Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
  18 czerwca 2016

O co chodzi w awangardowym konserwatyzmie

  18 czerwca 2016
przeczytanie zajmie 8 min

Życie i twórczość Warpechowskiego podważa fundamentalny dla naszej rzeczywistości podział między nowoczesnością a tradycją, między współczesnymi środkami wyrazu a klasycznymi wartościami, między dzisiejszą sztuką a anachroniczną religią i staroświeckim patriotyzmem. Warpechowski ostentacyjnie przyznaje się do dziedzictwa awangardy, uprawia performance zrywający z dawnymi wyobrażeniami o sztuce, nie cofa się przed szokującymi środkami artystycznymi i bardzo ostro krytykuje współczesne środowiska konserwatywne za pełną ignorancji pogardę dla sztuki współczesnej. Zarazem jednak otwarcie przyznaje się do konserwatyzmu, do katolicyzmu i do polskości, przyjmuje tak naprawdę zadziwiająco klasyczną wizję sztuki, potępia płytkie prowokacje i prowadzi krucjatę przeciwko duchowej i intelektualnej nędzy współczesnego świata artystycznego.

28 maja 1997 roku w Zamku Ujazdowskim Zbigniew Warpechowski wykonał jedno ze swoich najwspanialszych performance. Obnażony do pasa, wysmarowany sadzą, ubrany w rzeźnicki fartuch i obwieszony dziwacznymi narzędziami, zszedł do wypełnionej widzami sali grając przejmująco na archaicznym pasterskim rogu, okazał wszem i wobec przyniesione z góry potężne kamienne tablice z przykazaniami i następnie roztrzaskał je o ziemię, powtarzając gest Mojżesza opisany w Księdze Powtórzonego Prawa. Potem usiadł, wziął do ręki Biblię i zaczął wyrywać z niej kartki, zwijać je w ruloniki i wkładać do pustych kondomów. Wypełnione Pismem prezerwatywy ułożył w napis „New Age”. To szokujące performance, zatytułowane Róg pamięci, weszło do klasyki polskiej sztuki współczesnej, jego nagranie można obejrzeć na stałej wystawie w Muzeum Narodowym w Krakowie. Sam Warpechowski uważa je za szczytowe osiągnięcie swojej pracy twórczej. „Myślę – pisał – że jest to najbardziej zwięzły i najpoważniejszy akt artystyczny końca XX wieku”

Zbigniew Warpechowski jest jednym z najciekawszych współczesnych polskich artystów i myślicieli. Jest prawdziwym patriarchą polskiej sztuki, urodził się jeszcze przed wojną na Kresach i cudem ocalał z rzezi wołyńskiej, studiował potem w malarstwo Krakowie, gdzie zetknął się z Tadeuszem Kantorem i został przyjęty, jako ostatni, do legendarnej awangardowej „Grupy Krakowskiej”. Już w połowie lat 60. przeprowadzał pierwsze eksperymenty muzyczno-poetyckie z Tomaszem Stańką, przez co nieświadomie stał się jednym ze światowych pionierów performance. Potem setki razy występował w Polsce i na świecie, zdobywając status jednego z klasyków tej sztuki. W 1984 roku podczas wystąpienia w Stuttgarcie podpalił sobie włosy i jego zdjęcie z płonącą głową stało się ikoną sztuki performance. Przez dziesięciolecia prowadził zapiski, które stały się podstawą kilku książek, w których sformułował swoją oryginalną wizję sztuki. W Polsce długo był lekceważony, nie znalazł bowiem dla siebie miejsca ani w oficjalnym obiegu PRL, ani w artystycznym establishmencie III RP. Od wielu lat żyje na uboczu w Sandomierzu, odwiedzany z rzadka przez poszukujących inspiracji młodych artystów. Coraz częściej jednak polski świat sztuki zaczyna w nim dostrzegać jednego ze swoich wielkich mistrzów. Niedawno, w 2014 roku, w warszawskiej Zachęcie miała miejsce wielka wystawa podsumowująca jego dotychczasową twórczość, z okazji której wydano imponującą dokumentację drogi twórczej Warpechowskiego. Za swojego nauczyciela uznają go artyści, którzy „definiują w znacznej mierze kształt współczesnej sceny artystycznej”: Piotr Uklański, Cezary Bodzianowski oraz – przede wszystkim – nieco młodszy od nich Oskar Dawicki. Warpechowski jest jednym z bohaterów powieści Łukasza Gorczycy i Łukasza Rondudy o Dawickim, wystąpił też w nagradzanym filmie Performer z Agatą Buzek i Andrzej Chyrą, grając oczywiście rolę starego mistrza Dawickiego.

