Awangarda ze szczyptą tradycji
W książce Awangardowy konserwatyzm. Idea polska w późnej nowoczesności Paweł Rojek zauważa, że współczesne myślenie o Polsce, sztuce, Europie, nowoczesności i religii jest uwikłane w ograniczające dychotomie. Niebezpieczne tym bardziej, że „późna nowoczesność” stawia wyzwania w obliczu których dotychczasowe typowe konserwatywne, liberalne czy też lewicowe odpowiedzi stają się coraz mniej adekwatne.
Odpowiedzią na ten problem ma być tytułowy „awangardowy konserwatyzm”, określany przez autora jako taki konserwatyzm, który najpierw musi sam wytworzyć to, co następnie zamierza zachowywać. Ta z pozoru paradoksalna charakterystyka oznacza w praktyce aktywne selekcjonowanie treści stanowiących część narodowej bądź religijnej tradycji oraz reinterpretowanie ich w taki sposób, aby stanowiły atrakcyjną opcję ideową w kontekście współczesnych wyzwań. Zdaniem autora polscy konserwatyści są szczególnie predestynowani do wejścia na drogę awangardy, gdyż historia Polski, pełna dramatycznych zerwań ciągłości państwowej, geograficznej i społecznej, dobitnie uświadamia, że niemożliwy jest „tradycyjny konserwatyzm” polegający na biernym zachowywaniu wzorców z przeszłości, gdyż trudno określić, która z naszych wielu przeszłości miałaby być tą właściwą.
Trzeba przyznać, co dalej postaram się pokazać, że propozycja Rojka jest obiecująca, a oferowane przykłady „awangardowo-konserwatywnych” idei, takie jak sarmatyzm, mesjanizm, awangardowo-esencjalistyczna filozofia sztuki czy intronizacja, intelektualnie inspirujące. Będę jednak argumentował, że autorowi nie udaje się rozwiązać najważniejszej, jak zdaje się wynikać ze struktury książki, dychotomii pomiędzy świecką nowoczesnością a tradycją religijną. Oferowane rozwiązanie nie jest w stanie przekroczyć dychotomii a jedynie stanowi negację jednego z jej członów. Co więcej, za oferowaną opcją, w której religia chrześcijańska musi być „wszystkim albo niczym” nie stoi argumentacja wyjaśniająca dlaczego to rozwiązanie jest atrakcyjne.
Być może nie jest to jednak wewnętrzny problem samego programu „awangardowego konserwatyzmu”, lecz raczej błąd autora, który, chcąc zapewnić zwycięstwo religii w sporze z nowoczesnością, wedle własnych kryteriów okazał się za mało „awangardowo” a za bardzo „tradycyjnie konserwatywny”.
Polska jest awangardowo-konserwatywna
Książka Rojka nie ma formy wywodu, w którym treść kolejnych rozdziałów wyprowadzana byłaby z wcześniejszych rozważań, lecz jest raczej katalogiem prezentującym rozmaite szkodliwe dychotomie, na które odpowiedzią może być awangardowy konserwatyzm. Dwie z nich, dotyczące sporu między Wyszyńskim a Gombrowiczem o „polską formę” oraz filozofii sztuki, wydają się szczególnie interesujące.
W umyśle typowego polskiego intelektualisty Gombrowicz i Wyszyński są figurami reprezentującymi dwa przeciwstawne wizje Polski. Wyszyński stanowi tu oczywiście opcję konserwatywną, w której bezrefleksyjnie zachowywane są wszelkie tradycyjne formy polskości, obejmujące ludową religijność oraz sarmacki wąs, ale wykluczone zostają wolnościowe idee fundujące podstawy nowoczesnego społeczeństwa. Z kolei Gombrowicz ma być rzecz jasna orędownikiem zerwania z krępującymi nas więzami tradycji. Za ukonstytuowaniem się tej dychotomii stać ma the usual suspect prawicy Adam Michnik, który w tekście Kłopot sugestywnie przeciwstawił sobie te dwie postacie.
