Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Wójcik  22 października 2017

Lewa strona odpowiada: Zygmunt Zaremba

Bartosz Wójcik  22 października 2017
przeczytanie zajmie 16 min
Lewa strona odpowiada: Zygmunt Zaremba Autor ilustracji: Rafał Gawlikowski

Wolność – Równość – Niepodległość. Te trzy hasła, podczas niemieckiej okupacji będące kryptonimem głównego konspiracyjnego nurtu Polskiej Partii Socjalistycznej, trafnie oddają zasadnicze założenia politycznej drogi Zygmunta Zaremby. Choć z niepodległościowym socjalizmem związał się za młodu, z raz obranego kierunku nie zrezygnował. Trwał w nim jako lider „młodych radykałów” międzywojennej PPS, jeden ze współtwórców Polskiego Państwa Podziemnego, wreszcie – jako wybitna indywidualność powojennej emigracji.

Jest początek marca 1960 r. Francuska prasa żyje zbliżającą się wizytą I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikity Chruszczowa. Licznie osiadła nad Sekwaną emigracja polityczna krajów Europy Środkowo-Wschodniej sceptycznie odnosi się do tradycyjnej już promoskiewskiej fascynacji francuskich elit, jednak wszystko zdaje się toczyć swoim naturalnym rytmem. Do czasu.

Na trzy tygodnie przed triumfalnym przylotem przywódcy ZSRR Paryż w obawie przed ewentualnym skandalem decyduje się na krok kuriozalny i haniebny. By nic nie zmąciło wizyty Chruszczowa, wielu „politycznych” zostaje internowanych, a następnie przymusowo wydalonych na Korsykę. Wśród „stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego” – tak bowiem informuje okazywane zatrzymanym uzasadnienie – jest także 65-letni polski socjalista Zygmunt Zaremba. Interwencję w jego sprawie podejmie nawet wiceminister spraw zagranicznych Francji, który w specjalnym liście do Zaremby napisze: „Drogi Przyjacielu, […] mam nadzieję, że nie będzie Pana dotyczyło zarządzenie oddalenia, które uważam za skandaliczne, gdy chodzi o szczerego przyjaciela mego kraju i przyjaciela wolności”. Na darmo. „Wolny świat” wrócić korsykańskim zesłańcom – znaleźli się wśród nich nie tylko emigranci z krajów bloku sowieckiego, ale także uchodźcy z rządzonych przez Mao Zedonga Chin czy frankistowskiej Hiszpanii – pozwoli dopiero po hucznym odtrąbieniu sukcesu historycznej wizyty.

Ten niezbyt istotny w bogatym życiorysie Zaremby epizod ma charakter symboliczny. Właśnie tego rodzaju „pragmatyzm”, tego typu instrumentalne wykorzystywanie wartości przez długie lata swojej działalności piętnował. Jak bowiem twierdził, tylko konsekwentnie uczciwe podejście do kwestii wolności przynieść może zwycięstwo w starciu z targającymi Europą zbrodniczymi totalizmami. Dla tych Zaremba pozostawał bezwzględny.

Po pierwsze: niepodległość

Pierwszym w pełni świadomym – chyba, że uznać za taki udział w wieku zaledwie 10 lat w strajku szkolnym ogłoszonym podczas rewolucji 1905 r. – doświadczeniem politycznym Zaremby było zaangażowanie się w działalność Związku Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej. To stamtąd w 1912 r. trafi w szeregi PPS, gdzie opowie się jednak nie za głoszoną przez Piłsudskiego koncepcją czynu zbrojnego, lecz postulowaną przez jego głównego rywala Feliksa Perla intensyfikacją pracy w środowisku robotniczym. Obie strony trwającego sporu pogodzi wybuch wojny.

Ścigany przez władze carskie Zaremba wyjedzie do Kijowa, gdzie zastanie go rewolucja. Współinspirowany przez niego projekt powołania na Ukrainie politycznej reprezentacji polskich socjalistów się nie powiedzie, czego zasadniczą przyczyną będzie brak porozumienia w kwestii niepodległości. Związani z Socjaldemokracją Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL) oraz PPS-Lewicą działacze na ogół uważać ją bowiem będą za wtórną wobec czekającej ziemie polskie rewolucji. Zaremba znajdzie się natomiast w grupie, która konieczność odbudowy państwa polskiego uzna za krok priorytetowy, a przy tym nieodzowny w kontekście postulowanego przeprowadzenia gruntownych przemian społeczno-gospodarczych.

