Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marek Steinhoff-Traczewski  14 września 2015

Tutaj chodzi o coś więcej niż sam Trybunał

Marek Steinhoff-Traczewski  14 września 2015
przeczytanie zajmie 2 min

„Koalicja PO-PSL zrobiła skok na Trybunał Konstytucyjny” – tak brzmi tytuł artykułu Ewy Siedleckiej, opublikowany w Gazecie Wyborczej 26 czerwca 2015 roku. Prawo i Sprawiedliwość dzisiaj zachowuje się podobnie jak PO w czerwcu. Burza medialna jest większa raczej z powodu pewnej stronniczości głównych mediów. Z jednej strony trudno mieć o to pretensje – każda partia stara się zdobywać jak najwięcej władzy, by móc swobodnie realizować swój program (mam nadzieję, że w tym celu). Problemem jest jednak fakt, że na polskiej scenie politycznej brakuje konsensusu co do instytucji, które nie powinny być obiektem walki politycznej, a także co do fundamentów i aksjologii państwa polskiego. 

Czym tak naprawdę jest demokratyczne państwo prawne zapisane w art. 2 Konstytucji RP? Idea państwa prawnego to o wiele więcej niż przestrzeganie prawa i demokratyczne wybory. Niestety mam wrażenie, że przez polską scenę polityczną jest ono tak strywializowane.

Tworząc nowy porządek konstytucyjny po 1989 roku wykorzystaliśmy niemiecką koncepcję państwa prawa (niem. Rechtsstaat), która wykuwała się w niemieckiej nauce prawa od XVIII wieku.

Tworzy ona pewne ramy i granice, według których działa polityka niemiecka. Kultura polityczna Niemiec tworzyła się w oparciu o zapisane w konstytucji ramy państwa prawa autorstwa Kelsena, Humboldta, von Mohla, von Steina i dziesiątek innych wybitnych niemieckich jurystów.

Polska oraz inne kraje naszej części Europy mają problem stworzenia wspomnianych wyżej ram. Przemiany końca lat 80. i początku lat 90. stworzyły specyficzną, niespotykaną wcześniej polityczność. Następnie to do niej zaaplikowano zewnętrzne i obce standardy zarządzania państwem i prowadzenia polityki. Wpisaliśmy sobie życzeniową deklarację, że Rzeczpospolita jest państwem prawnym bez świadomości, że jest to narzucenie sobie dużego politycznego pręgierza i samoograniczenia, a przede wszystkim wielkiego wyzwania stojącego przed polskimi elitami. Większość wybitnych polskich prawników w latach 70. i 80. odbywała praktyki na wydziałach prawa najlepszych niemieckich uniwersytetów. Oni rozumieją i czują niemieckie instytucje prawne.

Profesorowie Zoll, Stępień i Rzepliński mówią innym językiem niż politycy. Nie widzą, że polska polityka nie działa w ramach, lecz obok państwa prawa o którym uczyli się na Zachodzie. Dotyczy to polityków obu stron barykady.

Obecne poczynania rządu PiS-u pozostają oczywiście na granicy legalności, lecz jednocześnie są już niezgodne z duchem idei państwa prawa. Tak samo jak szereg działań PO w ostatnich latach, a wcześniej pozostałych ekip rządzących Polską po 1989 roku. 

W tych okolicznościach należy zadać sobie jednak pytanie czy poważna zmiana w polskiej polityce, podźwignięcie stanu państwa polskiego do standardu 20 najważniejszych krajów świata, czy choćby wprowadzenie tych wszystkich zmian instytucjonalnych, o których pisaliśmy na portalu dyskutując o raporcie Jana Rokity pt. „Plan budowy państwa”  jest możliwe przy wykorzystaniu dostępnych narzędzi polityki? Mam świadomość, że zawsze wielkie zmiany wymagają działania na granicy tego co dopuszczalne. Pojawia się tu odwieczne pytanie – na ile cel uświęca środki? Zawsze muszą je sobie zadać wielcy reformatorzy, a nie wiem czy Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosław Kaczyński mają aż tak reformatorskie ambicje. Działania Viktora Orbana na Węgrzech pokazują, że pole dopuszczalnych działań w narracji liberalnej demokracji jest wąskie. Możliwe, że rozumiany po niemiecku i przyjęty u nas model państwa prawa blokuje wielkie reformy i jednocześnie jest gwarantem wolności i praw obywatelskich wywalczonych po 1989 roku. Wyjście z tej dychotomii może być największym wyzwaniem dla polskich polityków XXI wieku.