Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Magdalena Leczkowska  9 września 2015

Jak zniechęcać, aby nie zachęcać? Profilaktyka uzależnień w polskiej szkole

Magdalena Leczkowska  9 września 2015
przeczytanie zajmie 5 min

Skąd współczesna polska młodzież dowiaduje się, jak skutecznie wąchać klej? Między innymi z filmów wyświetlanych w ramach programów profilaktycznych. Gdzie można spotkać dorosłego człowieka, który oznajmia gimnazjaliście, że spontaniczne kontakty seksualne na imprezach to norma? Na przykład w polskiej szkole, w czasie symulacji „Jak zarażamy się wirusem HIV?”. Kto dostarcza uczniom liceów najświeższych nowinek o nowych narkotykach i dopalaczach oraz ich działaniu? Częściowo czynią to strażnicy miejscy i policjanci z działu prewencji. Kiedy? Oczywiście podczas pogadanki stanowiącej element programu profilaktycznego! Wszyscy to znamy: spotkanie z miłym panem ex-narkomanem, smętna pogadanka pedagoga szkolnego, pełen napięcia film… Skuteczność? Ogromna! Tyle, że w odwrotnym kierunku.

Jakiś czas temu polskie szkoły ogarnęła mania profilaktyki. Mamy zespoły profilaktyczne, programy profilaktyczne i sprawozdania z profilaktyki. Niestety, w szkołach nie ma zbyt wielu pracowników, którzy są naprawdę dobrze zorientowani w temacie, więc każde działanie edukacyjne dotyczące seksu, narkotyków lub alkoholu dostaje „tag”  „profilaktyka” i dyrekcja szkoły może się tym wykazać w rozlicznej dokumentacji, którą następnie pożera kuratorium. Fakt, iż wiele z tych działań wywołuje problem, któremu miało zapobiegać, nie jest przez nikogo zauważany. Bo i po co?

Dawno temu po Stanach Zjednoczonych jeździł autobus wypełniony po brzegi profilaktyką AIDS. Byli chorzy, którzy opowiadali o swoich przykrych przeżyciach; były materiały edukacyjne; były prelekcje tam, gdzie autobus dotarł; było straszenie okropnymi konsekwencjami zarażenia się wirusem HIV. Po zakończeniu pewnego etapu akcji, zmierzono jej skuteczność. Okazało się, że w stanach, do których dotarł ów autobus, zachorowań na AIDS było więcej niż wcześniej!

Co zrobili w tej sytuacji Amerykanie? Na kilka lat zakazali w całym kraju realizowania programów profilaktycznych, a pieniądze przeznaczyli na… badania nad profilaktyką! Dzięki temu wiemy już, jak to wszystko działa oraz dlaczego w Polsce tak się nie dzieje.

Po pierwsze, w większości programów dominuje informacyjna strategia profilaktyki. Bazuje ona na błędnym założeniu, że człowiek przestaje coś czynić lub mieć na coś ochotę, jeśli powie mu się, że to jest szkodliwe. Z nieznanych mi przyczyn, masa nauczycieli, policjantów i rodziców jest jednak przekonana, że straszenie szkodliwością palenia może powstrzymać młodzież przed sięganiem po papierosa. Otóż tak nie jest. Dowody znajdziemy na każdym skwerku.

Strategia informacyjna nie jest zupełnie do niczego. Jeśli jednak chcemy młodych ludzi o czymś poinformować, musimy pamiętać o następujących zasadach:

1. Dzielimy odbiorców na grupy ze względu na ich stan wiedzy i doświadczenia. Jeśli ktoś w ogóle nie wie, jak się przyjmuje narkotyki, nie wolno prowadzić dla niego zajęć, które dostarczą mu takich informacji (a zdarza się to nagminnie!). Rozdzielenie osób, które są przed inicjacją i po niej, jest zabiegiem zupełnie podstawowym i kluczowym. Najlepiej jednak wyróżnić trzy grupy: nadużywający i już uzależnieni; po inicjacji i zagrożeni inicjacją; przed inicjacją i poza grupą ryzyka. I tak, owszem: nauczyciele muszą znać swoich uczniów, żeby się to udało.