„Dla mnie zadaniem najważniejszym było doprowadzenie do końca budowy własnego państwa, zjednoczenie trzech zaborów i utrwalenie ustroju demokratycznego, dającego klasie robotniczej możność dalszej walki o socjalizm” – napisze po latach na łamach paryskiej „Kultury”.

Po powrocie do odradzającej się Polski, mimo zaledwie 23 lat, bardzo szybko powołany zostanie do ścisłego kierownictwa PPS i odegra istotną rolę w organizacji rządu Ignacego Daszyńskiego. Jako przeciwnik porozumienia z prawicą – dążącą w jego przekonaniu do zahamowania niezbędnych reform – od początku będzie reprezentował radykalny odłam partii. Skrytykuje nawet wejście Daszyńskiego do koalicyjnego Rządu Obrony Narodowej latem 1920 r. Choć sam wyraźnie opowiadał się za obroną młodego państwa przed grożącym mu bolszewizmem, uważał, że lewica winna aktywizować robotników na własną rękę, nie pozwalając „instrumentalnie” wykorzystywać się przeciwnikom politycznym.

Radykalny głos PPS

Pomimo zdobycia w 1922 r. mandatu poselskiego Zaremba będzie przeciwnikiem zachowawczej taktyki parlamentarnej, przeciwstawiając jej ideę koncentracji na pracy społecznej, a więc rozwijaniu licznych funkcjonujących przy PPS inicjatyw oświatowo-wychowawczych, ruchu spółdzielczego, wreszcie – stanowiących wielki atut partii związków zawodowych. Tu, nie na gruncie działalności sejmowej, będzie upatrywał politycznego „paliwa” dla PPS, docelowo zaś – szans pełnej realizacji jej programu. Wielu starszych, przywiązanych do parlamentaryzmu socjalistów stanowczo odrzucało koncepcje Zaremby, wykazując – jak Kazimierz Czapiński – że ich realizacja prowadzić musiałaby albo do komunizmu, albo objęcia rządów przez „lewicowego lub prawicowego Bonapartego”, co faktycznie wiązać musiałoby się z kresem priorytetowej dla PPS demokracji. Proponowana przez młodego przywódcę wizja znalazła jednak zrozumienie cieszącego się w partii ogromnym autorytetem Kazimierza Pużaka, istotnie umacniając jego pozycję.

Poza radykalizmem społecznym i wynikającym z niego „autorskim” podejściem do taktyki partii Zaremba będzie też wykazywał ponadprzeciętny – nimb Komendanta, mimo politycznego rozstania, pozostawał w PPS bardzo silny – sceptycyzm wobec wpływów Piłsudskiego. Wedle powojennej relacji innego przedstawiciela „młodych” Adama Pragiera Zaremba od samego początku lat 20. należeć miał nawet do tajnego gremium, stawiającego sobie za cel uniezależnienie partii od inspiracji towarzysza „Wiktora” [pseudonim Piłsudskiego z okresu działalności w PPS – red.].

Choć w maju 1926 r. wraz z całą partią poprze – jako ruch zabezpieczający zdobyte dotąd prawa robotników i mniejszości narodowych – zamach Marszałka przeciwko legalnym władzom, niebawem, gdy tylko socjaliści na nowo znajdą się w opozycji, odegra kluczową rolę w sprowokowaniu odejścia z PPS grupy związanych z Piłsudskim działaczy. W wyniku akcji prowadzącej zresztą do rozłamu i powstania prosanacyjnej „PPS dawnej Frakcji Rewolucyjnej” [nawiązanie do historycznego odłamu partii działającego przed I wojną światową i podporządkowanego Piłsudskiemu – red.] Zaremba spotka się nawet z oskarżeniami o kryptokomunizm.

