Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Kamil Wons  19 lipca 2016

Ustrój (niemal dobrze) (z)mieszany

Kamil Wons  19 lipca 2016
przeczytanie zajmie 14 min
Ustrój (niemal dobrze) (z)mieszany Jan Nepomucen Głowacki, Wawel, 1845

Już w szkole ustrój I RP przestawiany jest nam jako tzw. „demokracja szlachecka”. Tymczasem to pojęcie, wymyślone przez Fryderyka Engelsa, upraszcza i zaciemnia całość zagadnienia, redukując debatę na temat staropolskiego systemu politycznego do rzekomo słabej pozycji króla spowodowanej anarchistycznymi skłonnościami szlachty. Historia jednak jest o wiele ciekawsza. Koncepcja ustrojowa Rzeczypospolitej Obojga Narodów, stanowiąca twórcze połączenie lokalnych form organizacyjnych i myśli antycznej, miała wpływ na ukształtowanie się systemów politycznych Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Zaś główną osią, wokół której toczyło się życie polityczne, była rywalizacja czynników: monarchicznego, arystokratycznego i, w mniejszym stopniu, demokratycznego. To właśnie brak równowagi pomiędzy tymi elementami systemu doprowadził do zwyrodnienia ustroju, w którym zbyt silną pozycję uzyskała skażona plutokracją i kleptokracją magnateria.

Gdzie szukać historycznych korzeni systemu nazywanego regnum commixtum (rząd mieszany) lub monarchia mixta (monarchia mieszana)? W okresie rozbicia dzielnicowego. Rozpad państwa polskiego w XII wieku spowodował wykształcenie się swoistego rodzaju samorządu. W celu organizacji bieżących spraw poszczególnych dzielnic, jak również rozstrzygania kwestii dotyczących całości ziem polskich, zwoływane były zjazdy rycerstwa i duchowieństwa, w których można upatrywać kontynuacji słowiańskich wieców rodowych. Z drugiej strony, po ponownym zjednoczeniu Królestwa Polskiego wokół króla wytworzyła się rada królewska – był to organ składający się z najwyższych urzędników (w tym z przedstawicieli najważniejszych „urzędów ziemskich” będących pozostałością urzędów dworskich książąt dzielnicowych) wraz z królem, formułujący politykę państwa.

Decydujący jednak wpływ na wykształcenie się tego systemu miała bezpotomna śmierć Kazimierza Wielkiego, w wyniku której tron Królestwa Polskiego stał się tronem elekcyjnym. Jednak, wbrew fantastom śniącym o fantomowych tworach, w najmniejszym stopniu nie obniżało to autorytetu króla. Już średniowieczna koncepcja Korona Regni Poloniae wyraźnie oddzielała osobę władcy od królestwa i majestatu państwa, człowiek zostawał królem nie w momencie wyboru a koronacji, od tego momentu stawał się personifikacją Królestwa (a potem Rzeczypospolitej), symbolizował jej ciągłość i jedność (nawet wybrany pod rosyjskimi bagnetami Stanisław August Poniatowski nie był wyjątkiem w tym względzie, a jego porwanie przez konfederatów barskich spowodowało całkowity upadek poparcia dla konfederacji).

Ludwik Węgierski, chcąc zapewnić tron Polski sobie i swojej córce (Jadwiga była królem Polski), musiał iść na ustępstwa wobec szlachty. Do tego samego był zmuszony Władysław Jagiełło ubiegając się o poparcie praw do tronu dla swoich synów (Władysława i Kazimierza). Nadane przez tych dwóch władców przywileje stanowiły podwaliny dla kolejnych praw szlacheckich. Wbrew obiegowej opinii nie ograniczały króla obietnice złożone podczas samej elekcji – pomimo spisania ich miały wartość podobną współczesnym obietnicom wyborczym, a szlachta nie miała żadnych możliwości ich wyegzekwowania (pamiętajmy dodatkowo, że król rządził dożywotnio, więc nie rozliczano go przy urnie wyborczej).

