Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Kamil Wons  13 września 2016

Przetrąceni przez historię

Kamil Wons  13 września 2016
przeczytanie zajmie 8 min

Będzin. Miasto w województwie śląskim, stolica powiatu, historyczne centrum Zagłębia Dąbrowskiego. Jeżeli przeciętny Polak słyszał o Będzinie to zapewne albo na lekcji historii w kontekście zamku zbudowanego za panowania Kazimierza Wielkiego albo w związku z „Będzińską Nerką” (ewenementem architektonicznym – skrzyżowaniem/rondem, na którym można trzy razy wpaść pod ten sam tramwaj). Tymczasem królewskie miasto Będzin można uznać za pewną metaforę Polski. Historia przez wielkie „h” i decyzje płynące „z góry” często wpływały i nadal wpływają na sytuację miasta, w dużym stopniu determinując jego charakter. Jego obecna kondycja jest wynikiem transformacji ustrojowej, ale w nie mniejszym stopniu także tego, co Andrzej Leder nazwał „prześnioną rewolucją”.

Miasto stworzone królewskimi przywilejami

Już od czasów średniowiecza Będzin pełnił istotną rolę administracyjną i gospodarczą, co wiązało się głównie z jego geograficznym położeniem. W wyniku rozbicia dzielnicowego stał się miastem granicznym. Z tego powodu za panowania Kazimierza Wielkiego zbudowano kamienny zamek oraz otoczono miasto murami. Będzin był również siedzibą starosty i mieściła się w nim komora celna. Rozwój miasta stymulowała polityka państwa, a w szczególności nadawane mu przywileje, takie jak prawo składu soli (obowiązek wystawienia na sprzedaż w mieście części danego towaru przez wszystkich przejeżdżających w okolicy kupców) czy przywileje targowe. W konsekwencji Będzin zaczął wyrastać na istotny ośrodek handlowy w regionie.

Żydowska twarz Będzina

W mieście zaczęli na masową skalę osiedlać się Żydzi, przez kolejne stulecia stanowiąc o jego obliczu i tożsamości. Odsetek starozakonnych na przestrzeni wieków oczywiście się zmieniał, osiągając w XIX wieku poziom blisko 80% wszystkich mieszkańców, a w przededniu II wojny światowej 42% (wraz z ludnością romską ponad 50%).

Będzińscy Żydzi zajmowali się głównie handlem, na drugim miejscu znajdowało się rzemiosło. Instytucjonalnym centrum życia społeczności żydowskiej był kahał (gmina żydowska), utworzony przywilejem Stefana Batorego w 1583 roku. Na czele gminy stał rabin z czterema sędziami (dajanim), odpowiedzialnymi za kierowanie instytucjami społecznymi wspólnoty. Należały do nich: chewra kadisza (stowarzyszenie pogrzebowe), szkoła religijna Talmud-Tora, fundusz szpitalny oraz fundusz pomocy dla biednych Maoz Dal. Kahał pełnił również funkcje socjalne: zapewniał posag pannom młodym, których nie było na to stać, biednym dostarczał niezbędną odzież, udzielał także pożyczek na preferencyjnych warunkach. Obok synagogi w Będzinie znajdowały się dwa chedery (szkółka niedzielna dla młodszych dzieci) oraz jesziwa (rodzaj wyższej szkoły talmudycznej).

Początkowo gmina mieściła się przy drewnianej synagodze, na której miejscu w 1881 roku wzniesiono budynek murowany. Na początku XX wieku zaczęły powstawać pierwsze  niezależne od bożnicy instytucje charytatywne takie jak Towarzystwo Dobroczynności Wyznania Mojżeszowego w Będzinie (utrzymujące dwa przedszkola, przytułki dla starców i sierot oraz tanią kuchnię). Poza nimi aktywnie w mieście działały żydowskie partie robotnicze (Bund i Poalej Syjon), instytucje kulturalne takie jak Towarzystwo Muzyczno-Literackie „Ha-Zamir” (Słowik), kluby sportowe (np. Żydowskie Towarzystwo Gimnastyczno-Sportowe „Ha-Koach”), liczne spółdzielnie i kooperatywy. W dwudziestoleciu międzywojennym Będzin był także ważnym ośrodkiem prasy żydowskiej wydawanej w języku jidysz: w latach 1911–1939 wychodził tygodnik „Zagłembier Cajtung”, w okresie międzywojennym ukazywało się jeszcze sześć innych tytułów.

