Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Alicja Brzyska  6 marca 2016

Czy to jeszcze książka?

Alicja Brzyska  6 marca 2016
przeczytanie zajmie 4 min

„Istnieją utwory literackie, których przekaz nie ogranicza się wyłącznie do sfery werbalnej – w których autor «mówi» całym tomem. Takie totalne podejście do dzieła, wykraczające poza tekstowe medium, określamy mianem liberatury, czyli literatury w formie książki (łac. liber)”. Tak w książce Liberatura, czyli literatura totalna pisze Katarzyna Bazarnik, która wraz z Zenonem Fajferem odpowiada za serię „Liberatura” w wydawnictwie Ha!art. Liberatura to zjawisko stosunkowo nowe na polskim rynku wydawniczym, o którym starają się mówić Bazarnik i Fajfer, a wydawana przez nich seria jest jedyną tego rodzaju inicjatywą w Polsce.

Rok 1999, „Dekada Literacka” – Zenon Fajfer proponuje wprowadzić do słownictwa teoretycznoliterackiego czwarty rodzaj literacki – liberaturę. Termin nowy, ale zjawisko o wiele starsze. Przykłady? Wydawana od 1759 do 1767 r. dziewięciotomowa powieść angielskiego pisarza Laurence’a Sterne’a, pt. Tristram Shandy, której autor świadomie wykorzystuje powierzchnię kartki do zastosowania pewnych elementów graficznych (nieprzyzwoite opowieści głównego bohatera są na przykład wykropkowywane). W 1897 r. ukazuje się pierwsza wersja poematu przestrzennego (druga, pełna została wydana w 1914 r.) Stéphane’a Mallarmégo, pt. Rzut kośćmi, w którym układ typograficzny i przestrzenny stanowi dopełnienie słowa, stanowiąc integralną częścią dzieła. Jeszcze wcześniej, od 1783 r. swoje utwory wydaje William Blake, w których kolorowe iluminacje stały się znakiem rozpoznawczym. Poematy Blake’a to przykład nierozerwalnej całości słowa i obrazu.

Rok 2000 – w dziewięciu prototypowych egzemplarzach ukazuje się nietypowa książka Zenona Fajfera i Katarzyny Bazarnik Oka-leczenie. Wielowymiarowa struktura dzieła pozwala na pełne wyrażenie treści; forma konstytuuje się względem słowa. Zwiększone są możliwości twórcze również dlatego, że następuje przełamanie linearności przekazu, to czytelnik wybiera, od której warstwy zaczyna poznawać dzieło. „Narracja” utworu o stanach człowieka: życia i śmierci zostaje przedstawiona dzięki pismu: od tego najbardziej podstawowego obrazkowego, poprzez zastosowany druk (w tym kroje, kolory i wielkości czcionki), aż po tekst „niewidzialny”.

Kiedy on się objawi? Bo rzecz jasna nie funkcjonuje wyłącznie na płaszczyźnie metaforycznej. W momencie, w którym czytelnik przeczyta same pierwsze litery zdań tekstu widzialnego.Wtedy też wyłoni się nowy tekst.

Trójksiąg Oka-leczenie jest odczytywany w kilku wymiarach – w sferze przewijających się tam historii fabularnych, zapisów rozmów prowadzonych np. w szpitalu, w sferze obrazów i linii oraz w sferze układu geometrycznego, bowiem dzieło Fajfera i Bazarnik może tworzyć pewną przestrzeń. W obrębie wszystkich tych wymiarów dodatkowego znaczenia nabierają czcionki i wielkości liter, które świadczą o nacechowaniu emocjonalnym lub o świadomym przemilczeniu. Fajfer tego rodzaju strukturę nazwał wierszem emanacyjnym i wykorzystał w innych dziełach, takich jak Ars poetica.

