Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Jan Gładysiak  29 października 2017

Nie taki Babiš straszny? Stan gry tydzień po czeskich wyborach

Jan Gładysiak  29 października 2017
przeczytanie zajmie 9 min

Tydzień temu Czesi zdecydowali, że ich premierem zostanie Andrej Babiš. Prezydent powierzył mu już misję stworzenia rządu. Dziewięć partii, które dostały się do parlamentu to najwięcej w historii Czech od 1993 roku. Do tej układanki dochodzi jeszcze prezydent Miloš Zeman, polityk wagi ciężkiej. Na razie sprawa przyszłej koalicji wcale nie jest jeszcze przesądzona. Tymczasem kierunek Czech po zmianie politycznej wbrew obawom może okazać się bardziej korzystny dla Polski w wymiarze geopolitycznym. Nawet jeśli w sprawach bilateralnych możliwe są ostre spory.

To, że wygra ruch ANO, wiadomo było od dawna. Skandale związane z jego twórcą i przywódcą, miliarderem Andrejem Babišem nie odebrały jego politycznemu przedsięwzięciu zwycięstwa, choć większość oskarżeń o korupcję i konflikt interesów pewnie jest prawdziwa.  Uzyskanie nadwyżki budżetowej przez Babiša jako ministra finansów, sprzeciw wobec euro i antyuchodźcza retoryka bardziej przemówiła do wyborców niż zawiłe skandale finansowe. Zwłaszcza, że oskarżającymi byli politycy partii, za którymi też ciągną się afery. Ponad 29% wyborców uwierzyło, że „będzie lepiej”, jak głosi główna obietnica Akcji Niezadowolonych Obywateli (w skrócie ANO, skrót układa się w czeskie słowo „tak”).

Do izby niższej parlamentu dostało się aż dziewięć ugrupowań. Po raz pierwszy zwyciężyło ugrupowanie spoza duetu ODS – ČSSD, które od lat zmieniały się u władzy w różnych koalicyjnych układach. Komuniści, których możliwymi sukcesem tradycyjnie straszono, dostali tym razem najmniej głosów od rozpadu Czechosłowacji. 

Koalicyjna układanka

Poslaneckej sněmovni  zasiada 200 posłów. Ruch ANO zdobył 78 mandatów, co pokazuje, że do uzyskania większości potrzebuje 23 koalicyjnych „szabel”. Co niezwykłe, właściwie każda koalicja jest możliwa nie tylko w teorii. Istnieje więc aż 18 rożnych kombinacji koalicyjnych! Równocześnie w kampanii wyborczej każda partia (z tych które finalnie dostały się do parlamentu) kategorycznie wykluczała rządzenie z ANO. Głównym powodem był Andrej Babiš i jego problemy z prawem. Wydaje się, że wcześniej czy później ktoś jednak musi się skusić. Choć rząd mniejszościowy lub techniczny także są realne. Mówi się także o wcześniejszych wyborach lub rządzie, który rządzi przez całą kadencję w stanie dymisji. Trudno rozstrzygnąć na ile to strategia negocjacyjna stronnictw, a na ile twarde stanowisko. Jeśli jednak koalicja będzie, to najprawdopodobniej oprócz ANO i jednego dużego koalicjanta, będzie potrzebny też jeszcze trzeci, mniejszy, dla zachowania stabilnej większości.

Oto możliwe warianty.

