Kukiz miał rację. OBWE wzywa Polskę do zmiany ordynacji
Zaprezentowany niedawno raport Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z wyborów parlamentarnych z 2015 roku wskazuje na potrzebę takiej zmiany ordynacji, która pozwoli na start kandydatom niezwiązanym z żadną partią polityczną. Wbrew obiegowej opinii jest to możliwe nie tylko poprzez przyjęcie ordynacji opartej o jednomandatowe okręgi wyborcze, ale również dzięki zastosowaniu takich systemów wyborczych, które nie będą wymagały zmiany Konstytucji RP. Wraz z ordynacją należy dokonać przeglądu „ustroju” polskiego życia politycznego: Kodeksu Wyborczego, ustawy o partiach politycznych i systemu finansowania polityki.
Pod koniec marca na cyklu spotkań z przedstawicielami władz państwowych przedstawiciele OBWE prezentowali „Raport Misji Oceny Wyborów OBWE/ODIHR” z wyborów parlamentarnych z 25 października 2015 roku. Wśród wielu uwag, których realizacja wymaga bądź poprawy praktyki komisji wyborczych, bądź niekontrowersyjnej, technicznej nowelizacji przepisów, zwrócono też uwagę na zagadnienie fundamentalne: ograniczenie biernego prawa wyborczego w wyborach do Sejmu. „Kandydaci nie mogą samodzielnie startować w wyborach do Sejmu; muszą dzielić listy z innymi kandydatami. Brak przepisów pozwalających na niezależne kandydowanie jest niezgodny z ust. 7.5 Dokumentu Kopenhaskiego z 1990 r. i już wcześniej został wskazany jako kwestia problematyczna przez OBWE/ODIHR” – czytamy w raporcie.
Rzeczywiście, na początku transformacji Polska zobowiązała się w Kopenhadze w ramach Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, by „przestrzegać prawa obywateli do ubiegania się o polityczne lub publiczne stanowisko indywidualnie lub jako przedstawiciele partii politycznych lub organizacji, bez dyskryminacji”.
Tymczasem indywidualne ubieganie się o mandat poselski bez porozumienia, a w praktyce błogosławieństwa lidera lub wąskiej elity partii lub komitetu wyborczego, jest w Polsce wciąż niemożliwe.
Na ograniczenie biernego prawa wyborczego w kampanii parlamentarnej 2015 zwracał uwagę Paweł Kukiz. Wykazywał, że tworząc komitet wyborczy wyposażony został w pozakonstytucyjną władzę „nadawania” biernego prawa wyborczego tylko części osób, które zgłosiły się z chęcią kandydowania do Sejmu z list Kukiz’15. Dobrze, że na tę wadę polskiego systemu wyborczego zwróciło też uwagę OBWE – taka rekomendacja zmiany każe bowiem na poważnie rozpocząć debatę o reformie ordynacji wyborczej, a pewnie i szerzej rozumianego „ustroju” polskiego życia politycznego. Jest co naprawiać – na początku kwietnia Fundacja Batorego opublikowała raport „Partie polityczne a jakość polskiej demokracji”, w którym wskazuje na szereg wad polskich partii, które prowadzą do postępującej erozji zaufania.
Koniecznym wstępem do tej reformy powinna być rzeczywiście zmiana ordynacji. Sama możliwość ubiegania się przez polityków o mandat do Sejmu bez wiązania się z partiami wytworzyłaby na partiach presję, by energiczniej ubiegały się one o ciekawych i silnych kandydatów gotowych występować pod ich szyldem. Dziś sama możliwość startu zależna jest przede wszystkim od partyjnej centrali, a szansa na mandat – od jej decyzji o nadaniu tego czy innego miejsca na liście wyborczej.
Urealnienie indywidualnej możliwości ubiegania się o mandat byłoby pierwszym krokiem do uwolnienia polskiej polityki od klientelistycznej relacji między politykiem a partyjną centralą: startujący na własną rękę niezależny kandydat może nie zyskałby łatwo mandatu, ale na pewno utrudnił życie partiom.
W dłuższej perspektywie taka zmiana wbrew pozorom nie osłabi partii, ale poprzez zwiększenie podmiotowości polityków wobec nich powinna pozytywnie wpłynąć na ich demokratyzację, wzrost zaufania i poprawić rekordowo niskie na skalę europejską wskaźniki uczestnictwa w partiach politycznych.
Warto zwrócić uwagę, że ten postulat realizują różne ordynacje. Start niezależnych kandydatów jest możliwy w jednomandatowych okręgach wyborczych. Bierne prawo wyborcze indywidualnym politykom zapewnić mogą jednak również różne wydania ordynacji mieszanej – choćby ta zaproponowana przez dr. Jarosława Flisa – czy wreszcie w systemie pojedynczego głosu przechodniego, czyli tzw. ordynacji STV proponowanej m.in. przez Instytut Spraw Obywatelskich i uważanej za optymalne rozwiązanie przez Partię Razem i… Pawła Kukiza.
Wobec fundamentalnych wad dzisiejszego Kodeksu Wyborczego i kryzysu partycypacji partyjnej potrzebny jest gruntowny przegląd systemu partyjno-wyborczego w Polsce, który obejmie poza prawem wyborczym również m.in. sposób finansowania polityki i regulacje dotyczące ustroju partii.
Łatwo wskazać szereg innowacyjnych rozwiązań, które pozwoliłyby udemokratycznić polskie partie.
Powinny obejmować m.in. „finansową premię” za przeprowadzanie prawyborów (część subwencji z budżetu uzależniona od demokratycznych procedur wyboru kandydatów), związanie części subwencji nie z wynikiem wyborczym, ale aktualną liczbą deputowanych (posłowie odchodząc z formacji mieliby zapewnione środki na dalszą działalność merytoryczną, a jednocześnie wzrastałaby presja na ich podmiotowe traktowanie przez partyjne centralne) oraz uzależnienie kolejnej części subwencji od bądź to liczby aktywnych członków partii, bądź środków gromadzonych w ramach niewielkich składek i darowizn od członków i sympatyków formacji.
Wprowadzenie takich zmian diametralnie zmieniłoby polską scenę partyjną. Politycy przestaliby być jedynie marionetkami partyjnych wodzów, a niezależni, ale zaangażowani obywatele zyskaliby realne mechanizmy wpływu na ich funkcjonowanie.
Oczywiście, bardzo trudno wyobrazić sobie ich przyjęcie – są nie na rękę establishmentowi żadnego z ugrupowań. Jeżeli jednak chcemy uratować zaufanie do demokracji i działać na rzecz odbudowy zaangażowania Polaków w życie polityczny – powinniśmy zacząć promować te zmiany już dziś. Rekomendacja OBWE i opublikowany niedawno Fundacji Batorego są do tego znakomitym pretekstem.
Materiał pierwotnie został opublikowany na stronie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.