Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Barbara Nałęcz-Nieniewska  4 października 2016

Polak, który obronił Aleppo

Barbara Nałęcz-Nieniewska  4 października 2016
przeczytanie zajmie 8 min

Maszerował na czele wojsk w różnych zakątkach Europy i poza nią, mając zawsze na względzie sprawę polską. Polak, który obronił Aleppo przez atakiem Beduinów. Polak, który bardziej kochany i pamiętany jest nad Dunajem niż nad Wisłą. Urodzony i ochrzczony w Tarnowie, umierał jako muzułmanin w Syrii. Często osamotniony i pogardzany. Bohater – Józef Zachariasz Bem.

Miał rok, gdy I Rzeczpospolita ostatecznie zniknęła z mapy Europy. Po ojcu matematyku (tarnowskim nauczycielu i adwokacie) odziedziczył ścisły umysł i już jako nastolatek kształcił się na inżyniera w oficerskiej Szkole Elementarnej Artylerii i Inżynierii w Warszawie. Nie musiał długo czekać na zdobycie pierwszych szlifów na polu bitwy – jako 18-latek zasłużył się w obronie Gdańska podczas kampanii Napoleona przeciwko Rosji i sprzymierzonymi zeń Prusakami.

Jego wielką pasją była artyleria. Był pionierem w przeprowadzaniu doświadczeń z racami kongrewskimi na terenie Polski. Były to rakiety o wiele lżejsze od dawniejszych armat, a dzięki temu – bardziej mobilne. Wiedza ta była przyczynkiem do wydania publikacji pt. Uwagi o rakietach zapalających.

Dzięki jego doświadczeniom utworzono pierwsze oddziały artylerii rakietowej w armii Królestwa Polskiego. Nowa broń siała popłoch wśród rosyjskiego wojska (a szczególnie ich koni), gdy wykorzystano ją w bitwie pod Olszynką Grochowską w czasie Powstania Listopadowego.

Rosjanie zetknęli się wtedy z tego rodzaju uzbrojeniem po raz pierwszy. 

W życiu Bema okresy pracy organicznej przeplatały się z losem żołnierza. Bem, jako dowódca, wsławił się szaloną odwagą i niezachwianą wiarą w możliwość zwycięstwa polskiej sprawy, a zarazem oskarżany był o to, że dbał tylko o swoje życie, nie szczędząc swych żołnierzy. „Żądam bezwzględnego posłuszeństwa!” – mówił do swych wojskowych jako nowo przybyły wódz, aby na „ dzień dobry” zyskać szacunek. Wiedział, że musi ryzykować, żeby odnieść zwycięstwo.

Bem miał też w swoim życiu epizody mniej chwalebne, jak chociażby aresztowanie za ukrywanie przynależności do loży wolnomularskiej, udział w pojedynku oraz źle prowadzone rozliczenia finansowe podczas służby w wojsku w Królestwie Polskim.

Po roku więzienia wyjechał do Galicji, gdzie postanowił pracować dla kraju, udoskonalając gospodarkę.

Zajmując się dobrami Potockich, wprowadzał nowe techniczne rozwiązania. Zbudował cukrownię, gorzelnię, fabrykę papieru i nowe systemy ogrzewania w pałacach. Zafascynowany najnowszymi zdobyczami techniki, analizował działanie maszyny parowej i wydał na ten temat małą publikację O machinach parowych.

Planował także napisanie dużej, ale już nie zdążył, ponieważ nadeszła wyczekiwana noc listopadowa. Bem przerwał swe pozytywistyczne życie na galicyjskiej wsi i udał się do Warszawy, by – po przywdzianiu munduru –znów stanąć w szeregu romantyków.

W bitewnym szale

Polacy, jak zwykle, byli podzieleni. Już pierwszej nocy – 29 listopada 1830 r. – nie wszyscy rzucili się do walki. Rozgorączkowana młodzież ze szkoły oficerskiej, po zdobyciu Belwederu, skierowała się do centrum stolicy, nawołując „Polacy do broni!”, a jej mieszkańcy zamykali przed nimi okna i drzwi. Generalicja sprzeciwiła się, powstał chaos, nie wszystkie jednostki wojskowe przeszły na stronę powstańców.