W rzeczywistości, z czego inni przywódcy partyjni zdawali sobie sprawę, mimo głębokich rozbieżności tolerując swoistą bezkompromisowość Zaremby, radykalizm jego oraz skupiających się wokół niego „młodych” – do grupy tej zaliczano m.in. Adama Ciołkosza, Adama Pragiera czy Józefa Dzięgielewskiego – de facto wzmacniał szeregi niepodległościowej PPS w starciu z komunistami. Na swój sposób „przyzna” to zresztą sama Moskwa, w połowie lat 30. organizując kampanię mającą zdyskredytować cieszącego się popularnością w „dołach” Zarembę przez oskarżenie go o odgrywanie w ruchu robotniczym roli policyjnego prowokatora.

Także w politycznych rozgrywkach z władzami sanacyjnymi Zaremba będzie bezkompromisowy. Wyrazi się to sceptycznym stosunkiem do podjętej przez władze PPS koncepcji Centrolewu, polegającej na antysanacyjnym, prodemokratycznym porozumieniu ugrupowań reprezentujących środek oraz lewą stronę sceny parlamentarnej. U podstaw takiego poglądu leżał z jednej strony brak zaufania do stojącej na gruncie kapitalizmu i „skompromitowanej – jak twierdził – współpracą z endecją” prawicy ruchu ludowego, z drugiej – nieadekwatność, zwłaszcza wobec zaostrzenia prześladowań opozycji przez władze sanacyjne, strategii parlamentarnej.

Idei Centrolewu przeciwstawi „kurs na zbliżenie” z partiami robotniczymi mniejszości narodowych, rozbudowę struktur i trwanie na gruncie programu czysto socjalistycznego. Nieugięte stanowisko Zaremby budziło entuzjazm partyjnych „dołów” szczególnie w kontekście dramatycznych konsekwencji kryzysu ekonomicznego. Popularność „ortodoksyjnej” postawy determinowała również dostrzegalna coraz wyraźniej radykalizacja obozu narodowego, którą Zaremba określał wprost mianem „narodzin polskiego faszyzmu”.

W pierwszej połowie lat 30. z płodnego publicysty – pisaniem dla najważniejszych socjalistycznych tytułów zajmował się od początku lat 20. – i charyzmatycznego przywódcy „młodych” Zaremba zacznie stawać się czołowym, obok starszego i proponującego wizje bardziej zachowawcze Mieczysława Niedziałkowskiego, teoretykiem PPS. Co jednak charakterystyczne, rolę tę godzić będzie z funkcją kierownika partyjnej propagandy. Obejmie bowiem kierownictwo „Zespołu Czasopism PPS”, a więc koncernu prasowego, mającego uzupełniać dotychczasowy przekaz partii treściami podawanymi przystępniej – czytanie „Robotnika” znacznie łatwiej przychodziło bowiem inteligentom – mogącymi skuteczniej konkurować zarówno z demagogią komunistów, jak i coraz mocniejszą, „na odcinku robotniczym”, opartą na antysemityzmie, agitacją narodowców. W ramach Zespołu uruchomi pisma tematyczne skierowane do kobiet, młodzieży i chłopów, a także jedyny naonczas periodyk teoretyczny polskiego socjalizmu „Światło”, którego zostanie zresztą „pierwszym piórem”. Koordynowana przez niego akcja szybko zacznie przynosić efekty, wskutek czego najbardziej spośród wielkich stronnictw nadszarpnięta kryzysem ekonomicznym PPS zacznie wyraźnie rosnąć w siłę.

Od „dyktatury proletariatu” po Front Demokratyczny

W roku 1934 stymulowana w dużej mierze właśnie przez Zarembę radykalizacja partii osiągnie apogeum. Jej symbolem będzie zaproponowana przez niego i przyjęta zdecydowaną większością głosów – przy jednoczesnym sceptycyzmie kierownictwa – uchwała XXIII Kongresu PPS, stwierdzająca: „Rząd robotniczo-włościański będzie miał w okresie przejściowym charakter dyktatury niezbędnej dla uniemożliwienia wszelkich prób kontrrewolucji”.

Kontrowersyjna także dla wielu socjalistów enuncjacja była konsekwencją przekonania Zaremby o konieczności przelicytowania komunistów. Tę zapowiadał już kilka lat wcześniej, deklarując: „Mamy dwu wrogów: komunizm i sanację. Jesteśmy dotąd często w pozycji obronnej, a musimy być w pozycji walczącego, nacierającego. Komunizmowi musimy przeciwstawić cel realny. Celem tym musi być rząd robotniczo-chłopski”.

