„Chcę panu powiedzieć, że córka leśnika to Inka”. Minister Szyszko nie ustaje w autokompromitacji
Trudno wyobrazić sobie większe polityczne świństwo, niż wycieranie sobie gęby pomordowanymi za Polskę bohaterami dla próby wybielenia sprawy pachnącej na kilometr prymitywną lewizną. Trudno o większą polityczną wadę, niż nieumiejętność wyciągnięcia wniosków z własnych błędów. Minister Szyszko w porannym wywiadzie dla radiowej Jedynki zrobił obie te rzeczy.
Wszyscy pamiętamy scenę, w której przy włączonych kamerach minister Szyszko przekazywał ministrowi Błaszczakowi kopertę z komentarzem, że „to jest taka córka leśniczego i ona prosiła, żebym to panu przekazał”. Resort spraw wewnętrznych zareagował jak mógł, informując, że „przesyłkę” zwrócił, oczekując, że dotrze do niego oficjalnymi kanałami komunikacji. Niestety minister środowiska nie zdaje sobie chyba sprawy z powagi sytuacji i brnie w kolejne, wyjątkowo niesmaczne, kompromitacje.
Pytany o sprawę w piątkowej audycji Polskiego Radia odpowiadał na wątpliwości dziennikarza w sposób naprawdę pokrętny. „To hasło zrobiło furorę i muszę powiedzieć, że jestem z tego dumny, bo zwrócono uwagę na zawód leśnika. Chcę panu powiedzieć, że córka leśnika to Inka. Tej Ince postawiliśmy niedawno pomnik, a to była dziewczyna, która pracowała jako córka leśniczego na terenie Nadleśnictwa Narewka, a później Nadleśnictwa Miłomłyn i tam została aresztowana, a później stracona. Chcę panu powiedzieć, że to jest wielkie dziedzictwo patriotyczne, ten zawód leśnika. (…) 1650 leśników zostało rozstrzelanych przez Niemców bez żadnego sądu. Ponad 3000 leśników zostało rozstrzelanych przez Sowietów. 724 leży identyfikacja w Katyniu, Miednoje, Charkowie i Kijowie”.
Ile trzeba mieć w sobie buty i jak bardzo być pozbawionym skrupułów, aby wykorzystywać historię tragicznych losów polskich patriotów do uzasadnienia własnego błędu, który wzburzył całą Polskę? Ta wypowiedź ministra Szyszki to wstrząsający przykład na to, że czasem gdy wydaje nam się, że sięgnęliśmy dna – rozlega się stukanie od spodu.
Na tym nie koniec. Szyszko w dalszej części wypowiedzi brnie w banalizowanie sfilmowanej sytuacji, samemu popadając w sprzeczność, a przy okazji przekonując, że tego rodzaju praktyki są na porządku dziennym.
„Polskie dziedzictwo kulturowe polega między innymi na tym, że ja jako poseł, o ile dostaję coś i prośbę, żeby komuś przekazać, to przekazuję i nie zaglądam do środka, niech mi Pan wierzy. (…) Najprawdopodobniej to nie była córka leśniczego, tylko inna, ale zbiegiem okoliczności stało się coś takiego, że rzeczywiście żeśmy wylansowali tą córką leśniczego, która ma tak wielkie zasługi dla historii Polski. W gruncie rzeczy dziękuję Polsatowi, który to ujawnił. Ujawnił coś, co było dla mnie oczywistością…
Ja sobie nie wyobrażam, że o ile Pan spotka kogoś – jako poseł czy jako przyjaciel – i ktoś mówi »oddaj pan coś, taką kopertę«. Takie koperty są bardzo często – i w Sejmie i gdzieś indziej. »Daj tę kopertę tamtemu«. Ja taką kopertę przekazuję. Naprawdę nie zaglądam do środka. (…) Teraz z tą kopertą dzieje się to, co się powinno dziać: prawdopodobnie wędruje teraz oficjalną pocztą do pana ministra Błaszczaka [podkreślenie – klubjagiellonski.pl]. (…) Jako poseł dostaję mnóstwo próśb, żeby przekazać rożnego rodzaju informacje różnym osobom i rzeczywiście one są w kopertach. (…) Czego to ma być nauką, Panie Redaktorze? (…) Jak mi Pan przekaże list do kogoś, to niech mi Pan wierzy, że go dostarczę do rąk własnych. Tak się pisze, taka forma jeszcze w Polsce występuje. Jak mi Pan da taką kopertę, to z przyjemnością komuś dostarczę jako poseł. (…) Darz bór i szczęść Boże!” – zakończył swój występ w audycji polityk.
Minister Szyszko powinien się zdecydować: albo z takimi kopertami powinno się dziać to „co powinno się dziać” albo powinien dalej przekazywać rzekomo nieznanej treści przesyłki innym politykom i urzędnikom. Trudno sobie wyobrazić, że polityk na tak wysokim stanowisku nie ma świadomości, że deklarując dalsze praktykowanie tego rodzaju kurierskich przysług sam zachęca do prowokacji. Co następnym razem znajdzie się w kopercie, do której nie zajrzy? List z pogróżkami? Korupcyjna propozycja?
W praktyce rządów Prawa i Sprawiedliwości wielu sprawom możemy kibicować, wiele innych może budzić nasze wątpliwości, jeszcze inne wywoływać sprzeciw i stawać się obiektem naszej krytyki. Dwie kwestie jednak sprawiają, że większość osób o patriotycznym i propaństwowym nastawieniu do życia publicznego pomimo „niedostatków” rządzącemu obozowi politycznemu chce kibicować.
Pierwsza to właśnie dbałość o chętnie przywoływane przez Szyszkę „polskie dziedzictwo kulturowe”, silny akcent na politykę historyczną i przywracanie pamięci o lekceważonych przez lata III RP bohaterach. Miało to budować pozytywną tożsamość Polaków, „pedagogikę wstydu” zastąpić „pedagogiką dumy”. Instrumentalne wykorzystywanie tego kierunku ten tożsamościowy zwrot ośmiesza. Co najgorsze – wcześniej czy później musi skutkować trywializacją pięknych i tragicznych historii. Naprawdę chcemy, by „Inka” kojarzyła się Polakom z incydentem, który powszechnie wzbudził gorzki śmiech i zażenowanie?
Druga kwestia to wciąż żywe przekonanie, że obóz Prawa i Sprawiedliwości chce prawdziwej sanacji w życiu publicznym: walki z korupcją, nepotyzmem, kolesiostwem. Temu ma przecież ma służyć komisja śledcza ws. Amber Gold, temu ma służyć komisja weryfikacyjna dotycząca warszawskiej reprywatyzacji. Nadal wiele osób chce wierzyć, że przyzwolenia na takie patologie w obozie Jarosława Kaczyńskiego nie ma i to jakościowa różnica wobec ekip rządzących w Polsce przez poprzednie lata. Trudno jednak utrzymać tę wiarę, gdy prominentni politycy tego obozu, bez żadnych konsekwencji, chlubią się tym, że „dostarczają do rąk własnych”!
Swoją pychą Szyszko szkodzi fundamentom, na których zbudowane jest poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości. Im szybciej zostanie zdymisjonowany, tym lepiej dla polskiego życia publicznego. Darz bór i do widzenia, Panie Ministrze.