Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Kacperek  2 maja 2016

Polska europejskim Państwem Środka cz.2

Marcin Kacperek  2 maja 2016
przeczytanie zajmie 12 min

Między USA a Chinami toczy się obecnie gra o to, czy Pekin będzie chciał współtworzyć światowy ład polityczno-gospodarczy stworzony przez Waszyngton po II wojnie światowej, czy też podejmie próbę tworzenia alternatywnego porządku. A Polska? My też mamy tutaj swoją rolę do odegrania.

Mimo realizacji programu „Naszyjnik z pereł”, mającego zwiększyć obecność marynarki wojennej Państwa Środka na Oceanie Indyjskim, w dającej się przewidzieć przyszłości USA wciąż posiadać będzie przewagę militarną na tym akwenie, nie mówiąc już o całości mórz i oceanów. Obecność Chin na Ocenie Indyjskim ograniczać będą także Indie i Japonia –skutecznie rywalizujące z Pekinem o kontrolę nad strategicznymi szlakami handlowymi, (szczególnie w Zatoce Bengalskiej i Adeńskiej) oraz państwa Azji Południowo-Wschodniej – które z kolei chcą powstrzymać dominację swego wielkiego sąsiada na Morzu Południowo-Chińskim.

Wszystko to sprawia, że kontynentalna część projektu Jednego Pasa i Jednego Szlaku, która nie wymaga asysty floty wojennej oraz gdzie zarówno USA, jak i Japonii trudniej będzie ingerować, będzie miała dla Pekinu charakter strategiczny. Pozwalała będzie bowiem do pewnego stopnia równoważyć przewagę USA na morzach i oceanach. Rozwój kolejowych połączeń transportowych pozwoli częściowo uniezależnić się od cieśniny Malakka, przez którą transportowane jest ok. 2/3 surowców naturalnych do Państwa Środka. Dla Polski, której strategiczne interesy mają charakter kontynentalny i lokują się na obszarze euroazjatyckim, fakt ten ma fundamentalne znaczenie. Chińska inicjatywa Jednego Pasa i Jednego Szlaku w połączeniu ze środkowoeuropejską platformą „16+1” stawia Polskę w pozycji regionalnego koncentratora transportowego i powodują, że Chiny mogą stać się najważniejszym partnerem Polski w polityce euroazjatyckiej w XXI w. Jeśli Warszawie uda się umiejętnie połączyć obie te inicjatywy, zawarte z Chinami przed kilkoma laty partnerstwo strategiczne może naprawdę zasłużyć na swoje miano. Działania Warszawy wobec Pekinu powinny być więc nakierowane na de facto uznanie jej przewodnictwa w EŚW – szczególnie na obszarze południowo-wschodnim, co pozwoliłoby przelicytować swą ofertą Rosję – oraz priorytetu nad relacjami z całą UE (szczególnie z Niemcami). Jest to obecnie uprawnione, ponieważ nowa generacja chińskich decydentów nie postrzega już Europy Wschodniej jako posowieckiej, naturalnej strefy wpływów Rosji, ale raczej jako część EŚW. Zgodnie z położeniem geopolitycznym oznaczałoby to uznanie Polski za europejskie państwo środka. Tworzyłoby to strategiczną wspólnotę interesów obu państw środka w utrzymaniu stabilności Eurazji i oznaczałoby wspólne wywieranie presji na Rosję w celu pohamowania imperialnej polityki. Dzięki rozwojowi inicjatywy Jednego Pasa i Jednego Szlaku i coraz bardziej proeksportowym charakterze gospodarki Polska mogłaby również zmniejszyć deficyt handlowy w handlu z Chinami.

