Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Karolina Olejak, Szymon Drobniak  30 września 2017

Nauka nie operuje prawdami absolutnymi [ROZMOWA]

Karolina Olejak, Szymon Drobniak  30 września 2017
przeczytanie zajmie 5 min

Chcemy, żeby społeczeństwo rozumiało, że naukowiec to nie osoba, która zawsze wszystko wie, ale jak każdy ma wątpliwości i dąży do ich rozwiązania. Bez pełnego zrozumienia, czym jest nauka i jak działa, nigdy nie znajdzie ona właściwego miejsca w społeczeństwie. Musimy zrobić wszystko, aby naukowcy zdecydowali się opuścić swoje laboratoria i opowiadać publicznie jak nauka działa w praktyce. Mówi Szymon Drobniak, doktor nauk biologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim i członek Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki w rozmowie z Karoliną Olejak. 

Raport Nowa nauka – jak o niej mówić to materiał opisujący dobre praktyki w zakresie popularyzacji procesu naukowego, zebrany po warsztatach organizowanych przez Centrum Nauki Kopernik oraz Stowarzyszenie Rzecznicy Nauki, którego jesteś przedstawicielem. W raporcie podkreślacie, że w popularyzacji nauki kluczowe znaczenie powinno mieć jej przedstawienia jako długotrwałego procesu, a tym samym naświetlanie każdego z etapów dochodzenia do ostatecznego odkrycia czy wynalazku. Ma to być sposób na podniesienie zaufania do wyników badań, a także nauka krytycznego myślenia w epoce post-prawdy. Rozumiem, że Wasze spotkanie wynikało z diagnozy dotychczasowego sposobu działania środowiska naukowców?

Naszym punktem wyjścia była obserwacja, że naukowcy nie potrafią opowiadać o swojej pracy. Szczególne znaczenie ma to w przypadku nowych odkryć i młodych naukowców, których dorobek nie jest jeszcze dobrze ugruntowany. To oni najczęściej są zapraszani do mediów, a więc ich wpływ na budowanie społecznego wizerunku nauki jest wyjątkowo duży. Celem warsztatów było więc wypracowanie standardów i dobrych praktyk w  zakresie popularyzacji nauki, zwłaszcza tej „nowej”, in statu nascendi. W tym względzie istotną rolę odgrywa właśnie umiejętność atrakcyjnego opowiadania o badaniach jeszcze niedokończonych, gdzie pierwsze odkrycia zostały już poczynione, ale sam proces jest wciąż daleki od finalizacji i publikacji w renomowanych czasopismach.  

Wydaje się, że naukowcy niechętnie opowiadają o swoich odkryciach przed pełnym zakończeniem badań. Z czego wynika taka postawa „chowania się w laboratorium”?

W moim przekonaniu chodzi często o obawę zdradzenia konkurencji potencjalnie cennych informacji. Dopiero końcowa publikacja finalizuje bowiem badanie i sprawia, że naukowiec prawdziwie czuje się właścicielem idei, nad którymi pracował.

Z drugiej strony musimy zrobić wszystko, aby naukowcy zdecydowali się jednak opuścić swoje laboratoria i opowiadać publicznie jak nauka działa w praktyce i jak dochodzą do swoich odkryć. W ten sposób możemy pokazać, że badania odbywają się według ściśle określonej metodologii, procedur i standardów, podnosząc dzięki temu zaufanie społeczne do nauki i naukowców.  Kluczem jest maksymalna jawność procesu naukowego.

Publikacja cząstkowych wyników badań niesie za sobą jednak jedno fundamentalne ryzyko, widoczne już w debacie publicznej: wzajemną sprzeczność. Nieraz zdarza się, że jednego dnia czytamy o wynikach badań na dany temat, a już 2 miesiące później ten sam portal przytacza wyniki badań na ten sam temat innego zespołu naukowców, które mówią coś odwrotnego niż pierwsze. I zaufanie do świata nauki maleje, skoro „jeden rabin powie tak, a inny rabin powie nie”. W ten sposób dostarczamy tylko amunicji różnym ruchom podważającym metody naukowe, jak antyszczepionkowcy.

Zdajemy sobie oczywiście sprawę z tych zagrożeń, dlatego nie postulujemy, aby całość komunikacji opierała się na badaniach, które są jeszcze w trakcie weryfikacji. Kluczem jest informowanie opinii publicznej na jakim etapie są dane badania, a tym samym, że takie zjawisko z wzajemnie sprzecznymi wynikami badań nie dowodzi słabości naukowców, ale jest właśnie dowodem ich siły – to mogą być po prostu rezultaty różnych etapów pracy. Część winy może być także po stronie dziennikarzy, zbyt często dążących do zbyt daleko posuniętych uproszczeń. Naukowcy powinni nalegać, aby w materiale prasowym czy telewizyjnym znalazło się miejsce także na te mniej ekscytujące, teoretyczne, metodologiczne fragmenty. Znów wracamy do złożonej, procesualnej natury badań naukowych. Tego nie przeskoczymy.

Czy nie jest to wyidealizowana wizja relacji świata nauki i mediów? Kolejną wskazówką, którą zapisaliście w swoich rekomendacjach jest bowiem zachowanie dystansu i chłodne podejście, zwłaszcza w odniesieniu do  badań dotykających kwestii światopoglądowych. Trudno mi to sobie wyobrazić w praktyce.

