Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Jacek Sokołowski  9 grudnia 2015

Wojna pozycyjna wokół Trybunału

Jacek Sokołowski  9 grudnia 2015
przeczytanie zajmie 3 min

Dzisiejsze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie kończy konfliktu o obsadę tego organu, lecz utrwala sytuację patową. De facto oznacza bowiem, że dotychczasowi sędziowie TK nie uznają wyboru trzech nowych sędziów, dokonanego przez PiS. Jednocześnie zaś PiS blokuje wejście do Trybunału trójki sędziów wybranych przez PO. Trybunał do grudnia przyszłego roku dysponuje jednak dziewięcioma sędziami, co do legalności wyboru których nie ma żadnych wątpliwości, może zatem w pełnym składzie orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją – i zapewne będzie to robił.

Trudno się przy tym spodziewać, aby był szczególnie życzliwy wobec ustaw uchwalonych prez PiS. Z kolei partia Jarosława Kaczyńskiego może ignorować niekorzystne orzeczenia Trybunału, szermując argumentem o jego upolitycznieniu. Będzie to „wojna pozycyjna”, której koszty – wysokie – poniesie zarówno TK, jak i PiS. Sytuację tę rozwiązać mogłoby tylko wycofanie się partii rządzącej z dotychczasowej pozycji (rezygnacja z trzech „swoich” sędziów) albo zmiana Konstytucji.

Żeby zrozumieć, co się stało, trzeba cofnąć się nieco w czasie.

U źródła całego sporu leży próba zdominowania TK przez Platformę, podjęta w październiku tego roku. Wybór pięciu sędziów przez PO łamał ważną – choć nigdzie nie zapisaną, ale dotąd przestrzeganą – regułę funkcjonowania Trybunału, w myśl której jedna opcja polityczna nigdy nie była w stanie obsadzić większości bezwzględnej składu TK swoimi nominatami.

Zasada ta gwarantowała pluralizm światopoglądowy polskiego sądu konstytucyjnego i tak naprawdę wzmacniała jego niezależną pozycję. Bowiem wbrew temu co twierdzi dziś PiS, Trybunał nigdy nie był ciałem upartyjnionym. Jednak nie był też nigdy – wbrew temu co twierdzą dziś przeciwnicy PiS-u – ciałem kompletnie apolitycznym; jego wyroki wywoływały skutki polityczne i sędziowie TK pełnili rolę pewnego rodzaju recenzenta i moderatora polityki uprawianej przez większość sejmową. Podstawowym kryterium oceny tej polityki były normy konstytucyjne, jednak dla wykładni tych norm światopogląd okazywał się niekiedy mieć znaczenie. Pluralizm światopoglądowy w składzie TK stanowił w tym kontekście istotny element hamujący go przed wydaniem orzeczenia, w którym określone sympatie polityczne (od których sędziowie – jak wszyscy ludzie – nie są przecież wolni) stałyby się podstawą wykładni danego przepisu. Dlatego za „skok na Trybunał” uznać można (niezależnie od poprawności proceduralnej) już sytuację, w której PO w październiku nominowałaby tylko trzech sędziów. Bowiem taka liczba wystarczyłaby do tego, aby do maja 2019 (czyli praktycznie do końca kadencji aktualnego Sejmu) w Trybunale zasiadało łącznie 10 sędziów nominowanych przez jedną partię. PiS miał zatem okazję, aby dążyć do anulowania wyboru wszystkich sędziów dokonanego 8 października w imię obrony niezależności Trybunału – chciał tę niezależność respektować i gdyby był gotów zawrzeć kompromis z pozostałymi klubami sejmowymi i sędziami-elektami (np. taki, w myśl którego ci ostatni zrezygnują, a Sejm wybierze nowych kandydatów: trzech nominowanych przez PiS i dwóch nominowanych przez opozycję).

PiS jednak tego nie chciał. Postrzegając TK – błędnie – jako ciało upartyjnione, postanowił na „skok” Platformy odpowiedzieć „kontrskokiem” i umieścić w Trybunale swoich kandydatów. Agresywny sposób, w jaki zostali oni wybrani, w połączeniu z atakiem werbalnym przypuszczonym na TK przez sprzyjające PiS-owi media, sprowokowały Trybunał do gwałtownej reakcji. Broniąc swojej niezależności, sędziowie (zwłaszcza prezes Rzepliński) zaczęli podejmować działania wikłające sąd konstytucyjny w walkę polityczną (np. sławetne zabezpieczenie, czyli „zakaz” ponownego wyboru sędziów). W ten sposób fałszywa diagnoza PiS-u co do upolitycznienia Trybunału stała się samosprawdzającą przepowiednią – upolitycznił się on próbując bronić swojej niezależności.

Trudno ocenić, na ile efekt ten był przez PiS zamierzony, ale oznacza on, że obecnie partia rządząca będzie mogła ignorować orzeczenia TK – przynajmniej tak długo, jak długo sprzyjać jej będą sondaże.

Po dzisiejszym orzeczeniu pola do kompromisu już nie ma, wynika bowiem z niego – pośrednio, ale wyraźnie – że „prawdziwymi” sędziami wybranymi w miejsce tych, których kadencja wygasła 6 listopada jest trójka wybrana przez PO, a nie trójka wybrana przez PiS (status dwóch sędziów wybranych przez PiS na miejsce sędziów odchodzących w grudniu jest natomiast niejasny, wiadomo tylko, że obsadzenie tych dwu stanowisk przez PO było nieważne).

Zebranie większości wymaganej do zmiany Konstytucji (co pozwoliłoby zakończyć konflikt bez podporządkowywania się Trybunałowi) jest trudne. Gdyby się udało, będzie to sukces PiS-u, ale też szansa na odbudowę wiarygodności sądu konstytucyjnego. Jeżeli zmiana Konstytucji nie nastąpi, „wojna pozycyjna” będzie długofalowo osłabiać tę partię, a zarazem nieodwracalnie pogrzebie autorytet Trybunału.