Elita żydowska stanowiła również najbogatszą część mieszkańców miasta. Za przykład może posłużyć postać Szymona Fürstenberga, który w 1925 roku został głównym akcjonariuszem spółki Zakłady Przemysłu Cynkowego. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że w 1924 roku w mieście zarejestrowane było sześć samochodów osobowych, wszystkie należały do żydów (G. Weinziehera, S. Fürstenberga, dwa J. Gutmana, Judy Kriegsztajna i Jana Szperlinga).

Partie żydowskie odgrywały również centralną rolę w życiu politycznym miasta. W 1932 roku w wyborach do rady miejskiej będzińska społeczność żydowska zgłosiła jedenaście list, zdobywając na ogólną liczbę 32 mandatów – 17. Miejsce w radzie uzyskało: sześciu syjonistów ogólnych, sześciu ortodoksów, dwóch przedstawicieli Poalej Syjon–Lewicy, jeden – Poalej Syjon–Prawicy, jeden – Hitachdut i jeden – listy bezpartyjnej.

Rewolucja przemysłowa dorzuca swoje trzy grosze

Wiek XIX dostarczył polskim miastom pod zaborami dwóch zasadniczych bodźców rozwojowych – szybów kopalni oraz dymu buchającego z kolejowych lokomotyw.

Rosnące znaczenie przemysłu, rozwój górnictwa i hutnictwa stworzyły od podstaw lub nadały nowe oblicze wielu miastom, miasteczkom i osadom na terenie Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego – Dąbrowie Górniczej, Bytomiowi, Gliwicom. Zmiany nie ominęły także samego Będzina.

Rozwój górnictwa i przemysłu poskutkował podwojeniem liczby mieszkańców w ciągu pierwszej połowy wieku. W 1859 roku otwarto odnogę Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej wraz z dwoma dworcami, co umożliwiło eksport zagłębiowskiego węgla. W tym okresie powstają m.in. kopalnie „Ksawery”, „Gzichów” i „Barbara”; cynkownia oraz cementownia (pierwsza na ziemiach polskich i piąta na świecie).

Apogeum rozwoju napędzanego węglem i parą przyszło pod koniec XIX i na początku XX wieku. Liczba mieszkańców Będzina skoczyła pięciokrotnie – z 10 tys. w 1892 r. do 50 tys. w 1910 r. Przed I wojną światową krajobraz Będzina wyznaczały fabryki, huty, kopalnie, młyny parowe i wodne, browary, tartaki.

Za szybką industrializacją szła rosnąca popularność partii robotniczych. Będzin nie odstawał w tym względzie od standardów panujących w „czerwonym Zagłębiu”. Będzińscy robotnicy brali aktywny udział w wydarzeniach rewolucji 1905 roku, w czasie której utworzono tzw. Republikę Zagłębiowską.

Okres międzywojenny to dalszy rozwój przemysłu, skutkujący pogłębiającym się rozwarstwieniem społecznym. Warsztatom rzemieślniczym i drobnym sklepikarzom coraz trudniej było konkurować z wielkim przemysłem i przedsiębiorstwami handlowymi, co było powodem popularności wśród żydowskich mieszkańców Będzina partii robotniczych – Bundu i Poalej Syjon. Jak grzyby po deszczu powstawały także związki zawodowe: Związek Zawodowy Robotników Przemysłu Skórzanego, Związek Zawodowy Robotników-Czeladników Piekarskich, Związek Zawodowy Tragarzy czy oddziały  Związku Zawodowego Pracowników Igły, Centralnego Związku Zawodowego Pracowników Handlowych i Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Drzewnego.

A później przyszedł wrzesień 1939 roku.

Ostatni Żydzi wyjeżdżają z Będzina

Tamten Będzin to już historia. II wojna światowa oraz reżim komunistyczny przeorały tkankę miasta. Rewolucję przeszła struktura ludnościowa oraz miejska architektura i zabudowa. Pewnego rodzaju ciągłość została zachowana tylko w przypadku charakteru gospodarczego. Będzin w Polsce Ludowej pozostał zasadniczo miastem przemysłowym.