Największym partnerem handlowym Państwa Środka jest UE, a transfer dóbr w obie strony odbywa się obecnie głównie drogą morską. Transport kolejowy, mimo że znacznie szybszy (11-14 dni, morski – 35-40 dni) oraz tańszy niż drogą morską i lotniczą, odpowiada za zaledwie ok. 3,5% całości handlu między UE a Chinami. Stwarza ogromny potencjał do wzrostu. Transport kolejowy jest ponadto optymalnym rozwiązaniem dla wielu grup towarów, których nie opłaca się przewozić drogą powietrzną, a dla których transport morski trwa zbyt długo. Mając na celu odwrócenie powyższych proporcji, w 2013 r. Chiny ogłosiły plany realizacji projektu Jednego Pasa i Jednego Szlaku. Projekt ten zakłada budowę dwóch następujących nitek:

a)    kontynentalnej:

–     północnej (kolejowej) – biegnącej z Chin (Mandżuria), przez Rosję, Białoruś i Polskę, do Niemiec (Hamburg), Beneluksu (Antwerpia/Rotterdam) oraz Hiszpanii (Madryt);

–     centralnej (drogowo-kolejowej) – biegnącej ze środkowo-wschodnich Chin (Zhengzhou), przez Kazachstan (Astana) i:

  • północno-zachodnią Rosję (Moskwa), Białoruś (Mińsk), Polskę (Warszawa), do Niemiec (Hamburg) – północna odnoga;
  • południowo-zachodnią Rosję (Wołgograd), Ukrainę (Kijów), południową Polskę i Niemcy, do Beneluksu (Antwerpia/Rotterdam) – południowa odnoga.

–     południowej (drogowej) – biegnącej z południowo-wschodnich Chin (Zhuzhou/Changsha) przez Mjanmę (Myitkyina), Bangladesz, Indie (Delhi), Lahaur (Pakistan), Iran (Teheran), Armenię (Erywań), Turcję (Ankara, Stambuł), Bułgarię (Sofia), Macedonię (Skopje), Serbię (Belgrad), Węgry (Budapeszt), Austrię (Wiedeń), Niemcy (Monachium), Francję (Strasburg), Belgię (Bruksela), do Wielkiej Brytanii (Londyn).

b)   morskiej – biegnącej od wschodniego wybrzeża Chin (Quanzhou), przez wyspę Hajnan, Malezję (Malakka), Indie (Kalkuta), Sri Lankę (Kolombo), Malediwy, Kenię (Lamu), Dżibuti, Morze Czerwone i Kanał Sueski, Grecję (Pireus), Włochy (Wenecja), Niemcy (Duisburg), do Beneluksu (Antwerpia/Rotterdam).

Spośród wymienionych trzech nitek największe znaczenie dla Chin ma ta północna (kolejowa oraz północna odnoga nitki centralnej. Jest ona najkrótsza, przebiega przez najmniejszą ilość państw (5): Chiny, Rosja i Białoruś [Euroazjatycka Unia Gospodarcza (EUG)], Polska i Niemcy (UE) – wiąże się (przynajmniej formalnie w przypadku EUG) z najmniejszą ilością kontroli celnych (2 – na granicach Chiny/EUG i EUG/UE) oraz mniejszą liczbą przeładunków. W porównaniu z pozostałymi nitkami jest ona więc najbardziej opłacalna ekonomicznie oraz najmniej ryzykowna politycznie. Nitka centralna jest obecnie dopiero na etapie wstępnych planów, a jej budowa została zablokowana przez konflikt we wschodniej Ukrainie. Południowa nitka z kolei jest znacznie dłuższa, droższa (duża liczba przeładunków i kontroli celnych) oraz bardziej ryzykowna politycznie (przebiega przez aż 17 państw oraz konfliktogenne obszary).

