„Go export”. Jak państwo wspiera polskich przedsiębiorców
Mimo stałej poprawy jakości eksportowanych produktów i szybkiego rozwoju polskich przedsiębiorstw, nie wykorzystujemy w pełni potencjału drzemiącego w naszych firmach. Świadczy o tym nadal mała obecność na rynkach wschodzących takich jak Indie, Chiny, Iran czy kraje Afryki. Kilka tygodni temu USA i Unia Europejska zniosły sankcje gospodarcze i finansowe nałożone na Iran w związku z jego programem atomowym. Jest to okazja do wejścia na nowy rynek, którego potrzeby są ogromne. Wykorzystały to przedsiębiorstwa z Włoch, które podpisały już kontrakty o wartości 17 mld euro, a także Niemcy, którzy chcą dostarczać swoje samochody, czy Francuzi, którzy będą produkować dla Iranu samoloty. Krokiem w dobrym kierunku są z całą pewnością uruchomione przez nasze państwo programy wsparcia polskiego eksportu: „Go Iran”, „Go India”, „Go Africa” i „Go China”.
Iran
„Kraj znad Zatoki Perskiej otwiera się teraz na gigantyczne inwestycje i kapitał m.in. z Francji, Włoch, Niemiec, Rosji czy też Chin – wyścig jest bardzo zacięty. Obejmuje bardzo poważnych graczy” – mówił w rozmowie z Biznes.pl Damian Wnukowski z PISM.
Wyścig trwa nadal i póki co odstajemy od naszej konkurencji z Zachodu. Tymczasem Polska w swoich kontaktach z Iranem ma niewątpliwą przewagę nad krajami Europy Zachodniej. Po pierwsze, Irańczycy pozytywnie kojarzą nasz kraj jeszcze z czasów współpracy w PRL-u. Po drugie, stale utrzymywaliśmy kontakty z Teheranem, o czym świadczy choćby zeszłoroczna wizyta Janusza Piechocińskiego w ramach programu rządowego „Go Iran”.
„Go Iran” jest zainicjowanym przez Ministerstwo Gospodarki programem, który ma na celu zwiększenie wymiany handlowej pomiędzy polskimi i irańskimi przedsiębiorcami. Głównymi założeniami jest m.in. organizowanie misji gospodarczych i targów oraz promocja polskich produktów na rynku irańskim. W ramach programu nie są więc udzielane żadne pomoce finansowe, ubezpieczenia eksportowe i innego rodzaju instrumenty finansowe dla polskich przedsiębiorców.
Dziesięć lat sankcji sprawiło, iż Iran potrzebuje bardzo dużych inwestycji. Nie jest to jednak łatwy rynek, dlatego bez pomocy państwa polskim przedsiębiorcom ciężko będzie się na nim poruszać. Wśród firm zainteresowanych obecnością w Iranie – nie licząc tych z sektora paliwowo-energetycznego – wymienia się m.in. Ursus, Pesę, Newag, Dr Irenę Eris.
Na kwestie związane z pomocą państwa dla polskich eksporterów zwracał uwagę Tomasz Zaboklicki. Po spotkaniu z posłami PiS-u, Piotrem Królem i Jerzym Polaczkiem, którzy w Pesie zapowiedzieli powołanie parlamentarnej grupy do wsparcia polskich przedsiębiorstw związanych z branżą kolejową, poruszył m.in. problem finansowania polskich eksporterów.
„Śledzimy trendy światowe w branży kolejowej, wiemy gdzie warto pojawić się z produktami, ale bez reformy Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych trudno nam będzie sprzedać cokolwiek na przykład na rynek irański, gdzie chcielibyśmy się pojawić” – powiedział Tomasz Zaboklicki, prezes zarządu Pesa Bydgoszcz.
Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych jest firmą ubezpieczającą transakcje handlowe polskich przedsiębiorców. Większościowym udziałowcem KUKE jest Skarb Państwa, a jego statutowym celem jest tworzenie warunków sprzyjających promocji polskiego eksportu na warunkach kredytowych i wzmacnianie pozycji polskich eksporterów oraz ich towarów i usług na rynku międzynarodowym. Jako jedyny taki podmiot w naszym kraju, oferuje gwarantowane przez skarb państwa ubezpieczenia eksportowe oraz ubezpieczanie należności przysługujących od kontrahentów zagranicznych i krajowych.
W najbliższych miesiącach okaże się, jaką część rynku uda się zdobyć naszym rodzimym przedsiębiorcom. Jest to również wpisane w plan Ministra Rozwoju, Mateusza Morawieckiego, który wielokrotnie wspominał, jak ważnym elementem rozwoju jest eksport oraz wspieranie innowacyjnych technologii, które przedsiębiorstwa takie jak Newag, Pesa czy Ursus stale rozwijają.
Indie
Według danych Ministerstwa Rozwoju w ciągu jedenastu pierwszych miesięcy ubiegłego roku obroty handlowe polsko-indyjskie wyniosły ponad 2 mld dolarów, były o 3,3% niższe niż w analogicznym okresie 2014 roku. Do Indii sprzedajemy m.in. wyroby elektromaszynowe (obecność firmy OBRAM produkującej urządzenia dla przemysłu mleczarskiego), metalurgiczne, a także produkty przemysłu chemicznego, o czym świadczy obecność polskich firm takich jak Bioton czy Inglot. Coraz większe znaczenia w naszym eksporcie mają artykuły rolno-spożywcze.
W 2015 roku Produkt Krajowy Brutto Indii wzrósł o 7,5%, które wyprzedziły tym sposobem pierwszy raz w tym stuleciu Chiny (6,9% wzrost PKB). Mimo kilku słabszych punktów jakimi są słabszy eksport, spowolnienie w inwestycjach i rolnictwie, mała ilość zamówień publicznych, Indie pozostaną jednym z najbardziej liczących się krajów należących do „rynków wschodzących”.
W ostatnich dniach w Indiach w ramach polskiej misji gospodarczej przebywała delegacja, której przewodniczył wicepremier, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prof. Piotr Gliński. Głównym celem wizyty był udział w międzynarodowym forum gospodarczym Make in India Week w Mumbaju. Wśród delegacji znajdowali się przedstawiciele polskich firm, m.in. produkujących ciągniki, meble, środki higieniczne oraz posiadających technologie koksownicze i górnicze, próbujących rozpocząć lub rozwinąć biznes na indyjskim rynku. Wizyta wicepremiera Glińskiego miała być okazją do wzmocnienia współpracy gospodarczej z Indiami oraz do nawiązania indywidualnych kontaktów z indyjskim rządem federalnym i rządami stanowymi oraz reprezentantami miejscowego biznesu.
W Indiach sukcesy odniosło już kilka polskich firm m.in. krakowski Can Pack i Polmor z Bytowa. Pierwsza z firm jest największym producentem opakowań na świecie i zdążyła już zainwestować w Indiach ponad 200 mln dolarów. Posiada w Aurangabadzie własną fabrykę puszek do napojów oraz hutę szkła. Drugie z przedsiębiorstw to producent stalowych elementów konstrukcji pociągów. Impulsem do inwestycji w Indiach był kontrakt, jaki podpisała z indyjskim oddziałem kanadyjskiego Bombardiera realizującego projekt budowy metra w Delhi. W należącej w całości do firmy z Bytowa indyjskiej spółce Polmor Steel pracuje obecnie 80 osób, a wkrótce zatrudnienie ma zwiększyć się do 100 osób. Na razie firma działa w wynajętych halach produkcyjnych w Hyderbadzie, ale jeszcze w tym roku chce przenieść się do własnego zakładu, którego budowa już trwa. Zatrudnienie docelowo ma zwiększyć do około 200 osób.
Jak podkreślają Piotr Smorawski (Polmor) oraz Stanisław Waśko (Can Pack), do największych minusów rynku należą bariery celne oraz administracyjne, lokalna konkurencja oferująca bardzo niską cenę. Mimo swoich wad jest bardziej wolnorynkowy niż Chiny i dający więcej możliwości:
„Przy rodzaju działalności, jaką prowadzimy w Indiach, w Chinach nie moglibyśmy zbudować w 100% własnego zakładu” – wyjaśnia Piotr Smorawski.
