Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Kędzierski  12 września 2016

Strategia z wątpliwościami

Marcin Kędzierski  12 września 2016
przeczytanie zajmie 4 min

Ogłoszona w ostatni piątek przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) strategia ma dać wyraźny sygnał do uruchomienia procesu radykalnych zmian na polskich uczelniach, które w ostatnim globalnym rankingu spadły do piątej setki. Awans najlepszych polskich uniwersytetów w światowej stawce nie jest jednak jedynym celem ministra Gowina. Reforma szkolnictwa wyższego ma także wesprzeć ambitne plany premiera Morawieckiego. Niestety obydwie strategie niemal zupełnie pomijają problem roli państwa i uczelni w budowaniu prorozwojowych elit.

Strategia na rzecz doskonałości naukowej, nowoczesnego szkolnictwa wyższego, partnerstwa z biznesem i społecznej odpowiedzialności nauki zasadza się na trzech filarach: „Konstytucji dla nauki”, innowacjach dla gospodarki i społecznej odpowiedzialności nauki. Pierwszy z nich koncentruje się na systemowej reformie szkolnictwa wyższego, drugi – przeorientowaniu polskich uczelni na współpracę z biznesem, a trzeci – upowszechnieniu uniwersytetów dla dzieci i seniorów.

Minister Jarosław Gowin nie jest pierwszym w ostatniej dekadzie, który planuje przeprowadzić gruntowną reformę szkolnictwa wyższego. Ale skala proponowanych przez niego zmian daleko wykracza poza zakres reformy przygotowanej za czasów rządów PO przez minister Barbarę Kudrycką. Warto podkreślić, że reforma z lat 2009-2011 nie dokonała oczekiwanej przez wielu rewolucji w polskim szkolnictwie wyższym. Dlatego rozmach, z jakim MNiSW zabrało się do pracy, zasługuje na uznanie. W ciągu niecałych 10 miesięcy został rozstrzygnięty konkurs na założenia nowej ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym”, wprowadzone zostały „ulgi innowacyjne”, do Sejmu trafił pakiet zmian, których celem jest uwolnienie uczelni spod biurokracyjnego jarzma, a już z początkiem października rusza ogólnonarodowa debata o reformie szkolnictwa wyższego. Przedstawiona w piątek strategia precyzuje dalsze zmiany, m.in. powołanie niezwykle potrzebnej Narodowej Agencji Współpracy Akademickiej, wzorowanej na niemieckiej DAAD (Deutscher Akademischer Austauschdienst).

Proreformatorska część środowiska akademickiego czekała na te zmiany od dawna. Niestety trudno bezkrytycznie je przyjąć, gdyż filozofia stojąca za strategią budzi poważne wątpliwości i to z trzech powodów.

Po pierwsze, plany MNiSW koncentrują się bardzo mocno na nauce, czego symbolem jest już sama nazwa ‒ „Konstytucja dla nauki”. Polska nauka jest w złym stanie – nikt tego nie kwestionuje. Ale rozróżnienie na naukę i szkolnictwo wyższe w nazwie ministerstwa nie jest przypadkowe, bowiem uniwersytety poza rolą badawczą mają do odegrania także rolę co najmniej dydaktyczną, jeśli nie nawet wychowawczo-elitotwórczą. Podstawową społeczną odpowiedzialnością uczelni powinno być bowiem kreowanie elit. Ministerstwo wydaje się tego zadania nie dostrzegać, gdyż choć w trzecim filarze strategii porusza zagadnienie społecznej odpowiedzialności nauki, to skupia się na działaniach skierowanych do dzieci i seniorów. Oczywiście są to grupy ważne, należy jednak zadać pytanie, czy uniwersytety powinny koncentrować swoje ograniczone zasoby bardziej na dzieciach niż na studentach? Czy nie sensowniej poprawić jakość edukacji na niższych szczeblach niż tworzyć erzace na poziomie wyższym? Wreszcie czy chcemy tworzyć prorozwojowe elity z dzieci lub seniorów?

Druga wątpliwość dotyczy niewyrażonej wprost wizji przeorientowania części polskich uczelni w fabryki innowacji. Trudno kwestionować znaczenie środowiska nauki dla gospodarki opartej na wiedzy. Jeśli zgodnie z planem Morawieckiego Polska ma dokonać innowacyjnego skoku, to zadania tego nie sposób zrealizować bez uczelni.

