Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Rowiński  22 czerwca 2017

Króliki w świecie postprawdy. Franciszek i nauczenia Kościoła o wielodzietności

Tomasz Rowiński  22 czerwca 2017
przeczytanie zajmie 7 min
Króliki w świecie postprawdy. Franciszek i nauczenia Kościoła o wielodzietności Rafał Gawlikowski

Wizja nauczania papieża Franciszka na temat rodziny i wielodzietności została zdominowana przez jedną, ostrożnie mówiąc, dalece niedelikatną wypowiedź o królikach. Niestety wypowiedź ta powielana i interpretowana była w duchu medialnych manipulacji, które jej towarzyszyły. Warto przyjrzeć się nauczaniu Kościoła i innym wypowiedziom samego Franciszka, by pojąć, co powinniśmy rozumieć pod hasłem „odpowiedzialnego rodzicielstwa”.

Co powiedział Papież w samolocie?

O co chodzi? Przytoczmy w całości wypowiedź, jaką w czasie konferencji prasowej na pokładzie samolotu wygłosił Franciszek (tłumaczenie za portalem Gościa Niedzielnego): „Myślę, że liczba trójki dzieci w rodzinie, o której pan wspomniał – to mnie zabolało – to liczba, o której eksperci mówią, że jest ważna dla utrzymania populacji. Troje dzieci na jedną parę. Gdy ta liczba spada, wpadamy w inną skrajność, jak to się dzieje we Włoszech. Słyszałem – nie wiem, czy to prawda – że w 2024 r. nie będzie pieniędzy, aby wypłacać emerytury z powodu spadku populacji. Dlatego słowem kluczowym w odpowiedzi na tę kwestię, słowem, którego Kościół używa cały czas, i ja też, jest odpowiedzialne rodzicielstwo. Jak je osiągnąć? W dialogu. Każda osoba ze swym duszpasterzem poszukuje tego, co oznacza odpowiedzialne rodzicielstwo.

Wspominałem o kobiecie, która spodziewała się ósmego dziecka, mając już siedmioro urodzonych przez cesarskie cięcie. To jest nieodpowiedzialność. Ta kobieta mogłaby odpowiedzieć: »Nie, ja ufam Bogu«. Ale patrzcie, Bóg daje nam środki, by być odpowiedzialnymi. Niektórzy uważają, że – przepraszam za język – aby być dobrymi katolikami, musimy być jak króliki. Nie. Rodzicielstwo odpowiedzialne. To jest jasne i dlatego w Kościele są grupy wsparcia dla małżeństw, są eksperci, są duszpasterze, do których można się zwrócić, i jest wiele sposobów, które są dozwolone i które są pomocne. Dobrze, że pan o to spytał.

Inną ciekawą rzeczą w związku z tym jest to, że dla większości ludzi biednych dziecko jest skarbem. Prawdą jest, że także w tej kwestii trzeba być roztropnym, ale dla nich dziecko jest skarbem. Niektórzy mogliby powiedzieć, że »Pan Bóg wie, jak im pomóc« i być może niektórzy z nich nie byliby roztropni, to prawda. Ojcostwo (ma być) odpowiedzialne, ale trzeba też dostrzec hojność tego ojca i matki, którzy widzą skarb w każdym dziecku”.

Wydźwięk tych słów po obróbce medialnej był taki – niezależnie od intencji – że papież Franciszek jest dzisiaj odbierany jako przeciwnik wielodzietności, a same rodziny wielodzietne uważa za owe anegdotyczne już króliki.

To przekonanie umocniły reakcje dziennikarzy i publicystów, którzy powtarzali jeden za drugim, że „katolicy nie muszą być jak króliki”. Każdemu słowa te służyły do tego, czego akurat potrzebował – jedni dokładali kamyczek do krytycznej litanii zarzutów wobec Papieża, a inni znajdowali usprawiedliwienie wobec własnych, zsekularyzowanych postaw.

Niepotrzebne zamieszanie?

Czy papież Franciszek jest faktycznie przeciwnikiem wielodzietności, czyli koryguje katolickie nauczanie o hojnej i roztropnej płodności? Bardzo trafnie wypowiedź Ojca Świętego skomentował Tomasz Dekert w tekście Odpowiedzialne rodzicielstwo – odpowiedzialne papiestwo.

