Powrót mocarstwowych ambicji? Niemieckie wizje przyszłości Europy
W pierwszym tygodniu listopada tygodnik „Der Spiegel” ujawnił fragmenty raportu dotyczącego możliwych zagrożeń systemowych dla Republiki Federalnej Niemiec w perspektywie roku 2040. „Strategiczny Przegląd 2040” wyróżnia sześć możliwych scenariusz geopolitycznych wpływających na bezpieczeństwo Niemiec. Autorzy wyraźnie szeregują je od optymistycznych do bardziej pesymistycznych. Szczególnie ciekawe są te drugie, które przedstawiają Europę Wschodnią jako potencjalne zagrożenie. Publikacja raportu pokazuje, że Niemcy zaczynają coraz poważniej myśleć o swojej przywódczej roli w Europie.
Raport powstał na zlecenie Bundeswehry i jest pierwszym tego typu niemieckim opracowaniem. Dotąd w wybiegających w przyszłość analizach specjalizowały się raczej instytucje amerykańskie, takie jak National Intelligence Council czy RAND Corporation. Niestety pełny tekst raportu nadal nie został udostępniony szerszej publiczności.
Pierwszy scenariusz przewiduje budowę „globalnego Zachodu”, który stałby się wielką przestrzenią pokoju i wolnego handlu. Treść scenariusza drugiego i trzeciego nie została w relacji „Spiegla” opisana, pojawiła się jednak sugestia, że są one tylko nieco mniej pozytywnymi mutacjami scenariusza pierwszego. Dopiero w czwartej wizji pojawia się sugestia „wyhamowania” globalizacji i oddalania się od siebie poszczególnych krajów w ramach „multipolarnej konkurencji”. W tym scenariuszu nadal rolę globalnego stabilizatora odgrywają Stany Zjednoczone, są one jednak, jak to ujmują autorzy, coraz bardziej „przeciążone”.
W piątym scenariuszu mowa jest o nowym bipolarnym podziale świata, gdzie blok chińsko-rosyjski ściera się z USA sprzymierzonymi z Europą Zachodnią. Szósty scenariusz zwiastuje dla odmiany zupełny rozpad Unii Europejskiej oraz coraz silniejsze ekonomiczne, militarne i humanitarne kryszy targające światową polityką. USA zachowują w tym scenariuszu rolę silnego gracza, ale i one popadają w coraz głębszy kryzys. Zdaniem strategów Bundeswehry realizacja takiego scenariusza oznacza dla Niemiec konieczność wejścia w „tryb reaktywny”. Ta niewinna nazwa oznacza jednak „przygotowanie się na rozliczne konfrontacje”.
Jeśli chodzi o to, co raport nazywa „Europą Wschodnią” (nie wymieniając jednak żadnych krajów z nazwy), to mniej optymistyczne scenariusze wyraźnie zaczynają traktować ją jako potencjalne źródło niebezpieczeństw. W scenariuszu czwartym „część krajów UE zamraża integrację”, podczas gdy pozostałe wybierają współpracę z „blokiem wschodnim”. Również w scenariuszu piątym niektórzy niemieccy partnerzy w ramach UE „wykazują częściowe zbliżenie się do rosyjskiego modelu państwowego kapitalizmu”.
We wszystkich ewentualnościach stratedzy zdają się być świadomi, że siła Niemiec w UE nie daje im takiej pozycji, jaką w Ameryce Północnej mają Stany Zjednoczone. Równocześnie jednak czuć tu zalążki nowego niemieckiego myślenia mocarstwowego. Autorzy raportu twierdzą, że wszystkie sześć scenariuszy może się łatwo zmaterializować do roku 2040. Nie ma mowy o tym, który z nich jest najbardziej prawdopodobny. W związku z tym pojawia się sugestia, aby Bundeswehra była przygotowana na wszystkie.
Istotnie niemiecka armia z wolna się rozbudowuje. Do 2024 roku jej liczebność ma się zwiększyć o 61 tys. żołnierzy, do poziomu 198 tys. Nadal będzie to jednak trzy razy mniej niż w 1990 roku. Nie jest też raczej możliwe, by niemieckie wydatki na obronność szybko wzrosły do wymaganych przez NATO 2% PKB. Mimo wszystko wzrost inwestycji w „hard power” jest jednak dostrzegalny. Równocześnie Niemcy rozpoczęły włączanie w struktury dowodzenia Bundeswehry niektórych brygad czeskich i rumuńskich.
Z obszernego opisu „Spiegla” płyną dla Polski trzy wnioski.
Po pierwsze (czy tego chcemy, czy nie), Niemcy zaczynają poważnie myśleć o swojej przywódczej roli w Europie i są w tym myśleniu rzecznikami neoliberalnej globalizacji oraz regionalnej integracji w ramach instytucji UE. Po drugie, niemiecki rząd nie jest pewien, czy traktować kraje Europy Wschodniej jako sojuszników czy jako potencjalnych wrogów. Po trzecie, polska polityka zagraniczna w tej sytuacji powinna być nakierowana na uspokojenie Niemiec i przekonanie ich, że przy wszystkich różnicach Polska nie jest dla Niemiec ani obecnym, ani potencjalnym zagrożeniem.
Biorąc pod uwagę wnioski raportu, rozbudowę niemieckiej armii i presję dyplomatyczną, którą czujemy w Warszawie coraz mocniej, uspokojenie Niemiec wydaje się być w interesie Polski. Na pewno polskie i niemieckie polityczne obawy i nadzieje się różnią. Nie powinniśmy jednak myśleć o sobie jako o strategicznych wrogach, nawet potencjalnych.
Artykuł został pierwotnie opublikowany na stronie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.