W tych warunkach, dzięki renesansowemu zwrotowi ku antykowi, do Polski zaczęły przenikać rzymskie i greckie idee państwowe. Nie bez wpływu na to były, popularne wśród Polaków, studia w miastach włoskich. Jednak sposób recepcji tych idei zadecydował o rozwoju polskiej myśli politycznej. A mianowicie była ona zdominowana przez ducha Arystotelesa i Cycerona. Pierwszy z tych dwóch wielkich myślicieli politykę widział przez pryzmat cnót i osobistych walorów aktorów sceny politycznej. Miało to oczywiście swoje zalety, powodowało jednak ignorowanie kwestii ustrojowo-instytucjonalnych, gdyż powszechnie uważano, że nawet najlepszy ustrój zostanie zdegenerowany przez ludzi pozbawionych cnót (nawet i dziś widzimy w Polsce wpływ tego myślenia, kiedy mówi się o „społeczeństwie, które musi dojrzeć do demokracji”; o chorych „elitach” czy „łże-elitach”; nie widząc problemu w systemie a w ludziach go tworzących), dlatego skupiano się na edukacji i sposobach formowania dobrego obywatela, a nie na sprawach ustrojowych.

Pisma Cycerona z kolei skażone były okolicznościami, w których powstawały. Przepełnione były, z jednej strony, uwielbieniem ojczyzny, rządów prawa i cnót obywatelskich, ale z drugiej miały na celu próbę obrony republiki przed jednowładztwem Cezara, Marka Antoniusza i Oktawiana, wyrażały więc tęsknotę za dawnymi czasami i obawy o utratę wolności na rzecz absolutnych władców. To na mowach Cycerona polska szlachta uczyła się retoryki, były one powszechnie znane i wpływały na świadomość polskiego narodu politycznego. Takie źródła polskiej myśli politycznej miały jeszcze jedną konsekwencję, a mianowicie poczucie absolutnej nadrzędności prawa: nikt, z królem na czele, nie mógł być ponad prawem. Za wyżej wymienionymi pisarzami starożytnymi uznawano, że tyrana od monarchy różni właśnie stosunek do prawa. Jak powiedział na sejmie 1652 roku miecznik sieradzki Stefan Zamoyski „u nas lex regnat non rex” (prawo rządzi, nie król) innym wyrazem tego podejścia była pierwsza dewiza Orderu Orła Białego (ustanowionego w 1705 roku) a mianowicie „Pro Fide Rege et Lege” („za Wiarę, Króla i Prawo”).

Wbrew powszechnemu mniemaniu, trwanie przy liberum veto i rokosze przeciwko królom nie były wyrazem warcholstwa i zamiłowania do anarchii a dążenia do rządów prawa. W okresie nowożytności istniało przekonanie o odwieczności prawa, dlatego uznawano, że nie uchwala się nowych praw a odnawia stare, stąd sprzeciw wobec zmian odwiecznych zasad funkcjonowania Rzeczypospolitej, praworządność była ważniejsza od funkcjonalności i pragmatyzmu. Oczywiście trzeba zaznaczyć jeszcze jedną rzecz, w odróżnieniu do zachodniej Europy prawo w RON nie opierało się na prawie rzymskim czy kanonicznym, a wykształciło własną formę – była to swoista mieszanka prawa zwyczajowego (mimo iż podejmowano próby spisania prawa oraz istniały Statuty Litewskie) i  precedensowego, co zbliżało polski system do anglosaskiego „common law”.

Sposób kształtowania się sytemu politycznego zdeterminował jeszcze jedną zasadę dominującą życie polityczne, a mianowicie konsensualizm. Ogromne (jak na ówczesne warunki) państwo, które powstało w głównej mierze nie dzięki podbojowi a w wyniku umów pomiędzy poszczególnymi podmiotami, do tego zróżnicowane kulturowo i religijnie nie mogło działać w inny sposób. Warunki istnienia, wzmocnione jeszcze przyjętym dziedzictwem rzymskim, determinowały postawę dążącą do zgody powszechnej. Wolność i równość wszystkich członków narodu politycznego, ale również i wszystkich ziem Rzeczypospolitej powodowała konieczność ustanowienia metody blokowania decyzji większości. Co więcej, liberum veto, bo o nim tutaj mowa, było narzędziem kontroli nad królem, był to element systemu hamulców i równowagi. Zapewniało sejmowi rolę wędzidła wobec monarchy. Co ciekawe, system ten sprawdzał się dość długo, dopiero degeneracja ustroju i załamanie się równowagi politycznej spowodowały przemianę konsensualizmu ze spoiwa państwa w jego grabarza.  

