Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Krzysztof Wojdyło  8 grudnia 2015

W obronie Trybunału

Krzysztof Wojdyło  8 grudnia 2015
przeczytanie zajmie 7 min

Nie przypominam sobie, aby w ostatnich latach w sposób tak arogancki i bezpośredni jak ma to miejsce od kilku tygodniu naginano w Polsce fundamentalne zasady i standardy polskiego porządku prawnego. Odpowiedzialność za dalszy bieg zdarzeń ciąży na prezydencie: on zdecyduje, czy zachowa lojalność wobec zasad demokracji, czy wobec stratega politycznego środowiska, z którego się wywodzi.


Od ponad dziesięciu lat jestem praktykującym prawnikiem i bardzo bym chciał, żeby stanowczość powyższej tezy była jedynie wynikiem zawodowego przewrażliwienia na punkcie prawa. Obawiam się jednak, że tak nie jest. Najważniejszym (choć niestety nie jedynym) przykładem są poczynania nowej władzy w związku z Trybunałem Konstytucyjnym.

Ograniczenia formuły publicystycznej uniemożliwiają szczegółowe wyłożenie wszystkich racji, więc niniejszy tekst jest z założenia pewnym uproszczeniem. Pomimo to jestem przekonany, że jego podstawowe przesłanie nie uległoby zmianie również w przypadku przeprowadzenia znacznie bardziej szczegółowego i precyzyjnego wywodu.

Zaistniała sytuacja jest pod względem formalno-prawnym bardzo skomplikowana. Przez to cały spór wokół Trybunału jest dla większości społeczeństwa zapewne całkowicie niezrozumiały. Stwarza to bardzo atrakcyjną pokusę dokonywania działań, które są naginaniem prawa lub nawet jego jawnym naruszaniem, w nadziei, że nie zostanie to zauważone lub, w najgorszym wypadku, zostanie przykryte abstrakcyjnymi prawniczymi sporami doktrynalnymi. Spróbujmy po kolei przeanalizować działania w sprawie Trybunału Konstytucyjnego w ostatnich dniach.

2 grudnia Sejm RP podjął uchwały o wyborze pięciu nowych sędziów Trybunału. Nie ukrywam, że mam istotny problem ze wskazaniem ustawowej podstawy prawnej tych uchwał. Sama ich treść przywołuje jako swoją podstawę Konstytucję oraz ustawę o Trybunale Konstytucyjnym z dnia 25 czerwca 2015 r. Co ciekawe, z przywołanej w uchwałach numeracji Dziennika Ustaw wynika, że uchwała odwołuje się również do nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z dnia 19 listopada (przywołano wyraźnie Dziennik Ustaw nr 1928, czyli miejsce publikacji nowelizacji).

Problem polega na tym, że ustawa nowelizująca nie weszła jeszcze w życie w dniu 2 grudnia. Nie mogła być zatem podstawą prawną do podjęcia uchwał – po prostu nie była jeszcze tego dnia obowiązującym w Polsce prawem.

Wygląda na to, że jedyną podstawą ustawową wyboru pięciu sędziów w dniu 2 grudnia była czerwcowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, w wersji niezmienionej przez nowelę z listopada. To z kolei oznacza, że sędziów w dniu 2 grudnia wybrano na podstawie dokładnie tej samej ustawy, która dotyczyła wyboru sędziów w dniu 8 października, dokonanego przez Sejm poprzedniej kadencji. Tej samej, którą tak intensywnie krytykuje aktualna większość parlamentarna. Prezydent Andrzej Duda w nocy odebrał przysięgi od nowych sędziów. Następnego dnia w orędziu telewizyjnym uzasadniał tę decyzję dbałością o przestrzeganie Konstytucji.

Uważam, że ten moment jest albo wyrazem cynizmu Pana Prezydenta albo – co być może jeszcze smutniejsze – jego totalnego zagubienia w zaistniałej sytuacji. Wygląda bowiem na to, że w ciągu kilku tygodni prezydent był dwa razy skonfrontowany z niemal identyczną pod względem formalnym sytuacją. Dwa razy miał odebrać przysięgę od nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Raz odmówił przyjęcia przysięgi powołując się na ostrożność i wątpliwości prawne. Drugi raz dokonał odebrania tej przysięgi w tempie ekspresowym powołując się na dobro państwa i Konstytucję. Wszelkie wątpliwości prawne ustąpiły nagle miejsca pewności co do zgodności z prawem dokonanego wyboru sędziów. Pewności na tyle silnej, że pozwoliła ona Panu Prezydentowi na dokonanie błyskawicznego, nocnego odebrania przysięgi od czterech sędziów.

