Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Andrzej Gontarz  7 października 2015

Nie mamy pomysłu na polską gospodarkę

Andrzej Gontarz  7 października 2015
przeczytanie zajmie 7 min

W naszym kraju innowacyjność traktowana jest najczęściej jako samoistny obiekt pożądania, nie jako środek do osiągania strategicznych celów gospodarczych czy politycznych. Podczas gdy inni wychodzą od innowacyjności, by dojść do przewagi rynkowej lub potęgi gospodarczej, my ustawiamy innowacyjność na końcu drogi i dotarciu do niej poświęcamy wszystkie siły i środki. A potem okazuje się, że jesteśmy w ślepym zaułku i nie mamy co z odkrytymi rozwiązaniami zrobić.

Wszystko wskazuje na to, że do roku 2020 Polska będzie znowu dysponować niemałymi środkami na dynamizację innowacyjnej gospodarki. Z samego tylko programu operacyjnego „Inteligentny rozwój” ma być przeznaczonych na wspieranie innowacyjności w naszym kraju około 8,5 mld euro. Do tego dojdą jeszcze fundusze z programów regionalnych czy innych źródeł, na przykład Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu. Efektywne wykorzystanie tych pieniędzy będzie w dużej mierze zależało od przyjętego kryterium oceny zgłaszanych do dofinansowania projektów.

Jest jeszcze czas na określenie racjonalnego i klarownego wyznacznika gospodarowania dostępnymi środkami. Takiego wyznacznika nie znajdziemy w samej definicji innowacji. Na ogół przyjmuje się, że jest to wprowadzenie do użytku nowego lub znacząco ulepszonego produktu, usługi, procesu czy rozwiązania organizacyjnego. Na takim rozumieniu innowacji bazowano przy rozdzielaniu funduszy w poprzednim okresie finansowania, takie ma też obowiązywać w kolejnych latach. Dla zapewnienia skuteczności działań proinnowacyjnych i uruchomienia procesów rozwojowych polskiej gospodarki to jednak nie wystarczy.  Bo w jaki sposób tę nowość uchwycić, w stosunku do czego ją ocenić, jakimi metodami zmierzyć?

Kryterium nowości nie jest ani jednoznaczne, ani oczywiste. Weźmy pierwszy z brzegu przykład: samochód autonomiczny: pojazd samosterujący, poruszający się bez udziału kierowcy. Uznawany jest dzisiaj powszechnie za jedno z najbardziej przyszłościowych rozwiązań technicznych. Jednak zarówno koncepcja, pierwsze próby stworzenia samodzielnie jeżdżących aut, jak iich prototypy nie są wcale takie nowe. Rozwiązania tego typu testowano już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium, a w roku 2004 odbyły się pierwsze zawody autonomicznych pojazdów zorganizowane przez amerykańską Agencję Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych (DARPA – Defense Advanced Research Projects Agency). Dzisiaj nie ma już w zasadzie liczącego się producenta samochodów, który nie pracowałby nad wypuszczeniem na rynek samoprowadzącego się modelu. Nad własnym rozwiązaniem pracuje też Google. W kilku stanach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wprowadzono nawet przepisy dopuszczające poruszanie się takich aut po drogach publicznych.

Jak więc w takiej sytuacji powinniśmy potraktować prace studentów z Koła Naukowego Pojazdów i Robotów Mobilnych Politechniki Wrocławskiej, którzy w ubiegłym roku zbudowali pierwszy polski samochód autonomiczny, któremu nadali wdzięczną nazwę „Jurek”? Czy ich projekt jest innowacyjny? Czy zasługuje na dofinansowanie z funduszy na wspieranie innowacyjnych przedsięwzięć? Czy środki na rozwój innowacyjności powinna dostać polska firma, która chciałaby produkować rozwiązania do polskiego, autonomicznego pojazdu? Dzisiaj odpowiedź na te pytanie może mieć jedynie charakter uznaniowy, zależny od stanu wiedzy i przekonań poszczególnych ekspertów biorących udział w ocenie wniosków o dofinansowanie.

Jaka jest na to rada? Co można zrobić, aby usprawnić proces przyznawania funduszy na innowacje, a przede wszystkim zwiększyć jego efektywność?

W pierwszej kolejności należałoby zastąpić kryterium nowości, jako decydujące o innowacyjnym charakterze zgłaszanych projektów, przez kryterium ich przydatności do realizacji strategicznych celów polityki gospodarczej państwa.

