Rap z batutą w dłoni. MIUOSH/NOSPR/JIMEK/GOŚCIE
Kilkadziesiąt instrumentów, tyluż obsługujących je muzyków, 1800 słuchaczy, raper, dyrygent w mocno niebieskich butach i najlepsza sala koncertowa w Polsce – tak wygląda bilans projektu muzycznego MIUOSH/NOSPR/JIMEK/GOŚCIE. Mieszanka wybuchowa? Na pewno. Był to jednak bardzo dobry wybuch.
Od kiedy na rodzimej scenie muzycznej pojawił się Radzimir, syn Krzesimira, nazwisko Dębski nabrało w powszechnym rozumieniu podwójnego znaczenia. Już nie tylko muzyka filmowa, „Ogniem i mieczem, Kingsajz, czy 1920 Bitwa warszawska, w której ścieżka dźwiękowa była – nawiasem mówiąc – najmocniejszą stroną. Teraz głos należy się młodemu pokoleniu, ono zaś pokazało, że sale koncertowe nie muszą rozbrzmiewać wyłącznie klasyką; że gdy połączymy dwa pozornie niepasujące do siebie kawałki, powstać może bardzo zgrany i udany duet.
W tym kierunku poszedł Radzimir Dębski, występujący pod pseudonimem JIMEK, który wraz z raperem Miuoshem (Miłosz Gorycki) i zespołem Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia stworzył dzieło, którym zachwycają się środowiska związane i niezwiązane wcześniej z rapem; zarówno lokalne (śląskie), polskie, jak i światowe.
Wszystko zaczęło się blisko rok temu, w marcu 2015, kiedy odbył się pierwszy koncert MIUOSH/NOSPR/JIMEK/GOŚCIE. Już wówczas tempo sprzedaży wejściówek wskazywało na nadchodzący sukces projektu. 1300 biletów (mniej niż mogłaby pomieścić sala, jednak jej część wydzielono na realizację mappingu) w cenach 75-85 zł rozeszło się w 32 godziny, i to mimo prawie trzymiesięcznego wyprzedzenia. Takiego obrotu sprawy nie przewidywali sami twórcy. „Totalny rekord. Gdy zdecydowaliśmy się to robić, bałem się, że to nie miejsce i nie czas na takie eksperymenty, a zapełnienie połowy sali będzie sukcesem” – czytamy na profilu facebookowym Miuosha. Szybko zarezerwowano salę na kolejny dzień i oto przez dwa wieczory z rzędu sala główna NOSPR wypełniła się po brzegi. Bilety na drugi koncert wyprzedały się znacznie szybciej – w 18 minut.
Młodzież lgnąca do siedziby NOSPR? Chcąca słuchać orkiestry? Jak to się mogło udać? Dwa słowa: rap symfoniczny.
Gatunek jeszcze nie do końca rozwinięty. Znane są co prawda nagrania będące owocem współpracy różnych zespołów z orkiestrami – tak powstała choćby S&M, płyta Metallicy stworzona wraz z orkiestrą symfoniczną San Francisco. Były też i próby raperów – mniejsze lub większe, znalazł się nawet krążek: w 2006 r. Kanye West wydał „Late Orchestration” nagrany z zespołem 17 skrzypaczek. Czy można jednak porównać taki skład z kilkudziesięcioosobowym zespołem orkiestry? Jak przyznaje JIMEK w jednym z wywiadów: „Próby były różne. Natomiast my absolutnie zrezygnowaliśmy z elektroniki i zamiast dokładać orkiestrę symfoniczną do czegokolwiek, wyjęliśmy to wszystko i zostawiliśmy ją samą, i ona jest całością.”
Taki wybór musiał wiązać się z wyrzeczeniami. Miuosh był zobowiązany pożegnać się z bitem i przerzucić na muzykę graną przez orkiestrę, co – jak przyznaje w wywiadach – nie należało do prostych zadań. JIMEK zaś, niezwiązany żadnymi wytycznymi (Miuosh dał mu wolną rękę), dokonywał całościowej aranżacji kompozycji.
