Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Jordan Szołdra  12 maja 2016

TTIP to nie wszystko

Jordan Szołdra  12 maja 2016
przeczytanie zajmie 9 min

Nakreślenie krótkiego, syntetycznego katalogu planowanych czy też negocjowanych obecnie umów o wolnych handlu (FTA) jest trudnym zadaniem. Traktaty bilateralne, multilateralne, wspólne oświadczenia rządów, projekty przyszłych umów, pomysły na umowy – wyliczanka jest długa i łatwo można się pogubić. Możemy wyróżnić jednak kilka najważniejszych inicjatyw, które znać po prostu wypada, tak samo jak wypada śledzić przebieg powiązanych z nimi informacji. Są to: najżywiej nas, Europejczyków, interesujący traktat TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership), transpacyficzny TPP (Trans-Pacific Partnership), chińskie projekty Nowego Jedwabnego Szlaku i RCEP (Regional Comprehensive Economic Partnership) oraz dość mgliście i powoli, ale jednak rysujący się na horyzoncie FTAAP (Free Trade Area of the Asia-Pacific).

Mnogość projektów FTA jest następstwem fiaska tzw. Rundy Doha, negocjacji prowadzonych pod egidą Światowej Organizacji Handlu, w czasie których państwa członkowskie Organizacji starały się wypracować nowe normy z zakresu obniżania barier na handel towarami rolnymi, redukcję ceł, pomoc dla gospodarek rozwijających się, kwestie ochrony własności intelektualnej oraz reguły antydumpingowe. Negocjacje trwały jednak aż dwanaście lat zanim, w 2013 roku, podpisano Pakiet z Bali poruszający ostatecznie niewielką część tematów, które omówić postanowiono w 2001 roku.

TPP

W tej sytuacji większość graczy postanowiła działać na własną rękę. Jeszcze w 2005 roku podpisano Trans-Pacific Strategic Economic Partnership Agreement (Brunei, Chile, Nowa Zelandia, Singapur), do którego w 2008 roku dołączyły dodatkowe państwa (Australia, Kanada, Japonia, Malezja, Meksyk, Peru, Wietnam) na czele z USA. Zaangażowanie Stanów i przejęcie przez nich roli lidera przedsięwzięcia powiązane było ściśle z polityką zwrotu ku Azji; polityką szczególnie intensywnie realizowaną od czasu objęcia władzy przez Baracka Obamę. Strategia, podpisana 4 lutego 2016 roku w Auckland, oczekuje na ratyfikację.

TPP to umowa bez precedensu, w szczególności pod względem stopnia liberalizacji handlu, który przyniesie. Wedle wielu analityków będzie ona źródłem i modelem nowego ładu w handlu światowym. Dla przykładu, na oficjalnej stronie TPP prowadzonej przez rząd amerykański można przeczytać, że amerykańskie firmy, farmerzy czy nawet drobni przedsiębiorcy zostaną zwolnieni od ponad 18 tys. podatków, ceł i innych barier, stanowiących uprzednio poważne problemy w rozwijaniu działalności.

A jest gdzie się rozwijać, jest gdzie działać: sygnatariusze TPP to 800 mln konsumentów, 25% obrotów handlu światowego, 37,5% światowego PKB.

TPP „nadpisuje” (choć nie zastępuje w kwestiach, do których się nie odnosi – innymi słowy pozostają one tam w mocy) wszystkie wcześniejsze umowy zawarte pomiędzy sygnatariuszami, takie jak NAFTA. Tematy ujęte w 30 rozdziałach porozumienia to m.in. dostęp do rynku towarów, usługi, w tym usługi finansowe i telekomunikacyjne, biznes elektroniczny, bariery techniczne w handlu, inwestycje, prawa własności intelektualnej, polityka konkurencyjności, współpraca celna, wzrost gospodarczy, migracje ekonomiczne, zakupy rządowe, kwestie małych i średnich przedsiębiorstw, prawa pracowników, ochrona środowiska.