Życie i twórczość Warpechowskiego podważa fundamentalny dla naszej rzeczywistości podział między nowoczesnością a tradycją, między współczesnymi środkami wyrazu a klasycznymi wartościami, między dzisiejszą sztuką a anachroniczną religią i staroświeckim patriotyzmem. Warpechowski ostentacyjnie przyznaje się do dziedzictwa awangardy, uprawia performance zrywający z dawnymi wyobrażeniami o sztuce, nie cofa się przed szokującymi środkami artystycznymi i bardzo ostro krytykuje współczesne środowiska konserwatywne za pełną ignorancji pogardę dla sztuki współczesnej. Zarazem jednak otwarcie przyznaje się do konserwatyzmu, do katolicyzmu i do polskości, przyjmuje tak naprawdę zadziwiająco klasyczną wizję sztuki, potępia płytkie prowokacje i prowadzi krucjatę przeciwko duchowej i intelektualnej nędzy współczesnego świata artystycznego. Pisał o sobie: „Na przekór wszystkim przyznaję się do awangardowości, tak samo nie ukrywam swojego przywiązania do wiary w Boga i Kościoła moich przodków. I nie widzę w tym żadnej sprzeczności, a wręcz przeciwnie, więź duchową z najwyższym dobrem i mądrość dają mi poczucie siły i wolności, oraz nieograniczoną żadnymi ideologiami energię i przestrzeń dla twórczych uniesień”.

Warpechowski próbował ująć teoretycznie swoją postawę formułując hasło konserwatyzmu awangardowego. Po raz pierwszy pojawiło się ono w Stateczniku, ale tak naprawdę podsumowuje ono całą dotychczasową drogę artysty i myśliciela. Warpechowski pisał tam: „Tym, co mogłoby pobudzić niezależnie myślące jednostki, ożywić i umocnić ducha twórczego i stworzyć alternatywą dla dominujących aktualnie trendów w kulturze, powinien być moim zdaniem konserwatyzm awangardowy, jako świadoma, oparta na dokładnym rozpoznaniu rzeczywistości historycznej i aktualnej przyszłościowa wizja kultury”.

Wizja ta występuje z jednej strony przeciwko dominującemu obecnie w świecie sztuki nurtowi lewicowo-liberalnemu, z drugiej zaś przeciwko pozostającemu wobec niego w opozycji konserwatyzmowi. W swojej kolejnej książce, Podręczniku bis, pisał: „Tak zwany […] konserwatyzm, karmiący się resentymentami, w istocie swojej niedojrzały, skłócony i ospały, pozbawiony energii twórczej, nie jest w stanie wyłonić z siebie dynamicznej siły mogącej przeciwstawić się naporowi lewackiej indoktrynacji, która operuje całym zestawem populistycznych haseł oraz socjalistyczną demagogią. […] Dlatego uważam, że teraz jest czas dla nowej, rzeczywistej awangardy, nie tylko artystycznej, ale awangardy umysłowej i filozoficznej”.

W szczególności, koncepcja ta ma być wielką szansą dla współczesnych artystów, którzy mogą wyrwać się z kleszczy dominującej w świecie sztuki ideologii. Warpechowski w swojej najnowszej i – jak zapewnia – ostatniej książce Konserwatyzm awangardowy pisał: „Jeżeli chodzi o artystów, to mam wrażenie, że wszyscy, może nie wszyscy, ale co ciekawsi, oczekują na jakiś znak, sygnał, jakąś znaczącą, odkrywczą ideę, która może wisi w powietrzu, ale jeszcze niewypowie­dziana, nienazwana. Otwarłem drzwi na taras, spojrzałem na gwiaździste niebo i zobaczyłem napis „Kon­serwatyzm awangardowy”. Ha?”.

Sformułowana przez Warpechowskiego koncepcja, choć powstała w odpowiedzi na kryzys sztuki, dotyczy wszystkich obszarów życia człowieka. Jest propozycją skierowaną nie tylko do artystów, lecz całościową wizją kultury, obejmującą na pewno filozofię, a najpewniej także politykę. Tylko awangardowy konserwatyzm – jak można sądzić – jest w stanie natchnąć artystów i przezwyciężyć kryzys współczesnego świata.

