Zatrudnienie Ukraińca kosztuje więcej niż Polaka
– U nas w ZPP na stanowisku project menagera od tygodnia pracuje Ukrainka, która jako jedyna z kandydatów spełniła wymóg biegłej znajomości języka angielskiego i rosyjskiego.
– Wygrała, bo Polacy znający polski i rosyjski wyjechali już pewnie na Zachód.
– Dokładnie. Tymczasem demografia jest nieubłagana. Do 2020 roku będzie nam brakować miliona rąk do pracy. W takiej sytuacji wszystkie brednie, które powtarzają środowiska związkowe czy też prorosyjskie, które próbują skłócać nasze narody, a dotyczące tego, iż Ukraińcy zabierają nam prace, są oczywiście nieprawdą. W tej chwili Ukraińcy są często droższymi pracownikami niż Polacy.
O Ukraińcach zatrudnianych za 19 zł za godzinę oraz o tym, dlaczego Związek Przedsiębiorców i Pracodawców jako jedyna organizacja pracodawców poparła program 500 Plus z Cezarym Kaźmierczakiem, prezesem ZPP rozmawia Maciej Dulak.
Demograficzna bomba tyka coraz głośniej, a bez imigrantów trudno ją będzie rozbroić – taki wniosek można wyciągnąć z lektury raportu poświęconego polskiej demografii przygotowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Z Pańskich wypowiedzi wynika, że ratunku należy wypatrywać na wschodzie. Ukraińców powinniśmy przyjmować z otwartymi ramionami.
Polska gospodarka potrzebuje rąk do pracy, czy się to komuś podoba czy nie. I to jest głównym powodem, dla którego powinniśmy ściągać do nas Ukraińców. W Polsce w tej chwili pracuje ok. 700 tys. naszych wschodnich sąsiadów, którzy póki co mają opinię dobrych i rzetelnych pracowników. U nas w ZPP na stanowisku project menagera od tygodnia pracuje Ukrainka, która jako jedyna z kandydatów spełniła wymóg biegłej znajomości języka angielskiego i rosyjskiego.
Wygrała, bo Polacy znający polski i rosyjski wyjechali już pewnie na Zachód.
Dokładnie. Tymczasem demografia jest nieubłagana. Do 2020 roku będzie nam brakować miliona rąk do pracy. W takiej sytuacji wszystkie brednie, które powtarzają środowiska związkowe czy też prorosyjskie, które próbują skłócać nasze narody, a dotyczące tego, iż Ukraińcy zabierają nam pracę, są oczywiście nieprawdą. W tej chwili Ukraińcy są często droższymi pracownikami niż Polacy.
A co z argumentami mówiącymi, że Ukraińcy są w stanie pracować za 1/3 tego, co przeciętny Kowalski, tym samym zaniżając stawki na rynku pracy?
Nie znajduje to potwierdzenia w faktach. Większość Ukraińców jest zatrudnianych przez agencje pośrednictwa pracy. Z tego powodu minimalna stawka, za jaką są w stanie pracować, to 18-19 złotych.
Ile z tych 19 zł trafia do kieszeni pracownika?
Przypuszczam, że 12 zł. Resztę inkasują pośrednicy, którzy pobierają prowizje za zagwarantowanie wyżywienia, mieszkania itd. Wyższe koszty zatrudnienia Ukraińców to jedno, druga sprawa – Polacy w pewnych branżach nie chcą już pracować lub po prostu sami wybrali emigrację.
Czy taka agencja pobiera swój procent z pensji przez cały czas pracy Ukraińca w Polsce?
Najczęściej tak. Stawka zależy od tego, co zapewnia agencja – często jest to pełny serwis: „papierologia”, zakwaterowanie, transport, a nawet wyżywienie.
W takich okolicznościach może należy pomyśleć o likwidacji agencji i przejęcia ich roli przez państwo lub samorządy?
W żadnym wypadku. Próbowałem namawiać Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, aby przygotowało broszurę dla Ukraińców informującą o przysługujących im w Polsce prawach. Od reszty spraw niech państwo trzyma się z daleka, bo inaczej te koszty skoczą z 19 do 30 zł. Boję się nawet myśleć, jaki stos papierów i pieczątek wymyśliliby nasi urzędnicy w przypływie radosnej twórczości, którą tak często popisywali się już w przeszłości.
Wasza nowa pracownica zdobyła już wszystkie niezbędne pozwolenia?
„Papierologia” trwa już ponad 20 dni, a końca wciąż nie widać. Proszę więc dodać do tych 3 tygodni kolejne x dni – tak byłoby w wypadku, gdyby urzędy miały dodatkowo przejąć zadania dziś realizowane przez prywatne agencje.
Do czego potrzebujemy tych setek tysięcy Ukraińców?
Polska zmaga się obecnie z dwoma deficytami, jeśli chodzi o siłę roboczą. Pierwszy dotyczy prac prostych, czyli tych niskopłatnych i tutaj Ukraińcy rozwiązują nam ten problem już teraz. Drugi deficyt odnosi się do prac średnio-technicznych, gdzie dziura nieustannie się powiększa. Ukraińcy mogliby tę lukę wypełnić, ale pojawiają się problemy komunikacyjne. Po prostu ten rodzaj pracy wymaga już całkiem biegłego posługiwania się językiem polskim, wraz ze znajomością fachowego słownictwa.
Być może państwo powinno wyjść naprzeciw potrzebom i zapewnić odpowiednie kursy językowe dla przybyszy ze wschodu.
Tak jak przy agencjach – niech państwo zostawi to prywatnym szkołom językowym, a samo zajmie się rozstrzyganiem sporów, wymiarem sprawiedliwości i polityką zagraniczną.