Wypowiedź Papieża – pisze Dekert – można „odczytać jako, co prawda niestosowne w formie, ale jednak tylko przypomnienie, że nauka Kościoła o naturze małżeństwa nie implikuje koniecznie wielodzietności, i że w sytuacji zagrożenia zdrowia jak najbardziej godziwe jest odłożenie poczęcia (zwłaszcza, że przykład padł w szerszym kontekście wypowiedzi dotyczącej nauki zawartej w Humanae vitae). Ale można go również zrozumieć np. jako krytykę zaufania Opatrzności i pochwałę »rodzicielstwa planistycznego« (jako bardziej »odpowiedzialnego« od tego nie opartego na rygorystycznym planowaniu). Zresztą w sytuacji, kiedy chodziło o istniejącą ciążę, mówienie o nieodpowiedzialności poczynania dziecka jest już nieadekwatne. Oczywiście trudno podejrzewać, że zganiwszy (rimproverare, tłumaczone powszechnie jako »rugać«) bohaterkę swojej opowieści, Franciszek zaproponował jej rozwiązanie ostateczne, niemniej nie ma w tej narracji nic, co ukazywałoby sytuację tej kobiety poza interpretacyjnym schematem »nieodpowiedzialności«, a jej ciążę poza kategorią poważnego problemu”.

Niezależnie od najlepszych nawet intencji wypowiedź Papieża skłania do interpretacji stanowiska Franciszka w duchu nowoczesnej, mechanistycznej i planistycznej mentalności człowieka, stojącej w opozycji do stanowiska roztropnego, ale prowidencjalnego (zakładającego kluczową rolę Opatrzności – przyp. red.). Wybrzmiewa to w kilku punktach wypowiedzi, które osobno nie są jeszcze niczym gorszącym, ale razem stanowią niepokojące połączenie. Ważne są przecież zarówno kwestie demografii, jak i pewien dystans wobec nieco kwietystycznego i również mechanicznego traktowania Bożego działania w życiu człowieka.

Nie ma jednak w słowach Papieża przejścia od diagnozy „poważnego problemu” do tak chętnie używanego przez język nauki społecznej Kościoła słowa „dar”, którym jest dziecko. Przypomnijmy: dziecko jest darem zarówno dla rodziców, jak i dla wspólnot, w których ta rodzina funkcjonuje.

Aż się prosi, by „odpowiedzialne rodzicielstwo” nie oznaczało tylko roztropnego ograniczania płodności w uzasadnionych przypadkach, ale i podjęcia odpowiedzialności przez wspólnoty ludzkie za każde życie, które już jest. Tego niestety w omawianej wypowiedzi Papieża zabrakło.

Zamieszanie, jakie z tych słów wynikło, dość dobrze oddaje komentarz Tomasza Terlikowskiego. W pierwszym odruchu w mediach społecznościowych zareagował on oburzeniem, a potem starał się Papieża bronić. W Telewizji Republika mówił: „Zapytany o wielodzietność Filipińczyków, Franciszek stwierdził, że »niektórzy sądzą, że katolicy muszą być jak króliki«. Media przekręciły to tak, że katolik nie musi mieć dzieci. A Papież de facto stwierdza, że dobrze mieć dzieci. Pochwalał wielodzietność”.

Papieskie słowa w pułapce postprawdy

Wróćmy jeszcze na moment do uwag Tomasza Dekerta. Autor trafnie zauważył, że wtedy gdy Papież wygłaszał kolejne punkty „magisterium samolotowego”, dla opinii publicznej mało istotne było to, co Kościół mówi o prezentowanych sprawach, a także to, co sam Papież faktycznie powiedział w tym konkretnym wywiadzie. Wiele się w ostatnich miesiącach mówiło o postprawdzie. Trudno o lepszy przykład działania tego mechanizmu medialnego kłamstwa niż dziennikarskie manipulacje, które oglądaliśmy przy okazji kolejnych – dodajmy raz jeszcze, że nieostrożnych – wypowiedzi Ojca Świętego.

Poczucie, że słowami Franciszka manipuluje się w złej wierze wzrasta, gdy przeczytamy inne jego wypowiedzi na ten temat. Za przykład niech posłużą słowa biskupa Rzymu wypowiedziane wobec osób wielodzietnych podczas audiencji 28 grudnia 2014 r.: „Przyszliście z najpiękniejszymi owocami waszej miłości. Macierzyństwo i ojcostwo są darem Boga, jednak przyjęcie daru, zachwycenie się jego pięknem i rozwijanie go w społeczeństwie, to jest wasze zadanie” – mówił Franciszek. „Każde z waszych dzieci jest jedynym swego rodzaju stworzeniem, które nigdy więcej się nie powtórzy w historii ludzkości. Kiedy zrozumiemy, że każdy z nas był chciany przez Boga, zadziwimy się tym, jak wielkim cudem jest dziecko! Ale dziecko zmienia życie. Dziecko jest cudem zmieniającym życie. Wy, dzieci, takie właśnie jesteście: każde z was jest wyjątkowym owocem miłości, jesteście zrodzeni z miłości i w niej wzrastacie. Jesteście jedyni, co nie znaczy, że sami! To, że macie braci i siostry przynosi wam pożytek: synowie i córki z wielodzietnych rodzin już od wczesnego dzieciństwa są bardziej zdolni do budowania braterskiej wspólnoty. W świecie tak często naznaczonym egoizmem wielodzietne rodziny są szkołą solidarności i dzielenia się, a te postawy przynoszą później korzyść całemu społeczeństwu” – mówił. Jak łatwo jednak się domyśleć, wypowiedź ta spotkała się z o wiele mniejszym zainteresowaniem mediów i komentatorów niż słynny passus o królikach.