1. Przesunięcia w obozie władzy

Po pierwsze, nie jest wykluczona inna konfiguracja dotychczasowej koalicji. Tworzyły ją: Czeska Partia Socjaldemokratyczna (ČSSD) jako największe ugrupowanie oraz ANO i Chrześcijańska Unia Demokratyczna-Czeska Partia Ludowa (KDU-ČSL). Socjaldemokraci i dotychczasowy premier Bohuslav Sobotka (który nie był nawet liderem wyborczym swojej partii) to najwięksi przegrani tegorocznych wyborów. Wiadomo jednak , że z władzą trudno się rozstać, więc jeśli tylko wszyscy dojdą do wniosku że „po co szukać nowego wroga, jak tu stary pod bokiem”, to czeka nas tylko zmiana miejsc w dotychczasowym obozie. Ten wariant wydaje się całkiem prawdopodobny, choć obaj dotychczasowi koalicjanci solennie zapewniają, że zamierzają być w opozycji. Po permanentnych kryzysach, jakich doświadczali w ostatnich latach za sprawą Babiša, trudno się im dziwić. Jednak interes polityczny może okazać się silniejszy niż przedwyborcze deklaracje. Na taki wariant wskazują czołowi politycy KDU-ČSL , którzy rozsiewają plotki, że są już umówieni z ANO na konkretne ministerstwa.

2. Jak Petru z Korwinem?

Największą uwagę przykuwa jednak druga z możliwości, bo do koalicji z ANO najczęściej zapisywana jest SPD, czyli Wolność i Bezpośrednia Demokracja Tomiego Okamury, urodzonego w Tokio syna Japończyka i Morawianki. Taka koalicja byłaby dużą zagadką. ANO jest dość typową „partią dla wszystkich”: formacją liberalną z socjalnymi postulatami i chwytliwymi, nie tylko w Czechach, antyemigracyjnymi hasłami.

SPD wprost domaga się tymczasem wystąpienia z Unii Europejskiej, delegalizacji islamu, likwidacji senatu i wprowadzenia referendów jako istotnego mechanizmu sprawowania władzy. To, co w polityce krajowej mogło by być dobrze widziane, za granicą nowemu rządowi z pewnością by nie pomagało. Zwłaszcza, że ANO należy do tej samej rodziny partii europejskich, co polska .Nowoczesna.

Oskarżenia o faszyzm pod adresem SPD należą tymczasem do częstych zarzutów przeciwników Okamury. Póki co liderzy ANO twierdzą, że koalicji z SPD nie będzie. Jednocześnie komunikaty po pierwszych spotkaniach są optymistycznie, w odróżnieniu od tych po rozmowach z pozostałymi partiami. Oczywiście, i do tego układu potrzebny byłby jakiś trzeci koalicjant, ale o tym za chwilę.

3. Zwycięży konkurencja czy programowe podobieństwo?

Jest też opcja trzecia- koalicja z Obywatelską Partią Demokratyczną, czyli centroprawicową ODS. Samo ugrupowanie najgorszy w swojej historii kryzys ma już za sobą. W tych wyborach zajęło drugie miejsce i wyraźnie wraca do gry. Problem w tym, że swój rezultat Obywatelska Partia Demokratyczna zbudowała na ostrej kontrze do ANO. Koalicja z Babišem była by więc dość dziwna, ale nie takie rzeczy już działy się w czeskiej polityce, zwłaszcza w wydaniu ODS. Na razie liderzy partii jednoznacznie wykluczają rozmowy z Babišem i wyraźnie chcą być głównym beneficjentem możliwej utraty popularności ruchu ANO. Jednak przed wyborami Vaclav Klaus junior (syn byłego prezydenta i twórcy ODS Vaclava Klausa) już tak jednoznacznie koalicji nie wykluczał, choć później zdanie zmienił. Wpływ byłego prezydenta na swoją dawną partię wciąż jest duży, nie tylko za sprawą swojego popularnego syna, a Klaus senior przecież przyzwyczaił nas do zaskakujących wystąpień. Gdyby zaś taka koalicja powstała, to ideowo byłoby to najbardziej zrozumiałe rozdanie. W wielu sprawach ANO i ODS mają po prostu podobne poglądy: co z jednej strony wzmaga między nimi konkurencję, a z drugiej tworzy przestrzeń do skutecznego rządzenia. Również z polskiego punktu widzenia było by to korzystne, bo ODS wspólnie z PiS tworzy w Parlamencie Europejskim grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Oczywiście jednak i w tym rozdaniu byłby potrzebny trzeci koalicjant.