W założeniach system Rzeczypospolitej był bliski ideałowi. Jego filarem był król, uosabiający majestat i ciągłość Rzeczypospolitej, posiadający szerokie uprawnienia. Po pierwsze, był najwyższym prawodawcą, wszystkie prawa były wydawane w jego imieniu. Choć od konstytucji Nihil Novi (1505 rok) wszystkie prawa dotyczące ogółu szlachty mógł wydawać tylko Sejm to należy pamiętać o dwóch kwestiach: po pierwsze król był jednym ze stanów sejmujących (zasadniczo najważniejszym), a po drugie to on zatwierdzał uchwały Sejmu – bez bezpośredniej jego zgody nic Sejm nie mógł poczynić. Co więcej, wszelkie ustawy dotyczące miast królewskich, mniejszości zamieszkujących dobra królewskie (głównie Żydów, Tatarów i Ormian) oraz dotyczące gospodarki (takie jak cła, przywileje handlowe i ekonomiczne) były w wyłącznej gestii króla. Władca kierował też polityką zagraniczną państwa, mimo teoretycznej konieczności kreowania jej wraz z Sejmem (zgoda na wypowiadanie wojen oraz zawieranie sojuszy i pokojów) praktyka pokazywała zdecydowanie nadrzędną rolę monarchy. Prerogatywą, mającą największy wpływ na funkcjonowanie państwa, był tzw. patronat (czyli wyłączne prawo mianowania na urzędy, nadawania w dzierżawę dóbr królewskich oraz rozdawanie przywilejów) dotyczył on również godności kościelnych (król decydował o obsadzaniu biskupstw katolickich i prawosławnych oraz innych wysokich godności kościelnych). Uprawnienie to dawało możliwość nagradzania wiernych i wybitnych poddanych oraz budowania grupy przychylnych sobie ludzi. Rozdawnictwo urzędów i związanych z nimi dochodów oraz ziem decydowało o pozycji króla do tego stopnia, że na wszystkie próby wprowadzenia głosowania większościowego szlachta reagowała postulatami zmniejszenia tych uprawnień (obawiano się o możliwość przekupienia przez króla większości sejmowej). W początkowym okresie monarcha był również najwyższym sędzią i dowódcą wojskowym, w późniejszym okresie te uprawnienia uległy jednak ograniczeniu, o czym niżej. Z osobą króla wiąże się również instytucja dworu królewskiego, który funkcjonował bez przerwy (w przeciwieństwie np. do Sejmu), co pozwalało na bieżąco kierować z niego najważniejszymi sprawami państwa. Na stale przebywali na nim ministrowie (czyli przedstawiciele najwyższych urzędów: kanclerze, podkanclerze, marszałkowie, podskarbiowie koronni i litewscy) oraz stronnicy królewscy, był ośrodkiem prowadzenia polityki zagranicznej, robienia kariery oraz biznesu. Mimo późniejszej rywalizacji z dworami magnackimi przez cały okres I RP był największym i najważniejszym ośrodkiem dworskim.

O roli króla w całym systemie politycznym świadczy rozbudowany ceremoniał związany z jego osobą. Wszystkie związki wyznaniowe odprawiały nabożeństwa za osobę monarchy, toasty za jego zdrowie podnoszono na kolanach, sam zaś władca miał prawo przemieszczać się i zasiadać na tronie pod baldachimem (poza nim zaszczyt ten przysługiwał jedynie… Najświętszemu Sakramentowi). W momencie śmierci króla następował okres interregnum, swoistego zerwania. Większość procedur prawnych ulegała zawieszeniu, wyjątkiem były ekstraordynaryjne doraźnie sądy kapturowe. Uchwały wszelkich zgromadzeń (jak konwokacja, która nie była sejmem z powodu braku monarchy) musiały zostać zatwierdzone przez nowo namaszczonego króla. Interrex jedynie częściowo zastępował osobę władcy w najpilniejszych sprawach, jednak jego uprawnienia stanowiły jedynie ułamek tych królewskich.

