Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Łukasz Grajewski  29 czerwca 2017

Przyzwolenie na rasizm nie może się nam opłacić

Łukasz Grajewski  29 czerwca 2017
przeczytanie zajmie 5 min
Przyzwolenie na rasizm nie może się nam opłacić www.flickr.com/photos/adamolszanski/

Niemieccy muzułmanie w lubelskiej synagodze? Historia, która przydarzyła się berlińskim uczniom przypomina antypolski fake-news z legendarnym „polskim rasistą” w roli głównej. Jednak czy tego chcemy, czy nie, wycieczka do Polski uczniów z Berlina opisuje skomplikowaną rzeczywistość, w której żyjemy. Jej zignorowanie grozi poważnymi konsekwencjami dla polskiego państwa.

Czego szukali niemieccy muzułmanie w Treblince?

Według badań przeprowadzonych przez państwowy Urząd ds. Migracji i Uchodźców w Niemczech  pod koniec 2015 roku żyło pomiędzy 4,4 a 4,7 milionów muzułmanów. Połowa z nich ma korzenie tureckie. Do 2017 roku ta liczba z pewnością jeszcze wzrosła, choćby ze względu na stale przybywających do Niemiec uchodźców i migrantów z krajów muzułmańskich.

W rodzinach muzułmańskich migrantów trudno o dyskusje na temat winy za niemieckie zbrodnie wojenne i za Holokaust. Państwo przez długi czas ignorowało sytuację, w której pewna część osób zamieszkałych na terenie RFN żyła obok oficjalnej polityki pamięci historycznej, która stanowi ważną część tożsamości niemieckiego społeczeństwa.

Młody niemiecki obywatel, którego rodzice lub dziadkowie przybyli do Niemiec z Turcji, Syrii lub innego bliskowschodniego kraju, może stwierdzić: „Moja rodzina nie miała z tym nic wspólnego. Dlaczego mam podzielać odpowiedzialność za Holokaust?”. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje wrogie nastawienie do Żydów i państwa izraelskiego dość powszechne w krajach arabskich. To nastawienie nie znika przecież automatycznie po przyjeździe do Berlina.

Jak to zatem pogodzić z tradycyjnym w powojennych Niemczech poczuciem winy wobec Żydów za Holokaust i specjalny stosunek, z jakim każdy kolejny niemiecki rząd odnosi się do Izraela? Z powyższych sprzeczności zrodziła się potrzeba większego zaangażowania szkół w politykę pamięci i zbudowanie programów edukacyjnych, które pozwolą przybliżyć ogólnoniemiecki kod kulturowy młodym Niemcom, którzy mają korzenie migracyjne i często są wyznawcami islamu.

„Nigdy więcej” do Polski?

Dlatego uczniowie z berlińskiego liceum, którzy trafili w ostatnich dniach na strony główne portali, znaleźli się w Polsce. Intencją nauczycieli była organizacja wycieczki, podczas której uczniowie-migranci poznają tragiczne losy Żydów, których masowa eksterminacja przygotowywana była w gettach, a dokonała się w niemieckich obozach koncentracyjnych. Do pozostałości obozów w Treblince i Majdanku pielgrzymują ludzie z całego świata. 20-osobowa grupa muzułmańskiej młodzieży nie powinna więc nikogo dziwić.

O uczniach z berlińskiej szkoły zrobiło się głośno, gdyż doświadczyli rasistowskich komentarzy rzucanych pod ich adresem, a także ataków. 18-letnia Dalma została opluta przez przechodnia w centrum Lublina. To upokorzenie spotkało ją najprawdopodobniej tylko dlatego, że miała na sobie hidżab. Incydentów było więcej, a cała traumatyczna podróż została opisana przez portal Wirtualna Polska.

Relacja młodzieży szybko stała się jednym z głównych tematów w Polsce. O sprawie rozpisują się także niemieckie media, np. Die Welt, Die Zeit, a wywiad z uczniami zaraz po powrocie do Berlina przeprowadziło publiczne radio. Rozgłos nadany sprawie nie powinien dziwić. Sposób, w jaki muzułmańscy uczniowie zostali potraktowani przez przypadkowe osoby podczas ich pobytu w Polsce dotyka tematów, które rozpalają opinię publiczną po obu stronach Odry: tarć w społeczeństwach wielokulturowych, kryzysu migracyjnego oraz utrzymującej się w całej Europie atmosfery niepewności i zagrożenia.