Chodzi o cele konkretnie wyznaczone, nazwane i opisane. Dominujące dzisiaj w rządowych dokumentach, będących podstawą wydawania unijnych środków, stwierdzenie, że naszym celem ma być budowa innowacyjnej i konkurencyjnej gospodarki, jest tak samo mgliste i nieprzydatne jak sama definicja innowacyjności.

Potrzebne jest wskazanie tych dziedzin czy branż, które miałyby się stać podstawą budowania siły polskiej gospodarki. Konieczne jest uchwalenie prawdziwej, długofalowej strategii rozwoju gospodarczego kraju lub co najmniej wieloletnich programów rozwoju kluczowych dziedzin krajowego przemysłu. Wtedy nie będzie wątpliwości, czy dany projekt zasługuje na wsparcie ze środków na innowacje czy nie. Decydujące znaczenie będzie miało stwierdzenie, czy jego realizacja przyczyni się do osiągnięcia zakładanych celów strategicznych.

We Francji budowa pojazdów autonomicznych została uznana za jeden z „narodowych priorytetów”, czyli kluczowych elementów ogłoszonej w ubiegłym roku strategii „Nowa Przemysłowa Francja” (Nouvelle France Industrielle). Prace w tym zakresie będą wspierane i dofinansowywane z budżetu państwa jako innowacje służące rozwojowi gospodarki francuskiej i odbudowie francuskiego przemysłu. Jeżeli my również uznamy, że chcemy rozwijać branżę związaną z produkcją autonomicznych pojazdów, to nikt nie będzie miał najmniejszej wątpliwości, czy „Jurek” powinien dostać pieniądze na rozwój.

O wiele łatwiej byłoby oceniać zgłoszone do dofinansowania projekty i ich wpływ na poprawę innowacyjności polskiej gospodarki, gdyby były wytyczone najważniejsze kierunki rozwoju gospodarczego kraju. Z dużą dozą prawdopodobieństwa dałoby się wtedy określić, czy zaproponowane rozwiązania będą przybliżać nas do realizacji tych założonych celów. Nie oznacza to, że nie mogłyby być realizowane ciekawe projekty z dziedzin nieuznanych za strategiczne. Powinny być jednak finansowane z innych źródeł. Lista priorytetów ma służyć określeniu jasnych reguł gospodarowania funduszami na innowacje w celu zwiększenia efektywności ich wykorzystania. Ustalenie dobrego, zrozumiałego kryterium finansowania zgłaszanych projektów będzie miało kluczowe znaczenie dla powodzenia programów wspierania innowacyjności. Takiego strategicznego podejścia wciąż u nas, niestety, brakuje.

Trudności w rozwoju innowacyjności biorą się u nas głównie stąd, że programom wspierania innowacji nie towarzyszy realna, długofalowa strategia rozwoju gospodarczego kraju. W uznawanych za najbardziej otwarte na nowatorskie rozwiązania  krajach świata, innowacje i ich wdrożenia osadzone są mocno w konkretnych branżach, sektorach i dziedzinach gospodarki. To one generują zapotrzebowanie na oryginalne metody i mają moc sprawczą do ich realizacji.

W Stanach Zjednoczonych napęd dla innowacji dają projekty wojskowe i kosmiczne oraz przemysł informatyczny. W Niemczech postawiono obecnie na rozwój technologii do produkcji energii z tzw. odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz rozwiązań do przyszłościowej wersji przemysłu zintegrowanego (zwanego też przemysłem 4.0).

W Holandii katalizatorem innowacji jest sfera walki z żywiołem wodnym w związku z położeniem tego kraju w obszarze depresji. W Szwecji wiele nowatorskich rozwiązań pojawia się w dziedzinie produkcji dóbr codziennego użytku, jak motoryzacja czy przemysł opakowań. W Izraelu kuźnią nowych pomysłów ma być uruchomiony w ubiegłym roku program ochrony cyberprzestrzeni Cyber Spark.

Prawdziwie nowatorskie projekty pojawiają się zazwyczaj w odpowiedzi na konkretne problemy i wyzwania związane z rozwojem firmy, segmentu przemysłu czy większego obszaru gospodarki lub życia społecznego. Służą rozwiązywaniu konkretnych problemów biznesowych (np. optymalizacji kosztów działalności bądź poprawie pozycji rynkowej), a także realizacji strategii rozwoju przedsiębiorstwa czy kraju. Często ich pojawienie się stanowi efekt długich, ukierunkowanych na konkretny cel działań i jest wpisane w wieloletnie plany biznesowe, gospodarcze czy polityczne. Dla przykładu, Intel na podstawie analizy trendów rynkowych planuje z kilkuletnim wyprzedzeniem budowę fabryk, które będą wytwarzać nowe produkty. We Francji prace nad konkretnymi technologiami jutra mają być prowadzone przez dziesięć lat w ramach programu „Nowa Przemysłowa Francja”. Wypuszczenie na rynek tabletu przez Steve’a Jobsa było poprzedzone wieloma latami wytrwałych, żmudnych przygotowań.