Tym, co tworzyło system mieszany w RON był sejm, czyli zgromadzenie trzech stanów: króla, senatu i izby poselskiej. To sejm był suwerenem, symbolizował „ciało królestwa” z królem, jako jego głową. Wyobrażenia wspólnych posiedzeń trzech stanów sejmujących były traktowane na równi z herbem królestwa. Jak już wyżej napisałem najważniejszą osobą na sejmie był król, bez którego nie mógł się on odbyć. W początkowym okresie co prawda zdarzały się przypadki, kiedy monarchę zastępował jego wysłannik, niemniej w późniejszym czasie nawet w przypadku choroby władcy nie zgadzano się na jego absencję, przez co dochodziło do sytuacji, kiedy uczestniczył w sejmie, leżąc w łóżku na sali obrad. W gestii królewskiej było zwoływanie zgromadzenia oraz nadanie mu agendy, do króla i jego dworu należała również w głównej mierze inicjatywa ustawodawcza, a bez jego zgody żadne ustalenia nie mogły wejść w życie.

Drugim stanem sejmującym był Senat, tworzyli go najważniejsi (realnie bądź symbolicznie) urzędnicy Rzeczypospolitej tak świeccy (ministrowie, kasztelanowie, wojewodowie i starosta żmudzki), jak i duchowni (arcybiskupi i biskupi rzymskokatoliccy). W założeniu była to izba arystokratyczna, zasiadać w niej mieli „optymaci” najbardziej doświadczeni, kompetentni i cieszący się poważaniem członkowie narodu politycznego. Za zadanie miała doradzać władcy oraz hamować jego autorytarne i sprzeczne z prawem zamysły.  Jednak w związku z prawem patronatu król miał dominujący wpływ na skład senatu i poważny wpływ na jego postawę podczas głosowań. Przy czym, jak przyznają badacze, projekty senatorskie oraz ogólne ich podejście do kwestii państwa pokazują o wiele większą dozę pragmatyzmu niż wśród idealistycznie nastawionych przedstawicieli szlacheckich.

Trzecim wreszcie stanem sejmującym była Izba Poselska. Składała się ona z przedstawicieli wszystkich ziem I RP (również tych utraconych, np. nawet po pokoju andruszowskim dalej wysyłano na sejm posłów z ziemi smoleńskiej) wybieranych na sejmikach w poszczególnych powiatach, w związku z czym nie posiadali oni mandatu wolnego a byli związani instrukcją poselską. Rola izby poselskiej stale wzrastała przez okres trwania Rzeczypospolitej. W tym miejscu należy wspomnieć o jeszcze jednym elemencie ustrojowym – o sejmikach. Pomimo różnych ekscesów, które się na nich zdarzały (szczególnie w okresie schyłkowym), przez cały okres trwania RON były one sprawnie funkcjonującym samorządem. Poza wyborem deputowanych do trybunałów (koronnego i litewskiego) i posłów oraz wysłuchiwaniem ich sprawozdań, sejmiki zajmowały się organizacją życia powiatu, uchwalały podatki na rzecz np. budowy dróg czy mostów. Stanowiły bardzo istotny element kształtujący odpowiedzialność za państwo i okolicę, szczególnie w przypadku niewydolności administracji, którą często zastępowały.

Tutaj pojawia się pytanie. Skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle? Na ostateczny upadek państwa złożyło się wiele wzajemnie się nakładających czynników. Zwrócę uwagę na kilka z nich. Jednym z najważniejszych i łączącym się niejako z innymi, był stały spadek dochodów królewskich, który uniemożliwiał monarsze uzyskanie niezależności finansowej.  Problem ten miał charakter nasilający się i bardzo często doraźne sposoby zaradzania jemu prowadziły do spadku realnych przychodów w przyszłości. Degradacja ta miała związek z zastawianiem i rozdawnictwem dóbr królewskich w dzierżawę, które po pewnym czasie przechodziły na dziedziczną własność zarządców. Jednym z pierwszych władców, którzy na masową skalę prowadzili ten proceder był Władysław III Warneńczyk. Potrzebował dużych funduszy na swoje wyprawy węgierskie i związaną z nimi walkę o koronę św. Stefana. Pozostawiając swojemu bratu Kazimierzowi IV Jagiellończykowi pusty skarb zmusił go do podobnych praktyk podczas Wojny Trzynastoletniej, od tego czasu problem tylko narastał. Wojny z Zakonem pokazały również powtarzającą się w przyszłości zależność. Monarcha, którego nie było stać na wystawienie wojsk zaciężnych, był zmuszony polegać na kapryśnym pospolitym ruszeniu, które to z kolei często wymuszało nadawanie kolejnych przywilejów (przywileje „wywalczone” przez szlachtę podczas wojen w istotnym zakresie współtworzyły system dominacji szlacheckiej).