Sprawcy zdarzeń, których doświadczyli uczniowie w Lublinie, Łodzi oraz Warszawie zgodnie z polskim prawem powinni zostać ukarani. Ta bezpośrednia, prawna konsekwencja to jednak nie wszystko. Rasizm na polskich ulicach trafia do mediów, pogarszając i tak już nie najlepszy wizerunek Polski za granicą. Można unieść się honorem i stwierdzić: „Niech gadają, to pojedynczy wypadek nie mający nic wspólnego z prawdą”. To błędne myślenie.

Wizerunek Polski przekłada się bowiem na decyzje mające związek z jej rozwojem. W wyniku powołania w 1991 roku przez polski i niemiecki rząd Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży miliony uczniów z obu państw odwiedziło kraj sąsiada, a podczas wizyt przełamało liczne stereotypy. Uczestnicy szkolnych wymian stali się najmłodszymi i najliczniejszymi ambasadorami polsko-niemieckiego porozumienia.

W obliczu tego niewątpliwego sukcesu rasizm, którego doświadczyli uczniowie z Berlina, to alarmujący sygnał dla potencjalnych przyszłych uczestników podobnych programów: szkół partnerskich, nauczycieli, uczniów i ich rodziców. Jak brzmi ten sygnał? Tak, jak odpowiedź jednego z uczniów na pytanie dziennikarki, czy zamierza jeszcze odwiedzić Polskę – „Nigdy więcej”.

Ktoś znów powie, że z wyjazdów zrezygnuje co najwyżej garstka klas integracyjnych, w których przeważają młodzi muzułmanie z trudnych środowisk. To kolejny błąd. Przywołałem na początku liczbę muzułmanów mieszkających w Niemczech, którzy stanowią niemal 6% niemieckiego społeczeństwa. Uogólniając: w niemal każdej niemieckiej klasie znajdziemy muzułmanina. W niektórych miastach bądź dzielnicach normą są również klasy, w których połowa albo i więcej uczniów to muzułmanie. Nauczyciel będzie brał pod uwagę ich bezpieczeństwo i dobre samopoczucie decydując, czy na wycieczkę szkolną wybiorą się do Francji czy do Polski.

Przed takim samym dylematem stanie również student wybierający się na Erasmusa. Czy na pewno wybierze kraj z coraz lepszymi wynikami gospodarczymi, ambitnymi uczelniami, ale i z społecznym problemem powszechnego braku tolerancji dla innych kultur i wyznań? Spośród 16 tys. zagranicznych studentów, którzy przyjechali na Erasmusa do Polski w 2015 roku, Niemcy ulokowali się w czołówce. Na marginesie warto wspomnieć, że najwięcej studentów do Polski przyjeżdża na Erasmusa z… muzułmańskiej Turcji.

Polska gościnność 2.0

Wśród internetowych komentarzy dotyczących smutnych doświadczeń berlińskich uczniów zauważyłem dość powszechne próby podważenia prawdziwości zdarzeń. Za główny argument podaje się brak dowodów w postaci zdjęć i filmów dokumentujących incydenty. Choć historie zostały zrelacjonowane przez uczestników wycieczki, organizatorów, zweryfikowane przez dziennikarzy, a także w danym przypadku potwierdzone przez lubelską policję, część internautów wciąż woli traktować sytuację jako niebyłą. Zbiorowe wyparcie nie doprowadzi do żadnych zmian. Przemilczenie nie daje żadnych nadziei, że wkrótce nie usłyszymy o podobnych zdarzeniach.

Polska nie jest jedynym krajem, który ma problem z ksenofobią i konfliktami pomiędzy grupami etnicznymi i wyznaniowymi. Pełno smutnych incydentów o podłożu rasistowskim odnotowuje się niemal codziennie w Niemczech, Francji lub Wielkiej Brytanii. Często ich ofiarami stają się imigranci przybyli z Polski. Nie chciałbym jednak, aby Polska stała się krajem, który w zdecydowany sposób nie reaguje na ewidentne przestępstwa motywowane nienawiścią rasową lub religijną.

Wyciągnięcie krytycznych wniosków z przeżyć berlińskich uczniów to nie tylko sprawdzian na funkcjonowanie polskiego państwa. To także pytania o aktualność „polskiej gościnności”. Termin, którym wciąż tak często się szczycimy, mocno się zdezaktualizował. Bo też w czasach, w których żyjemy, zamiast sarmackich uczt wyprawianych na rzecz z rzadka widzianych gości, bardziej potrzebujemy codziennej gościnności, która polega choćby na obojętnym przejściu obok kobiety w hidżabie lub mężczyzny o innym kolorze skóry niemówiącym w naszym języku. Tak po prostu łatwiej żyć.