Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Paszcza  15 lutego 2016

Politycy, zacznijcie od siebie

Bartosz Paszcza  15 lutego 2016
przeczytanie zajmie 5 min

Podejście polskich polityków do kwestii innowacyjnej gospodarki od lat przypomina grubego wujka, który z piwem w ręce siedzi w fotelu i głośno narzeka, że dzisiejsza młodzież nie uprawia już sportów. Szastanie słowami i wydawanie publicznych pieniędzy wydaje się w ich oczach magicznym rozwiązaniem, dzięki któremu aura innowacyjności zacznie unosić się nad naszym krajem. Szkoda tylko, że jedno z tanich oraz skutecznych rozwiązań, mogące przynieść polskiej gospodarce parę procent PKB i kilkaset tysięcy miejsc pracy od lat, jest lekceważone.

Rządowi politycy przez ostatnie tygodnie powtarzają termin „innowacje” niczym czarnoksięskie zaklęcie, a jeszcze parę lat temu wicepremier Pawlak ostentacyjnie pokazywał się z iPadem. Tymczasem dużo większym wyzwaniem okazuje się zmiana mentalności samych polityków i urzędników, aby państwo polskie wspomogło innowacyjność swoimi danymi. Otwarte Dane Publiczne są istotne z trzech powodów: transparentności, odpowiedzialności oraz ekonomii.

Pod pojęciem „otwarte dane” kryje się pragnienie udostępnienia informacji za darmo, z umożliwieniem ich przeglądania, wykorzystania (w tym do projektów biznesowych) oraz dalszego udostępniania. Najbardziej ogólnie patrząc, wszelkie rejestry i informacje produkowane są za pieniądze podatników, więc umożliwienie obywatelowi czy przedsiębiorcy łatwego do nich dostępu wydaje się być zasadne.

Polityka Otwartych Danych jest zmianą pewnego sposobu myślenia o relacji urzędnik-obywatel: do tej pory o dostęp do informacji publicznej trzeba się ubiegać, wysyłając oficjalne zapytanie i oczekując na łaskawą odpowiedź urzędu, co jest polityką reaktywną.

Udostępnienie danych przez Internet do publicznego wglądu jest z kolei proaktywne, a co ważniejsze – ułatwia dostęp do tychże. W ten sposób obywatele, organizacje pozarządowe czy też dziennikarze zaoszczędzony na pisaniu oficjalnych próśb czas mogą poświęcić na faktyczne przyglądnięcie się, co w trawie piszczy. Holenderskie Ministerstwo Edukacji, po publikacji wszystkich swoich danych dotyczących systemu edukacyjnego, zanotowało znaczący spadek zapytań, a na pozostałe zadawane pytania można było łatwiej odpowiedzieć, odwołując się do publicznie dostępnego zbioru danych. W ten sposób polityka otwartości jest także racjonalizacją kosztów urzędów publicznych.

Transparentność

Istnieje już serwis danepubliczne.gov.pl, który pozwala na przejrzyste przeglądanie dostępnych dokumentów. Co godne pochwały, udostępnia także tzw. API, czyli interfejs pozwalający programistom na automatyczne wykorzystywanie danych w programach i aplikacjach. Największym jednak mankamentem polskiego serwisu jest humorystycznie niska liczba dostępnych zbiorów danych, wynosząca zaledwie 324 sztuki. Dla porównania brytyjski serwis data.gov.uk posiada takich plików 26 229. W celu łatwego ich wykorzystania przez przedsiębiorców i obywateli, powinny być one udostępnione w formacie łatwo odczytywalnym dla komputerów, muszą być bogato opisane (posiadać rozbudowane tzw. metadane), aby być łatwo zrozumiałymi, oraz najlepiej odwoływać się do innych zbiorów, ułatwiając tym samym łączenie różnych zbiorów. Są to podstawy otrzymania „pięciu gwiazdek” w pięciostopniowej skali jakości danych. Udostępnione w serwisie danepubliczne.gov.pl osiągają co najwyżej połowę tej skali. Choć uczciwie trzeba przyznać, że dane zgromadzone przez rząd brytyjski wcale nie wykazują się większą przystępnością.