Poza długami wojennymi, wyczerpujące dla domeny królewskiej było zdobywanie zwolenników dla polityki władcy. Dożywotniość urzędów powodowała, że lojalność obdarowanych była czasowa i trzeba było o nią ciągle zabiegać, natomiast jeżeli chciano oprzeć się na kimś spoza ówczesnej elity należało zapewnić mu odpowiednio duże dochody, aby mógł się równać ze starymi rodami magnackimi. Przykładem może być, pochodzący ze średniozamożnej szlachty, Jan Zamoyski, który wprowadził rodzinę Zamoyskich do grona magnatów dzięki protekcji Zygmunta II Augusta. Bardzo często takie praktyki miały związek ze staraniami o zyskanie poparcia sukcesji tronu dla swojego potomka, choć np. jeden z okresów najsilniejszego rozdawnictwa był spowodowany… miłością. Zygmunt II August zmuszony był do kupowania poparcia dla uznania swojego małżeństwa z Barbarą Radziwiłłówną (oraz późniejszej jej koronacji, która nastąpiła w kilka miesięcy przed śmiercią), afera polityczna, którą rozpętał, tajny i powodowany szczerym uczuciem ślub z kobietą niepochodzącą z królewskiego rodu (ówczesnej szlachcie obca była miłość romantyczna pochodząca rodem z romansów dworskich, dobór małżonków był sprawą praktyczną i biznesową) miał daleko idące reperkusje. Doprowadził on do konfliktu syna z matką Boną a ten z kolei do roztrwonienia majątku królewskiego, będącego w posiadaniu Zygmunta II Augusta, jak i pieczołowicie pozyskiwanego przez Bonę w trakcie rządów jej męża Zygmunta I Starego.

Spadek dochodów królewskich wiązał się z powstaniem nowej grupy społecznej, czyli magnaterii. Dawni możnowładcy, kniaziowie ruscy oraz wywyższeni łaską królewską szlachcice dzięki ogromnym majątkom i posiadaniu najważniejszych urzędów w państwie zaczęli tworzyć konkurencyjne wobec króla ośrodki władzy. Możliwości finansowe i dostęp do urzędów (nie tylko dla siebie) doprowadził do wytworzenia silnego klientelizmu. W zamian za ochronę i korzyści klientela zobowiązywała się do lojalności wobec swojego patrona. To poważne załamanie się równowagi doprowadziło do postępującej oligarchizacji – w Polsce władza monarsza ewolucyjnie była ograniczana (w przeciwieństwie do państw zachodnich, gdzie postępowało z czasem jej umacnianie).

Kwestie finansowe pociągały za sobą kolejne. Jednym ze sposobów zapewnienia komuś dochodów, a przez to i jego lojalności, przez króla było nadanie danej osobie (bądź jej klientowi) urzędu starościńskiego (starosta grodowy w Koronie oraz wojewoda na Litwie i w Prusach Królewskich). Dzierżawił on królewszczyzny, które były jego uposażeniem, jednak poza tym urząd ten miał bardzo istotne dla funkcjonowania kraju uprawnienia. Miał on pieczę nad tzw. „aktami grodzkimi”, do których wpisywano (oblatowano) wszelkie zeznania, oświadczenia, testamenty, umowy małżeńskie, umowy kupna-sprzedaży, kontrakty cywilno-prawne oraz dokumenty mające charakter publiczny (dopiero wtedy stawały się one obowiązujące) jak uchwały sejmikowe, instrukcje poselskie, akty zawiązania konfederacji czy protestacje sejmowe, konstytucje sejmowe, uniwersały królewskie itp. Poza tym reprezentowali oni władzę królewską wobec miast królewskich oraz posiadali uprawnienia sądowo-policyjne w sprawach dotyczących porządku publicznego (podpalenie, napad na drodze, najścia na dom i gwałt). Jak widać urząd ten był arcyważny dla funkcjonowania państwa i społeczeństwa na poziomie lokalnym. Dlatego nadawanie go z klucza politycznego osobom, które pobierały jedynie z niego dochody a kierowały nim za pomocą zastępców, było bardzo niebezpieczne dla ładu publicznego i sprawności Rzeczypospolitej.

