Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Kamil Sikora  8 kwietnia 2016

Pomagać rozważnie, bezpiecznie i sprawiedliwie

Kamil Sikora  8 kwietnia 2016
przeczytanie zajmie 6 min

Kryzys imigracyjny jest wyzwaniem nie tylko dla państwa, jego instytucji i obywateli. To także wyzwanie dla Kościoła. Wydawać by się mogło, że stanowisko Biskupa Rzymu, a więc całej instytucji, zawiera się w drugim przykazaniu miłości, niemniej szczegółowa analiza tej problematyki pokazuje, że stanowisko Kościoła w sprawie imigrantów jest owszem jednoznaczne, ale przez hierarchów poszczególnych Kościołów krajowych i lokalnych różnie interpretowane.

Jesienią poprzedniego roku, kiedy o uchodźcach było głośno, papież Franciszek przedstawił swoje, a zatem stanowisko całego Kościoła, w sprawie uchodźców. „Zwracam się z apelem do parafii, społeczności religijnych, klasztorów i sanktuariów o przyjęcie jednej rodziny uchodźców. Również dwie parafie Watykanu przyjmą w ciągu najbliższych dni dwie rodziny uchodźców. Zwracam się do moich braci – biskupów Europy – ażeby w swoich diecezjach wspierali apel, przypominając, że miłosierdzie jest drugim imieniem miłości”. O uchodźcach papież Franciszek wspomniał również w trakcie obchodów Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy jeszcze w 2014 roku. Z kolei w 2013 roku Watykan opublikował dokument Papieskiej Rady ds. Spraw Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących „Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych – wytyczne duszpasterskie”. Wydźwięk obu tych dokumentów podobny był do wrześniowej wypowiedzi papieża, a ich zapisy mocno podkreślały konieczność pochylenia się nad każdym jednostkowym cierpieniem, przy zachowaniu godności ludzkiej potrzebujących pomocy.

Wrześniowa wypowiedź głowy Kościoła katolickiego spotkała się z jednej strony z uznaniem i aprobatą, a z drugiej wręcz przeciwnie – z jawną postawą wrogości, wobec tak postawionej sprawy.

Na płaszczyźnie teoretycznej taka wypowiedź jest idealną egzemplifikacją personalizmu chrześcijańskiego, który na pierwszym miejscu stawia zawsze człowieka – bez względu na wiek, kolor skóry, czy – w przypadku fali imigrantów – religię. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie opowiada o takim rozumieniu chrześcijaństwa. Niemniej jednak w otaczającej nas rzeczywistości realizacja zamysłu papieża Franciszka budzi sprzeciw również wśród samych katolików.

Ks. prof. Waldemar Cisło – dyrektor Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie – zapytany przez Bogdana Rymanowskiego w programie Jeden na jeden, o to, czy decyzja polskiego rządu o nieprzyjmowanie uchodźców (po kolejnych zamachach terrorystycznych), jest gestem chrześcijańskim, zaznaczył, że najważniejsza jest pomoc na miejscu, w Syrii, Iraku i innych miejscach, gdzie zagrożona jest ludność cywilna, której nie wolno dzielić pod kątem wyznawanej religii.  W kwestii niedawnych wydarzeń w Belgii ks. Cisło zaznaczył, że „nie jest sztuką wprowadzić ludzi, otworzyć granice i wychować sobie frustratów, bo drugie, trzecie pokolenie imigrantów, to pokolenie frustratów, którzy dzisiaj mordują”. W wypowiedzi hierarchy pobrzmiewa teza, że większe zagrożenie płynie ze strony potomków imigrantów niż obecnej fali uchodźców.

Inne stanowisko – także polskiego Kościoła – to wypowiedzi innych duchownych oraz osób ściśle związanych z Kościołem. Przesłanie na poziomie ewangelicznym, o jakim mówił papież Franciszek, spotkało się z aprobatą. W grudniu 2015 roku w Faktach po faktach ks. kard. Kazimierz Nycz powiedział m.in., że „Obowiązkowo musimy pomagać. Nie przyjmuję do wiadomości głosu, że my nie będziemy pomagać uchodźcom z Południa, bo nie wiemy kto to jest. Trzeba pomagać wszystkim. Druga zasada to pomagać rozważnie, roztropnie, bezpiecznie i sprawiedliwie. Trzecia zasada to współpracować w tych wszystkich trzech podmiotach: państwo, samorząd i organizacje pozarządowe, by zrobić to humanitarnie i mądrze”. W podobnym tonie wypowiadał się ks. abp Wiktor Skwroc, członek Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, mówiąc, że polski Kościół jest gotowy na przyjęcie uchodźców.

Wypowiedzi czy to kard. Nycza czy abp. Skworca wpisują się w treść oficjalnego dokumentu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski ws. Uchodźców z 8 września 2015 roku. W opublikowanym komunikacie przeczytać można, że pomoc uchodźcą jest realizacją ewangelicznego przesłania Chrystusa („Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” Mt 25,35).

Prezydium zaznacza jednak, że główna odpowiedzialność spoczywa na barkach władzy świeckiej. W Kościele katolickim pomoc uchodźcom niesiona jest przede wszystkim przez Caritas i inne organizacje charytatywne.

