Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Kamil Sikora  24 czerwca 2016

Polski „Stan futbolu”

Kamil Sikora  24 czerwca 2016
przeczytanie zajmie 6 min

Niewielu jest dziennikarzy sportowych, którzy wzbudzaliby takie kontrowersje jak Krzysztof Stanowski. Założyciel piłkarskiego portalu Weszło znany jest z ostrych opinii i ciętego pióra. Taka sama jest jego nowa książka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne Stan futbolu. Tajemnice boiska, szatni i piłkarskich gabinetów.

Dobrze nie jest

Euro 2016 rozgrywane na stadionach we Francji sprawiło, że o piłce nożnej mówią wszyscy i wszędzie. To dobra pora, aby zastanowić się nad stanem polskiego futbolu. Futbolu, który – nie ma co ukrywać – do najlepszych nie należy. I nie zmieni tego nawet zwycięstwo nad Irlandią Północną.

Nie ukrywa też tego autor książki. Stanowski jest świadomy tego, że za zmianami organizacyjnymi, strukturalnymi – wraz z bogaceniem się ligi, klubów, zawodników, etc. – nie idzie wzrost poziomu samego futbolu. Rozjeżdżanie się tych dwóch widełek będzie coraz wyraźniejsze, bo – mimo ostatnich dobrych zmian, które w dużej mierze zbiegają się z objęciem stanowiska prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej przez Zbigniewa Bońka – polski futbol jest zdegenerowany. To nie przypadek, że od ponad dwudziestu lat żaden polski klub nie zagrał w Lidze Mistrzów, co udało się chociażby Cypryjczykom. Problemem są ludzie. Ludzie, o których Stanowski pisze bez ogródek, pokazując, że stagnacja i mizeria polskich piłkarzy to bardzo często odpowiedzialność wieloletnich zaniedbań ze strony poszczególnych osób.

Bardzo dawno temu Polska była futbolową potęgą. Sukcesy reprezentacji Kazimierza Górskiego są jednak zamierzchłą przeszłością. Upłynęło wiele wody w rzece, świat ruszył do przodu, a polski futbol, polska myśl szkoleniowa, zatrzymała się w pewnym momencie. Momencie, który ma konkretne nazwiska: Grzegorza Laty, Zdzisława Kręciny, Kazimierza Grenia i wszystkich tych, którzy sprawili, że jeszcze kilka lat temu polska reprezentacja, która miała uosabiać stan rodzimej piłki, była obiektem nędzy i rozpaczy – z nielicznymi wyjątkami. Opowieść o tym, jak 14-letni wówczas Krzysztof Stanowski stawiał pierwsze kroki w dziennikarstwie sportowym, to równocześnie historia zmian, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich 20 lat w polskiej piłce.

Stanowski, autor książek: Kowal – prawdziwa historia, Spalony oraz Szamo, w jednym z pierwszych rozdziałów przedstawia postać Zbigniewa Bońka. Były piłkarz Juventusu Turyn, z którym święcił największe tryumfy, obecnie jest uznanym, cenionym i znanym ekspiłkarzem, który po zawieszeniu korków znalazł sposób na dalszą karierę. Od 2012 roku kieruje PZPN-em i to jest bodaj najlepsza decyzja, jaka spotkała polski futbol w ostatnich latach.

Boniek zna wszystkich

Reformy, jakie wprowadził Zibi w ostatnich latach, sprawiły, że cała instytucja, która była skostniała i zarządzana tak, jakby PRL dalej istniał, obecnie jest sprawną organizacją, która nie jest już obiektem kpin kibiców i dziennikarzy.

Czym Boniek zaimponował Stanowskiemu? Poszło o wybór sekretarza PZPN-u – drugiej po prezesie, najbardziej intratnej funkcji w całej organizacji. Łatwo się domyślić, że praktyka polegała na tym, że sekretarzem zostawał ten, kto w wydatny sposób przyczynił się do wyborów danego prezesa podczas wyborów. Czy była to osoba kompetentna? Zupełnie nieistotne.

Podczas kampanii Boniek zapytał Stanowskiego, kogo on widziałby na stanowisku… wiceprezesa ds. zagranicznych. Stanowski zaproponował Macieja Sawickiego – byłego piłkarza, pasjonata, biznesmena. Boniek, który w swoich decyzjach często kierował się intuicją, porozmawiał z Sawickim. Tego samego dnia wieczorem przyznał, że Sawicki „to jest porządny” i że „on powinien być sekretarzem generalnym”. Całkowicie nielogiczne zagranie, wydawać by się mogło, a jednak Boniek zrobił po swojemu. Jak pisze Stanowski: „Wtedy w stu procentach zrozumiałem, że to nie jest zwykły działacz, który chce wygrać wybory, bo ma taką fanaberię, ale jest to ktoś naprawdę nieuwikłany w jakiekolwiek układy, będący w stanie działań niezależnie”.