Warpechowski nie przedstawił rozwiniętej teorii awangardowego konserwatyzmu, pozostawił raczej szereg rozmaitych, nie zawsze spójnych ujęć, na podstawie których można próbować zrekonstruować jakąś bardziej integralną koncepcję. Pojęcie konserwatyzmu awangardowego pojawia się bowiem w jego pismach w wielu kontekstach, stanowi też klucz do odczytania jego wielowątkowej twórczości artystycznej. Tu chciałbym wydobyć tylko trzy fundamentalne – moim zdaniem – znaczenia awangardowego konserwatyzmu. Po pierwsze, hasło to ma najprostszy sens społeczny i dotyczy tego, że dziś to paradoksalnie właśnie konserwatyzm staje się najbardziej oryginalną i twórczą, to znaczy awangardową, postawą w świecie zdominowanym przez liberalne i lewicowe ideologie. Po drugie, koncepcja awangardowego konserwatyzmu wiąże się z najgłębszym zadaniem sztuki, jakim jest – według Warpechowskiego – urzeczywistnianie w świecie transcendentnego sensu. Wreszcie, po trzecie, hasło awangardowego konserwatyzmu wiąże się ledwo zarysowaną w pismach Warpechowskiego wizją współpracy twórczego człowieka ze stwórczym Bogiem. Omówię teraz krótko dwa pierwsze sensy, a następnie spróbuję szerzej rozwinąć trzeci, najciekawszy i najważniejszy moim zdaniem, aspekt awangardowego konserwatyzmu.

Między lewactwem a konserwą

Współczesny świat zbudowany jest na micie awangardy. Awangarda – według Warpechowskiego – polega przede wszystkim na twórczej postawie wobec rzeczywistości. Prawdziwa awangarda powinna – jak powiada – „wyróżniać się twórczą, nowatorską myślą” i „wyznaczać nowe paradygmaty artystyczne, estetyczne czy społeczne”. Problem polega na tym, że współczesny świat stworzony przez dawną awangardę dawno już przestał być miejscem w którym pojawiają się twórcze myśli i nowatorskie paradygmaty. Najlepiej widać to w świecie sztuki, w którym – jak stwierdza Warpechowski – panuje całkowity konformizm, pełna ideologizacja i zatrważająca przewidywalność. Warpechowski pyta wobec tego: „Jeżeli społeczeństwa cofają się w rozwoju, to awangardą są ci, którzy są na przedzie, czy z tyłu?”. Okazuje się, że w dzisiejszym świecie oryginalna twórczość musi mieć charakter konserwatywny. Jak pisał Warpechowski już w Podnośniku roku: „Mój przekorny duch podpowiada mi, żeby na totalną inwazję przeżuwaczy i rozpylaczy kultury odpowiadać zaostrzeniem wymogów kultury, w poszanowaniu jej źródeł, form i istoty. Zamiast dekompozycyjnego chaosu, zachowywać ład, harmonię i spokój. Zamiast interpretować – odtwarzać, rekonstruować i rozwijać”.

Nie oznacza to jednak, że Warpechowski dołącza do przeciwnego obozu konserwatystów. Zarówno bowiem dominująca współcześnie rzekoma awangardowa, jak i obłudnie broniący wartości konserwatyści w tym samym stopniu zagrażają twórczości, ograniczając autonomię sztuki i wysuwając wobec artystów żądania polityczne. „Ze swoimi wynurzeniami o dobroci, duchowości i nadprzyrodzoności w sztuce wpisuję się niechcący do chórku oportunistów, stękaczy, tradycjonalistów, pseudokonserwatystów, którzy ze zwykłego wygodnictwa i tchórzostwa znaleźli sobie legowisko po „lepszej stronie”, sycący się nienawiścią i pogardą do współczesności […] Odcinam się stanowczo, wyraźnie i głośno!”.

Należy więc odrzucić fałszywy wybór między „lewactwem z jego prowokacjami i bluźnierstwami” z jednej strony, a „konserwą, która uzasadnioną wrogość do takich przykładów przenosi na całą sztukę współczesną” z drugiej. Trzecim wyjściem jest właśnie idea awangardowego konserwatyzmu.

