Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  5 listopada 2015

To wciąż za mało. Filozofia polityczna Bartłomieja Sienkiewicza

Piotr Kaszczyszyn  5 listopada 2015
przeczytanie zajmie 7 min

Dlaczego warto analizować filozofię polityczną Bartłomieja Sienkiewicza? Bo wyłaniający się z jego tekstów oraz wywiadów z nim przeprowadzonych obraz „państwa Platformy” to najbardziej spójna argumentacja za „polityką ciepłej wody w kranie”, jaką możemy znaleźć w debacie publicznej. Jednocześnie klarowność wywodów Sienkiewicza-państwowca oraz Sienkiewicza-intelektualisty umożliwia tym wyraźniejsze dostrzeżenie zasadniczych słabości i mielizn filozofii rządów PO. I wcale nie chodzi tutaj o potępianie jej w czambuł. Po prostu „ciepła woda w kranie” to tylko fundamenty. Niestety minister Sienkiewicz te fundamenty uważa już za gotowy dom. I według niego na nic lepszego polskiej państwowości na ten moment nie stać.

Filozofia polityczna Bartłomieja Sienkiewicza składa się z trzech zasadniczych elementów: państwowego instytucjonalizmu, przedkładania ewolucyjnej strategii drobnych, punktowych zmian nad taktykę Wielkich Reform oraz niechęci do budowania emocjonalnych narracji tożsamościowych na potrzeby polityczne.

Jednego byłemu ministrowi spraw wewnętrznych nie można na pewno odmówić – jest państwowcem i ten jego propaństwowy sposób rozumowania wychodzi z każdego praktycznie tekstu i wywiadu. Jako państwowiec, Sienkiewicz podkreśla fundamentalną rolę jaką w polityce państwa mają do odegrania instytucje – zespół powiązanych ze sobą i funkcjonalnie przenikających się podmiotów organizacyjnych jak ministerstwa, agencje, urzędy centralne czy spółki Skarbu Państwa. To właśnie za ich pomocą i w ich obrębie przeprowadzane są wszelkie zmiany czy reformy o charakterze prawnym, społecznym czy gospodarczym. Jednocześnie był szef Ośrodka Studiów Wschodnich jest realistą i zdaje sobie sprawę, że nawet najlepiej zaprojektowane reformy pozostaną na papierze, jeśli nie znajdą oparcia w społeczeństwie i jego chęci do kooperacji z instytucjami państwa. Tak więc polityczna sprawczość państwa jest rzeczą kluczową, ale jednocześnie musimy patrzeć trzeźwo na skomplikowaną rzeczywistość polityczną, społeczną i gospodarczą, zdając sobie sprawę, że instytucje państwowe nie działają i nie mogę skutecznie działać w „społecznej próżni”. Drugą zasadniczą kwestią w kontekście polskiego państwa są według Sienkiewicza jego ograniczone zasoby instytucjonalne. Nasze instytucje są wciąż instytucjami słabymi, niezdolnymi do jednoczesnego wdrażania zbyt dużej ilości reform, reform o wysokim stopniu skomplikowania czy też wymagających współpracy całego szeregu instytucji państwowych. Dlatego też należy ostrożnie dysponować istniejącymi zasobami i nie otwierać zbyt wielu „frontów walki” za jednym razem.

Z przekonania o nikłych zasobach instytucjonalnych polskiego państwa wynika drugi element filozofii politycznej Sienkiewicza, czyli jego niechęć do strategii przeprowadzania szeregu dużych i skomplikowanych reform. W jego przekonaniu, z względu na wysokie koszty polityczne, instytucjonalne (słabość ministerstw, kadr administracji państwowej) czy społeczne (niechęć wyborców, skuteczne przeciwdziałanie zorganizowanych grup interesu, formalny i nieformalny lobbing tychże grup) należy wprowadzać zmiany stopniowe, ewolucyjnie, bez wchodzenia w otwarty konflikt. Według byłego ministra spraw wewnętrznych lepiej zdecydować się na kilka rozłożonych w czasie zmian w ustawach czy rozporządzeniach niż forsować za jednym razem szeroki pakiet reform.

Element trzeci to niechęć wobec budowania emocjonalnych narracji przez poszczególne partie, skupionych wokół kwestii symbolicznych czy tożsamościowych. Takie postępowanie prowadzi bowiem w konsekwencji tylko do antagonizowania poszczególnych grup społecznych i tworzenia jego zdaniem sztucznych podziałów wśród Polaków, drugorzędnych wobec ich realnych interesów społecznych czy gospodarczych.

