„To tylko biznes”. Energetyka według Orbana
Zbliżenie Węgier do Rosji może nas niepokoić. Jednak w polityce energetycznej Viktora Orbana uwidacznia się raczej pragmatyzm, niż sympatia do Rosji. Premier Węgier chcąc prowadzić z jednej strony suwerenną politykę, a z drugiej chronić portfele Węgrów przed kosztami reform, musiał liczyć się z niechęcią UE czy MFW. Pragnąc pokazać Zachodowi, że dla Węgier istnieje alternatywa, postawił na krajowe koncerny oraz skierował swoją uwagę na Wschód.
Orban: „nie będziemy kolonią”
Już jesienią 2010 roku Orban zapowiedział dodatkowe opodatkowanie m.in. firm energetycznych. W jego strategii, koszty reform ekonomicznych miały zostać poniesione przez zagraniczne firmy (w tym energetyczne i telekomunikacyjne) oraz banki, natomiast pod ochroną miały się znaleźć społeczeństwo i mniejsze rodzime firmy. W przyjętej rok później strategii energetycznej zapowiedziano w szczególności: zwiększenie roli energii atomowej, rozbudowę transgranicznych połączeń gazowych, zwiększenie roli państwa w energetyce, ochronę konsumentów przed wzrostem cen energii.
W strategii tej Budapeszt wyraził także chęć zaangażowania w budowę południowego korytarza przesyłowego gazu do Europy. Co ciekawe, nie przesądzano wówczas o zaangażowaniu w unijny Nabucco, AGRI (Azerbejdżan, Gruzja, Rumunia) bądź rosyjski South Stream.
Kwestie socjalne błyskawicznie przerodziły się w starcie z koncernami energetycznymi. Na Węgrzech 75% gospodarstw domowych jest ogrzewanych gazem ziemnym, a rachunki za energię stanowią ok. 20% zarobków przeciętnego Węgra. Po nałożeniu specjalnego podatku, parlament wprowadził zakaz obciążania konsumentów jego kosztami (później wymuszono na koncernach także obniżkę opłat za gaz, energię elektryczną i cieplną dla odbiorców indywidualnych).
Już w połowie 2010 roku Budapeszt rozpoczął negocjacje dot. odkupienia 21% akcji koncernu MOL od rosyjskiego Surgutnieftiegazu. Porozumienie podpisano rok później. Węgry szybko przejęły rosyjskie udziały w MOL, jednak to inny koncern – MVM – miał stać się narodowym czempionem i głównym narzędziem polityki energetycznej Orbana. Do dziś MVM angażuje się w najważniejsze energetyczne projekty Węgier.
MVM w węgierskiej energetyce
Po zwiększeniu obciążeń podatkowych, zmniejszenie inwestycji na Węgrzech zapowiedzieli niemieccy giganci RWE i E.ON, rozpoczynając wyprzedaż swoich węgierskich aktywów. MVM, dotychczas zajmujący się głównie energią elektryczną, odkupił aktywa od E.ON (100% w Foldgaz Trade – importujący gaz z Rosji oraz Foldgaz Storage – spółka posiadająca magazyny gazu o pojemności 4,2 mld m3) i RWE (49,8% w spółce Fogaz – dystrybutorze gazu w Budapeszcie).
To także MVM otrzymało zadanie utworzenia węgierskiej giełdy gazu, CEEGEX. Giełdę powołano do życia na początku 2013 roku, a koncern jest jej właścicielem (poprzez zależne spółki). Należąca do MVM firma została także – w miejsce spółki zależnej MOL – wykonawcą węgiersko-słowackiego połączenia gazowego, nad którym prace rozpoczęto w marcu 2010 roku. Gazociąg oddano do użytku w tym roku. Umożliwia on przesył 4,5 mld m3 gazu rocznie ze Słowacji na Węgry i 1,8 mld m3 w przeciwnym kierunku. Za rządów Viktora Orbana ukończono także rozpoczęte już wcześniej połączenia z Rumunią i Chorwacją. Rozbudowa połączeń gazowych, duże magazyny gazu i powołanie giełdy pomagają Węgrom stać się regionalnym ośrodkiem obrotu gazem, co jest jednym z celów Budapesztu. Najgłośniejszym projektem forsowanym przez Orbana był jednak projekt rosyjskiego gazociągu South Stream.