Pierwszy sens hasła awangardowego konserwatyzmu polega więc na tym, by szukać twórczej drogi między awangardą a konserwatyzmem. Zarówno bowiem dominujące „lewactwo”, jak i opozycyjna „konserwa” w tym samym stopniu tłumią wolność. Celem artysty powinno być wyjście poza te schematy, prawdziwa twórczość, która unieważnia krępujące ją sztuczne podziały.

Wrzutki

Awangardowy konserwatyzm Warpechowskiego jest czymś więcej niż próbą utrzymania równego dystansu między awangardą a konserwatyzmem, jest także poszukiwaniem wspólnego mianownika tych dwóch postaw, próbą wykazania, że głęboki konserwatyzm i autentyczna awangarda są ze sobą jakoś spokrewnione. Jak pisze Warpechowski w swojej ostatniej książce, „W pewnym sensie konserwatyzm po­krywa się z awangardą. Konserwatyzm jako sprzeciwianie się jałowemu postępactwu i gonitwie za nowymi trendami i awangarda jako rzeczywista twórczość, odpowiadająca na wezwania ducha czasu”. Następnie powiada: „Z tych rozważań w sposób dla mnie oczywisty wynika postulat konserwatyzmu awangardowego. Konserwatyzm jako rozważna, nieuprzedzona żadną ideologią krytyka wszelkich trendów i pędów, poszukująca tego, co trwałe i niezawodne w myśleniu o sztuce, niepoddająca się manii burzenia czy zwalczania jakichś tabu w imię jałowego postępu dla postępu. […] Konserwatyzm nie powinien mieć ambicji powstrzymywania naturalnych zmian […] ani dążyć do przywracania dawnych porządków, miar wartości, z wyjątkiem tych, które są wartościami ponadczasowymi, ale powinien bazować na wiedzy o współczesnych realiach, aby mieć na nie twórczą odpowiedź. I takiej odpowiedzi może przysługiwać miano awangardy”.

Konserwatyzm chce więc realizować w świecie pewne wartości, ale ich urzeczywistnianie wymaga wzięcia pod uwagę zachodzących w nim zmian. To, co było dobrym środkiem w przeszłości, może dziś stanowić przeszkodę w realizacji tych samych celów. Dlatego konserwatysta musi w twórczy sposób realizować ponadczasowe wartości, musi być więc prawdziwym awangardzistą. Jak pisał o sobie Warpechowski: „Mój konserwatyzm polega na bezwarunkowym respektowaniu zasad i wartości, którymi żywiła się kultura europejska i przełożeniu ich na twórczość awangardową”.

Wydaje się, że drogę tę można przejść także w drugą stronę. Konserwatyzm prowadzi do awangardy, ale także awangarda prowadzi do konserwatyzmu. Warpechowski w tym właśnie kluczu interpretuje twórczość Kazimierza Malewicza, która w nowy sposób miała ukazywać ukrytą duchowość. Czarny kwadrat jest według Warpechowskiego prawdziwą apofatyczną ikoną. Podobną drogę przeszedł zresztą sam Warpechowski, który po artystycznych eksperymentach z nicością odkrył na nowo swoje własne chrześcijańskie dziedzictwo.

Z tym rozumieniem awangardowego konserwatyzmu wiąże się szczególne rozumienie twórczości. Prawdziwa sztuka powinna bowiem odsłaniać inny świat i urzeczywistniać w naszym świecie transcendentne wartości. Zadaniem artysty, jak powiada Warpechowski, jest „przenoszenie tego, co ludzkie, w wymiar transcendentny, metafizyczny, a nawet noumenalny. Jego obszarem badawczym jest mistyka dziejów, duchowość świata przyrodzonego, rzeczy i zdarzeń wśród których egzystuje człowiek, a nawet przedmiotów codziennego użytku. […] Sztuka pobiera część tego, co należy do ducha, aby służyło ciału, i część tego, co należy do ciała, aby służyło duchowi”.

