Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Jakóbik: Możemy skorzystać na amerykańskich łupkach

przeczytanie zajmie 7 min

Rozpatrując rolę TTIP należy wpisywać porozumienie w szerszy kontekst procesów dywersyfikacyjnych na naszym kontynencie. Od lat Waszyngton i Bruksela patronują największym projektom w tym obszarze. Jest to choćby projekt Korytarza Północ-Południe, łączącego Bałtyk (gazoport w Świnoujściu) z Morzem Adriatyckim (wyspa KRK w Chorwacji). Umowa nie jest dokumentem niezbędnym, bez którego amerykańskie gazowce nie zawiną do europejskich portów, lecz z całą pewnością stanowi narzędzie potencjalnego wsparcia realizacji takiego scenariusza. Nie warto demonizować TTIP ani przeceniać jego wartości. Proponuję oceniać go realistycznie, jako jedno z wielu narzędzi budowania gospodarczej podmiotowości i konkurencyjności. Z Wojciechem Jakóbikiem, redaktorem naczelnym portalu Biznes Alert rozmawia Piotr Kaszczyszyn.

Myśląc o wymiarze energetycznym umowy TTIP, pierwsze co przychodzi na myśl to amerykański gaz łupkowy. Czy podpisanie porozumienia jest konieczne, aby węglowodory z USA trafiły do Polski, czy TTIP jest tylko poręcznym, aczkolwiek niekoniecznym narzędziem dla osiągnięcia tego celu?

Nie jest dokumentem niezbędnym, bez którego amerykańskie gazowce nie zawiną do europejskich portów, lecz z całą pewnością stanowi narzędzie potencjalnego wsparcia realizacji takiego scenariusza. Amerykanie z jednej strony będą spoglądali na europejski rynek pod kątem finansowej opłacalności takiego eksportu i tutaj TTIP ma istotną rolę do odegrania; z drugiej chodzi o wykorzystanie tych dostaw w ramach wsparcia sojuszników z NATO. Jest to zatem kwestia ekonomiczna i polityczna. To, czy amerykańskie gazowce dotrą do Polski nie zależy od TTIP, ale traktat może być kolejnym elementem wsparcia politycznego dla realizacji takiego scenariusza.

Już teraz Rosja podejmuje działania dumpingowe, rozwija Nord Stream 2, aby wyeliminować perspektywę konkurencji ze strony amerykańskich łupków i prewencyjnie zarezerwować jak największą część europejskiego rynku dla siebie. W tym kontekście umowa TTIP wraz z unijną strategią Komisji dotyczącą rozwoju sektora LNG w Europie stanowią ważne narzędzia walki z rosyjską ekspansją gazową, która jak wiemy, nie jest korzystna dla państw-odbiorców, w tym Polski, co stwierdziła sama KE w toku śledztwa antymonopolowego. Wykazało ono szereg patologii w traktowaniu klientów przez rosyjski Gazprom.

Sposób w jaki przedstawiasz walkę cenową podejmowaną przez Gazprom sugeruje, że TTIP już teraz odgrywa pewną pozytywną rolę „straszaka” dla Kremla. Czy związana z dumpingiem obniżka cen rosyjskiego gazu może objąć także Polskę, czy raczej chodzi tylko o państwa Europy Zachodniej?

Oczywiście. Już sam fakt, że przeciwko TTIP została uruchomiona maszyna propagandowa na Kremlu, to potwierdza. Polska może liczyć, a wręcz oczekiwać obniżek cen gazu, gdyż zapotrzebowanie na surowiec nie rośnie proporcjonalnie do konkurencji i ilości surowca na rynku. W Europie rośnie efektywność energetyczna, rozwija się energetyką jądrowa, np. w Wielkiej Brytanii, a w naszej części kontynentu powoli rozwija się także dywersyfikacja dostaw, więc dla Rosjan będzie coraz mniej miejsca na rynku. Rynku, na którym ceny spadają, co paradoksalnie zmusza Kreml do sprzedaży jeszcze większej ilości gazu. Z tym będzie jednak coraz większy problem przez rosnącą konkurencję. Rosjanie są w sytuacji nie do pozazdroszczenia, dlatego mobilizują wszystkie siły, a ostrze ich propagandy jest zwrócone między innymi w stronę TTIP, a szerzej, transatlantyckiej współpracy gospodarczej.

