Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Maciej Dulak, Bartosz Paszcza  15 września 2016

Start-upy to nie magiczna różdzka

Maciej Dulak, Bartosz Paszcza  15 września 2016
przeczytanie zajmie 4 min

Można znaleźć pewne strukturalne podobieństwa pomiędzy polskimi start-upami a pozostałymi gałęziami naszej gospodarki. – takie wnioski można wyciągnąć z lektury raportu „Polskie Startupy 2016”. Jednocześnie cała branża rośnie: od zatrudnienia, przez współpracę z korporacjami, po ekspansję zagraniczną. Czy rzeczywiście start-upy to kuźnia innowacyjności? Co z rozwoju tego sektora ma przeciętny Kowalski?

Pierwsze z podobieństw dotyczy lokalizacji – start-upy, analogicznie do największych firm działających w Polsce, skupione są w aglomeracjach: w Warszawie (27%), Krakowie (11%), Trójmieście i Poznaniu (oba po 9%). Mniej niż jedna trzecia start-upów znajduje się poza dziesięcioma kluczowymi ośrodkami miejskimi. Taka centralizacja pewnie niezbyt podoba się ministrowi Morawieckiemu, który przynajmniej w słowach podkreśla, że Polska nie powinna się kończyć na paru największych metropoliach. Z drugiej strony przy budowie start-upów kluczową rolę gra lokalny ekosystem – konieczne jest zbudowanie społeczności z odpowiedniej puli talentów, osób chcących finansować przedsięwzięcia czy mentorów. Stąd najpewniej nie uda się stworzyć odpowiedniego ekosystemu w każdym powiecie, ale obecność na liście mniejszych miast wojewódzkich, jak Lublin i Szczecin, daje nadzieję, że środowisko start-upów w dłuższej perspektywie nie ograniczy się do kilku największych miast.

Po drugie, cechą charakterystyczną wszystkich przedsiębiorstw krajowych jest ich słaby współczynnik aktywności patentowej oraz współpracy z nauką.

Jedynie promil wszystkich polskich przedsiębiorstw posiada patent lub jest w trakcie procedury patentowej!

Wśród start-upów wskaźnik ten jest lepszy i wynosi 14%. Biorąc jednak pod uwagę specyfikę tej branży oraz podkreślaną innowacyjność rozwiązań przez nią oferowanych, nie jest to wynik satysfakcjonujący. Oznacza, że jedynie co siódma firma może zaproponować klientowi unikatowe rozwiązanie, dotychczas niestosowane. Jest to o tyle dziwne, że ponad połowa wszystkich ankietowanych deklaruje, iż tworzy całkiem nowy produkt.

Mimo podobieństw do wad innych podmiotów gospodarczych działających na terenie naszego kraju, kierunek, w którym rozwijają się start-upy, wydaje się być obiecujący. Aktualnie w Polsce działa około 2700 podmiotów zaliczanych do grona start-upów, z czego 73% znajduje się w „środkowej fazie rozwoju”, polegającej głównie na intensywnych pracach nad rozwojem produktu oraz testowaniem modeli: przychodowego i biznesowego. Można więc prognozować, że większość firm dopiero w najbliższych latach wejdzie w fazę pełnego rozwoju, który może zaowocować kolejnymi – po CD Projekt – „jednorożcami”.

Nasze start-upy w 75% wypadków tworzą rozwiązania dla przedsiębiorstw, z czego połowa dla dużych firm oraz korporacji. Model B2B jest dużo bardzo wydajny  i pozwala szybko wypracowywać zyski, obierać grupę docelową oraz tworzyć rozwiązania „szyte na miarę”. Ponad połowa start-upów eksportuje swoje rozwiązania (57%), co jest średnim wynikiem, biorąc pod uwagę nasze aspiracje do bycia liderem rewolucji cyfrowej.

O dynamicznym rozwoju rynku start-upów świadczy fakt, że przez ostatnie pół roku 80% firm tego typu zwiększyło przychody o ponad 20%. Jedna trzecia start-upów zwiększyła przychody od 20% do 50%, co piąta nawet o 50% do 100%, a co czwarta powyżej 100%. Wzrasta także zatrudnienie: przez ostatnie sześć miesięcy jedynie 17 % startupów nie zatrudniło dodatkowych pracowników, a aż 44% deklaruje, że pilnie potrzebuje nowych rąk do pracy.

Raport wskazuje, że rynek startupów w Polsce idzie w dobrym kierunku. Świadczą o tym coraz lepsze wyniki finansowe, wzrost liczby zatrudnianych pracowników oraz postępująca ekspansja na zagraniczne rynki, którą prowadzi większość tego typu firm.

Środki finansowe zaczyna przynosić także sprzedaż produktów, które w 52% zapewniają regularny przychód dla młodych przedsiębiorstw. Pojawiło się również kilka silnych firm – jak Zortrax, Estimote, iTaxi, DocPlanner czy Brainly, które są globalnymi graczami, a czasem nawet liderami w swoich dziedzinach.

Patrząc szerzej, sytuacja Polski nie wygląda jednak najlepiej. Według Innovation Europe Scoreboard¸ kompleksowej oceny zdolności innowacyjnej państw EU, polska innowacyjność zmalała relatywnie do średniej unijnej z 59% w 2009 do 56% w 2015. W rankingach innowacyjności jesteśmy na szarym końcu Europy, wyprzedzając jedynie kraje bałtyckie, Rumunię i Bułgarię, a od liderów dzieli nas dystans kilku lat świetlnych. To tyle, jeśli chodzi o „zieloną wyspę” dobrobytu. Fakty są takie, że państwa unijne nam po prostu uciekają.

Odcinając się od rządowej propagandy ostatnich miesięcy, należy się zastanowić, czy start-upy faktycznie mogą być motorem napędowym całej gospodarki i wyciągną nas z pułapki średniego wzrostu? Absolutnie nie.

Po pierwsze, miejsca pracy, które oferują start-upy, przeznaczone są dla wąskiej grupy wykształconych osób, nie zaś dla większości Polaków, którzy pracują za krajową średnią. Po drugie, prawie połowa młodych firm nie zatrudnia na podstawie umowy o pracę, czyli dodatkowo unika płacenia wyższych składek do budżetu państwa.

Niemniej jednak rosnący segment innowacyjny ma swoje plusy. Od wartościowych miejsc pracy, przez skalowalne firmy, po pewną kulturę innowacji w państwie. Warto więc rynek monitorować i stwarzać warunki do jego rozwoju, nie zapominając przy tym o mniej medialnych, ale za to istotnych z punktów widzenia całości rynku pracy, przedsiębiorstwach poza branżą kreatywną.