Artysta jest więc w tej wielce klasycznej wizji pośrednikiem między światem widzialnym a niewidzialnym, prawdziwym kapłanem i prorokiem. Ostatecznie bowiem przedmiot sztuki i religii jest ten sam. „Dla mnie jest oczywiste – pisze Warpechowski – że przede wszystkim wiara jest energią twórczą kultury i sztuki”. I w innym miejscu: „Sztuka jest sztuką tylko wtedy, kiedy jest działaniem natchnionym, jest rodzajem modlitwy, kiedy nosi w sobie nadprzyrodzoność”.  Artysta pełni więc pewną misję wobec świata, która ostatecznie ma sens religijny. „Mistycy mówią: Bóg stworzył człowieka dla siebie, żeby Jemu służył, pewien jestem, że tym bardziej dla swojego pożytku stworzył artystów, i wyposażył ich w możliwość wykonania powierzonego im zadania. Tak mi jakoś radośnie, kiedy tym myślę”. Jak można się domyślać, zadanie artystów polega właśnie na uobecnianiu w świecie transcendentnego wobec niego porządku. Jak bowiem pisze Warpechowski, „W twórczość ziemskiej odbijają się wszystkie najdoskonalsze formy, jakie człowiek spodziewa się oglądać w Niebie”.

Taka wizja sztuki prowadzi jednak do pewnego paradoksu. Im doskonalsza twórczość, tym bardziej odzwierciedla ona boski porządek i tym mniej jest w niej indywidualnej inwencji. Wysiłek twórczy polega więc właściwie „na przyjmowaniu darów, na dawaniu im siebie, na byciu naczyniem, gąbką nasiąkliwą, i na oddawaniu ich wraz ze swoją krwią”. „Artysta – powiada Warpechowski – jest jak kobieta w ciąży, i jego ciało, i dusza nie należą do niego”, artysta jest jak „medium, staje się kimś innym, a jego prywatność schodzi na dalszy plan lub znika”. To właśnie ten niezależny od ludzkiej woli „stan łaski” wyróżnia artystę, a nie jakiekolwiek świadome wysiłki, wiedza czy opanowanie warsztatu. Podstawą tych radykalnych i zaskakujących wypowiedzi Warpechowskiego jest oczywiście jego własne doświadczenie twórczości. Wyznaje: „Z wielu swoich performerskich wyczynów jestem dumny. A właściwie nie mogę ich nazwać «swoimi» wyczynami, ponieważ stawało się to jakby tylko przy moim współudziale. Swoje «widzenie» nazywam «wrzutkami», bo to tak wygląda, jakby mi ktoś wrzucał ściągę do głowy, a przychodzi zawsze niespodziewanie i o najróżniejszych porach. Więc zamiast dumy, powinienem być wdzięczny. Komu? Nie drażnijmy przesadnie ateistów, bo się zemszczą”.

Jak wielokrotnie powtarza Warpechowski: „Sztuka nie jest tym, co ja robię, ale tym, co mnie, albo mną robi, stając się bytem władającym moimi poczynaniami”; „w moich myślach i pracach nie ma nic mojego”. Charakterystyczne jest to, że to całkowite oddanie się czemuś innemu tak naprawdę prowadzi do poczucia pełnej samorealizacji. Co prawda – jak zauważa Warpechowski – „Coś mnie prowadzi, trzyma, podpowiada” ale jednocześnie „to Coś, to Ono, On każe mi robić to, czego ja naprawdę chcę!”.

Jak Platon pisał na przykład w Ionie, „Wszyscy poeci, którzy dobre wiersze piszą, nie przez umiejętność to robią, nie przez sztukę: tylko bóg w nich wstępuje i oni w zachwyceniu wszystkie te piękne poematy mówią, a pieśniarze dobrzy tak samo. […] A nie prędzej potrafi coś zrobić, zanim bóg w niego nie wejdzie, zanim zmysłów nie straci i nie pozbędzie rozumu”. Ostatecznie więc sztuka polegałaby nie na wytwarzaniu czegoś zupełnie nowego, lecz na odtwarzaniu czegoś odwiecznie istniejącego. Konserwatyzm w awangardowym konserwatyzmie zasadzałby się więc właśnie na uchwyceniu tego, co ponadczasowe, awangardyzm natomiast – na przekształcaniu świata według tego rozpoznanego wzorca.