Głównym motywem wysuwanych w tym duchu przez Zarembę koncepcji gospodarczych było premiowanie – w kontrze do promującego nacjonalizację systemu sowieckiego – dobrowolnej spółdzielczości. Dopełniać miały ją nieliczne, wielkie i zarządzane przy udziale robotników przedsiębiorstwa państwowe, monopolizujące wymianę zagraniczną oraz duża liczba drobnych podmiotów prywatnych, stanowiących – do społu z ruchem spółdzielczym – podstawę rynku wewnętrznego.

Wskutek przetasowań politycznych, jakie dokonały się w połowie lat 30. – radykalizacja nastrojów i rozłam w obozie narodowym zakończony utworzeniem ONR; śmierć Piłsudskiego; dojście do głosu lewicy w Stronnictwie Ludowym (SL); przyjęcie przez komunistów taktyki antyfaszystowskich Frontów Ludowych – PPS stonowała swój kurs. Wyhamowanie popierał także Zaremba. Oceniał, że w obliczu braku Marszałka spajającego dotąd eklektyczny obóz władzy, sanacja ulegać będzie stopniowej marginalizacji, a zasadniczym – niezmiennie obok komunizmu – wrogiem polskiego socjalizmu w nowej sytuacji staje się rodzimy nacjonalizm. „Walcząc z sanacją, jeszcze silniej musimy walczyć z endecją, która będzie gorsza od sanacji” – nawoływał u progu roku 1936.

Nieustannie podkreślając podobieństwa polskiego ruchu narodowego z włoskim faszyzmem i niemieckim nazizmem, szczególnie mocno angażował się w zwalczanie propagowanych przez narodowców wystąpień antysemickich. Nie ograniczał się przy tym do „odcinka robotniczego”, piętnując przejawy wspomnianego zjawiska także na innych płaszczyznach, głównie w środowisku akademickim. „Wstają czarne widma ONR, czarnosecińskiej [nawiązanie do carskiej Czarnej Sotni – red.] reakcji, która tak niewybrednymi metodami sięgała po dusze młodzieży i tak fałszywymi metodami jednała sobie ich sympatię” – donosił w charakterystyczny dla siebie sposób redagowany przez Zarembę populistyczny „Tydzień Robotnika”, odnosząc się do procesu odpowiedzialnych za jeden z wielu w tym czasie antyżydowskich incydentów.

Jednocześnie przeciwstawiał się wpływom komunistycznym. W tym duchu krytykował  obowiązujący przez kilka miesięcy – poparty, co ciekawe, także przez względnie zachowawcze skrzydło partii – „pakt o nieagresji” między socjalistami i Komunistyczną Partią Polski (KPP) zawarty w roku 1935. Podejmował wreszcie liczne polemiki z czołowymi działaczami skłaniającymi się do jakiejś formy porozumienia z KPP, takimi jak Norbert Barlicki czy Stanisław Dubois, podkreślając przy tym, że ewentualna współpraca służyć musi przede wszystkim penetracji polskiego ruchu robotniczego przez Komintern. Dopuszczał natomiast współpracę z komunistami na szczeblu niższym, zakładając, że będą oni stopniowo ulegać rozmachowi PPS i opuszczać dotychczasowe pozycje. Był też przeciwnikiem delegalizacji KPP, dopatrując się w istniejącym stanie rzeczy ograniczenia wolności przekonań politycznych.

Forsowanej przez Moskwę koncepcji antyfaszystowskiego Frontu Ludowego Zaremba – jak wielu przywódców PPS – przeciwstawiał ideę antytotalistycznego Frontu Demokratycznego, zakładającego sojusz socjalistów, ludowców i najsłabszego na gruncie polskim przedstawicielstwa pracowników umysłowych z jednoczesnym wykluczeniem komunistów. W połowie lat 30., w obliczu wzmiankowanego „skrętu w lewo” SL radykalny polityk zszedł bowiem z ortodoksyjnego stanowiska negującego sens współpracy z ruchem ludowym. Front uzupełniać miało porozumienie z demokratycznymi ośrodkami mniejszości narodowych, przede wszystkim – żydowskim Bundem. Stanowisko to, podzielane także przez działaczy tej rangi co Pużak czy Arciszewski, stanie się oficjalnym kierunkiem partii wyrażonym w głośnym Programie Radomskim, uchwalonym podczas ostatniego przed wojną XXIV Kongresu PPS.