To jednak nie wszystko. Kwestie finansowe doprowadziły do powstania w XVI wieku tzw. „ruchu egzekucyjnego”. Jak sama nazwa wskazuje miał on na celu „egzekucję praw”, był to ruch średnioszlachecki, walczący o zwiększenie udziału szlachty we władzy (w tamtym czasie dominującą rolę miał jeszcze król i senat). Wspomniana egzekucja miała między innymi na celu odebranie bezprawnie rozdanych i przywłaszczonych królewszczyzn. Nie było to działanie do końca altruistyczne, szlachta miała w tym swój interes. Król w tym czasie potrzebował pieniędzy na swoją politykę wschodnią i chciał nałożyć podatki, szlachta z kolei uznała, że lepiej będzie przywrócić monarsze niezależność finansową. O ile egzekucja była częściowa i jedynie spowolniła erozje dochodów władcy, o tyle za panowania Stefana Batorego przeprowadzono tragiczny w skutkach postulat wyżej wymienionego ruchu. W związku z niewydolnością sądownictwa królewskiego (państwo było za duże, aby monarcha osobiście sądził) utworzono Trybunał Koronny (a później i Litewski), co spowodowało odebranie królowi kluczowej prerogatywy. Na zachodzie Europy, jak mawiał król angielski Karol I, sędziowie obok biskupów byli lwami podpierającymi tron, a sądownictwo było trampoliną do kariery dla wykształconych prawniczo członków stanów niższych (kształtowanie się tzw. „szlachty urzędniczej”). W Rzeczypospolitej, początkowo, trybunały sprawdzały się dobrze i w innej sytuacji mogłyby stać się elementem społecznej kontroli nad sądownictwem, jednak wyrwanie sądownictwa z logiki systemu mieszanego i nieuwzględnienie stabilizującej roli monarchy (dla przykładu w Stanach Zjednoczonych to prezydent wybiera sędziów federalnych) spowodowało jego stopniowe popadanie w zależność od koterii magnackich, które w XVIII wieku większą nawet rolę przykładały do pozyskania deputatów w trybunałach niż posłów na sejmy. 

Pomimo tej świadomości i innych słabości ustrojowych RON oraz czynników wpływających na jej kształt, daleki jestem od determinizmu. Rzeczpospolita nie była skazana na upadek. Kluczowe były wydarzenia wieku XVII, kiedy to wyniku najazdu sąsiadów oraz buntu na Ukrainie omal nie doszło do całkowitego zniszczenia państwa. Historia pokazuje, że okresy takie są idealne do wprowadzania reform i przebudowy organizmów państwowych. Podobnie było i w przypadku Polski, niestety szansa ta została zmarnowana. W czasie gdy Jan Kazimierz przebywał poza granicami kraju w związku z potopem szwedzkim, w otoczeniu króla powstał plan głębokich reform ustrojowych. Zakładały one między innymi, drastyczne ograniczenie liberum veto, wprowadzenie dodatkowego i stałego podatku czopowego, dokooptowanie do rady królewskiej deputowanych z izby poselskiej (uelastyczniłoby to kierowanie państwem, ponieważ dawałoby to radzie mandat do podejmowania wielu istotnych decyzji między sejmami) czy elekcję vivente rege (za życia króla). Jak pokazują badania, w obliczu śmiertelnego zagrożenia dla państwa, na sejmikach występował wysoki poziom poparcia dla tych projektów. Niestety sprawy nie udało się doprowadzić do końca. Było po temu kilka powodów, poza postępującymi sukcesami w wojnie do najważniejszych należy zaliczyć brak wyczucia pary królewskiej oraz rywalizację francusko-habsburską. Mimo przychylnej zmianom atmosfery wśród szlachty oraz zdobycia poparcia wśród wielu senatorów, król, mówiąc kolokwialnie, „przelicytował”. Zamiast polityki małych kroków i wprowadzania zmian etapami, od tych najpopularniejszych i zwiększających sterowność państwa do tych najmniej popularnych (i wprowadzeniu ich dzięki osłabieniu blokujących możliwości sejmu) monarcha zdecydował się na wyeksponowanie najważniejszego, dla niego i małżonki, projektu, czyli elekcji vivente rege. Projekt ten niestety (w przeciwieństwie do zmian w systemie głosowania) był skrajnie niepopularny. Całą sytuację wykorzystała dyplomacja habsburska, której zależało na zablokowaniu reform i osadzeniu przedstawiciela swojej dynastii na tronie.