Wizja sztuki Warpechowskiego okazuje się więc nadspodziewanie klasyczna. Nie umyka to uwadze tych nielicznych komentatorów, którzy próbowali analizować idee Warpechowskiego. Łukasz Ronduda, bodaj najlepszy współczesny znawca polskiej awangardy, określa awangardowy konserwatyzm jako „próbę godzenia awangardowych środków wyrazu i mediów z zadawaniem (właściwych raczej sztuce tradycyjnej) najbardziej podstawowych pytań o śmierć, życie, naszą relację do świata, o istotę bytu i sztuki, o to, co istnieje”. Ronduda zalicza Warpechowskiego do tych współczesnych artystów, którzy „na różne sposoby dążyli do przemycenia pewnych wartości z wcześniejszego, esencjalistycznego paradygmatu artystycznego, do zachowania ich w odczarowanym świecie”. Czy w takim razie w jego koncepcji jest więcej awangardy czy konserwatyzmu? Stefan Morawski w swoim życzliwym komentarzu do twórczości Warpechowskiego zauważał z niejaką ostrożnością, że przyjmuje on „szczególne pojęcie awangardyzmu, chyba niezgodne z tym, jak pojęcie to bywa na ogół rozumiane”. Następnie zauważał: „Na dobrą sprawę współczesność jest przezeń całkowicie zanegowana: to dzięki jej negacji można dopiero odzyskać sens kultury miarodajnej. Nie ma się więc tu na myśli żadnych nowatorskich dążności, lecz indywidualnie wyróżnialne realizacje wartości wciąż Tych Samych w perspektywie ich ponadhistorycznej ważności”. Sądzę, że Morawski trafnie ujął zasadniczą trudność tej platońskiej teorii sztuki, która właściwie nie pozostawia miejsca na prawdziwie ludzką twórczość. Wydaje mi się jednak, że Warpechowski nie poprzestaje na tym poglądzie, lecz chce także pokazać, jak można pogodzić klasyczny platoński konserwatyzm z prawdziwie nowatorskim awangardyzmem.

Mesjanizm spogląda na awangardowy konserwatyzm

W pismach i w twórczości Warpechowskiego pojawia się bowiem implicite jeszcze jeden sens awangardowego konserwatyzmu. Nie chodzi już w nim – jak w pierwszym znaczeniu – tylko o podważanie zastanej rzeczywistości, ani – jak w drugim – o realizowanie w niej ponadczasowych wartości, lecz o rzeczywiste połączenie ludzkiej twórczości z boskimi wzorcami. Ten sens awangardowego konserwatyzmu jest w pismach Warpechowskiego ledwie zarysowany, wydaje się jednak, że stanowi konieczne dopełnienie całej jego koncepcji. W szczególności dzięki niemu można uniknąć paradoksu wskazanego przez Morawskiego.

Warpechowski zwraca uwagę przede wszystkim na bierny charakter aktu twórczego. Pisze na przykład, że twórczość jest „zjednoczeniem z mocą twórczą tego świata”, przy czym chodzi w nim raczej o „uległość tej mocy, a nie ekspansję twórczą na własny rachunek”. Doskonała twórczość polegałaby więc – paradoksalnie – na pełnej odtwórczości. Zarazem jednak Warpechowski zaznacza, że „być może w mocy twórczej tkwi nasze podobieństwo do Boga, a bez wątpienia jego dar”. Bóg jednak niczego nie odtwarzał, lecz stwarzał z niczego, więc jego twórczość miała zupełnie inny charakter niż platońskie naśladowanie. W innym miejscu Warpechowski powiada, że ludzki „duch wykonuje zadanie kontynuacji boskiego dzieła stworzenia” . Znowu, może to oznaczać, że w twórczości chodzi nie tylko o bierne naśladowanie gotowych wzorców, lecz o takie aktywne partnerstwo w dziele stworzenia, zakładające ze strony człowieka moment jakiejś rzeczywistej innowacji.