Rojek przekonująco pokazuje, że Wyszyńskiego i Gombrowicza więcej łączy niż dzieli a owym łącznikiem jest właśnie idea awangardowo-konserwatywna. Ambicją Wyszyńskiego nie było po prostu utrzymanie dotychczasowych form, podobnie jak ambicją Gombrowicza nie było po prostu ich niszczenie. Obaj dążyli raczej do wypracowania nowej formy adekwatnej do współczesnego im położenia Polski i Polaków. Zdaniem Rojka palma pierwszeństwa przypada tu Wyszyńskiemu, który skutecznie przeprowadził awangardowo-konserwatywną ofensywę przeciw władzy komunistycznej wytwarzając nową religijną tożsamość poprzez twórczą reinterpretację elementów tradycji (np. podczas Jasnogórskich Ślubów Narodu).
Podobnie stereotypową dychotomię można zaobserwować w myśleniu o sztuce. Z jednej strony mamy mieć opcję „konserwatywną” odrzucającą sztukę współczesną jako zdegenerowany wytwór kultury, która porzuciła ideę obiektywnych natur rzeczy. Z drugiej strony opcję „lewicową”, która za główny cel sztuki przyjęła czysto negatywną ideę dekonstruowania wszystkich stanowisk mających roszczenie do obiektywności.
Rojek pokazuje, inspirując się artystami awangardowymi: Zbigniewem Warpechowskim oraz Tomaszem Kozakiem, a także myślą Jana Pawła II wyłożoną w Liście do artystów, że bynajmniej nie są to jedyne opcje. Przede wszystkim może być tak, że rzeczy mają swoje natury, a więc zadaniem artysty może być ich uwidacznianie, jednakże owe natury mogą zostać wyrażone w różny sposób – zależnie od warunków historycznych, jak i osobowości artysty. Opcja „konserwatywna” wydaje się błądzić, zbyt pochopnie traktując przygodne cechy jako część istoty, podczas gdy opcja „lewicowa” w nieuzasadniony sposób przyjmuje zmienność przygodnych cech jako dowód na brak istoty. Takie spojrzenie na sztukę rzeczywiście można określić jako awangardowo-konserwatywne, gdyż w tej perspektywie rolą artysty jest przedstawianie w coraz to nowych formach tego, co niezmienne.
Świecka nowoczesność na korepetycjach u chrześcijaństwa
Jak się wydaje, najistotniejszą z omawianych dychotomii jest dla Rojka opozycja pomiędzy ufundowaną na ideach oświeceniowych świecką nowoczesnością a religijną, czy węziej – chrześcijańską tradycją. Temu zagadnieniu poświęcony jest najobszerniejszy, ostatni rozdział książki. W tym miejscu Rojek aplikuje chyba najbardziej odważną ze swoich awangardowo-konserwatywnych idei: intronizację Chrystusa. Jest to jednak również ten fragment pracy, których w moim odczuciu należy poddać krytyce.
Swoją propozycję zniesienia dychotomii nowoczesność / religia Rojek prezentuje na tle koncepcji „ratującej translacji” Habermasa przedstawionej przez niego w tekście Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do eugeniki liberalnej?. Według interpretacji Rojka pod habermasowską „ratującą translacją” kryje się postulat uzupełnienia ideowego spektrum nowoczesności o treści zaczerpnięte z tradycji religijnej. Nie mogą być one jednak włączone w obręb nowoczesności wprost, najpierw dokonać należy ich translacji na oświeceniowy język. Dlatego też propozycję Habermasa można określić jako „postsekularną”, w której tradycja religijna nie zostaje odrzucona, lecz przekształcona na potrzeby świeckiej nowoczesności.
Trzeba przyznać, że propozycja Habermasa wydaje się w dużej mierze wpisywać w projekt awangardowego konserwatyzmu. W końcu odwołuje się on do tradycji, ale nie w sposób bierny, lecz dokonuje selekcji i interpretacji treści religijnych. Co więcej, jego „ratująca translacja” stanowi rozwiązanie dychotomii nowoczesność / religia, która nie polega na negacji tradycji religijnej, lecz jest formą zniesienia tego podziału poprzez wskazanie, że pod pewnymi warunkami tradycja religijna może stać się częścią świeckiej nowoczesności.
