Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Kamil Sikora  24 lipca 2016

Jestem swoją przeszłością

Kamil Sikora  24 lipca 2016
przeczytanie zajmie 5 min

Każdy z nas ma książkę, do której lubi wracać. Taką, którą uważa za istotną ze względu na jedno słowo, zdanie, rozdział. Dla mnie taką pozycją jest między innymi, powieść katalońskiego pisarza Jaume Cabré, Wyznaję. Kolejna, czwarta w kolejności, książka Katalończyka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy. 

Cień eunucha to, po Wyznaję, Głosach PamanoJaśnie Panu, kolejna książka najsłynniejszego i najbardziej uznanego katalońskiego pisarza. Rozgłos w Polsce przyniosła mu powieść Wyznaję. Dzisiaj ten pisarz, filolog i scenarzysta jest coraz bardziej doceniany w kraju nad Wisłą. Przed premierą jego Cienia eunucha fragmenty najnowszej powieści można było znaleźć na warszawskich bilbordach w metrze, na plakatach, podłogach bibliotek, w witrynach sklepowych etc. To wszystko w ramach Międzynarodowego Festiwalu Literatury Apostrof, na który został zaproszony autor (spotkanie miało miejsce 20 maja w Teatrze Powszechnym w Warszawie). Pisarz gościł w stolicy również podczas 7. Warszawskich Targów Książki, gdzie o swojej nowej powieści rozmawiał z Michałem Nogasiem z radiowej Trójki.

Pisarz uwikłany

Cabré, który urodził się w Barcelonie w 1947 roku, to obok Merce Rodoreda czy Carmena Laforeta jeden z najbardziej uznanych i wpływowych pisarzy epoki. Katalończyk, który katalońskość wyssał z mlekiem matki. Zadeklarowany zwolennik niepodległości regionu, o czym wielokrotnie wspominał. W swoich poglądach radykalny, wręcz na granicy – porównanie Izabeli Katolickiej z generałem Franco mówią same za siebie. Takie też jest jego pisarstwo: skupione wokół tych dwóch filarów: historii i Barcelony.

Tak samo ważna dla Cabré jest literatura, jak i muzyka. Jego powieści przywołują na myśl wielkie dzieła kompozytorskie, gdzie każdy rozdział i każde zdanie są odpowiednio zaintonowane. Drugim wyznacznikiem jego pióra jest – powiedzielibyśmy – transcendentność. Jego książki nie są zamknięte w ramach czasu, bo – choć jak każda historia mają swój początek i koniec – to jednak mnogość wątków, nawet jeśli są one ze sobą powiązane, przeplatają się, co – jeśli czytelnik straci uwagę podczas lektury – prowadzić może do pomylenia wątków. Sam autor nie ułatwia odbioru swoich dzieł, pomijając formalne i techniczne aspekty pisania: w połowie zdania potrafi nagle rozpocząć dialog, a kilka słów dalej przenieść się o kilka, kilkadziesiąt lat wcześniej, przenosząc czytelnika do innej historii.

Jestem własną przeszłością

Nie inaczej jest w najnowszej powieści Katalończyka, w której jeszcze wyraźniej widać wpływ muzyki na twórczość pisarza: dość powiedzieć, że powieść nie została tylko zainspirowana, ale wręcz odtwarza konkretny utwór muzyczny w swojej strukturze. Chodzi o Koncert skrzypcowy Albana Berga, zwanego w powieści Boski, której sama struktura kształtem przypomina utwór muzyczny. Wskazują na to tytuły rozdziałów, kolejno: Andante, Allegretto, Allegro i Addagio.

Muzyka, choć nie jest głównym tematem powieści, przewija się przez kolejne strony, tworząc odpowiedni klimat i nastrój. Cień eunucha jest bowiem opowieścią o zmarnowanym życiu – niespełnionych marzeniach, życiowych porażkach, które kształtują życie jednostki.

Jeśli człowiek jest swoją przeszłością, to główny bohater powieści Cabré, Miquel Gensana Giró, przez całe swoje życie próbuje rozliczyć się demonami przeszłości, bo nasze wspomnienia i doświadczenia dnia poprzedniego wpływają na naszą przyszłość. Pierwsze zdanie powieści wskazuje kierunek, w jakim pisarz będzie chciał poprowadzić czytelnika: „Gdy wszystko już minęło, siedząc na wprost ciemnych oczu i doskonałej cery Júlii, zadałem sobie pytanie, w którym dokładnie momencie przegrałem własne życie”.

Przegrane życie? Tak mówi o sobie bohater, który z zawodu jest krytykiem muzycznym, prywatnie melomanem, a w latach młodości walczył w konspiracji z reżimem frankistowskim. Na czym więc miałoby polegać owe niespełnienie?