W pierwszych dniach okupacji spalona została (wraz z modlącymi się Żydami) główna synagoga miejska, następnie Niemcy utworzyli getto, w którego skład wchodziły również fragmenty Sosnowca, zlikwidowane ostatecznie w 1943 roku. Zaraz po wojnie do miasta zaczęli wracać nieliczni dawni mieszkańcy pochodzenia żydowskiego. Próby odbudowy społeczności żydowskiej podejmowane choćby za pośrednictwem różnego rodzaju organizacji społecznych szybko zakończyły się fiaskiem. Po początkowej pobłażliwości władz, instytucje zlikwidowano lub znacjonalizowano. Echa pogromu kieleckiego, a przede wszystkim marcowe represje z 1968 roku sprawiły, że z miasta wyemigrowali ostatni Żydzi. W tak smutny i haniebny sposób zakończyła się wielowiekowa obecność społeczności i kultury żydowskiej w Będzinie.

Komuna burzy stary rynek

Miejsce żydowskich mieszkańców zajęli ludzie napływający do Będzina z całej Polski, z najsilniejszą reprezentacją tzw. środkowej Polski, czyli ziem dawnych województw radomskiego, kieleckiego i piotrkowskiego. Rekordowy był rok 1979 – wówczas Będzin osiągnął liczbę 80 tys. mieszkańców.

Nowi mieszkańcy znajdowali zatrudnienie w okolicznych kopalniach oraz zakładach przemysłowych. Do najważniejszych należały: Kopalnia „Koszelew”, Elektrociepłownia Będzin, Elektrownia „Łagisza”, Huta Będzin oraz zakłady obuwnicze będące filią Południowych Zakładów Przemysłu Skórzanego „Chełmek” (przedwojenne zakłady Bata).

W okresie powojennym dawne centrum miasta zostało „obudowane” osiedlami z wielkiej płyty. Zabudowa zaczęła się sięgać dawnych kolonii górniczych w dzielnicach Warpie, Koszelew i Ksawera, a tuż obok historycznego centrum zbudowano ogromne osiedle „PPR” (obecnie osiedle „Syberka”), typowe socjalistyczne osiedle bloków z wielkiej płyty, gdzie w 1986 roku mieszkało już blisko 19 tys. osób (dla porównania cały Będzin w 1945 roku liczył 25 tys. mieszkańców).

Zagładę dawnego układu architektonicznego dopełniła budowa nowego węzła komunikacyjnego w miejsce części starego miasta, co było związane z powstaniem Huty Katowice. Aby zbudować „nerkę” i trasę szybkiego ruchu do Dąbrowy Górniczej, zburzono dwie pierzeje rynku, istniejącego w praktycznie niezmienionej postaci jeszcze od czasów średniowiecza oraz znajdujące się po zachodniej części rzeki Czarnej Przemszy budynki (w tym słynny w okolicy Browar Gambrinuis). Stojące w centrum kamienice żydowskie przeszły w posiadanie władz miasta i zostały włączone do zasobu mieszkań komunalnych, co poskutkowało ich stopniową degradacją.

Smutne wejście w nową Polskę

Transformacja ustrojowa nie obeszła się z miastem łagodnie. Spośród wymienionych wcześniej zakładów, dzisiaj istnieje już tylko elektrownia i elektrociepłownia. Pozostałe przeszły drogę od stanu upadłości po ostateczną likwidację. Tajemnicą poliszynela jest np. wysoki odsetek „rencistów” spośród dawnych pracowników zakładów Chełmek. Gospodarcze przemiany pociągnęły za sobą zubożenie mieszkańców oraz pojawienie się licznych problemów społecznych jak bezrobocie, drobna przestępczość, wandalizm czy alkoholizm. III RP to także czas systematycznego wyludniania się Będzina. Ze szczytowych 80 tys. mieszkańców liczba spadła dzisiaj do poziomu 58 tys.