Aby wesprzeć polskich małych i średnich przedsiębiorców, potrzebna jest ingerencja placówek dyplomatycznych, które powinny pomagać zrozumieć specyfikę tego trudnego rynku, skomplikowane systemy podatkowe oraz formalności związane z funkcjonowaniem w Indiach, o czym słusznie wspomniał prezes Can Packu. Pomóc ma w tym inicjatywa Ministerstwa Gospodarki „Go India” jako instrument służący zachęceniu polskich podmiotów do większej inicjatywy. Jest on odpowiedzią na indyjską inicjatywę „Make in India” i ma na celu, we współpracy z innymi agendami rządowymi, zaproponować spójną i wspólną strategię współpracy z Indiami. Projekt zakłada zwiększenie oraz pomoc przedsiębiorcom inwestującym na rynku indyjskim. Nie są jednak podane żadne szczegóły działalności w ramach programu i poza kilkoma spotkaniami i misjami gospodarczymi nie widać też zbyt dużej aktywności ze strony ministerstwa, o czym świadczy choćby brak strony internetowej.
Afryka
Afryka była do niedawna ignorowanym kierunkiem eksportu dla naszych towarów. Błędne wyobrażenia, które są pozostałością po dawnych czasach, odbiegają od realiów panujących w tej chwili na drugim pod względem wielkości kontynencie. W ostatnich latach rządowe programy promocji sprawiły, że polski biznes coraz częściej inwestuje oraz wysyła swoje produkty do Afryki. Według rankingu Międzynarodowego Funduszu Walutowego aż dziesięć spośród dwudziestu krajów z największą dynamiką wzrostu PKB w najbliższych pięciu latach to kraje na południe od Sahary, co potwierdza słuszność obranego kierunku. W latach 2001– 2011 średni roczny wzrost PKB w Afryce Subsaharyjskiej wyniósł 5,7%.
W latach 2012-2014 polski eksport do Afryki wzrósł o 37%. Wobec kryzysu, który dotknął kraje rozwinięte, polscy przedsiębiorcy byli zmuszeni wysyłać swoje towary w nowe, dotychczas nieznane rynki, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Pomógł w tym m.in. program rządowy „Go Africa”, który objął takie kraje jak: Nigeria, RPA, Angola, Algieria, Kenia i Mozambik. Podobnie jak w przypadku pozostałych programów, jego celem jest zwiększenie wymiany handlowej między Polską a kontynentem afrykańskim – zwłaszcza jego subsaharyjską częścią – poprzez liczne szkolenia, konferencje, fora naukowe oraz biznesowe misje. W ramach wspomnianych misji gospodarczych przedsiębiorcy wraz z pracownikami MSZ odwiedzili takie kraje jak Angola, Senegal czy Gana. Udało się podpisać kilka umów jak choćby Pietrucha, Izodomu czy Ursusa w Etiopii. Jest to jeden z najszybciej rozwijających się programów, o czym świadczy fakt, iż, mimo swojego początkowego charakteru, który miał obejmować sześć państw, aktualnie działa on właściwie na całym afrykańskim kontynencie, a wartość obrotów z krajami afrykańskimi dzięki programowi stale wzrasta.
Wzrost gospodarczy odnotowany przez niektóre kraje Afryki Subsaharyjskiej był całkiem imponujący. Na przykład w Angoli wzrost PKB w 2012 roku wyniósł 8,5%, w Mozambiku – 7,5%, w Nigerii 6,3%, a w RPA – 2,5%. Obszar objęty programem zamieszkuje 300 mln ludzi, z czego większość stanowi klasa średnia, która jest większa niż w Chinach.
