, rozbudowany model małżeństwa, wspólnoty krewniaczej i wiejskiej. To cały chłopski i wiejski mikroświat zorganizowany według wielowiekowych i międzypokoleniowych reguł, których wszystkich tajemnic, ani już nie poznamy, ani w pełni nie zrozumiemy.
Kultura chłopska była pewnym sposobem istnienia w świecie, a nie tandetną cepelią lub współczesnym kolekcjonowaniem vintage przedmiotów. Była doświadczeniem pokoleń, a nie chwilową zajawką poddaną rynkowej logice i postmodernistycznemu podejściu do świata, w którym przedmioty związane z chłopskim sposobem życia są wyciągane z ich zakorzenionego uniwersum. Miały określone miejsce, funkcję i znaczenie, więc ich rzekomy „renesans” to wypłukiwanie ich z pierwotnych i głębokich, antropologicznych znaczeń i redukowanie do roli „modnego gadżetu”.
Toast na progu
Czy w naszej dynamicznej rzeczywistości możemy jeszcze coś zachować z tego odchodzącego – wielu by powiedziało anachronicznego – świata kultury chłopskiej? Mencwel wskazuje na dwie sprawy.
Po pierwsze, to właśnie filozofia pracy gospodarzy: odpowiedzialnej, samodzielnej, twórczej, w pewien sposób dumnej i suwerennej. To godna ocalenia filozofia, która traktowała pracę jako przestrzeń samorealizacji. Autor Toastu na progu pisze, że dzisiaj takie podejście do pracy mają głównie artyści czy naukowcy. Mencwel nie ma wątpliwości, że ten chłopski etos pracy, traktujący ją jako spełnienie człowieczego losu, powinien stać się integralną część nowej kultury narodowej, łączącej dwa oblicza polskiej kultury wiejskiej: tej chłopskiej i tej szlacheckiej (z etosem przywiązania do państwa, niepodległości i służby publicznej).
Po drugie, Mencwel zwraca uwagę na chłopskie struktury wzajemnej pomocy, które przełożyć można na kategorie kapitału społecznego i odnieść do modnej rzeczywistości „aktywizmu społecznego” i „organizacji pozarządowych”. Zamiast kopiować te struktury z Zachodu, możemy dojrzeć wreszcie starsze korzenie tych samych postaw w życiu własnych, chłopskich przodków.
***
Stary świat chłopskiej kultury odchodzi bezpowrotnie. Profesor Mencwel nie ma co do tego złudzeń. Nie ma też jednak wątpliwości, że wartości wynikające z tego unikalnego sposobu istnienia w świecie powinny i chyba mogą zostać zachowane i przekazane nowym pokoleniom „Polski miejskiej”. Dlatego na koniec pije toast na progu: chłopskiej chaty i nowego świata. Na zdrowie!
Materiał został dofinansowany ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa” na realizację projektu „Idee mają znaczenie”.