Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Brzyski  31 sierpnia 2017

Wielka Brytania chce chronić młodych przed porno. Czas na Polskę

Bartosz Brzyski  31 sierpnia 2017
przeczytanie zajmie 6 min

Brytyjski parlament pracuje nad zmianami w prawie dotyczącymi obowiązkowej weryfikacji wieku użytkowników stron pornograficznych. To pokłosie „spustoszenia”, jakie sieje uzależnienie od pornografii wśród młodych, o którym od lat alarmują badacze. Wielka Brytania staje więc w forpoczcie zmian, mających na celu ochronę dzieci i młodzieży. Warto wziąć z niej przykład.

Co złego wynika z oglądania porno?

Kwestia wpływu pornografii na człowieka jest coraz lepiej przebadana, chociaż jak wskazują sami badacze coraz trudniej znaleźć, szczególnie wśród mężczyzn, grupę kontrolną, która nie miała z nią wcześniej styczności.

Światowa Organizacja Zdrowia prawdopodobnie już w przyszłym roku wpisze uzależnienie od pornografii na klasyfikowaną listę chorób ze względu na coraz większą skalę zjawiska. Zauważalnym tego skutkiem są zapełniające się uzależnionymi od pornografii 20- i 30-latkami poradnie seksuologiczne, zdradzającymi różnorakie fizyczne i psychiczne zaburzenia.

Z wydanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ośrodek Rozwoju Edukacji broszury Zagrożenia pornografią. Zagrożenia rozwoju psychoseksualnego związane z dostępem do treści pornograficznych możemy dowiedzieć się skąd te zaburzenia wynikają. „W okresie dojrzewania, czyli krystalizacji potrzeb seksualnych, stosunkowo mocno utrwalają się często powtarzające się bodźce wyobrażeniowe i somatyczne o charakterze seksualnym, z później już odruchowo warunkowanymi wzorcami reakcji seksualnej. Jest to zespół zakodowanych reakcji seksualnych, opisany przez prof. Kazimierza Imielińskiego już w latach 70. zeszłego stulecia. Innymi słowy, jakość późniejszego życia seksualnego w dużej mierze zależy od tego, jakiego rodzaju fantazje seksualne zostały wdrukowane w psychikę w okresie dojrzewania” – czytamy. To wszystko sprawia, że w Wielkiej Brytanii trwa od kilku lat poważna debata nad ograniczeniem nielimitowanego dostępu do stron porno. „Wśród młodych zmniejszyło się poczucie, że korzystanie z pornografii jest niewłaściwe. W myśl zasady: skoro jest ogólnodostępna, to znaczy, że przeznaczona dla każdego” – mówiła niedawno na łamach Tygodnika Powszechnego prof. Maria Beiser.

Nadużywanie korzystania ze stron pornograficznych ma według naukowców wielorakie, negatywne skutki. Jak wskazuje dr hab. Mateusz Gola, szacuje się, że niemal co dziesiąty użytkownik stron pornograficznych „doświadczył z tego powodu poczucia kontroli nad swoim życiem. (…) Kompulsywne oglądanie filmów sprawia, że nie potrafią pójść do pracy, szkoły, rezygnują ze spotkań towarzyskich, a nierzadko rujnują swoje związki”. Kwestią sporną jest skala użytkowania pornografii. Z raportu EU NET ADB wynika, że 67,3% młodzieży w wieku 14-17 lat miało kontakt z treściami pornograficznymi w Internecie, jednak to badania jeszcze sprzed ery tabletów i innych urządzeń mobilnych. Coraz powszechniejszy dostęp do Internetu będzie te statystyki systematycznie czynił jeszcze bardziej zatrważającymi.

Jeden z największych portali internetowych z pornografią, Pornhub, corocznie przedstawia statystyki oglądalności. Wynika z nich, że w zeszłym roku na portalu obejrzano 91 980 225 000 filmów odwiedzając go ok. 23 miliardy razy.

Choć do Brytyjczyków jeszcze nam trochę brakuje – ci zajęli drugie miejsce w rankingu – to Polska  w 2016 roku znalazła się wśród 20 krajów najchętniej odwiedzających stronę. Portal nie publikuje oczywiście danych dotyczących nieletnich korzystających z jego usług, ale przyznaje, że „oficjalnie” najczęstszymi jej użytkownikami są osoby w przedziale 18-24 lata.

W lutym bieżącego roku Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (dawniej Fundacja Dzieci Niczyje) razem z Naukową i Akademicką Siecią Komputerową (NASK) podjęła akcję „Chroń dziecko w sieci”. Organizacja, razem z TNS Polska i Orange Polska, zrealizowała badania, które wykazały, że co piąte dziecko natrafiło w sieci na treści erotyczne i pornograficzne, według deklaracji niemal w 90% przypadkowo. Jednocześnie zaledwie 8% rodziców deklarowało, że zdaje sobie z takiego zagrożenia sprawę. Na stronie projektu możemy przeczytać: „Jak wynika ze statystyk internetowych, ogółem niemal jedna trzecia (32%) polskich dzieci w wieku 7–18 lat miała kontakt z erotyką i pornografią w Internecie. Starsza młodzież miała styczność z takimi materiałami częściej, ale nawet w przypadku dzieci w wieku 7–12 lat było to 27%” (Megapanel PBI dla Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, 2015).