„Polska jest krajem, którego przedsiębiorczość i siła ekonomiczna rodziła się w trudnych warunkach transformacji. Dzisiaj te doświadczenia są naszym eksportowym know-how, który pozwala nam na ekspansję na rynkach wschodzących i szybko rozwijających się. Dzięki temu możemy skutecznie rywalizować nie tylko w naszym regionie Europy Środkowej i Wschodniej, ale także w Afryce” – mówił w jednym ze swoich wywiadów Jan Kulczyk, który jako pierwszy zainwestował swój kapitał w Nigerii, kupując tam złoża ropy.
Jednak na całym rynku afrykańskim mamy wiele innych przedsiębiorstw, które doskonale sobie radzą i prosperują tam od dłuższego czasu. Jednym z nich jest np. firma Wawel, której czekolady można znaleźć na półkach każdego z ponad 1500 supermarketów popularnej w Republice Południowej Afryki sieci Shoprite. Kolejnymi podmiotami są m.in. Polmos Białystok, który sprzedaje alkohole, Pamapol, który eksportuje gotowe obiady i przetworzoną żywność, oraz Mokate, dostarczające kawę i herbatę.
Jednak symbolem naszego sukcesu w Afryce jest firma Ursus, która podpisała z etiopską spółką METEC kontrakt na dostawę 3000 traktorów do Etiopii na łączną sumę 90 mln dolarów. Oprócz tego producent podpisał również kontrakt w Tanzanii o wartości 55 mln dolarów.
„Wbrew pozorom handel w państwach afrykańskich nie wygląda tak, że przywozi się towary, rozpakowuje i sprzedaje na jakimś placu. Wejście na rynki afrykańskie to labirynt przepisów i układów. Albo firma umie się w nim poruszać, albo gubi się i przegrywa” – mówi Zbigniew Czechowski, dyrektor ds. eksportu firmy Dawtona, która koncentraty pomidorowe, keczupy, groszek i kukurydzę konserwową sprzedaje m.in. do Nigerii, Maroka czy Algierii.
Rynek afrykański jest rynkiem trudnym, który często wymaga wielu kontaktów wśród osób rządzących w danym kraju oraz poniesienia dodatkowych „kosztów” związanych z możliwością wejścia na dany rynek. Mimo to jak najbardziej powinniśmy dalej „brnąć” w kierunku Afryki, ponieważ to ona w przyszłości będzie jednym z najbardziej chłonnych rynków świata.
Chiny
Mimo że Chiny aktualnie znajdują się w recesji, wzrost gospodarczy utrzymuje się na poziomie 6,9%, co jest wynikiem dwukrotnie lepszym niż wzrost PKB naszego kraju. Głośno ostatnio o wielkich spadkach na giełdzie, indeks giełdy w Szanghaju znajduje się blisko 40% poniżej szczytów notowań z czerwca ubiegłego roku.
Ostatnie odczyty dotyczące importu oraz eksportu również nie napawają optymizmem. Sprzedaż z Chin za granicę wyrażona w dolarach zmniejszyła się o 11,2% rok do roku. W tym samym czasie import spadł o prawie 18,8%.
Mimo to Państwo Środka pozostaje rynkiem, na którym znajduję się prawie 1,5 mld konsumentów i odgrywa znaczącą rolę jako druga największa gospodarka świata.
Polski eksport do Chin wyrażony w dolarach
W 2014 roku wartość wymiany handlowej między Polską a Chinami wzrosła o 16% i przekroczyła 17 mld dolarów. Głównie za sprawą importu nasz kraj jest największym partnerem azjatyckiego giganta w Europie Środkowo-Wschodniej. Mimo stałego wzrostu polskiego eksportu do Chin pozostajemy nadal w ogonie w stosunku do krajów UE zajmując dopiero 16 pozycję.
Eksport do Chin (lewa oś, kolor niebieski, w mld dol.), import z Chin (lewa oś, kolor czerwony, w mld dol.), dynamika eksportu (prawa oś, kolor zielony, w proc.) i dynamika importu (prawa oś, kolor fioletowy, w proc.) (Bankier.pl, na podstawie danych GACC)
Branżami w których możemy odnieść sukces w Państwie Środka są m.in. przemysł spożywczy, drzewny, kosmetyczny czy technologii związanych z ochroną środowiska. Obecnie bardzo popularne w Chinach są produkty mleczarskie oferowane na rynku przez takie firmy jak SM Mlekovita oraz OSM Łowicz. Oprócz wspomnianych firm mleczarskich na rynku chińskim interesy prowadzi również firma AXTONE, która jest dostawcą innowacyjnych rozwiązań dla taboru kolejowego oraz Huta ze Stalowej Woli.