Trzeba jednak pamiętać, że zgodnie z doświadczeniem bardziej rozwiniętych państw impuls proinnowacyjny nie wypływa z uczelni, ale głównie z gospodarki lub wojska.

Niestety zarówno rodzime firmy, jak i armia wciąż nie są gotowe, by taki impuls wygenerować. Oznacza to jednak, że pompowanie pieniędzy w działalność innowacyjną uczelni może skutkować marnotrawstwem i tworzeniem się na części z nich udzielnych księstw rektorów czy dziekanów. Proces ten zresztą możemy obserwować w Polsce już od czasu pojawienia się środków europejskich. A bez zmian w procedurze awansu akademickiego i ustroju uczelni ryzyko wystąpienia takiego zjawiska wraz w przypływem ogromnych pieniędzy będzie wzrastać i paradoksalnie utrudniać wprowadzenie reformy.

Trzecim problemem ze strategią Gowina jest ryzyko powielenia drogi, którą przeszło Wojsko Polskie po wejściu do NATO. Skoncentrowano wówczas większość zasobów na stworzeniu elitarnych jednostek ekspedycyjnych, a pozostałą większość pozostawiono samymi sobie. W perspektywie operacji w Iraku czy Afganistanie taki plan miał sens, ale długofalowo skutkował on zapaścią zdolności obronnych. W przypadku szkolnictwa wyższego efekty takiej strategii mogą być jeszcze bardziej bolesne – wystarczy zadać pytanie, czy stać nas na koncentrację środków na kilku flagowych uczelniach badawczych i de facto zignorowanie całej reszty, od której tak naprawdę będzie zależeć rozwój Polski w najbliższych kilkudziesięciu latach. A założenie, że kilka uczelni o światowej renomie pociągnie za sobą pozostałe, wydaje się jednak mocno kontrowersyjne – choćby ostatni kryzys finansowy dowiódł, że wraz z przypływem nie wszystkie łódki idą w górę. Część z nich utonie i nie przetrwa do 2030 roku, kiedy zgodnie z Planem Morawieckiego miałyby się zrównać ze swoimi niemieckimi odpowiednikami.

Zwłaszcza, że wątpliwości budzi także sam cel w postaci awansu flagowych polskich uczelni w globalnych rankingach. Oczywiście niska pozycja naszych uniwersytetów z jednej strony generuje ryzyko emigracji najlepszych kandydatów na studia, a z drugiej utrudnia przyciągnięcie najlepszych studentów czy wykładowców z zagranicy. Ale by awansować w rankingu nie trzeba przeprowadzać rewolucji, o czym świadczy strategia King Abdulaziz University z Arabii Saudyjskiej. Uczelnia ta zatrudniła na lukratywnych kontraktach kilku światowej sławy matematyków. Co ciekawe jednak, nie musieli oni nawet przyjeżdżać na Bliski Wschód – wystarczyło, że w swoich artykułach podawali dodatkową afiliację saudyjskiej uczelni. W rezultacie matematyka na King Abdulaziz University w ciągu roku przeskoczyła Oxford i Cambridge.

Dlatego zamiast traktować rankingi jako podstawowy punkt odniesienia reformy, dla celów wizerunkowych nauczmy się wykorzystywać ich słabości.

Z pełną świadomością, że awans Uniwersytetu Warszawskiego czy Jagiellońskiego z 450 na 75 miejsce w rankingu wcale nie musi świadczyć o jakościowej poprawie nie tylko tych uczelni, ale i całego systemu.

Podsumowując, można stwierdzić, że należy docenić reformatorski zapał ministra Gowina, bo bez niego żadnych, niezwykle potrzebnych zmian wprowadzić się nie da. Problem polega na tym, że założenia strategii nie odpowiadają realnemu problemowi, jakim jest słabość polskich elit. Pozostaje mieć nadzieję, że okres rocznej refleksji, który rozpocznie się w październiku, będzie okazją do wprowadzenia istotnych modyfikacji.

Artykuł został pierwotnie opublikowany na stronie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.