Zaremba inicjuje Robotniczą Brygadę Obrony Warszawy

„Staramy się porozumieć z Naczelnym Wodzem. Wysuwamy konieczność powołania Rządu Obrony Narodowej i postawienia zasady, że każde miasto winno się stać ośrodkiem oporu” – lakonicznie pisał w swym diariuszu, charakteryzując na bieżąco pierwsze dni wojny. Z podobnymi propozycjami stronnictwa demokratyczne występowały wobec sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego także przed jej wybuchem. Tak jak poprzednio, i tym razem zostaną one odrzucone.

Zaremba jednak nie ustąpi i wraz z nestorem ruchu Tomaszem Arciszewskim zaproponuje dowodzącemu obroną Warszawy gen. Walerianowi Czumie utworzenie w oparciu o stołeczne struktury PPS ochotniczych jednostek robotniczych.

Mimo poważnych obaw, w obliczu pogarszającego się z każdą godziną położenia, propozycja zostanie przyjęta, a z licznych batalionów powstanie Robotnicza Brygada Obrony Warszawy dowodzona przez oficera socjalistę kpt. Mariana Keniga. Zorganizowana przez Robotniczy Komitet Pomocy Społecznej z Zarembą na czele jednostki w ciągu kilku dni zgromadzi blisko sześć tysięcy ochotników.

Choć pierwotnie formacja miała pełnić głównie funkcje pomocnicze, jej członkowie szybko wejdą do walki bezpośredniej, stanowiąc jedyne tego typu, na swój sposób partyjne, uzupełnienie regularnych jednostek Wojska Polskiego.

Równie znaczące podczas obrony stolicy okaże się jego zaangażowanie propagandowe. Co ciekawe, nie ograniczy się ono do łamów prasy. Cieszący się w Warszawie dużą popularnością – od połowy lat 30., formalnie pozostając zastępcą Arciszewskiego, de facto kierował stołecznymi strukturami partii – Zaremba będzie mobilizować społeczeństwo oblężonej Warszawy także za pomocą audycji radiowych. „Lud stanął murem w obronie Ojczyzny i muru tego wróg nie przebije. Ustały walki partyjne. Każdy obywatel czuje, że broniąc Polski, broni swojej matki – Ojczyzny” – wołał patetycznie na dzień przed agresją sowiecką. Za wykazanie się „wielkimi zdolnościami organizacyjnymi i osobistą odwagą” podczas dramatycznych dni września odznaczony zostanie wojskowym Krzyżem Walecznych.

Z Polskiego Państwa Podziemnego do Polski Ludowej

W podziemiu, pod pseudonimem „Marcin”, znajdzie się – obok przyszłego premiera Rządu RP Tomasza Arciszewskiego oraz przyszłego przewodniczącego „podziemnego parlamentu” Kazimierza Pużaka – w „trójce kierowniczej” głównego odłamu konspiracyjnej PPS, działającego pod nazwą „Wolność – Równość – Niepodległość” (WRN). Podobnie jak w latach poprzednich koordynować będzie działalność wydawniczą ugrupowania, osobiście redagując część tytułów, na czele z oficjalnym pismem zatytułowanym wprost „WRN”.

Stanie się tym samym głównym obok Pużaka, faktycznie kierującego „robotą podziemną” oficjalnego odłamu PPS (w opozycji do niego pozostawała część partyjnej lewicy działająca pod szyldem Polscy Socjaliści), architektem linii partii. Tę cechować będą radykalizm społeczny, demokratyzm i bezkompromisowość w kwestii niepodległości, skutkująca wyraźnie krytycznym stosunkiem WRN do ZSRR oraz rodzimego podziemia komunistycznego. Prowadzone przez niego pisma nieustannie podkreślać będą agenturalny charakter komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej (PPR), jej działalność nazywając „dywersją wrogą polskiemu ruchowi robotniczemu”.

O komunizmie sowieckim w jednym ze swych tekstów pisał z kolei: „Wykazał on nie przeciwieństwo, lecz pobratymstwo z faszyzmem – pokrewieństwo totalistycznego podkładu ideowego. W ZSRR uległa zaprzeczeniu kwestia najważniejsza, a mianowicie sam człowiek. Jego życie, jego zdrowie, jego wolność”.