Po 1989 roku kolejną przemianę, tym razem na mniejszą skalę, przeszło przeorane przez Polskę Ludową centrum miasta. Jeszcze pod koniec lat 90. pełne zakładów rzemieślniczych i małych sklepów, dzisiaj zostało „skolonizowane” przez szyldy banków, lombardów i popularnych „chwilówek”. Z pewnością wpływ na taki obrót spraw miał z jednej strony rozwój sklepów wielkopowierzchniowych, z drugiej skromna siła nabywcza mieszkańców. Za degradacją ekonomiczną starego miasta poszła degradacja społeczna – wiele z dawnych kamienic zostało przekształconych w mieszkania socjalne, czego skutkiem było to, że „miasto” (tak potocznie nazywa się stare, historyczne centrum Będzina) stało się synonimem biedy i patologii społecznych. Remont głównych ulic (za unijne pieniądze) oraz wyburzanie grożących zawaleniem kamienic nie pociągnęły za sobą stworzenia centrum z prawdziwego zdarzenia.

Bez pomysłu na siebie

Będzin, przetrącony przez historię, uniknął co prawda losu „miast upadłych” takich jak np. Bytom, ale ceną było przyjęcie funkcji „noclegowni” konurbacji śląsko-dąbrowskiej. Co prawda sytuacja materialna mieszkańców się poprawia, a Będzin jest lepszym miejscem do życia niż np. dekadę temu, ale co z tego, skoro nie widać żadnej spójnej strategii, żadnego konkretnego pomysłu na przyszłość miasta. Spadek bezrobocia jest w zdecydowanej części wynikiem koniunktury w całym regionie, a nie działań władz miejskich.

Poprzednie władze miały jeszcze plan przekształcenia Będzina w miasto turystyczne, do czego ma wielki potencjał dzięki m.in.: zamkowi, zespołowi pałacowemu należącemu niegdyś do rodziny Mieroszewskich, XIV-wiecznemu kościołowi św. Trójcy, kompleksowi podziemnych tuneli (zbudowanemu przez Niemców w czasie II wojny światowej) czy zabytkom z czasów żydowskiej obecności w mieście. Ostatecznie plany spaliły na panewce, gdyż włodarze miasta nie byli w stanie doprowadzić do stworzenia w Będzinie niezbędnej bazy noclegowej oraz gastronomiczno-rozrywkowej (po zmroku miasto umiera, a ze świecą szukać dobrego baru, pubu czy bardziej ekskluzywnej restauracji).

Obecny prezydent już takich ambicji nie ma. Skupia się na absolutnym minimum, realizując „strategię” wielu miast podobnej wielkości co Będzin – skupiamy się na technicznej infrastrukturze za unijne pieniądze. Dotacje zastępują myślenie.

Powstają nowe place zabaw i siłownie napowietrzne, renowacji poddawane są chodniki, ścieżki i parki.

Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że w mieście dużo się dzieje: liczne imprezy kulturalne i sportowe, festyny, „strefa kibica”. Tyle że poza Ogólnopolskim Festiwalem Kolęd i Pastorałek oraz „Zamek Celtic Music Festival” mają one ściśle lokalny charakter, a większą ilość osób gromadzą typowe pikniki jak „Dni Będzina” czy „Będzińska Biesiada Smaków”. Pieniądze znikają, dług miasta rośnie.

Będzin – beneficjent królewskich przywilejów (celowe działanie państwa) i rewolucji przemysłowej („wiatr Historii”). Później „dziecko” powojennej i komunistycznej rewolucji społecznej, uczestnik naszej mało dziś zauważanej i dyskutowanej „wędrówki polskiego ludu” po 1945 roku. Wreszcie, ofiara transformacji ustrojowej (znów „wiatr Historii”), która odebrała miastu jego przemysłowy charakter. Dzisiaj sytuacja Będzina przypomina sytuację dziesiątek innych miast powiatowych w Polsce. Miasto bez lokalnych elit z prawdziwego zdarzenia, ambitnych i walczących o wizję przyszłości miasta, jednocześnie pozbawione poważniejszego zainteresowania ze strony władz regionalnych, nie mówiąc już o centralnych. Wizję przyszłości zastępuje „chocholi taniec”.