Zeman gra w swoją grę

Rozważana jest też koalicja „antybabišowa” z ODS w roli głównej. Jednak wobec szybkiej decyzji prezydenta Miloša Zemana powierzenia Babišowi misji stworzenia rządu, taki wariant można już chyba wykluczyć. Nawet, gdyby udało się taką koalicję powołać, to jest niemal pewne, ze prezydent Zeman zastosuje obstrukcję i na przykład nie przyjmie ślubowania od takiego gabinetu. Tak, jak długo odmawiał zdymisjonowania Babiša, o co wnioskował premier Sobotka.

Trzeba bowiem wiedzieć, że Miloš Zeman w tej układance to zawodnik całkowicie osobny i samodzielny. Urząd prezydenta, choć formalnie ma jeszcze słabszą pozycję niż w Polsce, to w rękach wytrawnego gracza służy jako narzędzie skutecznego budowania politycznej samodzielności.

Zeman pokazał już swoją siłę w 2013 roku powołując wbrew parlamentowi Jiřího Rusnoka na premiera.

Głowa państwa z uznaniem wypowiada się zarówno o Babišu i ANO, jak i sukcesie SPD i Piratów. Właśnie te partie widziałby jako koalicyjne. Pirati na ten moment nie są jednak tym w ogóle zainteresowani. Perspektywa partycypacji we władzy dla tego ugrupowania, które pierwszy raz dostało się do parlamentu, może być jednak kusząca. Języczkiem u wagi mogą teoretycznie stać się też komuniści: ale w Czechach zawsze tak się mówi i prawie nigdy (poza wyborem prezydenta, kiedy dokonywał tego parlament) tak się nie działo.

Pragmatyzm ważniejszy od zaszłości

Niezależnie jak sytuacja się potoczy (wyjaśni się to w ciągu najbliższego miesiąca) najbardziej prawdopodobną opcją jest, że premierem zostanie Andrej Babiš. Wbrew powtarzanym obawom, dla Polski to może być dobra informacja. Dlaczego? Bo to człowiek, o którym wiemy, kim jest. To prawda: toczył wieloletni spór sądowy z Orlenem (dla niego przegrany). Publicznie nazwał polską żywność g…nem. Ma niechlubną przeszłość z czasów Czechosłowacji, a na koncie skandal z unijnym dofinansowaniem swojego ośrodka wypoczynkowego. I wiele innych historii…

Nie miejmy złudzeń, Andrej Babiš nie odpuści polskim firmom, które są zagrożeniem dla jego imperium Agrofert. Ten koncern, który uczynił Babiša miliarderem to coś czego w Polsce nie mamy: potentat w branży spożywczej, którego interesy nierozerwalnie wiążą się z czeskim rynkiem wewnętrznym, dlatego sam Babiš utożsamia własne interesy z interesem czeskiego państwa. Trudno się więc dziwić, że w tym akurat obszarze jest on antypolski. Dlatego możemy się też spodziewać prób odegrania się na Orlenie czy kampanii medialnych skierowanych przeciwko polskim produktom (Babiš jest właścicielem jednego z największych koncernów medialnych, MAFRA) czy działań państwowych służb wymierzonych w polskich producentów.

Jednak o tym już wiemy i na to musimy być gotowi. Nie ma powodów, aby takiej gry interesów nie podjąć, bo Babiš jest przede wszystkim zimnym pragmatykiem, który taką rywalizację rozumie. Nawet najostrzejszy spór w jednym obszarze w jego wypadku nie powinien wykluczać sojuszy na innych płaszczyznach. A tu rysują się ciekawe perspektywy.

Powiększyć V4, a NATO do ataku

Po pierwsze, szef ANO jest zwolennikiem Unii Europejskiej, choć nie chce jej głębszej integracji. W jaki sposób chce ją zmieniać, to na razie zagadka, ale wiadomo, że jest przeciwko unii dwóch prędkości i zdeklarowanym przeciwnikiem waluty euro. Tu zdecydowanie widać zbieżność z polskim podejściem do integracji.