Kluczowe położenie Polski na trasie północnej nitki Jednego Pasa i Jednego Szlaku stawia Polskę w uprzywilejowanej pozycji, co powinna wykorzystać na rzecz osiągnięcia statusu regionalnego koncentratora transportowego. Przykładem może być w tym przypadku terminal przeładunkowy PKP Cargo w Małaszewiczach, przy rozbudowie którego polska spółka zawarła joint venture z chińską spółką Zhengzhou International Hub. Do osiągnięcia tego celu Warszawa powinna również wykorzystać swoją pozycję w ramach formatu „16+1”, a także sprzęgnąć plany rozbudowy infrastruktury w ramach Jednego Pasa i Jednego Szlaku oraz systemu Europejskich Korytarzy Transportowych (TEN-T) – szczególnie w wymiarze Północ–Południe (Via Carpathia, Rail Baltica,korytarz gazowy Północ–Południe). Umieszczenie punktów przecięcia się szlaków handlowych w wymiarze południkowym i równoleżnikowym na swoim terytorium stawiałoby Polskę w pozycji europejskiego państwa środka i przekładało się na jej pozycję w regionie oraz UE. W tym kontekście Warszawa powinna ściśle współpracować z krajami EŚW, przede wszystkim z Europy Południowo-Wschodniej. Szczególną rolę w tym aspekcie powinny odgrywać strategicznie położone Węgry, które stanowią zwornik południowej nitki Jednego Pasa i Jednego Szlaku w regionie. W tym kontekście do rozważenia byłoby również powołanie formatu rozmów Polska–Węgry–Chiny.

W kontekście inicjatywy Jednego Pasa i Jednego Szlaku Polska i Chiny posiadają specjalne położenie – spinają go od wschodu i zachodu. W interesie obu stron jest więc stabilizacja obszaru euroazjatyckiego, zapewniająca nieskrępowany transfer dóbr w obie strony. Mimo że istnienie Jednego Pasa i Jednego Szlaku – w oparciu o wspólny interes tranzytowy krajów leżących na jego trasie – działałoby na ten obszar stabilizująco, to jednak stwarzałoby jednocześnie zagrożenie szantażu ze strony poszczególnych państw czy grup terrorystycznych. Ten wspólny interes ekonomiczny mógłby zatem długofalowo przerodzić się również w polsko-chińską wspólnotę interesów bezpieczeństwa w Eurazji. Ta z kolei mogłaby prowadzić do stopniowego „okrążania” i uzależniania leżącego pomiędzy Heartlandu, która to taktyka jest właściwa chińskiej kulturze strategicznej. Wywierałoby to presję na kraje znajdujące się na tym obszarze, w szczególności Rosję, której agresywnej polityce mogłoby to przeciwdziałać. Taka polsko-chińska współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa posiadałaby dodatkowe uzasadnienie z uwagi na historyczne animozje obu krajów w relacjach z Moskwą. Mimo że na chwilę obecną żaden z krajów nie prowadzi bezpośredniej konfrontacji z Rosją w strategicznie ważnych dla siebie terenach EŚW, Kaukazu oraz Azji Centralnej, to jednak wraz z możliwym wzrostem wpływów Warszawy i Pekinu na tych obszarach nie da się tego wykluczyć. Nie bez znaczenia jest w tym kontekście również fakt, że w przywiązujących dużą wagę do symboliki Chinach Polska posiada w pozytywny wizerunek, wzmacniany dodatkowo chociażby przez popularność muzyki Chopina.

Intensyfikacji współpracy z Chinami towarzyszyć powinno równoważące je zaangażowanie w rozwój dwustronnych relacji z Indiami, Japonią, Koreą Południową, a także krajami Azji Południowo-Wschodniej (przede wszystkim z Indonezją, Wietnamem i Mjanmą) oraz Australią. Taka polityka mogłaby również liczyć na wsparcie ze strony USA. Abstrahując już od spraw geostrategicznych, celem Polski w kontekście relacji powinno być zwiększanie eksportu na chłonne rynki wymienionych krajów, posiadających liczną populację o rosnącej sile nabywczej. W kontekście Delhi, Tokio oraz Seulu ważnym aspektem wydaje się również współpraca w dziedzinie wysokich technologii.

