Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  28 września 2015

I po co jesteś tym politologiem?

Piotr Kaszczyszyn  28 września 2015
przeczytanie zajmie 3 min

Jaki jest zasadniczy problem z polską literaturą społeczno-polityczną? Jej autorzy robią wszystko, aby przypadkiem nie napisać czegoś wartościowego. W końcu bezpiecznej jest grzać się w ciepełku kolejnych nic nie wnoszących publikacji teoretycznych o transformacji ustrojowej na Słowacji lub założeniach systemu politycznego w Szwajcarii.

Szukając grzechów polskiej politologii wskazać możemy dwa główne:

1. Hermetyczna „akademickość” występująca w trzech odmianach:

Wariant I: Piszemy tyko o teorii, nigdy o praktyce.

W tym przypadku chodzi o kolejne dziesiątki publikacji z zakresu teorii polityki, systemów politycznych, ustroju politycznego. A każda z nich jest tak naprawdę mniejszą bądź większą kompilacją/parafrazą starszych pozycji na ten temat. I co najważniejsze, żadna z tych publikacji nie wgłębia się w praktykę funkcjonowania tychże teoretycznych zasadach w ramach określonego systemu politycznego. Bawimy się tylko w opisanie liczby parlamentarzystów i wskazanie czy w danym państwie jest Rzecznik Praw Obywatelskich czy go nie ma.

Wariant II: Piszemy o każdym państwie, tylko nie o Polsce.

Specyfiką tego wariantu jest wybieranie przez naukowców coraz to bardziej egzotycznych specjalizacji. Ekspert do Tadżykistanu, Australii, Japonii, Portugalii. Nigdy o Polsce, w końcu na świecie jest tyle państw, w których nie mieszkam, w których Polska nieraz nie ma nawet placówki dyplomatycznej. Pal licho już egzotykę niektórych krajów, gdyby chociaż z prac tych politologów można było wyciągać wnioski ustrojowe czy systemowe dla polskiej rzeczywistości politycznej. Ale gdzieżby to, chodzi po prostu o pisanie kolejnych referatów, na kolejną konferencję naukową, z której publikację przeczyta 20 osób w Polsce.

Wariant III: Piszemy o każdej epoce, tylko nie o współczesności.

Historia ustroju niemieckiego epoki Bismarcka, filozofia polityczna Antonio Salazara, system edukacji w II RP. Polska politologia lubi historię, szczególnie widać to po przejrzeniu programów studiów, gdzie stosunek przedmiotów historycznych do tych dotyczących współczesności jest często tragikomiczny. Badacze, zamykając się w swoim hermetycznym światku, rozstrzygają 4-rzędne szczególiki i różnice, które interesują wyłącznie tych trzech kolegów w Polsce, którzy zajmują się jeszcze danym temacie na innych uczelniach. A teraźniejszość, próby wyjaśnienia specyfiki, korzeni i konsekwencji choćby ostatnich 25 lat, tej III RP, w której przyszło nam żyć? Lepiej napisać kolejną publikację o filozofii politycznej generała Franco, albo roztrząsać rozumienie wolności w republice Nowogrodu.

2. Niezdolność do tworzenia szerszej syntezy/opowieści

Drugim z grzechów głównych polskiej politologii jest jej chroniczna nieumiejętność całościowego spojrzenia na kwestie wykraczające poza „System polityczny RFN w latach 1945-1989”. Chorobliwa fragmentaryczność i hermetyczna specjalizacja sprawia, że wycinkowe publikacje, najczęściej obciążone jednym bądź więcej wariantem grzechu pierwszego, nadają się tylko jako podręczniki uniwersyteckie, bo nic nie mówią nam o otaczającej nasz rzeczywistości.

Gdzie najdotkliwiej możemy dostrzec te dwa grzechy główne polskiej literatury politycznej? W odniesieniu do III RP i jej historii. Robert Krasowski, Antoni Dudek, Rafał Matyja, Jarosław Flis, Jadwiga Staniszkis. To, co łączy te nazwiska to umiejętność tworzenia opowieści o III RP i jej całościowej historii bądź mechanizmach kryjących się w cieniu medialnych sporów, ale kluczowych dla funkcjonowania polskiego życia politycznego. A reszta świata akademickiego?

Na konsekwencje takiego stanu rzeczy zwracał uwagę Marek Migalski, gość główny Politycznej Nocy Książki. Skoro akademicy z własnej woli „zdezerterowali” z zadania i obowiązku opisywania i wyjaśniania rzeczywistości polityczno-społecznej, to ich miejsce zajęli sami politycy udzielający wywiady-rzeki, dziennikarze piszący biografię tychże polityków, wreszcie środowiska pozauniwersyteckie jak pismo Nowy Obywatel, Nowa Konfederacja czy kwartalnik Rzeczy Wspólne.

A akademicy? Oni dostają pensje. I to tyle.