Rojek krytykuje propozycję Habermasa twierdząc, że po dokonaniu „ratującej translacji” idee religijne zostają pozbawione swojej najistotniejszej treści, a w konsekwencji ich „postsekularne” odpowiedniki nie będę mogły odegrać pożytecznej roli jakiej Habermas oczekuje. Wydaje się jednak, że bez bardziej rozbudowanej argumentacji, której autor Awangardowego konserwatyzmu nie przedstawia, trudno uznać taką krytykę za wystarczającą. W końcu historia dostarcza przykładów, w których treści z jednej tradycji ideowej zostały po odpowiedniej reinterpretacji włączone w obręb innej tradycji.
Dobrym przykładem jest tu sama tradycja chrześcijańska, która w wyniku pracy średniowiecznych myślicieli zaadoptowała na własne potrzeby schemat pojęciowy filozofii greckiej. Taka „ratująca translacja” okazała się nie tylko możliwa, ale i ze wszech miar korzystna: stworzyła intelektualny szkielet chrześcijaństwa, a samym ideom filozofii starożytnej dała drugie życie.
Projekt Habermasa jest tym bardziej obiecujący, że wiele z chrześcijańskich idei religijnych intuicyjnie wydaje się podatnych na proponowaną „ratującą translację”. Za przykład może posłużyć pojęcie „godności”, które wskazuje na potrzebę formułowania etyki wykraczającej poza utylitarne uzgadnianie preferencji.
W opozycji do Habermasa Rojek przedstawia rozwiązanie odwołujące się do idei intronizacji Chrystusa. Idea intronizacyjna, w polskich realiach czerpiąca z objawień mistyczki Rozalii Celakówny oraz intelektualnie opracowana w obrębie tzw. „polskiej teologii narodu” zakłada, że tak jak Bóg ma pewien plan dla każdej osoby, tak ma go też dla grup społecznych, np. narodów. W związku z tym nie tylko poszczególne osoby mogą przyjąć Chrystusa jako swego Pana, może to także zrobić wspólnota narodowa.
Idea intronizacyjna z pewnością może zostać uznana za awangardowo-konserwatywną, wszak jest interesującą interpretacją pewnych wątków tradycji religijnej, jednakże użytek z jaki robi z niej Rojek wydaje się raczej nie awangardowo, lecz po prostu konserwatywny. W ujęciu autora Awangardowego konserwatyzmu narodowe panowanie Chrystusa zakłada dominującą rolę chrześcijaństwa we wspólnocie politycznej i w tym sensie jest oczywiście niezgodne z ideałami świeckiej nowoczesności, która najwyższe miejsce przypisuje na przykład prawom człowieka, osobistym wolnościom czy też umowie społecznej. Inaczej niż u Habermasa, gdzie świecka nowoczesność mogła uczyć się od tradycji religijnej, w ujęciu Rojka nowoczesność nie wydaje się religii do niczego potrzebna. Wygląda więc na to, że nie ma tu mowy o zniesieniu dychotomii, lecz raczej negacji jej oświeceniowego członu. Oczywiście wolno argumentować za takim rozwiązaniem, nie jest jednak jasne, w jaki sposób wykracza ona poza tradycyjne religijne krytyki nowoczesności.
Kto jest bardziej uniwersalny?
Powyższe intronizacyjne stanowisko autora Awangardowego konserwatyzmu ufundowane jest na przekonaniu, że chrześcijaństwo faktycznie zawiera już w sobie liberalne wolności, które zazwyczaj kojarzymy z oświeceniem, tak że chrześcijaństwo niczego od nowoczesności uczyć się nie musi.
Co więcej, Rojek uważa, że chrześcijaństwo jest lepszym gwarantem wolności, gdyż są w nie wbudowane mechanizmy chroniące przed fundamentalizmem oraz w przeciwieństwie do rozwiązań liberalnych – opiera wolności na metafizycznym fundamencie.