Jednak pomimo szczytnych założeń umowa ta budzi wiele kontrowersji, chociażby ze względu na utajnienie szczegółów przebiegu negocjacji. Pomijając wspomnianą już kwestię ochrony praw własności intelektualnej, różni aktywiści pozarządowi zwracają uwagę na to, że umowa będzie sprzyjała pogłębianiu nierówności dochodów w krajach rozwiniętych. Będzie się to odbywać poprzez promocję tanich dóbr, importowanych z krajów rozwijających się, z nimi nie będą w stanie konkurować produkty lokalne. Innymi słowy, umowa ta może sprzyjać bogaceniu się bogatych. Wielu pracowników prawdopodobnie pozbawi zatrudnienia, gdyż zdecydowanie ułatwi offshoring. Sporo wątpliwości budzą też zapisy o możliwości pozywania krajów przez korporacje w prywatnych trybunałach, stanowionych w ramach klauzuli arbitrażowej między inwestorem a państwem (ISDS), obchodzi się w ten sposób obecnie funkcjonujące systemy sądownicze – czy to krajowe, czy to międzynarodowe.

Mimo wątpliwości nie da się zaprzeczyć, iż umowa ta będzie dla gospodarek bardzo zyskowna.

Wedle szacunków profity wyniosą w 2025 roku ponad 330 mld dolarów (w ujęciu rocznym). Najbardziej skorzystać miałaby Japonia (119 mld dolarów, 2,2% PKB), USA (78 mld dolarów, 0,4% PKB) i Wietnam (46 mld dolarów, 13,6% PKB).

Największe straty z tytułu wejścia w życie TPP ponieść miałyby Chińska Republika Ludowa, której PKB mogłoby spaść nawet o 47 mld dolarów, czyli o 0,27% PKB. W efekcie Chiny, niejako w odruchu obronnym, podjęły próbę realizowania dwóch ambitnych projektów – RCEP oraz Nowego Jedwabnego Szlaku.

Na koniec tematu prognoz powiązanych z TPP, warto wspomnieć o przewidywanych stratach dla łącznie ujmowanej gospodarki UE. Szacunki owych strat wahają się pomiędzy 0,02% a 0,1% unijnego PKB. Częściowo zostanie to zamortyzowane przez sieć umów bilateralnych zawartych z państwami członkowskimi TPP, jednak należy pamiętać, że korzystniejsze warunki inwestycyjne w tych krajach zmniejszą liczbę inwestycji w Europie.

Pozycja Chin

Chiny od początku były izolowane od projektu TPP. Słyszało się nawet pogłoski o dyplomatach australijskich i nowozelandzkich, którzy grozili amerykańskim kolegom wycofaniem z projektu w razie włączenia do niego Państwa Środka. Czy Chiny to obeszło? Według części analityków, niespecjalnie. Wyjście Stanów i innych rozwiniętych państw ponad zasady gry narzucanej dotąd przez WTO, stworzyło niesamowicie dogodną okazję dla Chin, które w takich klimatach – nie do końca sprecyzowanych reguł – odnajdują się wprost wyśmienicie. Ponadto Chiny wciąż borykają się z wieloma problemami wewnętrznymi, takimi jak migracja ze wsi do miast, ogromna przepaść między bogatymi i biednymi itp. Gdyby okazało się, że w żaden sposób nie będą w stanie spełnić proponowanych standardów TPP, byłby to dla nich mocny cios wizerunkowy. I co najważniejsze – Chiny same wolą przewodzić takim projektom.

Wśród nich najważniejszymi są Nowy Jedwabny Szlak (OBOR) i RCEP. Warto też wspomnieć, że ChRL od dłuższego czasu prowadzi dyplomatyczną grę, podpisując wiele bilateralnych FTA z krajami takimi jak: Australia, Chile, Islandia, Korea Południowa czy Szwajcaria, które mogą amortyzować negatywne gospodarcze skutki multilateralnych FTA. W chińskim zwyczaju pozostaje też podpisywanie wielu umów o partnerstwie strategicznym. Również Polska podpisała taką umowę 20 grudnia 2011 roku, zaś najnowszym partnerem strategicznym Chin zostali 30 marca tego roku Czesi. Podpisano wówczas porozumienie dotyczące m.in. stworzenia funduszu inwestycyjnego o budżecie 6,9 mld dolarów, z którego środki popłyną na pokrycie kosztów projektów finansowych, przemysłowych i infrastrukturalnych w obu państwach.

RCEP

Bezpośrednią konkurencją dla „amerykańskiego” TPP ma być porozumienie RCEP, skupiające państwa w formacie ASEAN+ Australia, Chiny, Indie, Japonia, Korea, Nowa Zelandia. Kraje te wytwarzają 29% światowego PKB, ich udział w handlu światowym wynosi również 29%, zaś populacja stanowi praktycznie połowę ludności świata (cztery razy więcej niż kraje TPP).

