Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Mateusz Ambrożek  5 lipca 2017

Żadnych złudzeń. Donald Trump w Polsce

Mateusz Ambrożek  5 lipca 2017
przeczytanie zajmie 5 min

Co przyniesie przemówienie Donalda Trumpa na Placu Krasińskich w Warszawie? Niewiele. Wizyta amerykańskiego prezydenta w Europie to tylko kolejny etap żmudnej przebudowy stosunków międzynarodowych na linii USA–Europa Zachodnia. Polska powinna w tym procesie przyjąć rolę mediatora, nieopowiadającego się jednoznacznie po żadnej ze stron. Wizja „silnej Polski w słabym NATO” to bowiem słaby scenariusz dla naszego bezpieczeństwa.

Donald Trump nie zostanie przyjęty w Europie Zachodniej z otwartymi ramionami. Katalog spraw drażliwych jest już naprawdę obszerny: od asymetrycznych relacji handlowych na linii USA–UE (za co odpowiedzialny jest głównie eksport niemiecki), przez głośne pretensje Trumpa o niewypełnianie przez kraje Zachodu wymogu 2% PKB na armię, po kwestie gospodarczego protekcjonizmu i co najmniej werbalnej niechęci do liberalnego status quo. Symbolem tego osłabienia więzi sojuszniczych i partnerskich z państwami Europy Zachodniej została sprawa wycofania się Stanów Zjednoczonych z paryskiego porozumienia klimatycznego. Nic więc dziwnego, że „przestrzeń strategiczna” dla Waszyngtonu na kontynencie europejskim ulega zasadniczej redukcji.

Europa odwróci się do Ameryki plecami?

W tych okolicznościach pojawia się geopolityczne „okno możliwości” dla Polski. Potencjalny wzrost znaczenia międzynarodowego, choćby w kontekście przeciwwagi regionalnej dla Rosji, jest oczywisty. Szczególnie w sytuacji, kiedy państwa Europy Zachodniej krytykują amerykańskie pomysły nałożenia dodatkowych sankcji na Rosję, a takie kraje jak Niemcy, czy Włochy rękami swoich koncernów energetycznych są bezpośrednio zaangażowane w budowę gazociągu Nord Stream 2 (pośrednio konkurenta dla amerykańskiego gazu łupkowego).

Do tego dochodzą jeszcze dwie kwestie o bardziej długoterminowym znaczeniu. Po pierwsze, stosunki Europa Zachodnia–Rosja. Widać wyraźnie, że logika państw starej Unii na przestrzeni ostatnich trzech lat stopniowo ewoluuje: od pierwotnego zaangażowania tych krajów na rzecz przywrócenia status quo na Ukrainie, przez próbę neutralizacji zagrożenia według zasady rebus sic stantibus, aż po politykę odprężenia. Sprawa druga – UE a NATO. Wielokrotnie przedstawiane propozycje stworzenia wspólnej polityki obronnej w ramach Unii Europejskiej – której podwaliny traktatowe już istnieją – pozwalają domniemywać, że unijni decydenci coraz bardziej przekonują się do pomysłu stworzenia uzupełnienia/alternatywy dla struktur NATO, gdzie pierwsze skrzypce niezmiennie gra Waszyngton.

W konsekwencji otrzymujemy więc potencjalną wizję Europy Zachodniej stopniowo dystansującej się i starającej się uniezależnić od amerykańskiej NATO-wskiej infrastruktury bezpieczeństwa, zmierzającej w stronę budowania maksymalnie neutralnych i koncyliacyjnych relacji z Rosją.

Trump – dyplomatyczny zwiadowca

Przy tak zarysowanym kontekście międzynarodowym muszą dziwić huraoptymistyczne głosy w polskich mediach, wieszczące przełomowy charakter wizyty Donalda Trumpa dla naszej pozycji w NATO oraz roli Grupy Wyszehradzkiej w geopolitycznej układance w Europie. Tymczasem podróż nowego gospodarza Białego Domu do Polski ma charakter „zwiadowczy”. Po pierwsze, wobec tak dużej liczby zmiennych w dynamicznej sytuacji międzynarodowej logicznym wydaje się wybadanie najpierw nastrojów w samej Warszawie przed udaniem się na szczyt G20 w Hamburgu. Po drugie, Trump może dopuścić możliwość renegocjacji niedawnego stanowiska ws. opuszczenia paryjskiego porozumienia klimatycznego, aby udobruchać Angelę Merkel i Emmanuela Macrona. Po trzecie, możliwość spotkania się z prezydentem Rosji może oznaczać ożywienie dawnych aspiracji – aczkolwiek chyba już ostatecznie pogrzebanych – dotyczących aliansu amerykańsko-rosyjskiego. Piłka cały czas jest w grze.