A wszystko to nie miałoby miejsca, gdyby nie zapał Krzysztofa Krota, pomysłodawcy i organizatora wydarzenia (a także lokalnego społecznika i inicjatora wielu akcji w Katowicach, jak np. „odkurzanie” neonów), któremu udało się przekonać orkiestrę do udziału. Organizacja przedsięwzięcia zajęła mu rok: w marcu 2014 r. zadzwonił do Miuosha z propozycją koncertu, a dwanaście miesięcy później usłyszał na żywo efekty żmudnych przygotowań. Jak wspomina Krot: „Zarysem podstawowym było połączenie czegoś naszego, czegoś katowickiego, czyli hip-hopu, który był sztuką ulicy, z czymś niedostępnym właściwie dla tej kategorii muzycznej, czyli z Narodową Orkiestrą Polskiego Radia i z nowym obiektem, jaki wtedy powstawał na katowickich Bogucicach […].” Zamysł ten wyraźnie daje o sobie znać podczas trwania koncertu – i to w kilku wymiarach.
Po pierwsze, wydarzenie MIUOSH/NOSPR/JIMEK/GOŚCIE otwierało huczne obchody 150-lecia Katowic, co było niewątpliwą nobilitacją, ale także rodziło potrzebę zorganizowania pozamuzycznej oprawy – oprócz utworów pojawiły się więc liczne teasery zachęcające do wzięcia udziału zarówno w tym, jak i w kolejnych wydarzeniach.
Po drugie, same utwory. Tak jak Dębski miał wolną rękę na płaszczyźnie aranżacji, tak nieograniczoną swobodą posługiwał się Miuosh przy ich doborze. Ostatecznie na warsztat zostały wzięte utwory z trzech krążków rapera: Prosto przed siebie, Piąta strona świata i Pan z Katowic. Śląska konotacja rzuca się w oczy. Pana z Katowic tłumaczyć nie trzeba, Piąta strona świata to zaś tytuł pisanej przez piętnaście lat, a wydanej w 2010 r. powieści Kazimierza Kutza, stanowiącej efekt obserwacji i zbiór doświadczeń związanych z regionem (książką inspirował się także Robert Talarczyk, reżyserując spektakl pod tym samym tytułem w Teatrze Śląskim).
Raper, który na paliczkach ma wytatuowane litery układające się w wyraz KATO, w jednym z wywiadów przyznał: „To, że rap na Śląsku nie mówi prawie wcale o Śląsku jest trochę śmieszne. Mówić skąd się jest, a opowiadać o miejscu, z którego się jest, to dwie różne rzeczy. Dla mnie ważna była ta nić, która mnie ukształtowała.”
Trzecią płaszczyzną, na której ujawniła się koncepcja łączenia dwóch światów, są artyści powiązani z projektem. Piąta strona świata to nie tylko książka, ale też jedna z kompozycji Jana „Kyksa” Skrzeka, śląskiego muzyka blisko związanego z regionem i niezwykle przez Ślązaków cenionego, który już od lat 70. inspirował swoją twórczością kolejne pokolenia. To z niej Miuosh zaczerpnął sample do swojego utworu, co więcej – to z Kyksem go nagrał. Jan Skrzek miał zagrać razem z Jimkiem i Miuoshem podczas koncertu w NOSPR; jeszcze w grudniu zapowiadano go jako jedno z czołowych nazwisk przedsięwzięcia, jednak plany te przerwała przedwczesna i niespodziewana śmierć muzyka. Mimo tego na koncercie nie zabrakło jego obecności: podczas wykonywania przez orkiestrę Piątej strony świata zabrzmiał fragment oryginalnej wersji, ponadto specjalnie w ramach hołdu dla zmarłego muzyka Miuosh skomponował osobny utwór, zamykający główną część spektaklu („Za lat czterdzieści gdziekolwiek u nas nie stanę / Jestem pewien, że gdzieś z okna będzie śpiewał /Janek”).
Na Kyksie jednak się nie skończyło. Inną ważną postacią jest Joka – legenda śląskiego rapu, członek formacji Kaliber 44, który na scenie pojawił się przy okazji wykonywania utworu „Reprezent”, wyróżniającego się dzięki widocznej (i słyszalnej) aktywności słuchaczy skandujących wraz z artystami pojawiające się podczas refrenu „Kato!”. Jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się, jak promować Śląsk – to właśnie w ten sposób.
Czwarty, ostatni już element związany jest z miejscem wydarzenia.
Budynek NOSPR znajdujący się na terenie Bogucic powstał w miejscu dawnej Kopalni Katowice. W wymiarze symbolicznym lokalizacja ta oznacza przejście ze starego w nowe: Katowice zmieniają się w miasto o profilu kulturalnym, nie zapominając o własnych korzeniach.
To także nawiązanie do muzycznej historii miejsca – z Bogucic wywodzili się członkowie Kalibru 44, tam też mieszkał Jan Skrzek.