Spod ręki Zaremby wyjdą niemal wszystkie oficjalne odezwy i broszury partii. Będzie także współautorem – obok ludowca Stanisława Miłkowskiego – kreślącego wizję odrodzonej Rzeczypospolitej Programu Polski Ludowej, zapowiadającego gruntowne i radykalne reformy społeczne oraz oparcie przyszłego ustroju na fundamencie niepodległości i zasad demokratyczno-republikańskich.

Program głosił m.in. reformę rolną zakładającą wywłaszczenie (bez odszkodowania) wielkich gospodarstw;  uspołecznienie własności i jej organizację w gospodarkę trójsektorową z własnością państwową, spółdzielczą i samorządową; oraz nacjonalizację przemysłu surowcowego czy komunikacji publicznej (kolej, poczta). Wiele tez broszury – co ciekawe, wydanej także w wersji anglojęzycznej w Londynie, gdzie została oficjalnie przyjęta za podstawę rozważań programowych Partii Pracy – znajdzie się z czasem w zasadniczej deklaracji ideowej „podziemnego parlamentu” – O co walczy Naród Polski.

Tragiczne położenie, oznaczające konieczność ponownej walki o odbudowę państwowości, skłoni Zarembę do złagodzenia przedwojennego stosunku do ruchu narodowego. Wraz z Pużakiem – wystawiając się tym samym na gruntowną krytykę socjalistycznej lewicy – opowiedzą się za koncepcją jedności narodowej, zakładającą współpracę – do odzyskania własnej państwowości – czterech głównych ośrodków polskiego życia politycznego. Wśród nich, obok socjalistów, ludowców oraz mającego mniejsze od pozostałych nurtów znaczenie ośrodka chadeckiego, znajdowało się również Stronnictwo Narodowe (SN), zaciekle zwalczane przez Zarembę w latach 30.

WRN-owcy wyjdą jednak z założenia, że dla priorytetowego celu odzyskania i obronienia – ugrupowanie szczególnie podkreślało wagę zagrożenia sowieckiego – niepodległości, niezbędna jest współpraca także ze stanowiącymi największą po SL siłę narodowcami. Uzależniali ją jedynie od zadeklarowania przez nich szczerego „stania na platformie demokratycznej”, co przywódcy SN formalnie – w rzeczywistości kwestia ta stanowiła problem bardziej złożony – podtrzymywali. Opierająca się na zasadzie pluralizmu koncepcja jedności narodowej, choć niepozbawiona istotnych mankamentów, zdecydowanie poparta także przez kierownictwo Armii Krajowej, stać się miała podstawą funkcjonowania Polskiego Państwa Podziemnego.

Zdecydowanie negatywny pozostawał natomiast stosunek socjalisty do działającego na własną rękę podziemia oenerowskiego, które nadal utożsamiał z „polską odmianą faszyzmu”, dążącą do wywołania wojny domowej i „zgniecenia” rodzącej się w podziemiu demokracji. Charakterystyczne, że w redagowanym przez Zarembę „Robotniku”, atakujące kolejne kroki  kierownictwa Narodowych Sił Zbrojnych artykuły o znamiennych tytułach Dżungla narodowa czy Faszyzm w Polsce nie przejdzie przeplatały się z tekstami uderzającymi w „sowieciarską” PPR. Oba nurty Zaremba uważał bowiem za ośrodki niezdolne do współpracy i równie niebezpieczne dla demokratycznego charakteru wykuwającego się państwa.

Kierowany przez niego aparat propagandowy WRN okaże się też szczególnie – najbardziej ze wszystkich partii „grubej czwórki” – wrażliwy wobec dramatu polskich Żydów. W odpowiedzi na wprowadzone przez Niemców zarządzenie, że za ewentualną pomoc żydowskim współobywatelom grozić będzie śmierć, redagowane przez Zarembę oficjalne pismo „WRN” stwierdzało: „Każdy uczciwy człowiek z pogardą traktuje te groźby, bo wie, że pomoc w nieszczęściu, ratowanie zagrożonego śmiertelnie bliźniego jest obowiązkiem silniejszym niż śmierć”. Warto dodać, że czynnie zaangażowaną w akcję ratowania Żydów współpracowniczką podziemnej Żegoty była jego żona, również należąca do PPS Natalia Zarembina.