Tymczasem, jak się okazuje, w obydwu przypadkach podstawą ustawową sejmowych uchwał była dokładnie jedna i ta sama ustawa. Z tą tylko różnicą, że z samej treści tej ustawy, obowiązującej w dniu 2 grudnia (z treści feralnego art. 137, którego częściową niekonstytucyjność stwierdził Trybunał Konstytucyjny w dniu 3 grudnia), wynikało wyraźnie, że w przypadku sędziów Trybunału, których kadencja upływa w roku 2015, termin na złożenie wniosku w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego wynosi 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy (tj. od 30 sierpnia 2015 r.). To oznacza, że Sejm nowej kadencji najprawdopodobniej nie miał w ogóle podstawy ustawowej do procedowania nad wyborem sędziów Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ zgodnie z ustawą, która była podstawą tego wyboru, termin na zgłaszanie sędziów minął jeszcze przed ukonstytuowaniem się nowego parlamentu. Jeżeli zatem – na gruncie czysto formalnym – gdzieś powstawała wątpliwość prawna, to zdecydowanie bardziej uzasadniona była ona w odniesieniu do uchwał z dnia 2 grudnia, niż w odniesieniu do uchwał z dnia 8 października.

Pomijam przy powyższym opisie urągający godności polskiego parlamentu styl, w jakim Sejm procedował najnowsze uchwały dotyczące sędziów Trybunału Konstytucyjnego, oraz listopadową nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Chciałbym też żeby była jasność: podzielam pogląd, że praźródło zaistniałego problemu tkwi w skandalicznej decyzji poprzedniego parlamentu, który jako pierwszy zdecydował się naruszyć dotychczasowe standardy dotyczące sposobu powoływania sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwia działań nowego Sejmu oraz Pana Prezydenta.

Im dłużej trwa formalno-prawny chaos dotyczący Trybunału Konstytucyjnego, tym bardziej staje się dla mnie oczywiste to, że w tym chaosie nie chodzi już o odwrócenie błędu, którego dopuścił się Sejm poprzedniej kadencji, a który został przecież naprawiony przez Trybunał Konstytucyjny w wyroku wydanym w dniu 3 grudnia. Ten wyrok, według mnie jak najbardziej słuszny, gdyby tylko został zrealizowany w praktyce, doprowadziłby do powrotu do standardów, które naruszyła decyzja poprzedniego parlamentu. Obawiam się jednak, że to nie jest już w tej chwili celem działań podejmowanych przez większość sejmową oraz Pana Prezydenta.

Przedstawiciele większości parlamentarnej coraz częściej zaczynają mówić otwartym tekstem o zbędności Trybunału Konstytucyjnego lub o konieczności wprowadzenia do Trybunału jak największej liczby przedstawicieli partii rządzącej. Analizując wydarzenia ostatnich dni dochodzę do wniosku, że prawdopodobne dochodzi do tego, że celem (a na pewno skutkiem) działań podejmowanych przez obecny Sejm i Pana Prezydenta jest faktyczne sparaliżowanie prac Trybunału Konstytucyjnego i doprowadzenie do sytuacji, w której wyroki Trybunału (o ile w ogóle będą zapadać) nie będą respektowane przez większość sejmową.

Paraliżując Trybunał Konstytucyjny nowa władza doprowadzi faktycznie do wyłączenia z polskiego systemu prawa bardzo ważnego organu, którego istnienie przewiduje Konstytucja. Dokona więc w niej faktycznej zmiany: tyle tylko, że za pomocą procedur których nie przewiduje sama Konstytucja. Takie działanie jest jawnym zamachem na polską praworządność i powinno spotkać się z bardzo zdecydowanym obywatelskim sprzeciwem.

To nie jest kwestia określonych sympatii lub antypatii politycznych. Jeżeli nowa władza będzie konsekwentnie podążała w obranym kierunku. to będziemy mieli do czynienia z próbą naruszenia fundamentalnej zasady polskiego porządku prawnego. Porządek ten zakłada możliwość dokonywania zmian (nawet tych o charakterze zasadniczym i ustrojowym), ale wyłącznie w ramach określonych w Konstytucji procedur. Prezydent Andrzej Duda składając przysięgę prezydencką przysięgał, że „dochowa wierności postanowieniom Konstytucji”, a więc również procedurom zmian ustrojowych przewidzianych przez tę Konstytucję.