Na pierwszy rzut oka tak zarysowana filozofia polityczna wydaje się być przejawem zdrowego rozsądku i politycznego realizmu. I na tym właśnie polega jej zwodnicza i trująca siła: na ukryciu właściwej niedojrzałości, politycznej bierności oraz gotowości do „instytucjonalnego dryfu” w nieokreślonym kierunku pod płaszczykiem umiarkowania i rozważnego kalkulowania posiadanych zasobów w odniesieniu do planowanych reform. Bartłomiej Sienkiewicz jest jak Saruman. Tak jak bohater Władcy Pierścieni z przekonania o słabości armii elfów i ludzi zdecydował się, zgodnie z politycznym realizmem, na sojusz z siłami Mordoru, tak też były szef OSW widząc niedostatki i ograniczenia polskiego Gondoru i Rohanu (ograniczone zasoby instytucjonalne państwa) przyłączył się do Saurona (głoszenie przekonania, że „polityka ciepłej wody w kranie” to jedyne na co stać polskie państwo).

Po pierwsze, instytucje. Co do diagnozy o fundamentalnej roli instytucji państwa w skutecznym forsowaniu politycznej agendy – pełna zgoda. Teza o ograniczonych zasobach państwa oraz potrzebie regularnego hierarchizowania reform oraz odkładania dużej części zmian na później? Sienkiewicz przyjmuje to założenie bezkrytycznie, a jednocześnie ani przez moment nie zająkuje się o próbach zwiększenia politycznego potencjału państwa i jego instytucji. Nie mówi nic o koniecznych zmianach funkcjonowania Kancelarii Premiera Rady Ministrów i stworzeniu centrum rządu z prawdziwego zdarzenia, tak aby nie była to już tylko federacja ministerstw, gdzie każdy sobie rzepkę skrobię, ale skoordynowany zespół resortów, podporządkowanych premierowi i przedkładający jego propozycje z expose na poziom legislacyjny. Nie mówi też nic o potrzebie ewolucyjnego zreformowania administracji publicznej, służbie cywilnej czy Państwowym Zasobie Kadrowym, jako potencjalnych narzędziach zwiększenia „przepustowości” państwowej biurokracji i umożliwienia w ten sposób choćby częściowo skuteczniejszego wdrażania w życie planowanych reform. Propozycje zmiany struktury ministerstw, pytania o kształt spółek Skarbu Państwa i udział państwa jako takiego w gospodarce? Mamy ograniczone zasoby i te ograniczone zasoby uniemożliwiają działania na rzecz ich zwiększenia. Tak by to w skrócie wyglądało.

Według Sienkiewicza prawdziwa polityka nie polega na buńczucznych zapowiedziach Wielkich Reform, które i tak rozbiją się o niechęć społeczną, ograniczone zasoby instytucjonalne państwa czy sprzeciw grup interesu, lecz pojedynczych, punktowych zmianach, które w konsekwencji, rozłożone w czasie, skumulują się w może mało widowiskową, częstą niedostrzegalną medialnie, ale za to realną zmianę cywilizacyjną. W swoistym „tekście programowym” pt. Apologia jako przykłady takich z pozoru nieefektownych, lecz zasadniczych zmian, Sienkiewicz podawał m.in. zwiększenie długości urlopów macierzyńskich, zwiększenie dopłat do przedszkoli, likwidację powszechnego poboru do wojska czy budowę słynnych „orlików” oraz aquaparków. I tutaj zaczynają się poważne wątpliwości. Po pierwsze, gdzie szukać sensownego kryterium oceny tych pojedynczych posunięć, skoro nie wynikają one z szerszej wizji czy strategii rządowej? Urlopy macierzyńskie powinny być składową kompleksowego programu polityki prorodzinnej państwa, podobnie przedszkola. Likwidacja poboru do wojska? W porządku, tylko częścią jakiego pomysłu na polską armię jest to rozwiązanie? Armii ekspedycyjnej czy przejścia od poboru do modelu terytorialnej gwardii narodowej? Jeśli nie mamy takiej wizji, a PO takiej wizji nie miała, to te posunięcia są tylko wynikiem inicjatywy poszczególnych ministerstw (znów wracamy do „federacyjności” polskiego rządu), wyrazem ich bierności i reakcyjności. W takich okolicznościach trudno mówić o faktycznej polityczności takich posunięć. I nawet pieczątka ministra pod tymi nieszczęsnymi „orlikami” nie zmienia faktu, że jest de facto ledwo administrowanie, nie właściwa polityka, która polega na wyznaczaniu sobie określonych celów, wpisywaniu ich w szerszą strategię, a nie wtórnym reagowaniu na bodźce z zewnątrz. To co Sienkiewicz nazywa dojrzała polityką, to nic więcej niż instytucjonalny dryf zarówno poszczególnych ministerstw, jak i całego rządu z premierem na (pozornym) czele.