Węgry a South Stream
Stanowisko Budapesztu wobec rosyjskiego gazociągu nie było od początku tak jednoznaczne. W skład konsorcjum, mającego zbudować konkurencyjny europejski gazociąg Nabucco, wchodziła FGSZ, należąca do MOL. Co ciekawe, Fidesz krytykował lewicowy rząd, jeszcze będąc w opozycji za chęć zaangażowania w South Stream. Jednak wraz z problemami Nabucco (m.in. drastyczny wzrost planowanych kosztów), coraz mniejsze zainteresowanie nim wyrażała Komisja Europejska, a na początku 2012 roku o możliwości wycofania się z projektu zaczął mówić jeden z głównych inwestorów, niemiecki RWE. Wkrótce z projektu wycofał się także MOL.
Orban doszedł do wniosku, że pewniejszym i bardziej opłacalnym dla Węgier projektem będzie gazociąg rosyjski. Węgierski odcinek miał wybudować MVM. Aby zrozumieć motywacje Orbana należy pamiętać że: 1) tranzyt gazu wiąże się z zyskami za opłaty tranzytowe. Gazociąg rosyjski wydawał się natomiast bardziej realnym projektem; 2) Rosja dostarcza do Węgier ok. 5,3 mld m3 gazu rocznie przy całkowitym zużyciu 8,4 mld m3 (dane z 2014 roku); 3) w 2015 roku wygasa kontrakt na dostawy gazu z Rosji, więc zbliżenie z Moskwą może pomóc Budapesztowi w zbiciu cen 4) zbliżenie może także – z perspektywy Budapesztu – przysłużyć się też korzystnym rosyjskim inwestycjom w węgierską energetykę (np. w elektrownię atomową).
Powyższe czynniki mogą tłumaczyć, dlaczego jeszcze na kilka miesięcy przed ostateczną rezygnacji Rosji z projektu, Orban nawoływał do budowy gazociągu. Natomiast w grudniu 2014, gdy Gazprom ogłosił fiasko South Streamu (m.in. przez sprzeciw Bułgarii i nieprzychylność KE) i ogłosił Plany Turkish Stream, biegnącego przez Morze Czarne do granicy turecko-greckiej, wyraził chęć udziału w projekcie.
Paks – South Stream bis?
Orban liczy także na zaangażowanie Rosji w jedną z najważniejszych węgierskich inwestycji. Jednym z priorytetowych dla krajowej energetyki jest rozbudowa należącej do MVM elektrowni atomowej w Paks (podkreślono to w strategii z 2011 roku). Jest ona obecnie odpowiedzialna za wytwarzanie ok. 50% energii elektrycznej na Węgrzech.
Problemem dla Węgier były ograniczone środki – koncern MVM był już zaangażowany w kosztowne projekty i przejęcia, ponadto uderzyły weń narzucone obniżki cen energii. W styczniu 2014 zadecydowano o powierzeniu budowy elektrowni Rosatomowi bez przetargu. Rosyjska spółka ma sfinansować ok. 80% inwestycji. Projekt ma ruszyć w 2018 roku, otwartą kwestią pozostaje jednak wpływ stosunków Europa-Rosja na jego przyszłość.
„To tylko biznes”
Viktor Orban, starając się uniezależnić gospodarczo od Zachodu, zwrócił się ku wschodnim partnerom. W polityce energetycznej na pierwszym planie znajduje się Rosja, warto jednak pamiętać, że jest to wybór raczej pragmatyczny, a nie ideologiczny. W poszukiwaniu kapitału dla inwestycji Budapeszt współpracuje także z Pekinem (m.in. przejęcie przez chińską firmę węgierskiego koncernu chemicznego BorsodChem czy „Nowy Jedwabny Szlak”). Choć zbliżenie do Rosji niektórzy interpretują jako światopoglądowy i stały kurs Orbana, to warto dostrzec stricte ekonomiczny wymiar tej współpracy. W przyszłości bowiem interesy Budapesztu pozostaną te same, a „przyjaciele” mogą się zmienić.