Na ten aktywny aspekt twórczości człowieka naprowadzają także wypowiedzi Warpechowskiego o polskim romantyzmie. Sam autor określa się zresztą wprost nie tylko jako awangardowy konserwatysta, lecz także właśnie jako romantyk. Warpechowski w wielu miejscach zwracał uwagę na bliskie pokrewieństwo między prawdziwą awangardą a polskim romantyzmem. Pisał na przykład: „Suprematyzm Malewicza, wyrosły w środowisku rosyjskim, ale z korzenia polskiego, jest jakby syntezą polskiej myśli filozoficznej Mickiewicza i Hoene-Wrońskiego, duchowości Słowackiego i czystej formy Witkiewicza”. Nie wiem, czy da się historycznie uzasadnić takie twierdzenie, wskazuje ono jednak na pewne interesujące związki między tymi doktrynami. Pokrewieństwo polskiego romantyzmu z awangardowym konserwatyzmem można dostrzec na wszystkich trzech odróżnionych przeze mnie płaszczyznach. Mickiewicz na przykład zręcznie wymykał się podziałowi na konserwatystów i rewolucjonistów, głosił bowiem konieczność rewolucji w imię dość konserwatywnych postulatów, przez co nie mogli się z nim zgodzić do końca ani zachowawcy w rodzaju Zygmunta Krasińskiego, ani radykałowie w rodzaju jego francuskich kolegów z Collège de France. Romantyczny mesjanizm, zapoczątkowany przez Hoene-Wrońskiego, zakładał realizację na ziemi wynikającego ostatecznie z objawienia ideału chrześcijańskiego ładu społecznego, co odpowiada drugiemu sensowi awangardowego konserwatyzmu. Przede wszystkim jednak u polskich mesjanistów można odnaleźć wyraźną ideę twórczej i swobodnej współpracy z Bogiem. Człowiek ma nie tyle realizować na ziemi boski wzorzec porządku, ale raczej współtworzyć ład, który odpowiada ogólnemu Bożemu zamysłowi.

Ten właśnie wątek pojawia się ze szczególną mocą w rosyjskiej filozofii religijnej, do której także nawiązuje Warpechowski. Wielkie wrażenie na nim zrobił Sens twórczości Nikołaja Bierdiajewa, któremu w Podręczniku poświęcił cały rozdział. Jak stwierdza Warpechowski, „Bierdiajew usadawia człowieka na boskim piedestale i otwiera przed nim nieograniczoną przestrzeń działania pod jednym tylko warunkiem, zawierzenia Bogu […]. Przedstawia on człowiekowi sens życia jako sens twórczości, imperatyw twórczości jako sens życia. Nie spotkałem się dotychczas z tak jasnym i radosnym przywołaniem”.

Koncepcja sztuki Bierdiajewa nie jest jednak czystym platonizmem. Nie chodzi w niej tylko o realizację uprzednio danych wzorców, choć nie jest to jednak także całkowicie arbitralna twórczość. Człowiek jest wezwany do prawdziwej twórczości, ale takiej, która respektuje pierwsze akty stwórcze, dokonane przez Boga. Powołaniem człowieka jest więc bosko-ludzka teurgia. Jak wyjaśniał cytowany przez Warpechowskiego Bierdiajew, „Teurgia jest dziełem człowieka wspólnie z Bogiem, jest twórczością Bogoczłowieczą. […] Teurgia jest cechą sztuki czasów ostatecznych, sztuki końca. […] Teurgia jest sztuką immanentno-religijną. […] Teurgia jest wolną twórczością, uwolnioną od narzuconych norm tego świata. […] Teurgia jest […] czynem wspólnym z Bogiem, wspólnym z Bogiem kontynuowaniem stworzenia”. Wydaje mi się, że fragmenty te sugerują właśnie wskazany wyżej trzeci sens hasła Warpechowskiego. Awangardowy konserwatyzm stanowiłoby syntezę klasycznego przeświadczenia o istnieniu uprzedniego wobec człowieka porządku z nowoczesnym patosem swobodnej twórczości.

Rozpocząłem ten rozdział od przywołania wystąpienia Zbigniewa Warpechowskiego w Centrum Sztuki Współczesnej w 1997 roku. Wydaje mi się, że w Rogu pamięci można dostrzec wszystkie wyróżnione przeze mnie aspekty awangardowego konserwatyzmu. Warpechowski wystąpił w nim jako ostry krytyk dominującej lewicowo-liberalnej większości, wskazywał na konieczność otwarcia się na przychodzące spoza nas boskie wezwania i wreszcie drastycznie przypomniał, że wierność im powinna natchnąć ludzkość do wielkich czynów, czemu skutecznie zapobiega nasza współczesna duchowa antykoncepcja. Ludzie masowo ulegają dominującym poglądom, a jeśli część z nich im nie ulega, to i tak nie słucha proroków, a jeśli jakimś cudem ktoś słucha, to i tak impregnowany jest na Słowo Boże. Impas współczesnej kultury może jednak przełamać tylko najambitniejszy program oparty na najwyższym powołaniu człowieka.

Całość eseju do przeczytania w najnowszej 43. tece „Pressji” pt. „Przekleństwo uległości”.