I co dalej?
Referendum ws. wystąpienia Zjednoczonego Królestwa (UK) z Unii Europejskiej (UE) wbrew obiegowej opinii jest skutkiem fundamentalnych zaniedbań całego brytyjskiego establishmentu w zakresie informowania opinii publicznej o znaczeniu UE dla UK, a także procesów delegitymizacji Wspólnoty w wyniku deficytu demokratycznego. Możliwe, choć mało prawdopodobne, jest odrzucenie secesji przez obywateli w UK w kolejnym referendum nt. warunków secesji.
Już w kampanii wyborczej do Parlamentu w 2010 r. główne partie: konserwatyści, laburzyści i liberalni demokraci obiecywali referendum na temat UE. Już w 2011 rząd koalicyjny doprowadził do uchwalenia European Union Act 2011, który wprowadził w UK rozbudowane przepisy dotyczące obowiązkowego referendum w przypadku przyjmowania nowych zmian w prawie UE. Od listopada 2011 r. referendum unijne w UK było więc w praktyce nieuchronne. Wreszcie, podkreślić trzeba tradycyjny podział obu głównych partii politycznych na tle kwestii europejskiej (na rzecz Brexit argumentowali m.in. laburzystka Gisela Stuart, konserwatywny minister sprawiedliwości Michale Gove czy były burmistrz Londynu Boris Johnson, także szef partii pracy Jeremy Corbyn był do niedawna otwartym eurosceptykiem). Ostatnim czynnikiem decydującym o sukcesie Brexitu był gwałtowny przyrost w poparcia dla partii eurosceptycznej UKIP w okresie 2010-2015, wiążący się z przejściem przez nią z pozycji partii marginalnej do głównego nurtu polityki UK, co wynika z faktu iż UKIP gra rolę angielskiej partii narodowej (angielskiego SNP) oraz partii antyimigranckiej. Symbolami tej zmiany był rewelacyjny wynik UKIP w wyborach parlamentarnych 2015 (trzeci najlepszy wynik, ok. 4 mln głosów oraz zwycięstwo w wyborach do PE w 2014 r). Zmiany te spowodowały przejście na pozycje otwarcie eurosceptyczne wielu posłów Partii Konserwatywnej.
Wstępna analiza wyników referendum każe zwrócić uwagę na kilka kwestii.
Po pierwsze, referendum jest sukcesem procesów demokratycznych: debata była pokojowa, zaś frekwencja najwyższa od 1995 r. Wynik końcowy jest bardzo wyrównany, ale reprezentatywny i odzwierciedla on silny podział Brytyjczyków na tle tej kwestii. Przy frekwencji na poziomie 72,2% nie powinniśmy mieć do czynienia ze znaczącą nadreprezentacją określonych grupy społecznych, wiekowych czy zawodowych.
Po drugie, wyniki referendum są zróżnicowane w skali UK, przy czym kluczowe jest poparcie dla pozostania w UE w Szkocji i Irlandii Północnej i poparcie dla Brexit w Walii i Anglii (odpowiednio: 38%-62%, 44%-56% vs. 53,4%-46,6%, 52,5%-47,5%). Co ważne, władze autonomiczne Szkocji i Walii zdecydowanie optowały za pozostaniem UK w UE.
Po trzecie, skutkiem referendum będzie przetasowanie polityczne w Partii Konserwatywnej i Partii Pracy, których kierownictwa poniosły formalną porażkę w kampanii. Jednocześnie obserwować będziemy dalsze znaczące wzmocnienie pozycji polityków partii inspirujących do większej władzy w UK: SNP oraz UKIP.
Po czwarte, poparcie dla Brexit jest skutkiem słabej kampanii Remain, która w istocie skupiała się na argumentach negatywnych, natomiast brakowało jej wyraźnie pozytywnej wizji członkostwa UK w UE. Wynik referendum jest także skutkiem podziału establishmentu brytyjskiego w sprawach UE, w wyniku czego wyborcy zdecydowanie stracili zaufanie do całego projektu.
Po piąte wreszcie, kluczową kwestią wygrywaną przez obóz Leave w kampanii była kwestia kryzysu migracyjnego, co każe zadawać pytania o rolę niemieckiej Wilkomen Politik w całym procesie.
Gdy chodzi o scenariusze na przyszłość, w pierwszej kolejności należy zadać pytanie o rozwój wypadków w najbliższych dniach. Już 24 czerwca rano mieliśmy do czynienia z dymisją polityczną premiera Camerona, która zostanie skonsumowana w ciągu 3 miesięcy. Zastrzegł on, że zamierza rozmawiać z partnerami z UE o przyczynach sukcesu Brexit i dalszych scenariuszach. Zastrzegł także, że negocjacje secesyjne będą prowadzone przez nowego premiera i w jego rękach będzie decyzja o uruchomieniu procedury secesyjnej. Pozwala to na prowadzenia faktycznych negocjacji na temat warunków secesji przed właściwym rozpoczęciem procedury prawnej w UE. Jest to bardzo ważne, ponieważ przepisy art. 50 TUE przewidują jedynie 2 lata na negocjacje secesyjne, po upływie którego to okresu automatycznie traktaty UE przestają mieć zastosowanie do tego Państwa, chyba że zostanie wynegocjowany traktat secesyjny. Cameron zapowiedział więc danie czasu nowemu rządowi (w praktyce limitowanego jedynie kolejnymi wyborami do Izby Gmin w roku 2020) na negocjacje traktatu secesyjnego w warunkach, kiedy Wielka Brytania ma wciąż pełne prawo głosu w UE. Możliwe, choć mało prawdopodobne, jest odrzucenie secesji przez obywateli w UK w kolejnym referendum nt. warunków secesji, ale wydaje się niemożliwe odwrócenie raz uruchomionej procedury prawnej na podstawie art. 50 TUE.
Drugim wyzwaniem jest przyszłość Zjednoczonego Królestwa. Wczorajsze referendum stanowi bezpośrednie i fundamentalne wyzwanie dla jedności UK z uwagi na rozbieżne stanowiska ws. UE w Szkocji oraz w Anglii i Walii. W oparciu o zasadę rebus sic stantibus umocowuje to prawnie i politycznie wybrany w maju 2016 r. autonomiczny rząd szkocki do podjęcia starań o kolejne referendum niepodległościowe. W takim wypadku należy pamiętać, iż SNP jest programowo przeciwna obecności baz NATO w niepodległej Szkocji, w tym bazy okrętów podwodnych o napędzie atomowym w Faslane.
Trzecią istotną kwestią są dalsze napięciami w brytyjskiej klasie politycznej i systemie politycznym, z którymi będziemy mieli do czynienia. Kluczowym pytaniem jest, kto przejmie aktywa wyborcze (listy mailingowe, wolontariuszy etc.) kampanii Brexit? Jeżeli beneficjentem tej kampanii w Szkocji będzie SNP (z czym mieliśmy do czynienia w 2014 r.), a w Anglii UKIP, wówczas należy spodziewać się rozpadu UK oraz wejścia UKIP do grona partii aspirujących do sprawowania władzy w Anglii.
Podsumowując, referendum stanowi podsumowanie wieloletnich procesów rozwoju eurosceptycyzmu w UK. Jednocześnie stanowi ono odbicie procesów decentralizacji i aspiracji niepodległościowych Szkocji. Negatywny wynik referendum stanowi jawne wypowiedzenie legitymizacji demokratycznej dla UE w UK, ale również trwałych i głębokich podziałów w tej mierze w społeczeństwie brytyjskim.