Bem dotarł do polskich oddziałów dopiero w lutym 1831 r., nazajutrz, po krwawej bitwie na przedpolach Warszawy – pod Olszynką Grochowską. Został majorem baterii lekkokonnej, lecz dowódców powstania nie darzył zaufaniem. Najpierw Józef Chłopicki, potem Jan Skrzynecki – obaj zasłużeni w wojnach napoleońskich – nie byli gorącymi zwolennikami insurekcji. Pierwszy z nich chciał układać się z carem, a drugi wolał zwlekać z atakiem do ostatniej chwili, zamiast stanąć oko w oko z wrogiem. Kiedy jednak ostatecznie (acz praktycznie niespodziewanie) armie stanęły na przeciwko siebie, głównie Bem był opowiadał się za natychmiastowym atakiem. Awansowany teraz do stopnia majora, podczas bitwy zachowywał się jak w szale. Przewodził ruchliwej baterii lekkokonnej, której sprawna taktyka zaskoczyła Rosjan i spektakularnie ich rozbiła. Tak oto Bem wsławił się podczas zwycięskiej bitwy pod Iganiami.

Drugim jego dokonaniem była brawurowa szarża podczas słynnej bitwy pod Ostrołęką. Bitwa, chociaż przegrana, stała się osobistym zwycięstwem Bema, bowiem uchronił on Polaków przed całkowitą klęską. Został mianowany pułkownikiem, a następnie generałem brygady.

Koniec końców Warszawa nie utrzymała się pod naporem Rosjan. Dziwnym epizodem obrony miasta było spóźnienie się generała na bitwę o Wolę. Tłumaczył się potem, że to nie z własnej winy, po prostu nikt go nie poinformował. O początku walk oznajmił mu huk armat. Gdy przybył na miejsce, jego baterie, mające pozostać w rezerwie, zostały już rozproszone.

Wieczny outsider

„Bem znał jedynie pojęcie przegranej bitwy, a nie przegranej kampanii” – tak ocenia bohatera biograf i były węgierski dyplomata w Warszawie i Krakowie, Istvan Kovacs. Bem nie poddał się nawet po upadku Powstania i zaraz po nim aktywnie działał na rzecz polskich żołnierzy, którzy szukali schronienia w Europie. Szukał środków finansowych na sprowadzenie ich do Francji – przychylnej im, drugiej ojczyzny pobitych Polaków, gdzie pragnął stworzyć polskie wojsko, które nadal mogłoby walczyć o wolność kraju. Oczekiwał wielkiego europejskiego konfliktu, który pomógłby polskiej sprawie. Nie wiedział jednak, że na takowy trzeba będzie czekać jeszcze prawie cały wiek. Był ideowym fantastą. Emigracja była tak podzielona, że nie było mowy o jedności i obieraniu jednego, wspólnego celu. Dołączył do obozu księcia Adama Jerzego Czartoryskiego ufając, że ten wesprze (szczególnie finansowo) jego ideę stworzenia 10-tysięcznego wojska polskiego na emigracji, choć nie zgadzał się z umiarkowanym podejściem księcia do reform. Czartoryski – wpływowy arystokrata – uważał, że władza powinna pozostać w rękach arystokracji, przy zachowaniu systemu pańszczyźnianego.

Bem natomiast, którego rodzina otrzymała szlachectwo dopiero po jego urodzeniu, wyznawał idee społeczno-wyzwoleńcze. Uważał, że wyzwoleni chłopi wesprą działania niepodległościowe. Tym samym pasował bardziej do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego.

Jego członkowie jednak, po okresie działalności Bema w Hotelu Lambert, nie chcieli już z nim współpracować.

Analizując historię życia Bema porusza fakt, że z większością swoich fantastycznych idei i działań pozostawał sam, za co dodatkowo spotykał go ostracyzm. Tak było ze sprawą formowania polskich legionów w Portugalii. Bem zapalił się do tego pomysłu ufając własnej myśli, iż Polacy powinni brać czynny udział w każdym konflikcie europejskim, ponieważ każdy z nich może się rozwinąć do międzynarodowego. A poza tym uważał, że nie powinni wychodzić z bitewnej wprawy. Pomysł ten spotkał się z całkowitą krytyką. Polacy, mając w pamięci wojny napoleońskie, nie chcieli już walczyć o nie swoją sprawę. Dodatkowo nasz bohater zaczął mieć poważne kłopoty finansowe, ponieważ nie mógł wyegzekwować od Portugalczyków uregulowania wydatków poniesionych przez Czartoryskiego podczas tworzenia polskiego oddziału. Wyzwał jednego z ministrów na pojedynek, przez dwa miesiące przebywał nawet w portugalskim areszcie, po czym wydalono go z kraju.