 

Ze względu na swoje położenie oraz posiadany potencjał istnienie Polski jako silnego kraju i lidera EŚW leży w interesie USA. Po pierwsze, stanowi ona wschodnią flankę NATO i pomaga hamować ekspansjonistyczne zapędy Rosji w regionie, szczególnie w przypadku najbardziej niekorzystnego dla Waszyngtonu scenariusza sojuszu Chiny–Rosja–Iran. Po drugie – i najważniejsze – wsparcie dla Warszawy utrudnia nawiązanie strategicznie naturalnego partnerstwa Niemiec i Rosji, które wspólnie mogłyby zagrozić obecności Waszyngtonu na Starym Kontynencie. W kontekście amerykańskiego zwrotu na Wschód, zwiększenia potęgi Niemiec w ramach UE oraz agresywnej polityki Rosji znaczenie Polski i EŚW w oczach USA wzrasta w jeszcze większym stopniu.

Aksjomatem amerykańskiej polityki zagranicznej po II wojnie światowej było utrzymywanie trzech euroazjatyckich przyczółków na obszarze Rimlandu: w Europie Zachodniej (NATO i UE), w Azji Południowo-Wschodniej (Japonia i Korea Południowa) oraz na Bliskim Wschodzie (Turcja, Izrael, Egipt, Arabia Saudyjska). Takie podejście miało przeciwdziałać pojawieniu się w Eurazji konkurencyjnej siły kontynentalnej zdolnej zawładnąć całą „wyspą świata”. W czasach zimnej wojny zagrożenie takie uosabiał ZSRS oraz światowa ekspansja komunizmu. Obecnie najgorszym z punktu widzenia Waszyngtonu scenariuszem są sojusze Chiny–Rosja–Iran oraz Niemcy–Rosja, mające na celu ustanowienie odpowiednio azjatyckiej i europejskiej architektury bezpieczeństwa bez udziału Waszyngtonu. Stąd też USA stosować będzie wobec tych krajów politykę jednoczesnego zacieśniania współpracy oraz zwiększania presji, by nie doprowadzić do nadmiernego ich osłabienia czy wzmocnienia oraz powstania trwałych sojuszy w wyżej wymienionych konstelacjach. Tym właśnie należy tłumaczyć niedawne otwarcie Iranu oraz dopuszczenie Rosji do rozwiązania wojny domowej w Syrii.

Iran, z uwagi na ograniczony potencjał, szereg rywali na Bliskim Wschodzie oraz spadek strategicznego znaczenia regionu po rewolucji łupkowej, nie stanowi dla USA potencjalnego zagrożenia. Biorąc pod uwagę wzajemne animozje krajów Azji Południowo-Wschodniej oraz strategiczne sojusze z Japonią oraz Koreą Południową, również powstanie regionalnego sojuszu pod wodzą Chin nie wydaje się możliwe. Oba te czynniki sprawiają, że głównym obiektem uwagi USA w tym kontekście będzie Rosja. Zarówno perspektywa sojuszu chińsko-rosyjskiego, jak i rosyjsko-niemieckiego stanowiłaby realne zagrożenie dla dominacji Waszyngtonu w Eurazji.

Z uwagi na dysproporcję potencjałów oraz wzajemne animozje współpraca Pekinu z Moskwą ma charakter taktyczny, a jej ewentualne zacieśnienie wiązałoby się z wasalizacją Rosji, na co Kreml dobrowolnie się nie zgodzi. Dlatego też, traktując priorytetowo przeciwdziałanie wzrostowi potęgi Chin, USA będą do pewnego stopnia tolerowały obecność Rosji w Azji Południowo-Wschodniej, jak również w roponośnych Azji Centralnej i Bliskim Wschodzie. Istnienie Rosji jako potęgi regionalnej w tworzącym się wielobiegunowym świecie jest zatem w interesie USA. Nie oznacza to jednak, że Waszyngton będzie tolerował rosyjskie ambicje imperialne, zwłaszcza w Europie Wschodniej. Stworzony po II wojnie światowej ład amerykański oparty jest formalnie na funkcjonowaniu prawa międzynarodowego popartego siłą i autorytetem USA. Stąd w krytycznym momencie kształtowania się multipolarnego świata Waszyngton nie może pozwolić na kwestionowanie przez Moskwę aksjomatów stworzonego przez siebie ładu. Zagadnienia demokracji, praw człowieka i obowiązywania prawa międzynarodowego z większą determinacją traktować będzie zatem jako narzędzie realizacji własnych interesów.

