Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Rafał Gawlikowski  2 kwietnia 2016

Miękka tyrania przyjemności

Rafał Gawlikowski  2 kwietnia 2016
przeczytanie zajmie 4 min

Lobster przypomina huxelowski Nowy wspaniały świat, gdzie tyrania zamienia przyjemność w przymus przyjemności. Nie jest to filmowa próba stworzenia antyutopii, obrazowi bliżej raczej do dystopii. To opis świata, który zmierza do miękkiej, niezauważalnej tyranii przymusowej „miłości”.

Istnieje hotel, w którym samotnicy mogą znaleźć swojego idealnego partnera. Jednak jest to podróż w jedną stronę. Nie grozi im śmierć, tylko reinkarnacja. Hotel jest na tyle gościnny, że pozwala wybrać nieszczęśnikowi zwierzę, w które się przemieni – tak zaczyna się Lobster.

Do hotelu trafia David (Collin Farell), od którego odeszła żona. Od początku widać, że nowe otoczenie krępuje go. Połączenie surowych hotelowych zasad z atmosferą sanatoryjnego podrywu z pewnością nie pasują do grożącej mu przemiany w tytułowego homara.

Codziennie budzi go orwellowski videofon, który informuje, ile jeszcze zostało mu dni na znalezienie partnerki. Resztę atrakcji zapewnia również hotel: tańce, ćwiczenia, wspólne posiłki. W pierwszych dniach nie może korzystać z obu rąk. Jedna jest zakuta w kajdany, po to, żeby zrozumiał, że żyć bez partnerki, to tak jakby żyć bez jednej dłoni.

Oprócz hotelu jest też inny świat. Dziki las samotników. Tu znowu nasuwają się skojarzenia z Rezerwatem z książki Huxleya. Las jest przeciwieństwem hotelu. To nieograniczona wolność z jednym wyjątkiem – żadnej miłości. Kary za złamanie tej zasady są okrutne. Za pocałunek grozi tzw. krwawy pocałunek czyli przecięcie żyletką ust.

Można za to do woli masturbować się, czytać w samotności i tańczyć bez partnera czy partnerki na techno imprezach, na których każdy z uczestników ma założone słuchawki i porusza się w tylko sobie znanym rytmie.

Buntownicy trafili do lasu z hotelu. Uciekając przed przymusem miłości, wpadli w objęcie innego demona. Świat hotelowy i lasu spotykają się na polowaniach. Mieszkańcy hotelu strzelają do samotników, a za złapanie każdego z nich otrzymują dodatkowe dni pobytu, dzięki czemu mogą odwlekać perspektywę przemiany.

Dla takich filmów właśnie została stworzona nowa kategoria, która idzie w poprzek różnicom gatunkowym czy fabularnym. Portal 366weirdmovies.com prowadzi zestawienie filmów surrealistycznych, dziwnych i psychodelicznych. Co prawda Lobstera na liście jeszcze nie ma, ale niemniej prezentowałby się świetnie na półce pomiędzy Zagubioną autostradą Lyncha, a Mechaniczną pomarańczą Kubricka, choć nie jest to produkcja aż tak wysokiej próby. Te trzy filmy łączy niepokojąca atmosfera, która unosi się w powietrzu od pierwszej do ostatniej minuty i trzyma widza w napięciu. Poczucie „dziwności” wzmacnia kolorystyka w jakiej utrzymany jest film. Można odnieść wrażenie, że obcujmy ze światem zimnym, pozbawionym emocji i barw. Bohaterowie filmu rozmawiają ze sobą mechanicznie, wciągając widza w swój surrealistyczny świat. Taki zabieg zresztą nie jest nowością w twórczości greckiego reżysera.

Oprócz Lobstera Yorgos Lantimonos dostarcza nam więcej przykładów tego, jak może działać miękka tyrania przyjemności. Warto przypomnieć sobie Kieł z 2009 roku, w którym dorosłe rodzeństwo jest ofiarą miękkiego terroru ze strony swoich zamożnych rodziców. Odcięci od świata i zamknięci w piękniej will – dziecinnieją. Mimo tego, że są dorosłymi ludźmi zachowują się jak 10-latki. Szczególnie ciekawa jest figura ojca przedstawiona w tym filmie. Jako jedyny żywiciel rodziny stanowi realnego pośrednika między rzeczywistością a surrealistyczną willą. Nawet jego żona, która bierze udział w spisku przeciwko własnym dzieciom, również jest gombrowiczowsko upupiana. Nie może wychylić nawet nosa zza bramy swojej willi. Jest tylko niemym wykonawcą poleceń swojego kata. Ta relacja małżeńska budzi skojarzenie z relacją między tymi, którzy są wykonawcami totalitarnych ideologii, a spersonifikowaną ideologią – mózgiem, który nakręca całe działanie.

Grecki reżyser jest szczególnie ciekawą postacią w świecie filmu. Próbuje podejmować tematy trudne, wybierając surrealistyczną formę, aby dodać im szczyptę niepowagi, która uspokoi widza. Jakby jego celem było uśpienie naszej czujności. Czy możemy pozwolić sobie na odłożenie tych filmów na półkę z napisem „fikcja”? Trudno wyobrazić sobie hotel położony na odludziu, do którego autokarami są zwożeni samotni ludzie przymuszani do znalezienia miłości życia. Taki efekt można uzyskać przecież dużo prościej, korzystając z technologii big data, służącej do analizy dużej ilości danych. Z tej technologii korzystają korporacje, zbierając terabajty danych o nas samych. Oczywiście wszystko odbywa się w imię maksymalizacji naszej przyjemności. Spotify czy Pandora używają tej technologii do dostarczenia nam playlisty, która sprosta naszym gustom muzycznym. Netfix również personalizuje swój serwis do każdego użytkownika. Ba, używa nawet danych do analizy poszczególnych scen swoich produkcji. Z chirurgiczną precyzją można wskazać, która scena nowego House of Cards podoba się widzom, a która ich nuży. Przykładów wykorzystywania big data możemy mnożyć na potęgę.

Dużo trudniej już wyobrazić sobie świat, w którym analiza danych służy nie tylko do dostarczenia nam rozrywki, ale jest narzędziem terroru. Patrząc na obecne problemy demograficznie, z którymi boryka się nasz kontynent, można wyobrazić sobie sytuacje, w których technologia w połączeniu z przymusem państwowym będzie służyła zwiększeniu poziomu dzietności.

Czy powstaną kiedyś wirtualne hotele, w których będziemy zmuszani do znalezienia idealnego partnera? Miejmy nadzieję, że te pomysły zostaną na fikcyjnej półeczce.