Chińczycy od pewnego czasu cenią sobie również dobra luksusowe, co jest spowodowane zwiększającą się ilością dolarowych milionerów (jest ich ponad milion). Póki co nie jesteśmy jednak w stanie zaoferować żadnych dóbr luksusowych, opartych na marce rozpoznawalnej na całym świecie. Około 20% produktów w chińskich sklepach pochodzi z importu, głownie z Europy, wśród których znajdują się polskie produkty mleczarskie, żywność ekologiczna czy słodycze.
W przypadku Chin również istnieje kilka programów rządowych m.in. projekt „Go China”, który jako pomysł Ministerstwa Gospodarki ma na celu skuteczniejsze, systemowe wspieranie polskich podmiotów na rynku chińskim. Poprzez edukację przedsiębiorców, organizowanie szkoleń, konferencji naukowych oraz spotkań czy misji z chińskimi władzami oraz biznesem, MG chce osiągnąć wzrost wymiany handlowej oraz poprawić stosunki polsko-chińskie. Głównymi celami, które w ramach projektu mają być zrealizowane, są: zwiększenie polskiego eksportu na rynek chiński, przyciągnięcie większej liczby inwestorów chińskich do Polski, rozszerzenie współpracy firm, z dominującego w gospodarce naszego kraju sektora małych i średnich podmiotów oraz rozwój polsko-chińskiej współpracy naukowo-technicznej i technologicznej.
Oprócz wspomnianego projektu „Go China” prowadzone są również inne inicjatywy takie jak: Centrum Współpracy Gospodarczej Polska-Chiny i Polski Międzyresortowy Komitet ds. Koordynacji, które mają pomóc polskim przedsiębiorcom. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych regularnie organizuje spotkania z przedstawicielami władz samorządowych chińskich regionów w Polsce. Co roku odbywają się także targi China Expo Poland, którym PAIiIZ patronuje.
Największą trudnością pozostaje jednak kultura Chin, która ma swoje przełożenie na prowadzenie interesów w tym kraju. Dobrym tego przykładem jest fakt, iż Chińczycy bardzo cenią sobie zaangażowanie wysokich rangą urzędników państwowych takich jak premier czy prezydent, dlatego bardzo dobrym posunięciem była niedawna wizyta prezydenta Dudy w Pekinie. Ponadto relacje oraz zaufanie biznesmenów z Państwa Środka zdobywa się długoterminowo, poprzez wiele spotkań oraz stałe utrzymywanie dobrych relacji, bywa, że zanim dojdzie do podpisania kontraktów upływa kilka miesięcy.
Podsumowanie
Chiny, Afryka, Iran oraz Indie będą rynkami, które dzięki swoim wielkim potrzebom (Chiny 1,3 mld obywateli, Indie 1,2 mld obywateli) oraz szybkiemu rozwojowi powinny być w centrum zainteresowania naszych eksporterów. Szczególną uwagę należy zwrócić tutaj na sektor małych i średnich przedsiębiorstw, które wytwarzają 67% PKB. Niestety bardzo często nie są w stanie podjąć ryzyka związanego z wejściem na ryzykowne, nowe rynki. Dlatego w tym wypadku główną rolę powinno odegrać Państwo, świadcząc przy tym możliwość zaciągania kredytów eksportowych oraz innych narzędzi niezbędnych do ekspansji międzynarodowej. Samo organizowanie spotkań oraz konferencji naukowych nie wystarczy – przedsiębiorstwa najczęściej potrzebują środków finansowych oraz gwarancji, by móc konkurować z wielkimi przedsiębiorstwami krajów Europy Zachodniej.