Wzgardzony i w dodatku z długami musiał nieco odsunąć się od środowiska emigracyjnego. W konsekwencji swoje wysiłki ponownie skierował w stronę działalności pozytywistycznej. Założył towarzystwo techniczne, mające kształcić Polaków na emigracji i pomagać w znajdowaniu dlań pracy.

Uważał, że powinni oni studiować przede wszystkim najnowsze technologie, takie jak nowoczesna broń, nowe techniki budowania dróg i mostów oraz użytkowanie maszyny parowej.

Marzył, by potem tę wiedzę i umiejętności rodacy przenieśli do ojczyzny i pracowali na jej rzecz, o czym świadczą jego słowa: „ (…) Polacy mający teraz sposobność doskonalenia się za granicą we wszystkich częściach nauk, sztuk, zawodów i rzemiosł, powinni uważać za święty obowiązek przysposabiać dla ojczyzny synów zdatnych i utalentowanych (…)”.

Za wolność waszą i naszą

Czas jego największych sukcesów właśnie się zbliżał. Nadchodził rok 1848 – europejska Wiosna Ludów, czyli szereg zbrojnych wystąpień na tle wyzwoleńczym, zarówno spod władzy obcej monarchii, jak i władzy feudalnych panów. Idee reform społecznych, takich jak uwłaszczenie chłopów i równość wobec prawa mieszały się z myślą narodowo-wyzwoleńczą. Józef Bem trafił w końcu na przychylny sobie i w ogóle Polakom grunt – na Węgry. Uciekł tam po przegranej rewolucji wiedeńskiej, w której także brał udział. Okazało się, że Lajos Kossuth – przywódca węgierskiego powstania – już u początków swej kariery rozumiał Polaków i ich wysiłki w walce o wolność. Mówił wówczas, że Polacy walczą „nie tylko za własną ojczyznę, ale i za wolność Europy, której kolos północy kajdanami grozi. (…) Sprawa Polaków jest sprawą całej Europy. (…) Ten kto Polaka nie szanuje (…), nie kocha własnej ojczyzny”.

Bem został bohaterem narodowym Węgrów. Pod jego dowództwem armia węgierska zwyciężyła Austriaków ponad 30 razy!

Przez chwilę wydawało się, że Węgrom uda się wyzwolić spod jarzma Habsburgów. Zimowe kampanie Bema z przełomu lat 1848/49  pozwoliły zdobyć Siedmiogród. Jednak tę serię zwycięstw zakończyło niepowodzenie związane ze wsparciem Rosjan, które przybyło na mocy porozumienia austriacko-rosyjskiego. Powstańcy stracili wszelkie szanse w zetknięciu z kilka razy liczniejszym wrogiem. Generał Bem – teraz dowódca armii węgierskiej – trafił wraz z innymi jeńcami do obozu dla uchodźców w Turcji.

W służbie muzułmańskiego imperium

Los uchodźców był jednak niepewny, bo zarówno rządy Austrii, jak i Rosji domagały się ich wydania. Turecki podpułkownik wystosował wówczas propozycję  wstąpienia żołnierzy do tureckiego wojska, co dałoby im ochronę, ale wiązało się z przejściem na islam. Bem nie był specjalnie wierzącym katolikiem, a dodatkowo ufał, że rychło nadejdzie wojna turecko-rosyjska, zatem bez namysłu przystał na propozycję – jako jeden z nielicznych. Jak zwykle w swoim życiu, i teraz spotkał się z ostrą krytyką rodaków, jednak byli i tacy, którzy ten czyn rozumieli. W tak niezwykły sposób ocenił go w prywatnym liście poeta, Zygmunt Krasiński: „Bem był tylko żołnierzem i w chwili, w której zanosiło się na wojnę, porwał za półksiężyc, jakby za lont nowy do świeżego działa.”

Mimo tego zabiegu naciski, szczególnie ze strony Rosji, nie ustąpiły. Car żądał od Stambułu przeniesienia Bema jak najdalej od stolicy. Znał jego niezachwianą ambicję i wolał uniknąć potencjalnego wpływu polskiego generała na tureckie wojsko. Przesiedlono go wówczas do Aleppo, na tereny dzisiejszej Syrii, a ówczesnego Imperium Osmańskiego. „Aleppo stało się dla Bema tym, czym wyspa Świętej Heleny dla Napoleona” – pisze Istvan Kovacs. Uchodźcy nie mogli kontaktować się z mieszkańcami miasta, a na ulice pozwalano im wychodzić tylko pod strażą.