Po drugie, Babiš mówi o poszerzaniu Grupy Wyszehradzkiej i poszukiwaniu nowych sojuszników w regionie, by V4 nie była w unii osamotniona. Prezentem dla takich postulatów są wyniki wyborów w sąsiedniej Austrii, gdzie przyszły kanclerz Sebastian Kurz wprost mówi o chęci przyłączenia się do V4.

Sojusz z Austrią to w czeskiej polityce naturalny kierunek. Pogląd na Wyszehrad u Babiša jest czysto pragmatyczny: tam gdzie interesy czterech państw są wspólne, tam współpraca będzie rozwijana. Tam gdzie się różnią, to Czechy będą szukać innych sojuszy. W tym kontekście Babiš wskazuje szczególnie na Niemcy. Jeżeli będziemy umieli pokazać Czechom w jakim wymiarze może opłacać im się silniejsze wsparcie inicjatywy Trójmorza, to ma ona szansę na poparcie Pragi. Jest bowiem warte odnotowania,  że Babiš widzi Europę Środkową jako region z własną specyfiką, różną od Europy Zachodniej. Być może dlatego, że jest Słowakiem (nie ukrywa tego faktu) i różni się od Czechów, którzy ze wszystkich sił chcą stać się Zachodem i odciąć od  regionu, którego częścią się nie uważają. Dla Polski to dobra wiadomość.

Po trzecie, Babiš będzie też naszym sojusznikiem w kwestii kryzysu uchodźczego, a jego słowa idą znacznie dalej niż stanowisko polskiego rządu. Otwartym tekstem mówi, że państwa UE, które domagają się kar i ograniczania środków unijnych dla państw sprzeciwiających się przyjmowaniu imigrantów są bezczelne.

Szef ANO wskazuje, że ich firmy zarabiają w Czechach i Polsce dużo więcej, niż płynie do nas z unijnych funduszy. Wskazuje także w tym sporze na argument olbrzymiej imigracji z Ukrainy, który strona polska rzadko podnosi. Tymczasem ta kwestia dotyczy także Czech, gdzie pracuje już ponad 200 tys. Ukraińców.

Andrej Babiš domaga się nawet, by… NATO chroniło granic przed niekontrolowanym napływem migrantów i zatapiało łodzie przemytników, zanim wsiądą do nich ludzie.    

Czwarta istotna sprawa to fakt, że w kwestii NATO domaga się on zmiany charakteru Sojuszu: by nie był on defensywny, ale ofensywny. Polityk i biznesmen wskazuje, że to konieczne, bo państwom Sojuszu nie zagraża tylko Rosja, ale wrogów jest znacznie więcej. Taka postawa, choć daleka jest od wygłaszanych przez Polskę postulatów, mogłaby być pomocna we wdrażaniu czy rozszerzaniu postanowień ubiegłorocznego szczytu Sojuszu w Warszawie. W kontekście mocnego pacyfistycznego nastawienia czeskiego społeczeństwa z polskiej perspektywy dobrze, że przyszły czeski premier chce, by armia i sojusze wojskowe miały wymiar realnych działań, a nie tylko deklaracji.

Wreszcie wyliczyć warto mniej oczywiste obszary, w których Czechy pod rządami ANO mogłyby okazać się naszym sojusznikiem. Należy do nich na przykład skuteczna walka z mafiami VAT-owskimi: Andrej Babiš, podobnie jak Mateusz Morawiecki, ma tutaj sporo zasług. Jako że kwestia ta co raz częściej staje na unijnej agendzie, to Polska i Czechy mogą stać się głównymi nadającymi ton w tej dyskusji.