W przeciwieństwie do współpracy na linii Pekin–Moskwa sojusz Niemiec i Rosji – z uwagi na komplementarność gospodarczą oraz względną równowagę potencjałów – może przybrać charakter prawdziwie strategiczny. Z tego też powodu Waszyngton – po ćwierćwieczu zabiegów nieposiadający już złudzeń co do możliwości „wciągnięcia” Rosji do świata Zachodu – dołoży wszelkich starań, aby przeciwdziałać realizacji takiego scenariusza. Z tego powodu, jak również biorąc pod uwagę wspomniane wyżej priorytetowe traktowanie zasad prawa międzynarodowego, USA nie pozwoli na znaczący wzrost wpływów Rosji w EŚW. Z uwagi na zwiększanie obecności na priorytetowym dla USA Dalekim Wschodzie kosztem zaangażowania w Europie, „obowiązki” Białego Domu w dziedzinie bezpieczeństwa na tym obszarze przejąć będą musieli jego europejscy sojusznicy. Z uwagi na wspomniany wzrost znaczenia Niemiec w UE oraz zagrożenie powstania sojuszu z Rosją, rola ta przypadnie państwom regionu należącym do NATO, a w szczególności Polsce i Rumunii. Przez zwiększoną obecność Rosji w basenie Morza Czarnego (po aneksji Krymu) oraz na Bliskim Wschodzie (Syria) w interesie USA będzie również zacieśnienie relacji Warszawy i Bukaresztu z Turcją.

Poza wymienionymi wyżej powodami dodatkową pobudkę do silniejszego zaangażowania się USA w EŚW stanowiłby wzrost wpływów Chin w tym regionie oraz zacieśnienie relacji z Polską. Dzięki prowadzeniu polityki złotego środka Polska i EŚW zyskiwałyby jednak bardziej podmiotową pozycję w dotychczas asymetrycznych relacjach z USA. Pozwalałoby to układać wzajemne relacje na bardziej partnerskiej stopie oraz prowadzić własną politykę na obszarze obu Ameryk, nakierowaną także na równoważenie wpływów USA na tym obszarze, przede wszystkim we współpracy z Kanadą, Meksykiem, Brazylią i państwami Ameryki Południowej.