W tych okolicznościach pojawiają się już pierwsze sygnały mówiące o zwiększeniu elastyczności cenowej ze strony Gazpromu, co ma na celu wyprzedzenie tej potencjalnej fali LNG z USA. Firma zmienia kontrakty z odbiorcami w Europie Zachodniej. W pierwszej kolejności rabaty dostali uczestnicy projektu Nord Stream 2, przeciwko któremu protestuje Polska. Gra toczy się o utrzymanie gazowego status quo w Europie. Rosjanie mają niestety sojuszników w państwach zachodnich, których firmy są pod coraz większym wpływem Rosjan, korumpujących ich intratnymi kontraktami wbrew polityce unijnej.

Na czym konkretnie miałaby polegać ta ułatwiająca rola TTIP? Chodzi tylko o otwarcie europejskiego rynku dla amerykańskich eksporterów czy będzie się to wiązało, np. z obniżeniem jakichś norm czy standardów dotyczących sektora LNG w Europie?

Nie chodzi o kwestię norm i standardów. Amerykanie mają administracyjny proces przyznawania zgód na eksport gazu skroplonego. Wiele projektów LNG czeka w kolejce na wydanie takiego pozwolenia. Porozumienie ma przyspieszyć proces przyznawania zgód. TTIP z jednym z rozdziałów poświęconych dostawom węglowodorów do Europy to jedno, ale obok mamy szereg projektów legislacyjnych, jak „LNG for NATO Act”, również dotyczący ułatwienia eksportu gazu skroplonego na nasz kontynent. TTIP jest więc kolejnym poręcznym narzędziem, które ma umożliwić pojawienie się amerykańskich gazowców na europejskich rynkach, gdyż dzisiaj każdy z projektów musi uzyskać odpowiednie pozwolenie ze strony amerykańskiego odpowiednika polskiego Urzędu Regulacji Energetyki, co często jest procesem czasochłonnym i spowalniającym ekspansję amerykańskich dostawców.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę także na amerykańską ropę naftową, która niedawną decyzją Kongresu może być już eksportowana swobodnie do Europy, co było zakazane od lat 70. i kryzysu naftowego. Te obostrzenia wiązały się z chęcią zapewnienia bezpieczeństwa dostaw w pierwszej kolejności samym Stanom Zjednoczonym. Teraz ten zakaz eksportu zniesiono, a tania amerykańska ropa może stanowić atrakcyjną alternatywę dla europejskich odbiorców, w tym Polski.

Czy TTIP ma się jakoś do projektu europejskiej unii energetycznej?

Jednym z celów unii jest rozwój i łączenie infrastruktury przesyłowej gazu, a tym samym łączenie rynków gazu, jako takich. Tyle że rozbudowując sieci gazociągów i interkonektorów bez dostarczenia im „paliwa” z nowych źródeł, przygotujemy tylko rynek pod kolejne dostawy od Gazpromu. I tutaj znów wracamy do forsowanego projektu Nord Stream 2 i próby „działań wyprzedzających” podejmowanych przez Rosję.

Komisja Europejska w ramach unii energetycznej mocno stawia na dywersyfikacje źródeł gazu: mówi się o kierunku kaspijskim (Azerbejdżan, Turkmenistan), śródziemnomorskim (Cypr i Izrael), wreszcie kierunku amerykańskim. Celem długoterminowym jest doprowadzenie do sytuacji, w której handel gazem przestaje mieć już tak silny wymiar polityczny, a staje się działalnością głównie rynkową, tak jak w dużym stopniu ma już to miejsce w przypadku rynku ropy naftowej.

Mamy, więc rozbudowę infrastruktury, tworzenie rynków regionalnych, wreszcie zmianę charakteru podpisywanych kontraktów z długo- na krótkoterminowe.