Apologii były szef OSW wyróżnił jeszcze trzy inne, szersze i bardziej kompleksowe obszary, w ramach których miało dojść do owej „pełzającej zmiany cywilizacyjnej” za rządów Donalda Tuska.

Po pierwsze, środki unijne. Bartłomiej Sienkiewicz podkreślał, że dzięki sprawności polskiej administracji nasz kraj stał się liderem w wykorzystywaniu funduszy europejskich. Szkoda tylko, że były minister spraw wewnętrznych nie zniuansował już na co konkretnie te pieniądze wydajemy („orliki”, kolejne wielkie kampusy uniwersyteckie) a na co nie (kolej), milczeniem pominął obciążenia finansowe dla samorządów, które często na potrzeby inwestycji unijnych zaciągały kredyty, wreszcie ani słowem nie zająknął się o potencjalnych negatywnych konsekwencjach wynikających z tak jednoznacznego sprofilowania się naszej administracji na pozyskiwanie pieniędzy z Brukseli, co już skutkuje widocznym brakiem jakiejkolwiek strategii na czasy kiedy środki unijne się skończą.

Po drugie, autostrady. Wybudowaliśmy ich dużo, bardzo dużo, zdecydowanie więcej niż za rządów PiS-u. Dyskusja na temat samej sensowności budowy autostrad, pytania o stosunek wybudowanych autostrad do dróg ekspresowych? Cisza. Bankructwa kolejnych firm podwykonawczych przy budowie kolejnych odcinków autostrad? Cisza. Potencjalne wątpliwości wobec modelu, w którym zasób publiczny jakim są drogi, wymaga dodatkowych opłat za użytkowanie oraz staje się źródłem zarobku dla podmiotów prywatnych (doskonałego obrazu takiego swoistego „kapitalizmu państwowego”, na styku prywatnego biznesu i instytucji państwa, zgodnie z zasadą „prywatyzacja zysków – uwspólnotowienie strat” dostarcza nam drugi sezon serialu True Detective)? Cisza.

Po trzecie, kolej wielkich prędkości. Dla Bartłomieja Sienkiewicza skrócenie czasu podróży z Krakowa do Warszawy o 25 minut oraz wliczony w cenę biletu sok pomarańczowy Capi (330 ml) to już zmiana cywilizacyjna. Ani słowa o niewykorzystanych środkach unijnych na kolej, ani słowa o alternatywie w postaci modernizacji istniejącego taboru, skupienia się na zwiększeniu liczby przystanków oraz częstotliwości samych połączeń, aby kolej mogła w ogóle mieć szansę na konkurowanie w ramach transportu publicznego z faworyzowanym transportem drogowym. Jest Pendolino i z tego należy się cieszyć.

To co łączy wszystkie te trzy wymiary „zmiany cywilizacyjnej” to bezalternatywność. W ujęciu Sienkiewicza, ze względu na ograniczone „moce przerobowe” państwa, mamy cieszyć się z tego co udało się zrobić i że w ogóle udało się cokolwiek zrobić, a nie pytać za ile, jakim kosztem w przyszłości i czy istniały alternatywy wobec przyjętych rozwiązań. Szkoda tylko, że taki determinizm nie ma nic wspólnego z realną politycznością. Tak jak nie ma mowy o uprawianiu prawdziwej polityki w sytuacji biernego reagowania na bodźce zewnętrzne przy braku wpisania działań w szerszą wizję, tak też nie ma polityki w sytuacji determinizmu. Polityka to bowiem wybieranie spośród istniejących alternatyw.

Rozmowę dziennikarzy 300polityki z Bartłomiejem Sienkiewiczem otwierają słowa „Sienkiewicz przedstawia nas swoim współpracownikom. Przedstawia też swój salonik: Krakówek, żebym pamiętał skąd jestem, Witkacy, apokalipsa Duerera, żeby nie zapomnieć, jaka to stawka…. Dla byłego ministra spraw wewnętrznych owa państwowa stawka jest  naprawdę niska, a za zasłoną zwodniczego politycznego (nie)realizmu, kryje się antypaństwowy w skutkach polityczny fatalizm. Polityka „ciepłej wody w kranie” to naprawdę za mało.