Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Maciej Pach  8 grudnia 2015

Daleko od Samoa. Jak zapewnić trwały pluralizm i sprawność działania TK

Maciej Pach  8 grudnia 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Niedawno zaproponowałem nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, podwyższającą większość niezbędną dla wyboru sędziego TK do 2/3. Skoro propozycja nie przeszła bez echa, to potrzebny jest drugi krok – przedstawienie zagrożeń i środków zaradczych, pozwalających uniknąć ich urzeczywistnienia się w praktyce.

Parlament Włoch właśnie przeprowadził 29, zakończone fiaskiem, głosowanie w sprawie wyboru trzech sędziów Sądu Konstytucyjnego, choć wybiera ich większością 3/5, tj. niższą niż proponowane 2/3 (doprecyzowuję, że mam na myśli 2/3 głosujących, a nie 2/3 składu Sejmu). Ponieważ polskie standardy kultury politycznej są raczej bliższe tym z Półwyspu Apenińskiego niż niemieckim, rodzi się obawa, że w naszych warunkach realizacja mojej propozycji doprowadzi do paraliżu TK w związku z brakiem politycznego porozumienia – nie można tego wykluczyć. Trzeba więc pomyśleć o odpowiednich zabezpieczeniach.

Znów warto przyjrzeć się niektórym niemieckim rozwiązaniom prawnym. § 4 ust. 4 ustawy o Federalnym Trybunale Konstytucyjnym stanowi, że w razie upływu kadencji sędzia FTK pełni obowiązki do czasu mianowania swojego następcy. Choć więc kadencja trwa co do zasady 12 lat (§ 4 ust. 1), to gdyby Bundestag lub Bundesrat nie był w stanie wybrać nowego sędziego, dotychczasowy nosiciel szkarłatnej togi ponosi ją jeszcze przez pewien czas. Mamy tu do czynienia z dyscyplinującym „straszakiem”.

Ustawa o FTK w § 7a ust. 1 i 3 stanowi też, że jeśli w ciągu 2 miesięcy po upływie kadencji sędziego lub przedterminowej utracie urzędu nie uda się wybrać następcy, to wymienione tam organy Bundestagu lub Bundesratu występują do FTK o przedstawienie kandydatów na wakujące stanowiska. Bundestag lub Bundesrat wybiera spośród nich, zachowując jednak prawo wyboru innej osoby (§ 7a ust. 4). W obliczu zdziczenia polskiej kultury politycznej taka regulacja byłaby niewystarczająca, może więc zaledwie posłużyć jako inspiracja.

Warto rozważyć na wypadek wakatu na urzędzie sędziego TK wariant, w którym w razie pata wyborczego w Sejmie pewne gremium – Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK, Krajowa Rada Sądownictwa lub inne – kooptuje nowego sędziego do składu TK, np. spośród sędziów Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Być może właściwsza byłaby kooptacja z grona sędziów TK w stanie spoczynku – oni bowiem kiedyś dysponowali mandatem udzielonym przez Sejm. Dokooptowany sędzia orzekałby w TK tylko do czasu objęcia urzędu przez sędziego wybranego przez Sejm, a nie przez 9-letnią kadencję. „Widmo kooptacji” zmuszałoby polityków do poszukiwania kompromisu.