Lokalne zakorzenienie wydarzenia nie stanowiło jednak przeszkody na drodze do uzyskania światowego rozgłosu, choć od razu zaznaczyć trzeba, że największe laury zbiera nie zasadnicza część koncertu, a to, co zostało zagrane na bis, czyli Hip-Hop History Orchestrated by JIMEK, już bez udziału kogokolwiek prócz dyrygenta i orkiestry. Historia Hip-Hopu to medley (czyli kompozycja złożona z fragmentów innych utworów), na który składają się wycinki dzieł tego gatunku – bez względu na czas powstania czy ich rangę. Słyszymy w nim zarówno utwory M.O.P. czy Wu Tang Clanu, jak również 50 Centa, Dr. Dre, a nawet Beyoncé. JIMEK – który przyznaje, że fascynacja hip-hopem była wyrazem jego buntu i że to dla hip-hopu porzucił na pewien czas szkołę muzyczną – opowiadając o procesie tworzenia medleya, mówi: „To była taka sytuacja, jakbyście mieli państwo kluczyk od Formuły 1, która stoi zaparkowana na państwa podwórku, i jest noc, a wy musicie ją oddać rano, i jest takie uczucie, a może bym się jeszcze przejechał, jeszcze troszeczkę.” Tym sposobem w noc przed próbą generalną, kiedy wszystko dopięte było na ostatni guzik, JIMEK napisał partytury do trzydziestu utworów (choć początkowo planował zaaranżować tylko pięć). „Wyobrażałem sobie kosmitę, któremu miałem, za pomocą orkiestry symfonicznej, wytłumaczyć, czym jest hip-hop.” Nagranie z koncertu zawierające tę kompozycję rozeszło się w Internecie w zaskakującym dla wszystkich tempie: od blogów, przez popularny serwis 9GAG, aż po facebookowy profil zespołu M.O.P.
Szerszej publiczności JIMEK pokazał się w 2012 r., kiedy zasłynął jako zwycięzca ogłoszonego przez Beyoncé konkursu na remix jej utworu End of time. Kawałek trafił na płytę piosenkarki, a JIMEK zyskał 4 tys. dolarów i sympatię artystki, która osobiście zadzwoniła do niego z gratulacjami.
I tak oto dzięki teaserom, przemyślanej liryce tekstów, doskonałej aranżacji, a także niewątpliwej charyzmie i talentowi artystów, wydarzenie MIUOSH/NOSPR/JIMEK/GOŚCIE nabrało impetu. Nic więc dziwnego, że przy okazji kolejnego koncertu (w grudniu 2015 r.) zawiesiły się serwery firmy obsługującej sprzedaż biletów. Jak czytamy w oświadczeniu: „System w bieżącej pracy wykorzystuje maksymalnie do 20% dedykowanych zasobów, […] jednakże w piątek[20.11.2015 r., przyp. red.] odnotowaliśmy zwiększenie ruchu o ponad 2500%.” O 1700 biletów walczyło 120 tys. chętnych, a kolejki do kas biletowych na kolejny koncert, odbywający się następnego dnia, ustawiały się od szóstej rano.
Jeśli chodzi o nagrody, koncert w Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia został uznany przez słuchaczy radiowej Trójki za wydarzenie roku (Plebiscyt Radiowego Domu Kultury). „Nigdy nie było tak w historii plebiscytu, w żadnej kategorii, że zwycięzca właściwie zdeklasował rywali” – komentował Michał Nogaś. Krzysztof Krot nie ukrywał szczerego zaskoczenia i ogromnej radości na wieść o tym, że aż 68% słuchaczy oddało głos na ten event. Nie można jednak zapominać, że sukces nie byłby możliwy, gdyby nie zgoda dyrektor NOSPR, Joanny Wnuk-Nazarowej, która w fazie rozmów nad projektem nie kryła obaw. Nie trzeba się im dziwić: wszak mowa o siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia; miejscu świętującym w 2015 r. 80-lecie istnienia, miejscu, które przywykło do muzyki Brahmsa, Bacha czy Beethovena.
Ostatecznie jednak postanowiła zaryzykować, a podczas premierowego koncertu nie miała już żadnych wątpliwości, dodając, że nawet specyficzny gatunek muzyczny, jakim jest hip-hop, nie natrafi nigdy na zamknięte drzwi NOSPR.
Wyznanie to pozwala mieć nadzieję na kolejny powiew nieznanej wcześniej symfonicznej świeżości w muzycznym świecie.