Również NASK, czyli podległy Ministerstwu Cyfryzacji instytut badawczy, pod koniec ubiegłego roku opublikował badanie „Nastolatki w sieci 3.0”. To kolejny raport dostarczający informacji o zachowaniach młodzieży w wieku 13-18 lat w Internecie, chociaż kwestii korzystania z pornografii akurat nie badano. Autorzy zmapowali jednak kilka podstawowych danych, które o młodych użytkownikach sieci wiele nam mówią. Po pierwsze, około 30% nastolatków pozostaje on-line niemal stale i wszędzie. Głównym narzędziem do tego jest telefon. 31,3% badanych deklaruje, że korzysta z niego ponad 5 godzin dziennie. Średni wiek wejścia do wirtualnego świata to 9,5 roku. 10% badanych wskazało, że zaczęły korzystać z Internetu zanim nauczyły się czytać i pisać.

Dwa pomysły na ograniczenia dostępu do pornografii

Tyle argumenty. Jakie propozycje przeciwdziałania powszechnemu uzależnieniu od pornografii pojawiają się „na stole” polityki publicznej?

Brytyjczycy rozpoczęli pracę nad ustawą, która od przyszłego roku ma zmusić administratorów stron pornograficznych do wprowadzenia mechanizmu weryfikującego wiek użytkownika – tak, jak dziś dzieje się to w przypadku stron z hazardem.

Weryfikacja odbywałaby się za pomocą kart kredytowych. Mechanizm ten budzi opór, bo nie tylko uniemożliwi logowanie osobom nieposiadającym kart, ale także zniechęci tych użytkowników, którzy nie będą chcieli zostawić „śladu” w obawie na przykład przed atakami hakerskimi i wyciekiem wrażliwych danych.

Strony internetowe, które go nie wprowadzą, zgodnie z procedowanym projektem będą automatycznie blokowane, co ma być krokiem w stronę uporządkowania przestrzeni Internetu. Brytyjski minister ds. cyfrowych Matt Hancook chwali proponowane rozwiązania zapowiadając, że – „chociaż możemy cieszyć się z wolności Internetu, to Wielka Brytania będzie miała najbardziej skuteczne środki do ochrony dzieci na świecie” .

Być może to moment, by poważną debatę nad ochroną najmłodszych użytkowników sieci rozpocząć także w Polsce. Nie ma wątpliwości, że będzie to debata trudna: dość przypomnieć, że jednym z popularniejszych haseł protestów anty-ACTA było „Donald, Matole, skąd będziesz ściągał pornole”.

Gdy w 2013 roku, krótko po ogłoszeniu przez brytyjskich Torysów „krucjaty przeciwko pornografii” ówczesny minister sprawiedliwości w rządzie Platformy Obywatelskiej, Marek Biernacki pozytywnie wypowiedział się na temat możliwości podjęcia analogicznych prac legislacyjnych w Polsce, wylała się na niego fala krytyki, a ostatecznie żadna inicjatywa w tym zakresie nie została podjęta.

Emocjonalne reakcje nie zmieniają jednak faktu, że społeczny i zdrowotny problem jest coraz poważniejszy, a państwo i politycy nie powinni zamykać oczu na tę kwestię. Być może na początek debatę na temat możliwości pornograficznych ograniczeń w sieci mógłby zainicjować Rzecznik Praw Dziecka, który brał udział w pracach nad raportem NASK, we współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej i Ministerstwem Cyfryzacji. Nie można zapominać, by w takiej dyskusji na temat możliwości wykorzystania brytyjskich doświadczeń wzięli udział przedstawiciele organizacji obywatelskich broniących prawa do prywatności w Internecie – proponowany w brytyjskim parlamencie mechanizm oparty o kardy kredytowe budzi bowiem zastrzeżenia co do prawa obywateli do zachowania swoich preferencji seksualnych w tajemnicy.

Najlepszy rozwiązaniem wydawałoby się takie uregulowanie kwestii dostępu do porno w sieci, które jednocześnie ograniczałoby dostęp do „stron dla dorosłych” wyłącznie dla dorosłych, a jednocześnie gwarantowało pełną anonimowość.

Być może mechanizmem, który mógłby zostać tu wykorzystany, jest swoisty „państwowy blockchain”, którego tworzenie postulował na naszych łamach Jakub Lipiński. Rozwiązanie takie gwarantowałoby dorosłym obywatelom zarówno dostęp do państwowych rejestrów, jak i możliwość anonimowego załatwiania spraw z państwem: choćby w przypadku głosowania przez Internet czy wystąpienia o dostęp do stron pornograficznych. Mamy też już w Polsce mechanizmy blokujące strony internetowe z nielegalnym hazardem.

Sojusz ponad ideologicznymi podziałami

Oczywiście można się spierać, jakie zmiany cywilizacyjne niesie za sobą powszechny i nieograniczony dostęp do Internetu. Krytyka części tego, co przyniosła, dzieje się ponad podziałami ideologicznymi. W ostatnich miesiącach temat ten stał się tematem Tygodnika Powszechnego, „Polityki” czy katolickiego portalu Deon.pl, a negatywne konsekwencje powszechnego dostępu do pornografii (jak i niehumanitarna strona stojącego za nią przemysłu) biorą na tapetę też niektóre środowiska feministyczne. Temat był też poruszany w czasie ubiegłorocznych Światowych Dni Młodzieży, gdzie dyskutowano o współczesnych problemach czy nałogach, jakie dotykają młodych.

Naturalną rolę do odegrania mają tu z pewnością środowiska katolickie i konserwatywne. Często skupione na ambitnych postulatach dotyczących kwestii regulacji dostępu do antykoncepcji czy zakazu aborcji o „wirtualnej rzeczywistości” kształtującej umysły i organizmy młodych Polaków zapominają.

Zmiany, które rozpoczęły się w Wielkiej Brytanii powinny dać impuls do namysłu, który pozwoliłby być może Polsce stać się jednym z pierwszych państw skutecznie broniących najmłodszych przed pornospustoszeniem. Lepiej bowiem chronić dzieci, niż leczyć dorosłych.