Jednakże w książce tezy te nie zostają szerzej uzasadnione. Nie znajdziemy w niej odpowiedzi na chyba najbardziej oczywiste pytanie o to, w jaki sposób działają chrześcijańskie mechanizmy zabezpieczające przed przemocą, skoro w jego historii nie brakuje przykładów wojen i zbrodni dokonywanych z inspiracji religijnej. Jeśli z kolei uznać, że owa przemoc nie pochodziła z „autentycznego chrześcijaństwa”, lecz jakiegoś „chrześcijaństwa zdegenerowanego”, to nie jest z kolei jasne jakie mechanizmy chronią autentyczne chrześcijaństwo przed degeneracją.
Dla czytelnika Awangardowego konserwatyzmu może również nie być oczywiste jak należy rozumieć metafizyczną podstawę, na którym chrześcijaństwo skuteczniej od opcji liberalnych funduje wolności osobiste. Metafizyka bywa rozumiana na dwa sposoby. Po pierwsze, w popularnym sensie, jako coś przekraczającego naturalny świat i dostępnego za pomocą specjalnych władz poznawczych. W tym rozumieniu przepowiednie proroków i wizje mistyków są „metafizyczne”. Po drugie, we właściwym filozoficznym, wywodzącym się od Arystotelesa sensie – metafizyka jest nauką badającą najbardziej podstawowe zasady rządzące rzeczywistością.
Silny związek idei intronizacji z objawieniami Rozalii Celakówny mógłby sugerować to pierwsze rozumienie, wedle którego poprzez ustanowienie Chrystusa Królem pomyślność Polski i panujące w naszym kraju wolności zyskują jakiś ponadnaturalny fundament. Wydaje się jednak, że wówczas trwałość wolności jest w praktyce zapośredniczona przez przekonania ludzi. Wolności są na tyle trwałe, na ile trwałe są przekonania ludzi o istnieniu takiego ponadnaturalnego fundamentu i płynących z niego zobowiązań. W kwestii trwałości wolności nie różni się to istotnie od sytuacji, w których ich trwałość zależy od trwałości przekonań w obowiązywanie praw człowieka czy też słuszność liberalnej demokracji.
Zakładam jednak, że Rojkowi, który metafizyką w jej najbardziej precyzyjnej, analitycznej formie zajmuje się zawodowo, chodziło o ten drugi, filozoficzny sens metafizyczności. Najprawdopodobniej autor Awangardowego konserwatyzmu uważa, że chrześcijaństwo w najtrafniejszy sposób opisuje ludzką naturę, a więc chrześcijańska wersja liberalnych wolności będzie trwalsza, jako że najpełniej dostosowana jest do zasad rządzących życiem ludzi. Trzeba tu jednak zauważyć, że choć „natura ludzka” czy „metafizyka” nie należą być może do ulubionych słów liberałów, to również te koncepcje mogą zasadnie rościć sobie prawo do fundowania swoich rozwiązań ma fundamencie metafizycznym. Zarówno „idealna sytuacja mowy” Habermasa, jak i słynna zasłona niewiedzy Rawlsa, oraz klasyczne wskazanie Kanta, aby postępować wedle takiej maksymy, co do której moglibyśmy chcieć, aby stała się prawem powszechnym, zakładają, że istnieje wspólna wszystkim ludziom racjonalność. Dlatego też liberalni autorzy mogą zasadnie utrzymywać, że porządek społeczny powstały w wyniku umowy czy też racjonalnej deliberacji nie będzie gwarantował wolności osobistych w sposób przypadkowy. Wręcz przeciwnie – to, że przyjęte wolności mają taką a nie inną formą może być efektem tego, że zostały wypracowane przez ludzi o wspólnej, racjonalnej naturze i są trwałe, ponieważ mają formę dopasowaną do zasad wedle których ta natura jest zorganizowana.
Oczywiście spór o to, która z ideowych opcji jest bliższa naturze ludzkiej jest żywy i Rojek ma pełne prawo, by przyznać tu pierwszeństwo opcji chrześcijańskiej. Przesadą jest jednak twierdzenie, że w opozycji nowoczesność / religia tylko chrześcijaństwo może opierać się na metafizycznym fundamencie, zaś opcji liberalnej pozostawiona zostaje sfera opinii, przekonań i przygodnych ustaleń.