Jednym z kluczowych czynników, które decydować będą o tym, czy Chiny zdecydują się współtworzyć ukształtowany przez świat zachodni system międzynarodowy, jest to, czy Zachód będzie gotowy prowadzić z Pekinem dyskusję o jego aksjologicznych fundamentach. W swojej książce O Chinach Henry Kissinger stwierdził, że najważniejsze w tym kontekście jest to, czy uda się „pogodzić Kanta z Konfucjuszem”. Jest to jednak tylko częściowo uprawnione twierdzenie. W opracowanym przez Kanta Projekcie Wieczystego Pokoju (Zum ewigen Frieden) wśród artykułów przygotowawczych do jego osiągnięcia znajduje się warunek mówiący o tym, że „żadne państwo nie powinno mieszać się przemocą do ustroju i rządów innego państwa”. Natomiast pośród warunków ostatecznych podaje, że „ustrój obywatelski w każdym państwie powinien być republikański”. Problem w tym, że żaden z tych warunków nie jest współcześnie spełniony. Po pierwsze, Zachód w sposób natarczywy wypomina Chinom braki w przestrzeganiu – subiektywnie postrzeganych za uniwersalne – prawach człowieka oraz demokracji. Po drugie, z powodów kulturowych ustrój chiński w dającej się przewidzieć przyszłości najprawdopodobniej nie będzie miał charakteru republikańskiego. Wydaje się, że z punktu widzenia Pekinu myśl Kanta jest w zbyt dużym stopniu przesiąknięta pejoratywnie postrzeganą w Państwie Środka myślą oświeceniową, a przede wszystkim obcą jej tradycji teorią umowy społecznej. W Chinach bowiem władza posiada inny model legitymizacji społecznej, który wcale nie pochodzi z suwerennej woli ludu. Żeby zatem prowadzić z Chinami dialog o wartościach oparty na wzajemnej otwartości na argumenty drugiej strony, Zachód musiałby przed samym sobą przyznać, że wyznawane przez niego liberalne wartości nie mają charakteru uniwersalnego. Wydaje się jednak, że wobec coraz poważniejszych wyzwań dla demokracji liberalnej (głównie ze strony islamu) nie będzie się on w stanie na to zdobyć. Nie musi się to jednak tyczyć Polski, która sama kwestionując podstawy filozoficzne liberalnej demokracji, powinna być gotowa do prawdziwej rozmowy z Chinami na temat wartości, bez narzucania własnych rozwiązań. Historia pokazuje, że taki dialog jest możliwy.

Zapomnianym faktem z historii wzajemnych relacji między światem zachodu a Chinami jest działalność ewangelizacyjna jezuitów w Państwie Środka na przełomie XVII i XVIII w., którzy początkowo jako jedyni posiadali prawo do prowadzenia misji w tym kraju. W swoim podejściu kierowali się oni zasadą akomodacji, starając się dostosować chrześcijaństwo do zwyczajów chińskich, nie podważając przy tym legitymizacji władzy cesarza (tzw. ryty chińskie). Na początku XVII w. do Chin dotarli jednak franciszkanie i dominikanie, którzy odrzucali metody przyjęte przez jezuitów, preferując tradycyjne metody chrystianizacji. Na tym tle doszło do tzw. sporu akomodacyjnego (1645-1714), który przeniósł się do Watykanu. W 1714 r. papież Klemens XI ostatecznie zakazał stosowania rytów chińskich, w odpowiedz na co cesarz Kangxi wydalił z kraju wszystkich misjonarzy i zakazał dalszego propagowania chrześcijaństwa. Okazało się to tragiczne w skutkach dla chrześcijaństwa w Państwie Środka – religia, która bardzo szybko rozprzestrzeniała się na tych ziemiach, stała się obiektem prześladowań. Sytuacji chrześcijan w Chinach nie poprawiła w następnych wiekach ekspansja oświeceniowego racjonalizmu, która sama odrzucała chrześcijaństwo oraz na gruncie teorii umowy społecznej odmawiała legitymizacji – postrzeganej jako feudalnej – władzy cesarza. Sytuacji nie poprawiły również późniejsze teorie rasowe, uzasadniające chińskie zacofanie rzekomą niższością rasy żółtej czy podbój Chin przez mocarstwa europejskie. Wszystko to doprowadziło do przerwania obiecującego dialogu. Wydaje się jednak, że w XXI w. ponownie nastąpiły odpowiednie ku temu warunki.