Mimo kolejnych poniżeń i niedogodności Józef Bem nie próżnował i na powrót stał się pozytywistą. Czas pokoju wykorzystywał do obmyślania nowych planów i wdrażania nowych działań. Tym razem czas spędzał na projektowaniu nowej organizacji armii tureckiej oraz na budowie fortyfikacji, mając wciąż na względzie zbliżający się konflikt z carską Rosją (nie pomylił się tak bardzo – wojna krymska rozpoczęła się cztery lata później). Z działań namacalnych udało mu się zbudować kopalnię saletry, której złoża podobno sam odkrył, a którą wykorzystywano do produkcji materiałów wybuchowych. Do pracy ściągnął również Polaków. W ten sposób w końcu wkradł się w łaski tureckiej Porty, od której otrzymał stopień generała.

Jego ostatni wojskowy wyczyn to bezdyskusyjna wygrana ze zbuntowanymi Beduinami, którzy zaatakowali Aleppo, prawdopodobnie w celu splądrowania miasta. Dobrze zaplanowana przez Bema obrona, wykorzystująca oczywiście artylerię, całkowicie odepchnęła buntowników.

Józef Bem zmarł niespodziewanie z końcem roku 1850 na malarię azjatycką. Został pochowany na syryjskim cmentarzu, niesiony przez internowanych Węgrów. Jeden ze świadków uważał, że „weteranowi należało się więcej uwagi”, pisał, że „pogrzeb nie był wojskowy. (…) Turcja straciła w nim swą największą opiekę, której nie potrafiła wykorzystać. Aleppo straciło natomiast wybawcę”.

Grobowiec na korynckich kolumnach

Jego cichy pogrzeb wydaje się smutnym zakończeniem żywota tego wiecznego buntownika, którego wielkie wizje tak rzadko spotykały się z poparciem. Jednak po wielu latach postanowiono oddać właściwe honory bohaterowi. W 1926 r. rozpoczęto starania o przeniesienie ciała Polaka z Syrii do jego, niepodległej już, ojczyzny. Udało się to trzy lata później. Ciało ekshumowano i przetransportowano przez całą Europę do rodzinnego Tarnowa, gdzie został pochowany z wszelkimi honorami. Szczególnie w stolicy Węgier hucznie witano ciało bohatera.

Mauzoleum, w którym pochowano Józefa Bema, jest niezwykłym pomnikiem. To sarkofag wsparty na sześciu korynckich kolumnach, ustawiony nad powierzchnią stawu w Parku Strzeleckim w Tarnowie. Na każdej ściance sarkofagu wypisane jest nazwisko bohatera językach: polskim, węgierskim i tureckim. Mauzoleum otaczają kamienne kule symbolizujące kule armatnie. Połączone są łańcuchami przetopionymi z armat. To nietypowe miejsce pochówku wiąże się z legendą. Podobno muzułmanin nie może być pochowany na nie-islamskiej ziemi, dlatego jego ciało nie mogło spocząć na żadnym z polskich cmentarzy. Bem leży nie dość, że nad ziemią, to jeszcze nad wodą. Unosi się wysoko w powietrzu tak samo, jak unosiły się jego fantastyczne wizje, które przez wielu były nierozumiane.

Józef Bem nigdy się nie ożenił, nie miał także dzieci. Niewiele wiadomo o jego życiu osobistym. Ze wspomnień i listów można wyczuć, że był umysłem wizjonerskim, ale i samotnikiem. Nie zrażały go porażki i liczne rany poniesione podczas bitew. Był odważny, ale i bezwzględny, nie liczył się z ofiarami, ryzykował. Najważniejszym było osiągnięcie celu – odzyskanie przez Polskę niepodległości. A to, co miało być środkiem do niego, czyli wspieranie innych narodów w walce przeciwko ciemiężycielom, okazało się jego największym dokonaniem. Los sprawił, że człowiek ten stał się bohaterem ważniejszym dla narodu znad Dunaju, niż dla tego znad Wisły.

Tekst powstał ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach priorytetu „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2016″. Jest częścią projektu Polacy Inspirują.