Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Turejko  26 czerwca 2016

Pewnego razu w San Francisco

Tomasz Turejko  26 czerwca 2016
przeczytanie zajmie 4 min

26 czerwca 1945 roku członkowie wielkiej koalicji antyhitlerowskiej zebrali się w San Francisco, by raz na zawsze „uchronić przyszłe pokolenia od klęsk wojny” i powołać do życia organizację, której celem będzie strzeżenie światowego pokoju i bezpieczeństwa. Uroczystości miały zostać zainaugurowane koncertem jednego z najwybitniejszych pianistów ówczesnego świata – Artura Rubinsteina. Jednak to, co wydarzyło się w trakcie koncertu, na zawsze wpisało się w historię Organizacji Narodów Zjednoczonych. Zwłaszcza jednego z jej członków, którego przedstawicieli próżno było szukać pośród zaproszonych gości.

Artur Rubinstein był jednym z najwybitniejszych pianistów swej epoki. Urodził się w Łodzi, w tradycyjnej żydowskiej rodzinie. Mimo że większość życia spędził z daleka od Polski, nigdy nie zapomniał o swojej ojczyźnie. Przy każdej okazji podkreślał, że jest Polakiem. Prywatnie mówił wyłącznie po polsku (chociaż władał biegle 8 językami!), a swoje dzieci wychowywał w tradycji polskiej. Kiedy po rozpadzie carskiej Rosji Rubinstein został bez obywatelstwa, Król Alfons XIII polecił wydać mu respektowany na całym świecie specjalny, hiszpański paszport jako obywatelowi Polski, –państwa, które formalnie jeszcze nie istniało. Swoje przywiązanie do ojczyzny polski pianista pokazał najdobitniej pod koniec II wojny światowej, kiedy wprawił w osłupienie największych przywódców ówczesnego świata.

Podczas próby przed inauguracyjnym koncertem Rubinstein przeszedł się po sali udekorowanej flagami wszystkich uczestników konferencji założycielskiej ONZ. 50 narodów, 50 symboli triumfu nad jednym z najbardziej zbrodniczych totalitaryzmów w historii ludzkości. Wśród nich polski pianista nie odnalazł jednak flagi biało-czerwonej. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu ani jej, ani polskich przedstawicieli na konferencji nie było. Związek Sowiecki jako jedyne z państw założycieli nie uznawał polskiego rządu na uchodźstwie. Wobec tego, w obawie przed reakcją J. Stalina, polska delegacja do San Francisco nie została zaproszona. Artur Rubinstein wpadł w furię. Postanowił dać wyraz swojemu oburzeniu w bardzo niezwykły sposób.

Przed każdym koncertem od 1941 roku, Rubinstein, jak większość pianistów, na polecenie rządu Stanów Zjednoczonych grał hymn amerykański. Miał to być hołd złożony amerykańskim żołnierzom walczącym na frontach II wojny światowej. Tak było i tym razem – Rubinstein rozpoczął koncert od grania „Gwieździstego Sztandaru”. Chwilę później spojrzał na stojącą za kulisami żonę, a ta lekko tylko skinęła głową, jakby dając delikatną aprobatę temu, co zamierza zrobić polski pianista. Artur Rubinstein nagle przestał grać. Wstał z krzesła, zwrócił się do zebranych przywódców ówczesnego świata i głośnym tonem pełnym wściekłości i oburzenia powiedział:

„W tej Sali, w której zebrały się wielkie narody, aby uczynić ten świat lepszym, nie widzę flagi Polski, za którą toczono tę okrutną wojnę. A więc teraz zagram polski hymn narodowy”.

Rubinstein zaczął grać Mazurka Dąbrowskiego. Włożył w jego wykonanie całe swoje emocje, całą złość i gorycz rozczarowania wobec braku uczestnictwa polskiej delegacji w tak ważnej dla powojennej historii świata uroczystości. W tym czasie na sali koncertowej wybuchły wielkie owacje, wszyscy delegaci powstali ze swoich miejsc i oklaskami zareagowali na niezwykły występ Artura Rubinsteina. Było to prawdopodobnie jedno z najbardziej emocjonujących wykonań Mazurka Dąbrowskiego w historii, a ostatnie akordy niemal rozerwały klawiaturę fortepianu. Wszyscy obecni na sali owacyjnie byli brawa jeszcze wiele minut po zakończeniu polskiego hymnu. Do powstania została zmuszona również delegacja sowiecka na czele z Wiaczesławem Mołotowem. Nie kryli oni wściekłości i rozgoryczenia – stali na baczność przy hymnie znienawidzonej przez siebie Polski, którą cały świat na ich oczach witał gromkimi owacjami. W ten właśnie sposób, dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, głos polski, który miał zostać stłumiony na konferencji w San Francisco, zabrzmiał głośniej niż jakikolwiek inny. Polacy na konferencji się nie pojawili, ale, doceniając poniekąd wkład Polski w wojnie z nazistowskimi Niemcami, członkowie konferencji zamieścili specjalną klauzulę w Karcie Narodów Zjednoczonych, by – pomimo swojej nieobecności – Polska zyskała miano „pierwotnego członka ONZ”. Do dnia dzisiejszego artykuł 3. tego najważniejszego dokumentu w powojennej historii świata stanowi, że:

„Pierwotnymi członkami Organizacji Narodów Zjednoczonych są państwa, które bądź uczestniczyły w konferencji Narodów Zjednoczonych w San Francisco, bądź uprzednio podpisały Deklarację Narodów Zjednoczonych z dnia 1 stycznia 1942 roku oraz podpiszą niniejszą Kartę i ratyfikują ją zgodnie za artykułem 110”.

Druga część została zamieszczona właśnie ze względu na Polskę, która była stroną podpisanej w 1942 Deklaracji Narodów Zjednoczonych. Formalności dopełnił Wincenty Rzymowski – Minister Spraw Zagranicznych Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który 16 października 1945 roku podpisał w imieniu Polski Kartę Narodów Zjednoczonych, a ta stała się 51 członkiem założycielem ONZ. Epilogiem tej historii jest rok 2003. Wtedy to ówczesny Minister Spraw Zagranicznych, Włodzimierz Cimoszewicz, odsłonił w głównej siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku pomnik Artura Rubinsteina. Monument został postawiony w prestiżowym miejscu przy wejściu dla dyplomatów, głów państw i rządów, a ufundowały go amerykańska Polonia oraz polskie MSZ. Było to symboliczne wotum wdzięczności dla człowieka, który na przekór wszystkiemu postanowił reprezentować Polskę na konferencji w San Francisco. Pomimo że miejsce dla polskiego delegata było puste, to głos polski wybrzmiał niezwykle doniośle, o czym każdemu przypominać będzie pomnik wspaniałego pianisty, kompozytora, a nade wszystko Polaka i wielkiego patrioty.

Na sam koniec warto dodać, jaki wkład miała Polska dla rozwoju Narodów Zjednoczonych. Przejawem jej wielkiego zaangażowania w pracach nad ONZ był m.in. tzw. Plan Rapackiego z 1957 roku, dotyczący utworzenia w Europie Środkowej strefy bezatomowej; z polskiej inicjatywy (ministra A. Rapackiego) zwołano w 1964 Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, której Akt Końcowy powołał istniejącą do dzisiaj Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (czyli słynną OBWE). Z inicjatywy Polski zaproponowano Deklarację Praw Dziecka z 1959 roku i Konwencje Praw Dziecka z 1990 roku. W zakresie problematyki prawnej z inicjatywy Polski podpisano „Konwencję o nieprzedawnianiu zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości” z 1968 roku oraz „Konwencję o zwalczaniu międzynarodowej przestępczości zorganizowanej” z 1996 roku. Ponadto polskie wojska od 1953 roku aż do dziś biorą udział w licznych operacjach pokojowych ONZ, przywracając zgodnie z preambułą do Karty Narodów „wiarę w podstawowe prawa człowieka, w godność i wartość człowieka”. Obecnie Polska jest swoistym uosobieniem wartości ONZ. Dała temu wyraz, stawiając czoła dwóm wielkim totalitaryzmom XX wieku. To właśnie ten opór dany najeźdźcom i walka przeciwko najbardziej ludobójczym reżimom w historii ludzkości dały dobrą opinię o Polakach jako o ludności miłującej pokój, sprawiedliwość, broniącej podstawowych praw i wolności każdego człowieka. Polska doświadczona latami wieloma tragediami bardzo dobrze rozumiała koncepcję i genezę ONZ. Założenie takiej organizacji było utożsamiane z duchem polskim, który od stuleci prezentował idee wolnościowe. Pomimo tego, że polskiej delegacji nie było na konferencji w San Francisco, to właśnie postawa ludności polskiej dała podstawy dla wspaniałych idei, wokół których powojenne pokolenia postanowiły budować nowy, lepszy świat.