Załóżmy jednak, że Trump z aprobatą przyjmuje entuzjazm Warszawy, na szczycie G20 utrzymuje twarde stanowisko w sprawie porozumień klimatycznych i dodatkowo nie potrafi porozumieć się z Władimirem Putinem. Wówczas coraz bardziej prawdopodobny jest scenariusz Polski – głównego filaru NATO w Europie. Tylko czy rzeczywiście mamy się z czego cieszyć?

Silna Polska w słabym NATO

Wobec napięć na linii Europa Zachodnia–Stany Zjednoczone i jednoczesnej intensyfikacji wysiłków unijnych ws. wspólnej polityki obronnej oczywiste wydaje się osłabienie potencjału wewnętrznego Sojuszu. Trudno oczekiwać entuzjazmu dla wsparcia wschodniej flanki, zwiększenia wydatków na armię czy zdecydowanych działań przeciwko Rosji podejmowanych przez państwa „starej Unii”. „Przestrzeń strategiczna” Sojuszu w Europie, a tym samym jego potencjał militarno-terytorialny ulegnie redukcji.

W związku z tym wizja „silniejszej Polski w słabszym NATO” niekoniecznie musi być właściwym rozwiązaniem. Wynika to przede wszystkim z czystej geopolityki – dla pozycji międzynarodowej Warszawy istotniejsza jest funkcja stosunków niemiecko-rosyjskich niż amerykańsko-rosyjskich. Tego uczy nas historia.

Z punktu widzenia polskiego interesu narodowego kluczowe znaczenie ma potwierdzenie zobowiązań sojuszniczych w ramach NATO przez państwa Europy Zachodniej. Jednolitość Sojuszu jest ważniejsza dla naszego bezpieczeństwa od uzyskania przez nas dominującej pozycji w skurczonym, prorosyjskim i antyamerykańskim Pakcie.

Dwa pomysły na niepokojącą przyszłość

W związku z tym mamy dwie możliwości. Pierwsza polega na zbudowaniu ściślejszych relacji z Niemcami, przede wszystkim za pośrednictwem bardziej koncyliacyjnych wobec Berlina stanowisk w sprawach unijnych. Tak, aby móc w ten sposób wpływać na stosunek Niemiec ws. Sojuszu. Biorąc jednak pod uwagę nieprzychylność Europy Zachodniej względem naszego państwa wydaje się to mało prawdopodobne, tym bardziej, że nie skorzystaliśmy z „geopolitycznego okienka”, które pojawiło się przed wyborami Donalda Tuska na szefa RE. Gdybyśmy wówczas zadeklarowali wobec Niemiec chęć przejęcia części odpowiedzialności za kształt ustrojowo-polityczny UE, to być może dziś nie stalibyśmy wobec wizji „Europy dwóch prędkości” forsowanej przez Emmanuela Macrona. W tych okolicznościach „odcinek niemiecki” to prawdopodobnie melodia odległej przyszłości.

Druga opcja, mniej oczywista i mniej w Polsce dyskutowana, dotyczy wykorzystania Chin do szachowania Rosji. Obecnie Moskwę i Pekin łączą asymetryczne relacje natury polityczno-gospodarczej. W obu tych wymiarach przewagę mają Chińczycy. W tych okolicznościach pojawia się przed nami opcja zbudowania ściślejszych relacji z Pekinem (wykorzystując do tego oczywiście projekt Nowego Jedwabnego Szlaku), tak aby przekonać Chiny, że stabilny region Europy Środkowo-Wschodniej leży w ich gospodarczym interesie. A tym samym powinny mocniej zaangażować się w temperowanie neoimperialnych zakusów Kremla. W ten sposób możemy podjąć próbę włączenia się mocniej w euroazjatycki łańcuch wymiany handlowej jako alternatywę, czy raczej odciążenie dotychczas raczej jednostronnie budowanej wspólnoty gospodarczej, ograniczonej do kręgu euroatlantyckiego. Szczególnie biorąc pod uwagę perspektywę 20–30 lat i stopniowe przenoszenie się centrum gospodarczego świata z zachodniej hemisfery do Azji.

***

A plan na teraz? Żadnych przełomowych złudzeń.

Wizyta Donalda Trumpa to tylko kolejny etap żmudnej przebudowy stosunków międzynarodowych na linii USA–Europa Zachodnia. Polska nie powinna podejmować żadnych pochopnych działań, ani opowiadać się jednoznacznie po którejkolwiek ze stron.

Tym bardziej, że nie wiemy, jak długo takie chłodne relacje się utrzymają – chimeryczna polityka Donalda Trumpa nie pozwala zbytnio na długoterminowe przewidywania. Właściwą rolą byłaby funkcja mediatora. Amerykańsko-europejska normalność jest bowiem w naszym dobrze pojętym interesie.