A jak to wygląda u nas? Problem polega na tym, że programy wspierania innowacyjności nie są u nas w żaden realny sposób zintegrowane z polityką gospodarczą państwa. Inicjatywom na rzecz rozwoju innowacyjności nie towarzyszą długofalowe programy rozwoju gospodarczego kraju ani strategie rozwoju kluczowych dziedzin przemysłu.

Działania proinnowacyjne są bytami samymi dla siebie, rządzącymi się swoimi własnymi zasadami, wyabstrahowanymi z istniejących realiów społeczno-gospodarczych, bytami nastawionymi na realizację własnych, wewnętrznych celów, określonych głównie na podstawie unijnych dokumentów programowych, a nie realnej oceny potencjału polskiej przedsiębiorczości.

Najbardziej naszej innowacyjności szkodzi właśnie to, że działania na jej rzecz podejmowane są w oderwaniu od rzeczywistego, perspektywicznego programu rozwoju gospodarczego kraju. Bo takiego programu po prostu wciąż nie ma. Nie można przecież za takowy uznać rządowego dokumentu „Strategia innowacyjności i efektywności gospodarki – Dynamiczna Polska 2020”. To raczej podkładka do działań administracji państwowej – ideologiczne uzasadnienie sposobów wydatkowania unijnych pieniędzy na innowacje, a nie przemyślana, wynikająca z wizji rozwoju kraju, jego gospodarki i społeczeństwa strategia systematycznego budowania pozycji polskiej gospodarki i wspierania rozwoju polskich przedsiębiorstw. Takiej wizji nie znajdziemy również w, stworzonej znowu na potrzeby zarządzania funduszami unijnymi, Średniookresowej Strategii Rozwoju Kraju do roku 2020, gdzie za jeden z głównych celów uznano po prostu „zwiększenie konkurencyjności gospodarki”.

Teoretycznie powszechnie wiadomo, że do sukcesu w innowacyjnej gospodarce potrzebne jest wdrożenie pionierskich przedsięwzięć do produkcji. Zamiast jednak, w związku z tym, skupić się na budowaniu przemysłu zdolnego skutecznie wykorzystać innowacyjne pomysły, których u nas przecież nie brakuje, zajmujemy się głównie zaklinaniem rzeczywistości. Na apelach o większą współpracę między nauką i biznesem i na programach służących udrożnieniu relacji między sferą badawczo-rozwojową a przedsiębiorstwami nie zbudujemy nowoczesnej gospodarki. Tak samo jak nie zbudujemy jej na samych start-up’ach, nawet gdyby były tworzone przez najbardziej kreatywnych ludzi z najbardziej wizjonerskimi pomysłami.

Potrzebny jest konkretny, silny sektor gospodarki narodowej, który będzie generował zapotrzebowanie na postępowe rozwiązania i potem będzie w stanie efektywnie je spożytkować. Od jego zbudowania trzeba zacząć starania o wprowadzenie Polski do grupy innowacyjnych gospodarek świata.

Zanim zaczniemy realizować jakiekolwiek programy wspierania innowacyjności, powinniśmy mieć wizję rozwoju kraju i bazującą na niej realną strategię rozwoju gospodarczego. Na nic wszelkie wysiłki na rzecz integracji nauki z biznesem, jeśli działaniom proinnowacyjnym nie będzie towarzyszyć zdecydowana, długofalowa polityka gospodarcza.

Samo dążenie do bycia innowacyjnym nie wystarczy. Dopóki nie odpowiemy sobie dokładnie, co chcemy osiągnąć za pomocą innowacyjnych rozwiązań, dopóty nie staniemy się naprawdę innowacyjni. Nie zaklinajmy rzeczywistości nawoływaniem do zacieśnienia współpracy między nauką i biznesem. Nie twórzmy mitologii w postaci programów lepszego porozumienia między badaczami a przedsiębiorcami. Zbudujmy przede wszystkim solidną, mocną gałąź (lub, jeszcze lepiej, kilka gałęzi) polskiej gospodarki. A wtedy innowacje i ich wdrożenia pojawią się same jako niezbędny warunek rozwoju polskich przedsiębiorstw. To jest najprostsza i najkrótsza droga do naprawdę innowacyjnej gospodarki.