Skutki były katastrofalne i dodatkowo nałożyły się na ogólną sytuację w kraju. Upadek projektu reform, był jednym z czynników gwałtownego spadku autorytetu króla. Zaprzepaścił wręcz możliwość sojuszu królewsko-średnioszlacheckiego przeciw magnatom, na wiele lat pomiędzy następnych królów a średnią szlachtę „wprowadzona została nienawiść” pchająca ją w ramiona magnaterii. Do tego wyniszczające rzeczpospolitą wojny doprowadziły do dalszego wzmocnienia pozycji magnaterii (majątki składające się z rozległych i rozrzuconych posiadłości łatwiej radziły sobie z ogromem zniszczeń niż średnio- i drobnoszlacheckie). Na to nałożyły się m.in.: rokosz Lubomirskiego (zawiązany przez nieopłacaną armię, biorącą udział w wyprawie na Moskwę); fiasko Umowy Hadziackiej (koncepcja Rzeczypospolitej Trojga Narodów) i związane z nim wojny o Ukrainę z Rosją oraz Turcją; upadek obyczajów klasy politycznej (w walce wokół reform i ewentualnej przyszłej elekcji szeroko używane, również przez dwór, były pieniądze francuskie oraz austriackie); zwolnienie z lenna Prus Książęcych (w zamian za odwrócenia sojuszu ze Szwecją, choć według wszelkich prawideł powinno się je anektować za zdradę); oraz wyjście z tej wojennej zawieruchy „obronną ręką”, co z kolei legło u podstaw sarmackiego mitu o niezwyciężonej Rzeczypospolitej, posiadającej najwspanialszy ustrój na świecie.

O tym, że tak się nie musiało stać świadczy np. historia Prus. Rządzący w podobnym okresie, Fryderyk I Wilhelm zwany „Wielkim Elektorem” po upokarzającym dla Elektoratu Brandenburgii przebiegu Wojny Trzydziestoletniej (głównie w jej pierwszym okresie) zbudował podwaliny pod przyszły gmach Królestwa Prus. A zadania nie miał łatwego, gdyż rządzone przez niego ziemie w większości leżą na wschód od Łaby (o czym zapominają zwolennicy tez bliskich np. Janowi Sowie) a za tym posiadały wszelkie cechy państwa o gospodarce folwarczno-pańszczyźnianej z silną rolą zgromadzeń stanowych. Innym przykładem są królestwa Danii i Szwecji, w których mimo posiadania w XVI wieku ustroju zbliżonego do panującego w Rzeczypospolitej, udało się uniknąć takiej degradacji pozycji monarchy. Wiązało się to m.in. z utrzymaniem dużych dochodów królewskich (z sekularyzacji dóbr kościelnych, ceł z Cieśnin Duńskich czy eksploatacji rud żelaza).

Co więcej, na naszym przykładzie swoje ustroje budowały (twórczo rozwijając i ucząc się na naszych błędach) Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Nie jest dziełem przypadku, iż obecnie najważniejsze państwo świata posiada ustrój, który z powodzeniem można nazwać systemem rządu mieszanego. Amerykanie, ucząc się m.in. na naszych błędach, poza elementami starożytnego republikanizmu zadbali o instytucjonalne zabezpieczenie przed upadkiem cnoty. Słynne „checks and balances” nie powodują paraliżu państwa a prowadzą do zachowania równowagi systemu. Warto też wspomnieć o „geopolitycznym szczęściu” wszak co najmniej dwa razy w historii jedynie determinacja Wielkiej Brytanii i zbiór zbiegów okoliczności nazwanych „cudami domu brandenburskiego” ocaliły Prusy przed podzieleniem losu Polski…

Tekst powstał ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa”.