W jakich zawodach szukać dzisiaj Ukraińców?
Wielu znajduje zatrudnienie w usługach (przede wszystkim w hotelarstwie i gastronomii) oraz budowlance, gdzie zapotrzebowanie jest bardzo duże, a symbolicznym potwierdzeniem tego trendu są bilbordy firm budowlanych na Dworcu Zachodnim w Warszawie – napisane w języku ukraińskim. Dalej mamy roboty rolne, gdzie w sezonie bez pomocy Ukraińców byłoby nieraz ogromnie trudno z zebraniem plonów. Kolejną branżą są usługi domowe, jak opieka nad starszymi czy sprzątanie. Coraz częściej Ukraińców zatrudniają także małe fabryki, specjalizujące się w produkcji prostych elementów.
Skoro do 2020 roku potrzebujemy aż miliona pracowników, to może warto namówić do powrotu naszą pokaźną Polonię?
Mimo że polityka demograficzna jest rzeczą fundamentalną w konkurencji międzynarodowej, w naszym kraju jest ona prowadzona fatalnie. Opowiadanie, że do 2050 roku trzeba zachować liczebność kraju na poziomie 38 milionów obywateli jest moim zdaniem mocno niewłaściwe. Naszym celem powinno być 50 mln Polaków i rezydentów. Aby to osiągnąć można posłużyć się trzema fundamentalnymi narzędziami.
Pierwsze, a zarazem najłatwiejsze, to migracja ze Wschodu. W ten sposób do Polski może przybyć od jednego do trzech milionów obywateli Ukrainy, Białorusi i Wietnamu, czyli grup, które już sprawdziły się w Polsce. Drugi strumień to osoby z Zachodu – tutaj oprócz Polaków pracujących za granicą mam także na myśli przedsiębiorców z państw trzecich czy naszej Polonii. Jeśli w Polsce udałoby się stworzyć raj dla małych i średnich przedsiębiorstw, to jestem przekonany, że jesteśmy w stanie pozyskać od jednego do dwóch milionów firm. Trzecie narzędzie to polityka demograficzna, czyli prorodzinna, która zmieniłaby polski model rodziny z 2+1 na co najmniej 2+2. Trzeba jednak mieć świadomość, że to proces, który potrwa co najmniej 25 lat.
Pierwsze efekty 500 Plus już obserwujemy.
ZPP jako jedyna z organizacji pracodawców popierała ten projekt, mimo pewnych zastrzeżeń.
Coś więcej?
Przede wszystkim usługi dla matek i dzieci – żłobki, przedszkola, służba zdrowia oraz system ubezpieczeń dla kobiet. Kobiety przed drugim dzieckiem najczęściej powstrzymuje brak poczucia bezpieczeństwa – trzeba im je zapewnić. Plus agresywne premiowanie finansowe drugiego dziecka i bardzo agresywne trzeciego.
Dzisiaj w debacie publicznej sprowadzanie Polaków z Anglii i Ukraińców ze wschodu raczej się sobie przeciwstawia niż łączy.
To głupota. Są to dwa źródła, które powinny się uzupełniać. Z żadnego z nich nie jesteśmy w stanie pozyskać odpowiedniej liczby pracowników. Nie wiem, czy gdybyśmy dali polski paszport każdemu Ukraińcowi, który zechce u nas pracować, to znalazłoby się aż 5 milionów zainteresowanych. A taka luka na rynku pracy powstanie prawdopodobnie do 2050 roku. Poza tym, jeśli ktoś zna Ukrainę, to wie, że o wiele chętniej osiedlają się u nas osoby ze wschodniej Ukrainy. Ci z zachodniej są bardziej skłonni do podejmowania prac sezonowych i powrotu do swojego kraju.
Jakie działania powinno w takim razie podjąć polskie państwo, aby zachęcać Ukraińców do przyjazdu?
Zacznijmy od maksymalnie uproszczonej procedury udzielania pozwoleń na pracę. Dodatkowo należałoby wprowadzić politykę osiedlania się na wzór krajów anglosaskich, czyli najpierw tymczasowe pozwolenie na pracę, a jeśli przez ten okres wszystko jest w porządku (Ukrainiec nie ma problemów z prawem, płaci podatki), to rezydentura. Natomiast byłbym ostrożny w nadawaniu obywatelstwa w pierwszym pokoleniu, bo w ten sposób ryzykujemy, że delikwent szybko wyjedzie z Polski dalej na Zachód. Jestem również przeciwny wszelkim dodatkowym benefitom socjalnym. Potrzebujemy jednostek samodzielnych i przedsiębiorczych, a nie osób, które skusi polski socjal.
Na przykład do Niemcy również borykających się z problemami demograficznymi. Plany wprowadzenia ruchu bezwizowego dla Ukraińców na terenie UE są coraz bardziej prawdopodobne.
Te prace to jedna strona medalu. Kraje zachodnie już teraz sprowadzają do siebie ukraińskich studentów. Niemcy zapewniają im w zasadzie bezpłatne studia, a Francuzi przyznają spore stypendia i 5-letnie wizy. U nas natomiast minister Szwed nadal będzie prowadzić swoje dywagacje z ministrem Błaszczakiem. Jeśli Niemcy dostrzegą, a stanie się to pewnie całkiem szybko, interes ekonomiczny w sprowadzaniu Ukraińców, to faktycznie możemy mieć spory kłopot.
Zostaniemy z garstką Ukraińców.
Jest to niestety prawdopodobny scenariusz.
Maciej Dulak
Cezary Kaźmierczak