Kamień filozoficzny 

„Według mnie są trzy sposoby na nieśmiertelność, których się dorobiliśmy: dzieci, sposób najczęściej stosowany, religia, sposób najbardziej prestiżowy, i sztuka, sposób najbardziej ze wszystkich wysublimowany”.

Na początku komunał: każdy z nas chce być nieśmiertelny. Ale sposoby na poszukiwanie kodu nieśmiertelności są różnego rodzaju. Czymże innym jest wszakże religia, która oferuje nam życie po śmierci? Naszym celem tu, na Ziemi, jest takie życie, które zagwarantuje nam niejako przepustkę do nieba. Podobną ścieżkę obrał szkolny kolega głównego bohatera powieści, Rovira. Będąc nieustannym obiektem kpin wśród kolegów, bo przecież zakon to celibat i w ogóle dramat, Rovira ostatecznie staje się zakonnikiem, choć na krótki czas. Zwyciężają ludzkie słabości, takie jak zakochanie. Okazuje się, że religia gwarancji – przynajmniej na kartach książki – wiecznego życia nie daje. 

Ktoś inny powie, że nieśmiertelność zyskujemy dzieląc się genami. Posiadanie dzieci, które są krwią z krwi, to także rodzaj nieśmiertelności. Inny, nie taki bezpośredni, ale jednak. Ale co w sytuacji, kiedy – podobnie jak wujek Miquela – preferuje się tę samą płeć i, mimo faktu założenia rodziny i posiadania potomstwa, wewnętrznie czuje się brak spełnienia?

Rozwiązaniem zagadki nieśmiertelności mogłaby być w końcu sztuka. Już Horacy pisał o „pomniku trwalszym niż ze spiżu”. Taki pomysł na nieśmiertelność, połączony często ze sławą, jest dobrym rozwiązaniem. W końcu do dzisiaj w szkołach (przynajmniej za moich czasów) czyta się fragmenty Iliady, więc autorzy uzyskali tę cechę niemal boską – pamięta się o nich długo po ich śmierci. Ale ten rodzaj nieśmiertelności jest zarezerwowany dla nielicznych – tych utalentowanych, obdarzonych wyjątkowymi umiejętnościami, które na pewno ułatwiają zapewnienie sobie statusu wielkiego twórcy, który zapisze się na kartach historii. To rozczarowanie jest również doświadczeniem Miquela, który, choć odwołuje się do Chopina i innych wielkich muzyków, sam musi pogodzić się z faktem, że swojego pomnika nie wybuduje.

Każdy z nas poszukuje sposobu na nieśmiertelność. Czy jest to Bóg, który ma nam zapewnić życie wieczne; dzieci, które są krwią z krwi; sztuka, która nawet po upływie setek lat pozostaje wierna swojemu twórcy. W próbach odnalezienia kamienia filozofów, który ma dać nieśmiertelność, główny bohater przegrywa.

Wszystko dzieje się w XX-wiecznej Barcelonie. Główny bohater zostaje zaproszony na wywiad do restauracji, która przed laty była jego rodzinnym domem. Wspomnienia wracają i choć – podobnie jak święty Piotr podczas Ostatniej Wieczerzy – wypiera się tego faktu, nie sposób zatrzymać mgnień przeszłości.

„Czasami się zastanawiam, jak ściany naszego domu wytrzymują tyle śmierci, tyle cierpienia i tak niewiele radości, bo mam wrażenie, że jeśli chodzi o szczęście, takie prawdziwe, niewiele go zaznaliśmy w domu Gensana”.

Zło zawsze do człowieka wróci

Czwarta powieść katalońskiego pisarza, pisana przez sześć lat, ukazała się po raz pierwszy dwadzieścia lat temu. To w niej autor zainicjował styl, w którym czas, miejsce i sposób narracji przenikają się, tworząc swoistego rodzaju labirynt.

I podobnie jak w WyznajęGłosach Pamano do głosu dochodzi okrutna prawda, że życie nie jest usłane różami. Poszukiwanie swojej drogi, swojej nieśmiertelności daje nam okazje do stawiania sobie wymagań. Cień porażek jest zawsze obecny.

„Człowiek cierpi, bo umysł nakłania go do sceptycyzmu, zwłaszcza kiedy sobie uświadomi, że rzeka życia z czasem zatonie w śmierci, a zakochiwanie się z czasem doprowadzi do samotności i do tęsknoty za uczuciem szalonym, gwałtownym i irracjonalnym, które tak bardzo przypomina szczęście”.

Ktoś powie, że wizja głównego bohatera sprowadza się do tego, że wszyscy kiedyś umrzemy. I choć nie napawa to optymizmem, to pokazuje jasne i ciemne strony każdego życia. To od nas zależy, czy uwikłamy się w sceptycyzm, czy wręcz przeciwnie, zawalczymy o szczęście (nieśmiertelność?) – czymkolwiek by ono nie było.

Jaume Cabré, Cień Eunucha, tłum. A. Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, s. 494.