 TPP i RCEP są podobne pod względem sfer, które regulują (dostęp do rynku, wspieranie wymiany handlowej, działalność usługowa, inwestycje, zasady konkurencji i współpracy, własność intelektualna czy rozwiązywanie sporów między członkami). TPP opisuje ponadto ochronę środowiska, zamówienia publiczne i kwestie rynków pracy. Jednak przy bliższym zapoznaniu się z przepisami projektu widać różnice. W przeciwieństwie do TPP, RCEP unika poruszania drażliwych kwestii, co jawi się jako naturalne, kiedy przypomnimy sobie, kto jest liderem i głównym promotorem porozumienia. Dla przykładu, obie umowy mają zamiar regulować kwestie ochrony własności intelektualnej, lecz jedynie TPP wspomina o rozszerzaniu WTO TRIPS (zapis o powiązanych z handlem aspektach praw własności intelektualnej). Oba układy zapewniają o wspieraniu handlu, jednak tylko TPP podkreśla kwestie środków sanitarnych lub barier technicznych w handlu.

Ogólnie RCEP koncentruje się na wspieraniu wymiany handlowej, dostępu do rynku oraz zależnościach produkcyjnych, pozostawiając pozostałe kwestie po staremu, wedle zatwierdzonych standardów międzynarodowych.

FTAAP

Co ciekawe, ze sceny politycznej zaczęły dość niedawno płynąć głosy, że TPP i RCEP to projekty kompatybilne, które powinny dać fundament pod porozumienie jeszcze szersze, tj. FTAAP. Opinie takie wyraził zarówno chiński prezydent Xi Jinping, jak i niektórzy amerykańscy przedstawiciele władzy.

Według szacunków ekonomistów zyski z takiego porozumienia mogłyby wynieść w 2025 roku ponad 2 tryliony dolarów, czyli prawie 2% światowego PKB. Jednak mimo tych optymistycznych wyliczeń droga do ziszczenia takiego projektu jest bardzo daleka.

Po pierwsze, RCEP nie zostało jeszcze wynegocjowane w ostatecznej formie (koniec negocjacji ma przypaść na wrzesień), zaś TPP musi zostać ratyfikowane. Czeka je szczególnie ciężka przeprawa w parlamencie zarówno amerykańskim, jak i kanadyjskim, głównie ze względu na presję społeczeństwa podejrzliwego wobec tajnych negocjacji i niezadowolonego z wyników niektórych ustaleń.

Nowy Jedwabny Szlak

Projekt Nowego Jedwabnego Szlaku (One Belt One Road – OBOR), zakrojony na skalę jeszcze większą niż TPP, TTIP czy RCEP, porównywany jest czasem z rozmachem Planu Marshalla. Jednak na tę chwilę   to koncepcja ściśle polityczna, na pewno zawierająca tylko plany infrastrukturalne, do których sfinansowania posłuży Fundusz Jedwabnego Szlaku o budżecie 40 mld dolarów założony z deklaracją Xi Jinpinga pod koniec 2014 roku, a także Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), w skład którego wchodzi 37 państw, w tym Polska.

Nowy Jedwabny Szlak ma składać się z dwóch korytarzy; morskiego i lądowego. Korytarz morski ma mieć swój wylot w porcie Pireus i przez Bałkany wieść na zachodnie rynki. Wariant lądowy, a ściślej kolejowy, istnieje w paru wersjach, z czego nas w Polsce najbardziej interesuje ta, w której stajemy się docelowym hubem azjatyckich towarów, skąd płynęłyby już one prawie bezpośrednio do zachodnich konsumentów. Obroty na europejskim odcinku szlaku wynosiłyby minimum 559 mld dolarów, na odcinku bliskowschodnim 257 mld dolarów, zaś obroty z WNP 150 mld dolarów.

Należy jednak zaznaczyć, że OBOR jest bardziej sztandarem chińskiej polityki zagranicznej (i po części wewnętrznej, w szczególności w odniesieniu do słabo rozwiniętych, zachodnich prowincji państwa). Wrzuca się do niego, jako do zbiorczego worka, nieskoordynowane ze sobą i rozpoczęte wcześniej projekty – przez co jest on przy swojej niekonkretności niejako skazany na sukces.

Nikt nie będzie mógł bowiem zarzucić Chinom niedotrzymania jakichś obietnic. Tego, że nic nie zrobiły, też nie. W efekcie Chińczycy, pod hasłem polityki obopólnej korzyści, tzw. “win-win”, przygotowali sobie w genialnym posunięciu eleganckie narzędzie dla poszerzania swojej ekspansji gospodarczej.