Kolejna z takich kwestii to sprawa dekoncentracji mediów. Ten problem, jeżeli polski rząd zdecyduje się na jakąś regulację, może dołączyć do rytualnych zarzutów Komisji Europejskiej odnośnie stanu demokracji w Polsce. Babiš, który przejął z niemieckich rąk koncern MAFRA, dokonał tego, co chciałby zrobić PiS. Metody pewnie były inne, ale efekt ten sam. Trudno zatem oczekiwać, że Czechy przyłączą się do grona krytyków czy chętnych do nakładania sankcji na Polskę z tego powodu.

Lawirować między Zemanem i Babišem?

Dla Polski korzystna może być także sytuacja sporów między premierem Babišem a prezydentem Zemanem. Te są prawie pewne: głowa państwa na razie chwali zwycięskie ugrupowanie i wstawia się za jego liderem, ale z drugiej strony już publicznie mówi o tym, że w sprawach zagranicznych przyszły premier nie ma doświadczenia. Nie jest to prawda: doświadczenie z działalności biznesowej oraz czterech lat na pozycji wicepremiera i ministra finansów to przecież nienajgorsza rekomendacja. Zemanowi chodzi po prostu o wywalczenie sobie w ten sposób większej swobody w realizowaniu własnej wizji polityki zagranicznej. Znając skuteczność Zemana i nieustępliwość Babiša oboje będą musieli iść na trudne kompromisy. Dla nas to dobrze, bo w przypadku obu polityków są obszary, w których mocno się różnią, a Polska mogłaby sprawnie lawirować między nimi, szukając wsparcia dla swoich interesów.

Podstawowa kwestia to Chiny i wejście ich kapitału do naszego regionu. Miloš Zeman uczynił z tego kierunku jeden ze swoich priorytetów. Tymczasem Babiš jest bardzo ostrożny w tej sprawie i mówi wprost, że nie jest zainteresowany wykupywaniem przez Chińczyków czeskich firm. Oczekuje raczej inwestycji w infrastrukturę i budowę nowych fabryk.

Chiny póki co tego nie oferują, ale Zeman liczy, że to się zmieni. Marzeniem czeskiego prezydenta jest bowiem budowa kanału Odra-Łaba-Dunaj, w czym miałyby pomóc Chiny. Utworzenie drogi wodnej północ-południe przez Polskę, Czechy, Słowację i Austrię mogłoby też być korzystne dla nas. Choć ANO utrąciło wstępne prace nad tym projektem, to Zeman już po wyborach zdążył o budowie kanału wspomnieć. Dzięki uporowi przypuszczalnego nowego premiera jest duża szansa, że ważny z naszego punktu widzenia projekt infrastrukturalny nie zostanie całkiem odłożony do szuflady przez Babiša. Także współpraca z Chinami dla Polski jest istotna, choć jej rzeczywista możliwa skala na razie jest niewiadomą. Jednocześnie gdy chodzi o politykę wobec Rosji i Ukrainy, to Babiš będzie zapewne ograniczał działania Zemana wobec Rosji. Choć Babiš ws. sankcji na Rosję nie jest taki zasadniczy jak Polska, (zwłaszcza w obszarach, gdzie tracą na tym czeskie firmy) to w sprawie konfliktu na Ukrainie jest jednoznacznie po stronie Kijowa. Nie zgadza się na uznanie zaboru Krymu – o czym mówił Zeman – ani na podział Ukrainy.

Przede wszystkim pragmatyzm

Andrej Babiš nie jest dla Polski tak straszny, jak go chętnie rysują niektóre media. Warunkiem efektywnej współpracy będzie to czy polskie władze będą umiały działać pragmatycznie. Lider ANO wypomina Jarosławowi Kaczyńskiemu i Viktorowi Orbanowi, że są w Europie traktowani jako problem. On sam, ze swoimi poglądami na Unię, uchodźców i ochronę czeskiego rynku wewnętrznego, może wbrew przynależności do Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy, szybko do tej dwójki dołączyć, co dla nas byłoby z pewnością korzystne.