Oficjalne stanowisko polskiego Kościoła to jedno. Stanowisko chrześcijańskie rozumiane jako pomoc uchodźcom bez względu na wszystko charakteryzuje również niektórych publicystów katolickich. Niemniej z ich strony przechodzi ono nieraz w skrajność. Piotr Żyłka na swoim prywatnym profilu na Facebooku napisał „premier mówi dziś, że Polska nie przyjmie uchodźców. Papież Franciszek jutro umyje stopy uchodźcom. Cytując klasyka. Hmmm…”Takie postawienie sprawy może budzić sprzeciw. Marcin Makowski w Rzeczpospolitej pisze „W różnych miejscach spotykam się bowiem z formą przedziwnego szantażu, który jezuita ojciec Grzegorz Kramer sformułował na Facebooku w cieszącym się popularnością wywodzie możliwym do streszczenia w jednym zdaniu: »Jeśli nie chcemy wpuścić do Polski imigrantów, nasza wiara jest nic niewarta«. Mocne to i chwytliwe, radykalne i świetne do uderzenia w dwulicowość swoich braci oraz sióstr. Taką też drogę argumentacji obrał kapłan, wskazując na obłudę wiernych, którzy „strudzonego wędrowca” pod dach nie przyjmą, ale na niedzielnej mszy z dobrym samopoczuciem zaśpiewają: „Alleluja”. Najwidoczniej za mało kochają. Zastosowane równanie: pomagasz uchodźcom, ergo jesteś dobrym człowiekiem, zbytnio upraszcza całą problematykę – nie bierze ona pod uwagę realnego zagrożenia jakie może wiązać się z bezwarunkowym przyjmowaniem uchodźców – może nie dzisiaj i jutro, ale w nawiązaniu do wypowiedzi ks. Cisło „w drugim, trzecim pokoleniu”.

Zdanie, z którym często można spotkać się w ostatnich miesiącach także nie oddaje istoty i złożoności problemu. Pomagać trzeba rozsądnie i solidarnie, o czym pisali kilka tygodni temu przedstawiciele m.in. Konferencji Kościołów Europy. Istotę problemu przedstawił bp Audo, chaldejski ordynariusz Aleppo: „Najważniejsze, by był pokój i by ci uchodźcy mogli żyć z godnością we własnej ojczyźnie. A zatem przyjmować czy nie przyjmować uchodźców to nie jest właściwe pytanie. Rozwiązaniem nie są też jakieś dziwne rozgrywki z Turcją. Rozwiązaniem jest zaprowadzenie pokoju i powrót uchodźców do ich krajów. To jest nasza nadzieja. Potrzebna jest jednak decyzja na szczeblu międzynarodowym, by nie wyniszczać już Syrii, wspierając ugrupowania zbrojne dla własnych interesów gospodarczych i strategicznych. Kraje, które decydują o wojnie w Syrii, muszą się zdobyć na uczciwość i podjąć decyzję polityczną, zamiast uprawiać brudną dyplomację, opłakiwać uchodźców i mniejszości chrześcijańskie, a przy tym robić wszystko, aby ci ludzie musieli uchodzić z Syrii”.

Po drugiej stronie barykady stoją przeciwnicy przyjmowania imigrantów. Paweł Lisicki krytykuje apel papieża Franciszka. W felietonie dla Wirtualnej Polski pisał: „Słowa papieża wywołały wręcz entuzjazm zachodnich mediów […]. Niestety, akurat, kiedy obecny biskup Rzymu kolejny raz zdradza świadomość utraty związku z rzeczywistością i przedkłada utopijne pięknoduchostwo nad realizm. Masowy napływ muzułmańskich rodzin do katolickich parafii jest prostą drogą do upadku i tak już mocno osłabionego chrześcijaństwa na Zachodzie”. Cały felieton utrzymany jest w podobnym tonie. Zresztą już sam tytuł Nie miłuj bliźniego swego bardziej od siebie samego. Manifest antyimigracyjny pokazuje jaką logikę obrał publicysta.

Niemniej podgrzewanie atmosfery przez obie strony, nie jest dobrym pomysłem, tym bardziej, jeśli popatrzymy na wyniki badań sondażowych dotyczących problemu fali imigrantów.

Obie strony mają swoje racje i argumenty. Zza biurka łatwo jest nawoływać do przyjmowania rodzin imigrantów. Łatwo jest też podburzać ludzi populistycznymi hasłami o końcu cywilizacji zachodniej, który to koniec może zostać przyspieszony przez napływ imigrantów. Z drugiej strony, całkowicie oderwane od rzeczywistości – gdyż tak odczytuję niektóre wypowiedzi – apele, nieuwzględniające licznych problemów, z jakimi wiąże się pomoc uchodźcom, pokazują, że w sprawie fali imigrantów także Kościół ma realny problem, który istotnie jest egzaminem dojrzałości dla jego członków. Jeśli miarą chrześcijaństwa są uczynki miłosierdzia względem ciała, to ksenofobiczne nawoływanie do zamykania granic jest z gruntu rzeczy nie tyle antychrześcijańskie, ile antyhumanitarne. Z drugiej jednak strony, weberowski podział na etykę przekonań i etykę odpowiedzialności wpisuje się w poruszaną problematykę. Osobiście możemy uważać, że należy imigrantom pomóc, ale musimy patrzeć na to wyzwanie z szerszej perspektywy, bo co prawda zasada oko za oko, ząb za ząb nie jest żadnym rozwiązaniem, ale nadstawianie drugiego policzka, to myślenie w kategoriach życzeniowych.