Po wybuchu powstania w warszawskim getcie, „Marcin” zredaguje specjalną, solidaryzującą się z walczącymi odezwę, zapowiadającą konieczność zadania „śmiertelnego ciosu totalizmowi wszystkich odcieni”. „Żadna kropla krwi przelana w tych bojach nie będzie stracona. Każda ofiara musi stać się cementem wolności i sprawiedliwości społecznej dla wszystkich obywateli odrodzonej Rzeczypospolitej!” – wołał.

W lipcu 1944 r., w przeciwieństwie do najbliższego sobie Pużaka, pozbawiony wprawdzie jakiejkolwiek decyzyjności, Zaremba będzie zwolennikiem decyzji o rozpoczęciu powstania. Otwarte wystąpienie wobec Niemców uważał bowiem – podobnie jak część kierownictwa AK – za nieuniknioną konsekwencję prowadzonych w tak dramatycznych warunkach przygotowań, a przy tym kluczową szansę ratowania zagrożonej przez Sowiety niepodległości. W trakcie trwania walk m.in. spod jego i Pużaka ręki wychodzić będą na Zachód dramatyczne depesze o pomoc dla walczącej Warszawy. Równolegle, tak jak we wrześniu 1939 r. zaangażuje się w pracę propagandową, koordynując działalność wydawniczą partii na ciągle kurczącym się skrawku wolnej Polski. Pewnym podsumowaniem jego wysiłków w tych tragicznych dniach może być lakoniczne stwierdzenie Wydziału Informacji Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK: „PPS posiada najsprawniej zorganizowaną i najpoczytniejszą prasę w Warszawie”.

„Spełniliśmy swój obowiązek do końca, znacząc naszą pracę i walkę ofiarą życia i krwi setek najlepszych towarzyszy. Im i wszystkim, którzy polegli, składamy hołd. Odeszli, ginąc w świętej walce o wolność, przekazując nam żywym dalszą pracę dla ideałów wolności i sprawiedliwości społecznej. Dzieło powstania okupione ciężką ofiarą będzie fundamentem, na którym wyrośnie wolna Polska Ludowa” – pisał w dramatycznej, oskarżycielskiej wobec Sowietów odezwie, na łamach ostatniego, wydanego 4 października 1944 r. „Robotnika”.

Po kilku miesiącach w podziemiu, a po ponad roku – w Londynie ukaże się Powstanie Sierpniowe. Pierwsze wydawnictwo obszerniej przedstawiające dramat i bohaterstwo walczącej Warszawy. Jego autorem będzie Zaremba. Do tematu zresztą wielokrotnie powróci, propagując na emigracji wysiłek Polski Podziemnej i broniąc uniwersalnego sensu podjętej przez nią walki.

Przeciwko „totalistycznemu zglajchszaltowaniu”

Po klęsce powstania pozostanie w konspiracji, angażując się w próby odbudowy zdezorganizowanych struktur Państwa Podziemnego, a także kierowanej przez siebie – wraz z Pużakiem, Arciszewski bowiem tuż przed wybuchem walk w Warszawie został ewakuowany do Londynu – PPS. W styczniu 1945 r., w specjalnym okólniku nakaże członkom partii „przeciwdziałać procesom rozbijania i uzależniania organizacji gospodarczych od PPR i jej przybudówek oraz bronić te organizacje przed totalistycznym zglajchszaltowaniem”. Rozpocznie też wydawanie niepodległościowego biuletynu „Agencja Socjalistyczna”.

Wobec postanowień konferencji jałtańskiej liderzy PPS – podobnie jak ludowcy – zaczną skłaniać się ku złagodzeniu dotychczasowego kursu. Podkreślając w dalszym ciągu legalność Rządu RP z jednej strony, dostrzegając jednak bezradność prowadzonej przezeń polityki nieustępliwości z drugiej, zdecydują się na podjęcie próby ujawnienia partii. Będzie ona obliczona na utworzenie – wraz z pozostałymi stronnictwami z wyjątkiem opowiadających się wiosną 1945 r. za dalszą konspiracją narodowców – niezależnej od Moskwy i prawdziwie demokratycznej alternatywy dla PPR i jej przybudówek.