Abstrahując od powyższego, uważam, że pomysł usunięcia z polskiego porządku prawnego instytucji Trybunału Konstytucyjnego lub doprowadzenie do jej faktycznego paraliżu jest pomysłem fundamentalnie złym. Jestem przekonany o tym, że instytucja Trybunału Konstytucyjnego (to jest uwaga o charakterze ogólnym, nie odnoszącym się tylko do Polski) jest jednym z największych prawnych i politycznych osiągnięć naszego kręgu cywilizacyjnego. Ostatnie dziesięciolecia w świecie Zachodu udowodniły, że jest ona gwarantem praworządności, a niekiedy ostatnim systemowym bezpiecznikiem, który ma szansę uruchomić się wtedy kiedy wszelkie pozostałe zawiodą. Rola trybunałów konstytucyjnych jeszcze nigdy nie była bardziej istotna. Współczesny proces tworzenia prawa przypomina bowiem medialny spektakl, w którym głębia refleksji i dostrzeganie złożoności rzeczywistości jest coraz rzadziej obecne.

Trybunały konstytucyjne dają niekiedy ostatnią szansę na to, że określona idea zakodowana w ocenianym przez trybunał akcie prawnym zostanie dogłębnie przeanalizowana i sprawdzona pod kątem tego, czy nie narusza fundamentalnych zasad na które się jako społeczeństwo umówiliśmy.

Nie mam wątpliwości, że wszystkim nam bardzo zależy na silnej i podmiotowej Polsce. Ostatnio dużo rozmawiamy na ten temat w ramach środowiska Klubu Jagiellońskiego. Możemy i powinniśmy spierać się o to jak konkretnie mogłyby realizować się nasze marzenia. Musimy jednak zgodzić się co do pewnych fundamentów. Ludzie rządzący naszym krajem będą się zmieniać, będą mieć różne wizje i pomysły na nasze wspólne dobro. Miejmy nadzieję, że to co będzie łączyć różne polityczne pokolenia Polaków to trwałość instytucji, które wspólnie budujemy. Nie wątpię, że kraje, które stawiamy sobie wielokrotnie za wzór, są silne i podmiotowe właśnie dlatego, że mają silne organy władzy i poczucie praworządności, które jest ostoją porządku publicznego społeczeństw bez względu na dokonujące się wokół zmiany. W Polsce szacunek do podstawowych instytucji demokratycznego państwa musieliśmy zacząć budować na nowo w 1989 r. W wielu krajach, które są dla nas wzorem, proces ten trwa od wielu pokoleń. Siłą rzeczy zatem instytucje naszego państwa i szacunek względem nich jest nadal bardzo wątły. Tym bardziej powinniśmy podejmować wszelkie starania o to, żeby o nie dbać i przyczyniać się do rozwoju tego szacunku. Tymczasem obserwujemy działania, których celem jest podważanie znaczenia organów, które stoją na straży praworządności.

Tegoroczne decyzje wyborcze Polaków pokazały, że chcą oni zmian. Głos Polaków został oddany w demokratycznych wyborach. Ta druga okoliczność jest bardzo ważna, bo oznacza, że politycznym zobowiązaniem nowych władz jest nie tylko realizacja wizji, którą przekonali głosujących na nią Polaków, ale również realizacja tych wizji w ramach reguł demokracji. To drugie zobowiązanie jest przy tym zobowiązaniem zaciągniętym nie tylko wobec własnych wyborców, ale również wobec całej reszty demokratycznego społeczeństwa. W demokracji nikt – nawet obóz polityczny, który jest święcie przekonany o moralnej wyższości swojego programu politycznego – nie jest uprawniony do wyjścia poza formalno-prawne ramy procesu demokratycznego. Jeżeli nowa większość parlamentarna i Pan Prezydent chce faktycznie przejąć kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym lub uczynić go instytucjonalną wydmuszką, to niech przynajmniej mają odwagę powiedzieć to prosto w oczy polskiemu społeczeństwu, a nie zakrywać swoje intencje coraz bardziej groteskowymi działaniami. Jeżeli nie cofną się z obranej drogi, za chwilę będą podejmować działania w sposób jawny sprzeczne z prawem i Konstytucją, wyrządzając polskiej demokracji szkody na wiele najbliższych lat. Nikt z osób, które przyczynią się do tego procesu, nie będzie miał  moralnego prawa do krytykowania podobnych poczynań jakiejkolwiek władzy w przyszłości.

Uważam, że największa odpowiedzialność za dalszy przebieg zdarzeń spoczywa w tej chwili na prezydencie. Stoi on przed bardzo trudną decyzją wyboru pomiędzy lojalnością wobec głównego politycznego stratega środowiska z którego się wywodzi, a lojalnością wobec zasad demokracji, która doprowadziła go do władzy. Powielając błędne decyzje dotyczące Trybunału okaże respekt wobec stratega. Przejmując inicjatywę i wcielając w życie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia zdecyduje się okazać respekt polskiej demokracji. Czasu na to Pan Prezydent ma coraz mniej.