Rok 2003 – w krakowskim wydawnictwie Korporacja Ha!art zainicjowano nową serię pt. „Liberatura”. Na przestrzeni tych kilkunastu lat wydano zarówno utwory autorów polskich – głównie Bazarnik i Fajfera oraz Radosława Nowakowskiego, jak i dzieła tłumaczone. O wspólnym mianowniku tej serii lub raczej jego braku, Fajfer mówił: „Nie tylko nie ma narzuconej szaty graficznej, ale niejednokrotnie nie ma jej wcale. Szata jest czymś zewnętrznym, może się z wydania na wydanie zmieniać, natomiast w przypadku liberatury mamy do czynienia z utworem pomyślanym integralnie – właśnie ze swego rodzaju ciałem, ze swoistą świadomością tekstu w ciele książki. A skoro to też jest część przekazu, nie można go na siłę ujednolicać”. W serii niedługo później ukazuje się nowa „lektura szkolna”, jak żartują jej autorzy, a mowa o wierszu zamkniętym w butelce – Spoglądając przez ozonową dziurę.

I wcale nie są to żarty bezpodstawne, ponieważ czasopismo dedykowane dla nauczycieli – „Polonistyka” – ogłosiło w 2009 r., że dzieło to mogłoby się zaliczyć do dodatkowych lektur szkolnych i z powodzeniem wzbudziłoby zainteresowanie uczniów.

To również w Korporacji Ha!art przetłumaczono „książkę” znanej niemieckiej pisarki pochodzącej z Rumunii, Herty Müller, pt. Strażnik bierze swój grzebień. Jak mówi Bazarnik: „To kolażowe pocztówki poetyckie zamknięte w pudełku. Wiersze napisane słowami wyciętymi z gazet, którym towarzyszą na przykład fragmenty fotografii czy figury wycięte z papieru. Fotografie bywają rozmyte, czcionki mają różne kroje. Co więcej, niemiecki czytelnik jest się w stanie zorientować po czcionkach, że dane słowo pochodzi z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, inne ze „Sterna”, a kolejne – dajmy na to – ze „Spiegla”. Kiedy z gazety o określonej orientacji politycznej bierzemy takie słowa jak wolność, sprawiedliwość czy liberalizm, znaczą one co innego”.

I wreszcie rok 2004 – powstaje pierwsza polska powieść hipertekstowa Radosława Nowakowskiego Koniec świata według Emeryka. Wobec tego właśnie dzieła Mariusz Pisarski wysuwa termin e-liberatura, który pojawia się w „Zagadnieniach Rodzajów Literackich” (t. 50). Wirtualna przestrzeń stwarza nowe możliwości, istotą jest połączenie aspektu wizualnego z tekstem artystycznym. Ponieważ kluczowym czynnikiem dla liberatury jest środek przekazu, a właściwie relacja między nim a treścią, utworów liberackich nie da się przenieść do sieci; te, które według zamierzeń autora miały się znaleźć w Internecie, należy określać nowym pojęciem – e-liberatury (na oznaczenie pokrewnego, choć odrębnego zjawiska).

A jaka będzie przyszłość liberatury? W jednym z wywiadów Zenon Fajfer mówił: „Istnieje wiele możliwych scenariuszy, najbardziej prawdopodobne wydają mi się jednak dwa. Pierwszy: rozwój elektroniki i nowych technologii sprawi, że wszystko przeniesie się do Internetu, na nośnik cyfrowy. W tradycyjnej, materialnej formie pozostaną tylko te dzieła literackie, w przypadku których ta ich materialność ma jakieś znaczenie, których nie sposób mechanicznie wrzucić do Sieci. Krótko mówiąc: pozostanie liberatura. I drugi scenariusz: nie ma żadnej przyszłości. Uzbrojeni już jesteśmy po zęby, prędzej czy później znajdzie się więc fanatyk, który te zęby wyszczerzy. Co jakiś czas straszą też meteorytami i zbliżającym się przebiegunowaniem Ziemi. Krótko mówiąc – atrakcji czeka nas co niemiara, a jedną z nich może być ponowne wymyślanie pisma”. Z tych dwóch wersji zdecydowanie lepsza wydaje się pierwsza – ocala i ludzkość, i książkę.