Stajnia Augiasza

Sam Sawicki wspomina, że zmiany, jakie zaszły od czasów Bońka, miały charakter rewolucyjny. Zwolnienie ponad połowy personelu, zmiany w strukturze całej instytucji. Nawet jeśli byli pracownicy szli do sądów walczyć o sprawiedliwość, to PZPN z nowym kierownictwem wszystkie sprawy wygrał. Ważną kwestią były finanse organizacji. Była kadra w myśl powiedzenia „hulaj dusza, piekła nie ma!” żyła ponad stan. 5 mln złotych przeznaczonych na hotele w 2012 roku – to tylko przykład tego, jak szastano związkowymi funduszami. Same renegocjacje kontraktów z hotelami przyniosły w skali roku oszczędności w wysokości 700 tys. złotych. Wdrożenie dokumentu Polityka podróży służbowych ukrócił kreatywność niektórych działaczy. Ktoś powie, że obniżenie kosztu jednego międzynarodowego biletu lotniczego z 50 do 14 złotych, a krajowego do 10 złotych to żadna zmiana, ale w skali roku pozwala to zaoszczędzić sporą gotówkę – mówimy tutaj o liczbie nawet 7 mln złotych. Koronnym przykładem rozrzutności ekipy Laty był pomysł nowej siedziby, która miała powstać w Wilanowie. Budowę udało się zatrzymać – obecnie celem jest przeniesienie jej i wykorzystanie do tego celu Stadionu Narodowego w Warszawie.

Zaletą obecnego prezesa PZPN jest też to, że Boniek zna dosłownie wszystkich. To fenomen w skali polskiego futbolu. Przyjaźni się z Platinim i Infantinim, dzwoni do Adriano Gallianiniego, zna Al Bano czy szefa Nike w Europie. Zmiany, które zapoczątkował duet Boniek-Sawicki, wywróciły do góry nogami cały PZPN. Rzeczywistość pokazała, że Boniek jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

Selekcjoner z korupcyjną przeszłością?

Stan futbolu to także opowieść o reprezentacji. Jej największą bolączką, oprócz problemów z zasobami ludzkimi, to niepowodzenia, jakie wiążą się z wyborem trenera drużyny narodowej. Sportem narodowym w Polsce jest piłka nożna – czy tego chcemy, czy nie. Z tym wiąże się spory problem, ponieważ reprezentacja zawsze jest na świeczniku.

Jednym z kluczowych problemów, które targają drużyną narodową, jest kwestia instruktora. Dość powiedzieć, że w XXI wieku swoich umiejętności próbowało ośmiu szkoleniowców. Od Engela przez Bońka, Janasa, Leo Beenhakkera, Stefana Majewskiego, Franciszka Smudę, Waldemara Fornalika do obecnego menedżera – Adama Nawałki.

Stanowski nie poświęca uwagi wszystkim: jeden rozdział dotyczy trenera Nawałki, inny – Franciszka Smudy. Szczególnie interesujące są wspomnienia dotyczące Adama Nawałki (o Smudzie nie ma sensu pisać, bo wszyscy wiedzą, jakim trenerem Franzjest). Otóż w rozdziale poświęconym byłemu szkoleniowcowi Górnika Zabrze Stanowski przytacza aferę korupcyjną, w którą zamieszany był m.in. Andrzej Iwan – obecny asystent trenera Nawałki. W owej historii palce maczał ówczesny piłkarz Nawałka. Warto zacytować ten fragment, bo, jak Stanowski zaznacza, nigdy tej ciekawostki nie ujawniał. „Otóż piłkarzem, który przyniósł mu [Andrzejowi Iwanowi, przyp. red.] 60 tys. złotych, był Adam Nawałka”. Trener z korupcyjną przeszłością? Sensacja? Otóż nie do końca. Stanowski nie tyle staje w obronie Nawałki, co próbuje zrozumieć logikę jego działania, bo, jak podaje, to nie jest przykład Dariusza Wdowczyka, który na handlu i ustawianiu meczów zgarnął majątek, za co został skazany prawomocnym wyrokiem na 3 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat, grzywnę w wysokości 100 tys. zł oraz trzyletni zakaz pracy w sporcie za udział w procederze korupcyjnym w Koronie Kielce w sezonie 2003–2004. Osobny rozdział w całości poświęcony jest korupcji w polskim futbolu i bodaj pseudonim, które symbolizuje ten proceder – „Fryzjer”. „Nie ma klubów czystych, żadnego. Komukolwiek kibicujesz – nie łudź się, że nigdy na twoim stadionie nie doszło do korupcji”.

Każdy piłkarz zarabia kokosy?

W ostatnim plebiscycie Złotej Piłki czwarte miejsce zajął Robert Lewandowski. Piłkarz Bayernu zmierza ku temu, aby być najlepszym polskim zawodnikiem w historii. Grubo ponad rok temu Krzysztof Mazur pytał w swoim tekście: „Dlaczego już młodzi polscy piłkarze wyjeżdżają do zachodnich szkółek piłkarskich? Dlaczego nie jest na odwrót i żaden reprezentant Niemiec nie gra w polskim klubie?”. Dlatego, że polski futbol nijak nie jest przygotowany do szkolenia młodzieży. Stanowski jasno i wyraźnie pisze o tym, że będzie coraz gorzej, bo futbol opiera się na pieniądzach i mimo że polska liga jest coraz bogatsza, to nie koreluje to z jakością piłkarzy – niestety.

To trochę podobnie jak z mitem, że wszyscy piłkarze zarabiają dużo. Albo że dziennikarstwo sportowe jest dochodowym zajęciem. Jest, ale dla wybranych. Obecnie na futbolu zarabia relatywnie nieliczna grupa osób; podobnie jest w mediach sportowych. Na jednym oddechu można wymienić dobrych dziennikarzy sportowych, bo wybić się, a później przebić do głównego nurtu jest bardzo ciężko.

To tylko futbol – dookreślmy – polski futbol oczami osoby, która codziennie od ponad 20 lat śledzi losy polskiej piłki, która – miejmy nadzieję – powoli podnosi się z kolan. Obyśmy na kolejnego Lewandowskiego nie musieli czekać kolejnych kilkadziesiąt lat.

Krzysztof Stanowski, Stan futbolu. Tajemnice boiska, szatni i piłkarskich gabinetów, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2016, s. 407.