Jedni uczą się od drugich
Jak wskazywałem we wstępie, powyższe uwagi nie muszą jednak wynikać z głębokich problemów samego projektu awangardowego konserwatyzmu, lecz są raczej efektem stosowania przez autora idei intronizacji w sposób „tradycyjnie konserwatywny”. W tym kontekście można zastanowić się, na czym mogłoby polegać faktyczne zniesienie dychotomii nowoczesność / tradycja religijna, które nie ograniczałoby się do negacji jednego z członów.
Żeby zobaczyć wyraźniej dostępne sposoby rozwiązywania dychotomii, rozważmy następującą dychotomię, będącą bliżej potocznego doświadczenia aniżeli spory pomiędzy nowoczesnością a religią: „Mieszkanie ma 50m2” vs. „Mieszkanie ma 60m2”. Po pierwsze: można uznać, że spór o wielkość mieszkania da się rozwiązać tylko przez negację jednej z opcji – mieszkanie ma albo 50 albo 60 metrów. Wydaje się, że w ten schemat wybiera Rojek wybierając religię i dorzucając nowoczesność.
Jednakże do sprawy można podejść także inaczej, zauważając, że jeśli mieszkanie ma 60 metrów to w pewnym sensie ma także 50 metrów, podobnie jak na pytanie o to, czy mamy 10 zł odpowiemy twierdząco, gdy mamy przy sobie 100 zł. W tym ujęciu sprzeczność pomiędzy obydwoma zdaniami jest pozorna, gdyż jedna własność jest faktycznie częścią drugiej. Wydaje się, że jest to model przyjęty przez Habermasa, gdzie tradycja religijna po przeprowadzeniu „ratującej translacji” staje się częścią nowoczesności tak, że nie występuje pomiędzy nimi konflikt.
Wreszcie opozycja może zostać również zniesiona poprzez uznanie, że zdania „mieszkanie ma 50m2” i „mieszkanie ma 60m2” nie wykluczają się, gdyż miało ono 50 metrów w 2015 roku, a 60 metrów po przebudowie w 2016 roku. W tym wypadku problem zostaje rozwiązany przez stwierdzenie, że oba określenia są prawdziwe, jednak każde z nich charakteryzuje inny aspekt przedmiotu, w tym wypadku mieszkanie w różnych momentach jego istnienia. Wydaje się, że jest to najpełniejszy sposób zniesienia dychotomii, w którym żaden z członów nie zostaje odrzucony ani podporządkowany drugiemu. Jak sądzę, tym tropem podąża autor Awangardowego konserwatyzmu przedstawiając swoją teorię sztuki. Sztuka jest przedstawianiem istoty rzeczy, ale nie tylko tym. Jest również wolną twórczością artysty, ale nie tylko tym. Faktycznie jest przedstawianiem istoty rzeczy w formie będącej wynikiem wolnej twórczości.
Jak mogłoby wyglądać konsekwentne zastosowanie tej strategii także w przypadku opozycji pomiędzy nowoczesnością a tradycją religijną?
Być może najprostsza propozycja mogłaby powstać poprzez wpisanie symetrii w projekt Habermasa. W tym ujęciu świecka nowoczesność i tradycja religijna byłyby dwoma aspektami naszej kultury, które muszą uczyć się od siebie wzajemnie, przekładając pojęcia drugiej strony na swój język.
Mielibyśmy wówczas do czynienia z obustronną „ratującą translacją”, w ramach której idee religijne przekładane są na idee postsekularne, a ponadto idee świeckiej nowoczesności są tłumaczone w „postświecki” sposób, dzięki czemu mogłyby stać się częścią tradycji religijnej.
Paweł Rojek, „Awangardowy konserwatyzm. Idea polska w późnej nowoczesności”, Ośrodek Myśli Politycznej 2016.
Materiał powstał ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa”.