Wnioski

A jak w tym wszystkim stoi Europa, jakie wnioski powinna wyciągnąć? Niestety, Europa śpi, a w najlepszym wypadku dopiero powoli się wybudza. Widać to najbardziej na przykładzie relacji UE-ASEAN. ASEAN jest trzecim największym pozaeuropejskim partnerem handlowym Unii, zaś Unia trzecim partnerem ASEAN-u. W 2012 roku wartość handlu towarami i usługami wyniosła 235 miliardów euro. RCEP i inne umowy będą mieć negatywny wpływ na obroty, to niewątpliwe, gdyż będą pobudzały do handlowania we własnym gronie owych krajów. Tymczasem co czynimy, by zapewnić sobie równie korzystne warunki? Nic. W 2007 roku zainicjowano próby wynegocjowania FTA UE-ASEAN, zaś już w 2009 roku negocjacje zawieszono na rzecz umów bilateralnych.

Skutki wprowadzenia w życie TPP  zostały wcześniej przedstawione. Straty sięgną nawet 0,1% unijnego PKB (co dawałoby ponad 16 miliardów dolarów), nie wspominając o utracie inwestorów.

Również chińskie projekty powinny napawać jedynie umiarkowanym optymizmem. Pomimo tego, że jesteśmy ich największym partnerem handlowym, Chiny postrzegają Unię jako projekt nieudany, nie jako przykład, ale jako przestrogę. Jak ładnie scharakteryzował ten stan Marcin Kaczmarski, jesteśmy dla nich niezbędnym partnerem – tyle że zupełnie drugoplanowym. Źródła tego obrazu można upatrywać w podzieleniu się Europy ws. amerykańskiej inwazji w Iraku, następnie kryzysu finansowego, kryzysu strefy euro, który nastąpił zaraz po nim, i wreszcie kryzysu imigracyjnego. Z drugiej strony Chińczycy bardzo lubią stan, w jakim obecnie Unia się znajduje, i próbują nim rozgrywać, poprzez chociażby organizowanie spotkań w formacie 16+1, co bardzo nie podoba się państwom na zachód od Wisły. Trudno jednak nie wykorzystać takiej szansy i w imię ideałów solidarności europejskiej odmówić sobie nowych gospodarczych możliwości, które daje taka współpraca, mimo iż czasem chińskie przedsięwzięcia mogą mieć dość fasadowy, obliczony jedynie na poprawę wizerunku charakter.

Czy jest jednak jakiś scenariusz, w którym Unia Europejska wychodzi na plus albo przynajmniej nie zamyka sobie furtek do rozwoju? Jakkolwiek mało prawdopodobna, istnieje taka możliwość. Po pierwsze, dyplomaci europejscy powinni przyspieszyć tempo negocjacji umów o wolnym handlu z Chinami i Japonią, które toczą się od 2013 roku. Bardzo ważne byłoby też wznowienie negocjacji z państwami ASEAN. Po drugie, ratyfikacja TPP musiałaby zostać poważnie opóźniona lub całkiem zawieszona, co jest jednak nieprawdopodobne, gdyby do ratyfikacji w Stanach Zjednoczonych nie doszło jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Hillary Clinton zaostrzyła ostatnio swoją retorykę dotyczącą TPP, zdecydowanie opowiadając się przeciwko niektórym częściom traktatu. Wielu analityków zwraca też uwagę na relatywną ogólność zapisów TPP. Unia nie zdąży z wprowadzeniem TTIP (zaplanowanych jest jeszcze wiele rund negocjacyjnch) przed ratyfikowaniem TPP przez państwa-sygnatariuszy, jednak nasza umowa wciąż mogłaby stać się nowym wzorcem dla przyszłych multilateralnych FTA, przede wszystkim poprzez opisanie w niej bardziej kompleksowych i precyzyjnych regulacji. Do tego powinien dążyć też polski rząd, starając się o jak najobszerniejszy wymiar TTIP, bez sprowadzania jej znaczenia wyłącznie do poziomu zniesienia barier celnych. Oczywiście mówimy o ratyfikowaniu TTIP żywiąc jednocześnie nadzieję, że regulacje te przed wprowadzeniem zostaną publicznie skonsultowane i będą zawierały uwagi aktywistów praw człowieka i działaczy społecznych.

Jedno jest pewne – bez zwiększenia wysiłków na rzecz zawierania układów o wolnym handlu z innymi czołowymi gospodarkami świata, Unia będzie powoli dryfowała w stronę utraty znaczenia i pozycji mocarstwa gospodarczego.