W przeciwieństwie do SL, któremu na fali entuzjazmu, jaki towarzyszył powrotowi Stanisława Mikołajczyka, uda się choć na pewien czas utworzyć niezależne masowe struktury, socjalistom sztuka ta się nie powiedzie. Wprawdzie doły „lubelskiej” PPS licznie zapełnią przedwojenni i okupacyjni niepodległościowcy, często związani z WRN, jednak nigdy nie uda im się nadać „skradzionej partii” niezależnego kierunku. Ewentualny akces w jej szeregi Zaremby, podobnie jak postawione nowym władzom przez niego warunki – m.in. domagania się amnestii dla „leśnych”, powrotu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz uwolnienia podstępnie aresztowanych przez NKWD przywódców Polski Podziemnej – zostaną odrzucone.

„Pragnienie spokoju i powrotu do normalnego życia było zbyt silne, aby dało się zahamować skutecznie i na długo napływ ludzi do tworzącego się jawnego aparatu, przystrojonego zresztą we wszystkie oznaki polskości” – napisze w swoich wspomnieniach o okresie ostatecznej erozji Państwa Podziemnego.

1 lipca 1945 r. z ramienia niepodległościowej PPS weźmie udział w ostatnim posiedzeniu „podziemnego parlamentu”, na którym ogłoszony zostanie Manifest do Narodu Polskiego i Narodów Zjednoczonych, zawierający głośny Testament Polski Walczącej.

Emigrant ze wzrokiem utkwionym w Polskę

Polskę, jak miało się okazać – na zawsze, opuści posługując się fałszywymi dokumentami na początku roku 1946. Od razu, do czego został zobligowany przez pozostałych w kraju WRN-owców, nawiąże kontakt z emigracyjnym ośrodkiem PPS. Tu szczególnie blisko zwiąże się z Adamem Ciołkoszem i jego stronnikami, oceniającymi dalszą „grę na legalizm” jako strategię defensywną, pozbawioną dynamizmu, niejako „konserwującą” polską emigrację w oderwaniu od procesów zachodzących nad Wisłą.

Wspólnie – nie negując legalnego charakteru Rządu RP, stawiając raczej na swego rodzaju dualizm dążeń – podejmować będą próby utworzenia alternatywnego, opartego na gruncie wyraźnie demokratycznym, a zatem z wykluczeniem sanacji i narodowców, porozumienia ugrupowań niepodległościowych. Równolegle – Zaremba z Francji, a Ciołkosz z Anglii – dążyć będą do powołania przy Międzynarodówce Socjalistycznej organizacji koordynującej wysiłki niepodległościowych socjalistów ze wszystkich państw znajdujących się w sowieckiej strefie wpływów. Z czasem ich wspólne od początku pracy w PPS drogi zaczną się rozchodzić, co doprowadzi do ostatecznego rozstania w 1960 r.

Wcześniej Zaremba, jako jedno z niewielu „piór emigracyjnych” pozytywnie ustosunkuje się do przemian zachodzących w Polsce na fali „października”, wiążąc istotne nadzieje ze zjawiskiem rewizjonizmu. W kolejnych latach – nieustannie publikując, ale także występując na falach Radia Wolna Europa – będzie zajmował się analizą ewolucji komunizmu, przekonując, że w wyniku przełomu, jaki dokonał się wraz ze śmiercią Stalina, swoistą oligarchizacją partii komunistycznej, system ten podlegać musi stopniowej, ale nieuchronnej demokratyzacji.

Szczególne nadzieje na zmianę pojałtańskiego układu pokładać będzie nie w ewentualnym konflikcie, ale w przemianach społeczno-politycznych dynamizujących ruch robotniczy krajów zza żelaznej kurtyny.

Zmarł w październiku 1967 r. Gdy odchodził, w tak odległej od tej, o którą walczył Polsce Ludowej, coraz wyraźniej wybrzmiewały już echa „antysyjonistycznej” demagogii.

Autor korzystał z Listów 1946–1967 [red. A. Friszke] wydanych przez ISP PAN oraz artykułu Prostym kursem autorstwa dr. J. Tomasiewicza, który pierwotnie ukazał się w „Nowym Obywatelu” 2013, nr 3. Ponadto z tekstów wspomnieniowych oraz publikacji prasowych bohatera artykułu.