W dzisiejszych czasach akomodacja i inkulturacja są powszechnie stosowanymi metodami ewangelizacyjnymi, które mimo nieprzychylnego stanowiska władz w Pekinie przynoszą pozytywne skutki. Zarówno w Chinach, jak i w całej Azji Południowo-Wschodniej chrześcijaństwo rozwija się bowiem bardzo dynamicznie, o czym wspominał chociażby papież Franciszek. Oznacza to, że Chiny otwarte są na dialog z Zachodem o wartościach pod warunkiem poszanowania ich własnej kultury. W tradycji chińskiej legitymizacja władzy cesarza pochodziła z nieba (Mandate of Heaven). Sprowadzała się ona do ciągłego dostosowywania się władzy i poddanych do natury i świata nadprzyrodzonego zgodnie z zasadami moralności w celu osiągnięcia społecznej harmonii. W rozumieniu chińskim władza legitymizowana jest zatem raczej przez swoją aktualną działalność pod kątem wspólnego dobra, a nie przez konstytucyjne formy prawne. Od momentu rozpoczęcia wolnorynkowych reform przez Deng Xiaopinga legitymizacja partii komunistycznej brała się z wysokiego tempa wzrostu gospodarczego. Jako że wzrost ten obecnie ulega zahamowaniu, a społeczeństwo chińskie jest świadome, że istniejące nierówności są efektem braku konfucjańskich cnót u polityków, może to długofalowo prowadzić do utraty Mandate of Heaven przez partię. Tym należy więc tłumaczyć obecną politykę Pekinu, nakierowaną na osiągnięcie społecznej harmonii.

Niezależnie od rozwoju sytuacji dokonująca się obecnie zmiana modelu rozwojowego Państwa Środka oraz coraz silniej zaostrzająca się rywalizacja geopolityczna stwarza dla Zachodu szansę na dokończenie przerwanego dialogu dotyczącego wartości. Należy w tym kontekście zauważyć, że podejście chińskie jest zdecydowanie bliższe europejskiemu modelowi welfare state aniżeli amerykańskiemu neoliberalizmowi. Ponieważ chińskie cnoty konfucjańskie są bliskie chrześcijańskim, a tradycja oświeceniowa postrzegana jest przez Pekin pejoratywnie z uwagi na odejście od moralności, dialog ten musiałby wiązać się również z podważeniem racjonalistycznego porządku zachodniego. Zachód nie jest jednak najprawdopodobniej gotowy do takiej dyskusji. Rolę zachodniego partnera w tej dyskusji, wraz z preferowanym przez siebie modelem chrześcijańskiej republiki demokratycznej – obok legitymizacji społecznej posiadającej również Mandate of Heaven – mogłaby odgrywać Polska. Po doświadczeniach z XVII i XVIII w. obie strony są dziś lepiej przygotowane do intelektualnej rozmowy o wartościach.

Pierwszym papieżem, który oficjalnie przeprosił Chińczyków za „pewną część” działalności Kościoła katolickiego w Państwie Środka był Jan Paweł II. Obecny papież zdążył już odwiedzić Azję Południowo-Wschodnią i podkreślić, że przyszłość Kościoła leży w tym regionie. Polska jest obecnie jedynym dużym krajem na świecie, gdzie tradycyjny katolicyzm wyznawany jest przez większą część społeczeństwa oraz gdzie Kościół cieszy się dużym społecznym prestiżem. Z racji na w większości autorytarną naturę rządów azjatyckich potencjalne zaangażowanie Kościoła na szerszą skalę wymagać będzie politycznego patronatu. Do Azji Południowo-Wschodniej islam przywędrował ze wschodniego wybrzeża Afryki wraz z muzułmańskimi kupcami przemierzającymi Ocean Indyjski . Popularny wśród kupców buddyzm rozprzestrzenił się w Azji z subkontynentu indyjskiego dzięki misjom wysyłanym przez legendarnego władcę z dynastii Maurjów – Aśokę. Kto wie, może wraz z towarami podążającymi do Chin Nowym Jedwabnym Szlakiem polscy kupcy przywiozą ze sobą jako towar eksportowy również i chrześcijaństwo? Potencjał do wzrostu zarówno wymiany handlowej, jak i wymiany idei wydaje się ogromny.

Artykuł wyraża prywatne zdanie autora.

Artykuł stanowi część eseju z najnowszej teki dwumiesięcznika Pressje pt. Przekleństwo uległości. Zapraszamy do zakupu pisma oraz wyboru jednej z trzech form prenumeraty.