Snując więc odważne wizje: jeżeli minister Strzeżyńska zdołałaby doprowadzić dane do jak najwyższego poziomu, Polska stałaby się światowym liderem polityki otwartych danych publicznych.

Odpowiedzialność

Łatwiejszy dostęp do dokumentów umożliwia też lepszą kontrolę efektywności działania instytucji publicznych oraz wykrycie ewentualnej korupcji. Obywatele, często poprzez organizacje pozarządowe, zyskują w ten sposób umotywowany dowodami wgląd w jakość rządzenia. Przykładem może być brazylijski rząd federalny, który rozpoczął udostępnianie audytów podległych mu lokalnych rządów. Opierając się o te informacje, media rozpoczęły nagłaśnianie przypadków korupcji i nieefektywnego zarządzania przez lokalnych polityków. Następne wybory pokazały, że informacje te przebiły się do opinii publicznej i skompromitowani politycy mieli znacząco mniejszą szansę na reelekcję.

Kolejnym aspektem jest dzielenie odpowiedzialności pomiędzy rządzącymi a obywatelami. Chodzi nie tylko o transparentność, ale także o partycypację obywatelską. Udostępnienie w centralnym, przejrzystym serwisie miejskich planów zagospodarowania czy ministerialnych strategii pozwala dotrzeć do szerszej grupy obywateli niż w przypadku umieszczenia ich gdzieś głęboko w zakładkach urzędowych stron.

Ekonomia

Wreszcie być może najistotniejszy jest tutaj aspekt pomagania w tworzeniu innowacyjnej ekonomii. Europejski rynek danych publicznych szacowany był już w 2011 roku na 40 miliardów euro. Jednym ze światowych liderów udostępniania publicznych danych w Internecie jest Wielka Brytania. Utworzony tam w celu dalszych badań i rozwoju tej idei Instytut Otwartych Danych (Open Data Institute) zmierzył, że firmy używające udostępnionych publicznych zbiorów danych mają roczny obrót w wysokości 92 miliardów funtów (równowartość 5% PKB) i zatrudniają 500 tysięcy ludzi.

Samo przedsiębiorstwo londyńskiej komunikacji miejskiej, Transport for London, obliczyło, że zysk i oszczędności uzyskane w sposób udostępnienia danych są sześćdziesięciokrotnie wyższe niż koszty tej operacji. Dania oszacowała stosunek zysków do kosztów na 70:1.

Z kolei w Stanach Zjednoczonych 84% użytkowników smartfonów każdego dnia korzysta z aplikacji używających danych publicznych do usprawnienia swoich usług. Otwarte dDane nie są więc jedynie mokrym snem paru informatyków czy też informacyjnych anarchistów, ale przynoszą realne korzyści gospodarce.

Zapowiedzenie kosztownych rządowych programów wsparcia nowoczesnej gospodarki jest jedynie hasłem, które dzisiaj powtarza niemal każdy rząd na świecie. Trudno będzie o silniejszy symbol polityki przyjaznej innowacjom niż zwalczenie lekceważącego podejścia do otwartości danych przez urzędników i polityków wszystkich szczebli. Wprowadzanie Otwartych Danych w sferze publicznej to długa droga, a Polska nadal tkwi w blokach startowych. Potrzebne jest prawodawstwo zobowiązujące urzędy do pełnej otwartości, silne wsparcie ze strony najważniejszych osób w państwie. Przemyślany także musi zostać system przejrzystych zasad prawnych umożliwiających ich wykorzystywanie, przy stworzeniu którego można wykorzystać ogólnoświatowe rozwiązania, takie jak Creative Commons czy Open Database License.

Podsumowując, rozwinięte muszą zostać standardy formatów danych i technologiczne rozwiązania ich udostępniania. Pozytywnym krokiem jest na pewno niedawne przeniesienie rejestrów państwowych z MSWiA do Ministerstwa Cyfryzacji, ale to dopiero wystawienie połowy stopy za próg domu w czasie pieszej pielgrzymki do Częstochowy.

Minister Strzeżyńska w wypowiedziach prezentuje świadomość zarówno długości, jak i wagi tej drogi. Czy poza nią podobne zrozumienie wykażą inni politycy i urzędnicy, których wsparcie będzie potrzebne do postawienia następnych kroków?