Ktoś powie: „Hola, hola, a co z art. 194 ust. 1 Konstytucji?”. Istotnie, mowa tam o wyborze sędziów przez Sejm na 9 lat, a analogicznej regulacji brak w Ustawie Zasadniczej RFN. Dopuszczalna jednak wydaje się wykładnia proponowanych przepisów ustawy o TK w zgodzie z Konstytucją. Otóż w takiej sytuacji sędziowie wciąż byliby wybierani na 9 lat, a tylko w nadzwyczajnych okolicznościach – spowodowanych niekonstruktywną postawą Sejmu, uderzającą w wartość konstytucyjną w postaci ciągłości pełnej obsady składu Trybunału – orzekaliby dłużej. Regulacja umożliwiająca przejściowe sprawowanie urzędu przez czas dłuższy niż konstytucyjna kadencja nie stanowiłaby zresztą w Polsce ewenementu. Art. 3 ust. 6 ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich brzmi: „Dotychczasowy Rzecznik pełni swoje obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez nowego Rzecznika” i przepis ten odegrał pozytywną rolę, gdy opóźniał się wybór następcy prof. Andrzeja Zolla na RPO. Również ustawa o NBP zawiera analogiczne unormowanie (art. 9a ust. 1). Z kolei orzekanie przez sędziów „kooptowanych” nie naruszałoby z powodu braku wyboru przez Sejm art. 194 ust. 1 Konstytucji, bo nie mieliby oni statusu sędziów TK w pełnym tego słowa znaczeniu, a tylko orzekaliby jak ci ostatni. Byliby więc swego rodzaju „p.o. sędziów TK”. To nie kamuflaż, mający zamaskować pod inną nazwą tę samą instytucję. Brak kadencji „p.o. sędziego TK” wyraźnie odróżniałby go od sędziego TK. Sejm nawet nazajutrz mógłby zakończyć stan prowizoryczności, o ile tylko posłowie porozumieliby się co do kandydata.

Najmniej zastrzeżeń formalnych wzbudziłaby zmiana art. 194 ust. 1 Konstytucji poprzez wpisanie do niego zarówno wymogu większości 2/3, jak i owych zabezpieczeń. Wymagałoby to jednak poparcia 2/3 głosujących posłów i bezwzględnej większości głosujących senatorów. Wiara piszącego te słowa w resztki odpowiedzialności polityków za dobro wspólne nie sięga aż tak daleko, by ocenić szanse na nowelizację Konstytucji jako realne. Znacznie łatwiej uzyskać większość zwykłą wymaganą do nowelizacji ustawy zwykłej. O zmianie art. 194 ust. 1 można ewentualnie pomyśleć później, po praktycznej weryfikacji nowych przepisów.

Na posiedzeniu Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego 13 czerwca 1995 r. prof. Wiktor Osiatyński stwierdził: „(…) uważam, że w ogóle nie może być mowy o tym, aby budować konstytucję wierząc, że nastąpi współdziałanie władz. Sytuacja taka być może jest możliwa, lecz na Samoa czy Hawajach, ale nie w Polsce.

Nawet jeżeli wszystkie władze będą się wywodzić z jednej partii (…) to mimo to twórcom konstytucji doradzam, że w grę wchodzą jeszcze takie czynniki jak np. ambicje ludzkie. Należy więc raczej przyjąć do wiadomości, że konflikty będą występować. Możliwość powstawania konfliktów należy więc eliminować” (Biuletyn KK ZN nr XXI, s. 17). Twórcy Konstytucji łudzili się, że okiełznają polityczne żądze takimi środkami jak wyrażona m.in. w jej Wstępie dyrektywa współdziałania władz. Praktyka brutalnie zweryfikowała tę szlachetną wiarę. Polska konstytucja musi być maksymalnie przygotowana na bezpardonowe operacje polityczne.

Daleko od Samoa porządek prawny wymaga innych fundamentów.

W odniesieniu do Trybunału Konstytucyjnego optymalne wydają się regulacje, które odpowiednio wyważą dwie wartości konstytucyjne. Jedna z nich to pluralistyczna legitymizacja TK. Druga – zapewnienie ciągłości pełnej obsady składu Trybunału.

Jeśli politycy się porozumieją, nie dojdzie do konfliktów tych wartości. Jeśli nie – potrzeba mechanizmów awaryjnych, które ochronią Trybunał przed marginalizacją i trwałym demontażem podziału i równowagi władz w Polsce. Mówiąc obrazowo, potrzebujemy konstytucyjnoprawnego kija i marchewki.