I to już zaczyna się dziać. Dotychczas umowy zawierane przez Gazprom dotyczyły horyzontu 20 lat, ceny były sztywno powiązane z wysokimi cenami ropy naftowej, umowa zawierała tzw. klauzulę take or pay, zakładającą minimalną ilość gazu, np. 80%, którą klient musi opłacić bez względu na to, czy w ogóle ją odbierze. Obecnie zaczyna się to zmieniać, a renegocjowane umowy na linii Gazprom – firmy niemieckie i francuskie, są już pozbawione choćby powiązania z ceną ropy naftowej, stają się już znacznie bardziej elastyczne.

Wbrew pozorom Kreml znajduje się w defensywie, a wielki, kosztowny projekt Nord Stream 2 jest narzędziem przywiązania do siebie europejskich odbiorców. Tymczasem Europa coraz intensywniej dywersyfikuje dostawy gazu, KE prowadzi śledztwo uderzające w monopolistyczne praktyki Gazpromu, a państwa europejskie traktują rosyjskie oferty, jako jedne z wielu na rynku, i to coraz mniej atrakcyjne. Z tego powodu Rosjanie muszą się starać coraz mocniej, a są jednocześnie w coraz większej potrzebie. Wraz ze spadkiem cen gazu, muszą sprzedawać go więcej, aby utrzymać poziom dochodów kluczowy dla budżetu. Tymczasem Europa wcale nie ma wielkiego apetytu na więcej gazu z Rosji.

Czy pojawienie się amerykańskiego gazu łupkowego będzie rzeczywistym energetyczno-geopolitycznym game changerem? A może ten proces zmiany kształtu europejskiego rynku gazu będzie bardziej procesem ewolucyjnym, rozłożonym na lata czy dekady?

Rozpatrując rolę TTIP należy wpisywać porozumienie w szerszy kontekst procesów dywersyfikacyjnych na naszym kontynencie. Od lat Waszyngton i Bruksela patronują największym projektom w tym obszarze. Jest to choćby projekt Korytarza Północ-Południe, łączącego Bałtyk (gazoport w Świnoujściu) z Morzem Adriatyckim (wyspa KRK w Chorwacji).

Tymczasem po drugiej stronie jest oczywiście Rosja, która deprecjonowała znaczenie gazoportu, dostaw gazu z Azerbejdżanu do Europy, rewolucji łupkowej, a teraz deprecjonuje rolę TTIP. Wystarczy obejrzeć rosyjską telewizję, aby zobaczyć jak atakowane jest to porozumienie. Po pierwsze, jako ekonomicznie nieopłacalne; po drugie, jako zagrożenie ekspansją amerykańskich koncernów. Walka interesów się toczy.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na często dyskutowany i negatywnie oceniany w debacie publicznej mechanizm ISDS. W Polsce przedstawiany jest on najczęściej, jako narzędzie w rękach zachodnich koncernów wymierzone w polskie państwo, tymczasem ten mechanizm może być też przecież wykorzystywany przez polskie przedsiębiorstwa, np. wobec Komisji Europejskiej, jako obrona wydobycia gazu łupkowego, co robi już choćby Chevron, albo jako narzędzie walki z niekorzystnymi rozwiązaniami pakietu klimatycznego, ponieważ z zasady mechanizm ISDS służy do obrony podmiotów rynkowych przed nadmierną ingerencją ze strony państwa, a także instytucji unijnych. Jeżeli zaś mechanizm zostanie wykluczony z TTIP, co też jest możliwe, to powyższe obawy pryskają.

Można jednak wskazać rzeczywiste przykłady negatywnego działania tych mechanizmów, choćby głośna sprawa odszkodowania ws. Eureko. Mechanizm działa, więc jak miecz obosieczny i to od nas w dużej mierze zależy, w którą stronę skierujemy jego ostrze.

Jak najbardziej. Komisja Europejska również jest polem takiej walki o realizację interesów, wykorzystywana przez różne państwa do różnych celów. Powinniśmy jednak wykorzystywać mądrze narzędzia, które trafiają do naszych rąk, a nie bać się ich używać w ogóle. Rozwój współpracy transatlantyckiej w sferze handlowej to jeden z nielicznych czynników, które mogą przywrócić wzrost gospodarczy w Europie pogrążonej w stagnacji.