Jakkolwiek idealistycznie by to nie zabrzmiało – naukowcy po prostu muszą rozdzielać kwestie sporów światopoglądowych od rygorystycznych zasad swojej pracy. Za przykład może posłużyć tutaj książka amerykańskiego leśnika Petera Wohllebena pt.,Sekretne życie drzew. Z jednej strony przystępny sposób popularyzuje ona wiedzę z zakresu dendrologii. Z drugiej, autor antropomorfizując rośliny, wplótł w pracę fragmenty z nauką nie mające już nic wspólnego. Ostateczny efekt jest więc raczej szkodliwy – może i książka rozeszła się doskonale, może duża część czytelników zdobyła dzięki lekturze podstawową wiedzę dendrologiczną, ale cóż z tego, skoro jednocześnie dostali w pakiecie fragmenty pseudonaukowe. 

We wstępie do raportu pada zdanie: ,,Niepewność bywa wartością wyższą niż pewność’’. Nieswojo słyszeć takie słowa, kiedy nauka powszechnie kojarzyła się dotychczas jako ostateczna instancja wiedzy, która tę pewność poznania miała gwarantować.

Takie spojrzenie mocno upraszcza sprawę. Nauka nie operuje prawdami absolutnymi. Dlatego skromną ambicją naszego zespołu w trakcie prac nad raportem było znalezienie sposobów na pokazanie tego właściwego oblicza nauki: przedstawienie pracy naukowej jako długotrwałego procesu, który rozpoczyna się od pojedynczego pomysłu, później przekutego w konkretniejszą hipotezę badawczą, następnie przechodzącą kolejne żmudne etapy procesu naukowego, gdzie ta hipoteza jest maglowana z każdej strony według powszechnie przyjętych prawideł naukowej sztuki i metodologii.

Chcemy, żeby społeczeństwo rozumiało, że naukowiec to nie osoba, która zawsze wszystko wie, ale jak każdy ma wątpliwości i dąży do ich rozwiązania. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że u niektórych ludzi może to wywołać przeciwny skutek – podważyć kompetencje naukowca. Jednak bez pełnego zrozumienia czym jest nauka i jak działa nigdy nie znajdzie ona właściwego miejsca w społeczeństwie.

Waszym wysiłkom przeszkadza z pewnością popkulturowy wizerunek ,,szalonego naukowca’’.

Tym bardziej trzeba zrobić wszystko, aby „odczarować” taki stereotypowy obraz naukowca i jego pracy. Sam jako biolog na każdym kroku opowiadam o tym co dokładnie robię, czy to w laboratorium czy w terenie. Gdy opowiadam zabawne anegdoty, które zdarzają się przy pracy, a których nie znajdziemy w uporządkowanym, pełnym fachowego słownictwa artykule naukowym,  sprawiam, że ludzie przestają patrzeć na mnie jak na osobę, która w białym kitlu, pośród półek z próbówkami robi jakieś tajemnicze rzeczy. To wzbudza większe zaufanie, „uczłowiecza” naukowca, pokazując, że jego praca rządzi się swoimi zasadami, ale zasadniczo jest pracą jak każda inna.

Walka ze stereotypem „szalonego naukowca” lub „geniusza-wyjątkowej jednostki” to jedno. A są jakieś błędy komunikacyjne, popełniane przez samych naukowców?

Społeczeństwo nie do końca rozumie sens prowadzenia badań podstawowych. W powszechnym odbiorze jeśli jakieś badanie nie kończy się ostatecznie gotowym do wdrożenia i komercjalizacji produktem, to znaczy, że była to strata czasu i kosztowna fanaberia oderwanych od życia naukowców. W tych okolicznościach naszym zadaniem jest pokazanie zasadniczej roli, jaką takie „badania dla badań”, prowadzone często z ciekawości naukowca, bez z góry określonego celu aplikacyjnego, odegrały nie tylko w historii nauki, ale też w konsekwencji rewolucjonizując nasze życie codziennie. Wystarczy wspomnieć chociażby wynikające z ogólnej teorii względności poprawki stosowane w infrastrukturze GPS czy wyprodukowanie rekombinowanej insuliny, ratującej życie cukrzykom.

Kolejny problem to pieniądze. Jeśli z pracy naukowca nie wynikają konkretne, dające zarobić komercyjne wdrożenia, to po co marnować na nią publiczne środki? Dlaczego te badania musza tyle kosztować? Co oni robią z taką masą pieniędzy? Pewnie kupują trzeci samochód. Musimy walczyć z tego rodzaju stereotypami, pokazując konkretnie ile, na co i dlaczego tak dużo z perspektywy społecznego odbioru kosztuje nauka. W końcu finansujemy ją w dużej mierze z państwowego budżetu. Taka transparentność finansowa również wzmacnia zaufanie do naukowców i ich pracy. W świecie lawinowo narastającego kryzysu zaufania do nauki i pochodu wszelkiej maści pseudonauki – naszym obowiązkiem jako badaczy jest zrobić wszystko, aby prawdziwa nauka nie straciła swojego uprzywilejowanego miejsca.