„Roztropny wspólny zamysł”. Co tak naprawdę Kościół mówi o wielodzietności?

Katechizm Kościoła Katolickiego w sprawie wielodzietności wypowiada się w sposób lakoniczny i jednoznaczny: „Pismo Święte oraz tradycyjna praktyka Kościoła widzą w rodzinach wielodzietnych znak Bożego błogosławieństwa i wielkoduszności rodziców” (KKK 2373). Autorzy Katechizmu powołują się w tym paragrafie na nauczanie ostatniego Soboru, a konkretnie na Konstytucję Gaudium et spes, 50, gdzie czytamy:

„Tak więc małżonkowie chrześcijańscy, ufając Bożej Opatrzności i wyrabiając w sobie ducha ofiary, przynoszą chwałę Stwórcy i zdążają do doskonałości w Chrystusie, kiedy w poczuciu szlachetnej, ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności pełnią zadanie rodzenia potomstwa. Spośród małżonków, co w ten sposób czynią zadość powierzonemu im przez Boga zadaniu, szczególnie trzeba wspomnieć o tych, którzy wedle roztropnego wspólnego zamysłu podejmują się wielkodusznie wychować należycie także liczniejsze potomstwo”.

Nauczania tego nie powtarza Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, choć o rodzinie traktuje szeroko, a nawet odwołuje się do przytoczonego we fragmencie punktu 50. Gaudium et spes mówiąc o tym, że „małżeństwo w swojej »obiektywnej« prawdzie ukierunkowane jest na rodzenie i wychowanie dzieci”. Niestety punkt 2373 KKK, obiektywizujący wartość wielodzietności, nie jest uwzględniony nigdzie w całym Kompendium. Ponieważ jednak Kompendium jest dokumentem przypominającym, a nie stanowiącym nauczanie, ten brak nie powinien być traktowany jako interpretacja, ale jako usterka czy wręcz niedbałość autorów. Równocześnie Kompendium odwołuje się chętnie do listu Jana Pawła II Gratissimam sane skierowanego do rodzin, w którym Papież pisał, że dzieci są darem dla rodziców i społeczeństwa. Nie są zatem „projektem”, ale wzrostem dobra implikującym przyjęcie odpowiedzialności w szerszym kontekście społecznym. Dzieci są także znakiem Bożego pochodzenia człowieka.

Jan Paweł II pisze w tym liście także, że „Ludzkie rodzicielstwo jest biologicznie podobne do prokreacji innych istot żyjących w przyrodzie, ale istotowo jest »podobne« – ono jedno – do samego Boga. Takie właśnie rodzicielstwo stoi u podstaw rodziny jako wspólnoty życia: jako wspólnoty osób zjednoczonych w miłości” (pkt. 6).

Dziecko nie może być „skutkiem ubocznym”

Zatem nieludzkie i nieodpowiedzialne rodzicielstwo to rodzicielstwo w pewien sposób „mechaniczne”. Ten mechanicyzm może się realizować na dwa sposoby. Pierwszy to zwierzęcy biologizm, czyli takie traktowanie seksualności, w której pożądliwość zagłusza lub uniemożliwia aplikację roztropności, a dziecko zamiast „darem” staje się, mówiąc wulgarnie i niestosownie, „skutkiem ubocznym” popędliwości. Drugi wymiar to mechanizm odcieleśniającego planowania, które wypacza ludzkie powołanie do otwartości na życie i sprowadza tę otwartość wręcz do odrzucenia rozumu. Ten drugi „mechanicyzm” uprzedmiotawia ludzką fizyczność i redukuje „płodzenie” do produkcji lub w najlepszym razie rzemiosła, do którego ma się dystans.

Musimy mieć zatem świadomość, że powyższe wynaturzenia nie są mądrością odpowiedzialnego rodzicielstwa, do której wzywa nas Kościół. Jednocześnie z całą stanowczością stwierdzić należy, że nikt z poczętych ludzi nie jest problemem dla Boga i Kościoła. Nie powinien też być problemem dla nikogo z nas.

Tam, gdzie konsekwentny mechanicyzm kulturowy domyka się poprzez traktowanie jakiegokolwiek życia jako problemu, pojawia się pytanie, czy w dłuższej perspektywie człowiek będzie w stanie przetrwać.

Podsumowując: próby reinterpretowania nauczania Kościoła w duchu tej czy innej wypowiedzi na konferencji prasowej są nietrafione. Medialnie reinterpretowane słowa nie posiadają już niemal żadnej wartości, a coraz częściej traktowane są jako narzędzie do realizacji jak najbardziej ludzkich celów. „Magisterium samolotowe” powinno pozostać tam, gdzie jego miejsca – czyli w samolocie.

Materiał powstał ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa”.