TTIP może więc stać się pozytywnym narzędziem dywersyfikacji dostaw gazu do Polski oraz zmniejszenia cen tychże dostaw. A coś więcej? Czy rzeczywiście amerykański gaz pozwoli nam odgrywać rolę kraju tranzytowego i „zwornika” w budowie regionalnego rynku gazu z prawdziwego zdarzenia?

Możemy stać się pośrednikiem w procesie przesyłu gazu z różnych kierunków, w tym także z kierunku amerykańskiego z tego względu, że mamy dostęp do morza, dysponujemy większym potencjałem niż Chorwacja czy Litwa, z których ta druga już posiada swój pływający. Już teraz prowadzimy rozmowy z Bułgarami, Czechami, Słowakami i Ukraińcami dotyczące dostarczania im gazu ze Świnoujścia, a także z Norwegii. Warto wykorzystać również ukraińskie magazynu gazu, największe w Europie, aby podjąć próbę stworzenia konkurencyjnego wobec niemieckiego rynku gazu, który w coraz większym stopniu staje się zależny od dostaw rosyjskich. W tych okolicznościach naszym zadaniem jest stworzenie alternatywy dla Berlina i stworzenie regionalnego rynku gazu, który dostarczałby ten surowiec państwom Europy Środkowo-Wschodniej, lecz nie z kierunku wschodniego, a z Norwegii, USA, czy innych kierunków.

Rosjanie stosują praktyki wrogich przejęć, ale ostateczny cel może być zbieżny z działaniami amerykańskich koncernów – chodzi o maksymalizację zysków i korzystny dla siebie drenaż rynku. Inne są metody, konsekwencje mogą być podobne.

Tani gaz skroplony może pozwolić polskim Azotom na zdobycie przewagi konkurencyjnej w walce z niemieckim BASF-em czy amerykańskimi koncernami z branży chemicznej. TTIP pozwoliłoby więc wyrównać szanse w tym zakresie. Uciekanie w autarkię jest drogą donikąd. Możemy oczywiście się chować, tyle że zachodnie koncerny i tak w końcu tutaj wejdą. Warto wykorzystać nadarzające się okazje i dostępne nam narzędzia, aby wchodzić w rywalizację, a nie biernie czekać na powtórkę ze scenariusza niereformowanych stoczni czy kopalni.

Dotychczas mówiliśmy o kierunku USA-Europa. A co z potencjalną ekspansją polskich firm energetycznych w Stanach Zjednoczonych?

PGNiG i PKN Orlen już teraz szukają akwizycji w Ameryce Północnej, w związku z tanią ropą naftową, a tym samym dobrą koniunkturą na zakupy. Orlen kupował wiele wysokotechnologicznych spółek w Kanadzie, celem jest oczywiście rozwój naszego know-how, a w konsekwencji możliwość efektywniejszego konkurowania z firmami zachodnimi.

Nie warto demonizować TTIP ani przeceniać jego wartości. Proponuję oceniać go realistycznie, jako jedno z wielu narzędzi budowania gospodarczej podmiotowości i konkurencyjności. Rynki i tak będą się łączyć, więc, zamiast uciekać w autarkiczne mrzonki, warto wpływać na kształt takich porozumień jak TTIP. To porozumienie, które nie będzie ani remedium na wszystkie bolączki UE, ani gwoździem do europejskiej trumny. Gospodarczy wymiar to jedno, ale TTIP jest także pośrednim wyborem cywilizacyjnym czy też geopolitycznym, bo alternatywą jest forsowana od dobrych kilku lat przez Kreml wizja Europy od Lizbony po Władywostok, która znajduje poklask w niektórych środowiskach na Zachodzie. Miejsce Polski jest we wspólnocie atlantyckiej, a nie w euroazjatyckim micie.

Rozmawiał Piotr Kaszczyszyn.