2. Jeśli to możliwe, informujemy indywidualnie, w naturalnym kontakcie i wobec pytań, które zadaje wychowanek. Nie mówimy więcej niż dany człowiek potrzebuje w danej chwili wiedzieć. Jeśli dzieciaki mają rozmawiać szczerze ze swoimi wychowawcami, to nauczyciele muszą zbudować z nimi dobrą relację.

3. Informujemy tak, żeby zbliżać się do celu profilaktycznego. Nie chodzi o straszenie albo udowodnienie całemu gimnazjum, że się nieuchronnie stoczy do rynsztoka. Nie chodzi też o „szpanowanie” wiedzą i udawanie, że jest się bardziej wyluzowanym nauczycielem niż inni. Chodzi o podawanie tych wiadomości, które mają szansę wywrzeć pozytywny efekt, np. w gimnazjum lepiej mówić o wpływie palenia papierosów na urodę niż na zdrowie. Warto też przemyśleć, jaka informacja wywiera silniejszy wpływ na uczniów po spotkaniu z miłym i czystym narkomanem: „nie warto brać narkotyków pod żadnym pozorem” czy „można brać narkotyki i wyjść na ludzi”? Oczywiście, że ta druga! Kto będzie w stanie ocenić, na czym zależy klasie i o czym mówić? Tak, brawo! Ten, kto zna swoją klasę!

Mamy już zatem podstawowy wniosek: o skuteczności profilaktyki nie decyduje ilość przekazanych informacji, ale jakość relacji wychowawczej!

Inna sprawa to niewystarczające wykorzystanie pozostałych strategii profilaktyki. Nadmiar strategii informacyjnej niejako wymuszają dokumenty i przepisy. Utarło się, że profilaktyczne jest to, co zawiera treści związane z zachowaniami ryzykownymi. Nie jest to prawdą, o czym przekonują nas kolejne dwie strategie łatwe do wykorzystania w pracy szkoły:

1. Strategia psychoedukacyjna kładzie nacisk na ćwiczenie umiejętności samodzielnego myślenia, przeciwstawiania się grupie, asertywnego odmawiania itp. Nacisk kładzie się na rozwój osobowości, budowanie samooceny oraz naukę radzenia sobie z trudnymi emocjami. Badania wykazują bowiem, że tendencje do uzależnień mają ci, którzy nie radzą sobie ze stresem, chcą łatwo zaimponować grupie, mają niską samoocenę i boją się przeciwstawić rówieśnikom. Dojrzałe osoby będą dojrzale wybierać. Nawet, jeśli nie opowie im się ani razu o rodzajach narkotyków.

2. Strategia alternatyw przypomina o tym, że głupie pomysły zjawiają się w głowie wtedy, gdy młody człowiek się nudzi. Wspieranie uczniów w poszukiwaniu hobby, kierowanie do wartościowych grup rówieśniczych oraz proponowanie różnych sposobów na spędzanie wolnego czasu jest bardzo profilaktyczne. Harcerstwo, klub sportowy, amatorski teatr, wycieczki rowerowe… Czysta profilaktyka bez gadania o alkoholu!

Warto też pamiętać o tzw. przekonaniach normatywnych. Pod tym pojęciem kryje się zestaw poglądów, jakie mamy na to, co jest normalne. Np. mogę uważać, że wszyscy ściągają lub że dobre matki robią kanapki do szkoły swoim dzieciom (i to jest według mnie norma). Od tego, jak kształtują się nasze przekonania normatywne, zależy nasze zachowanie, ponieważ, ogólnie rzecz biorąc, nie chcemy za bardzo odstawać od społeczeństwa. Jest to szczególnie ważna sprawa w okresie dojrzewania, bowiem jest to czas niezwykłego konformizmu. Jeśli nastolatek uważa, że wszyscy piją alkohol, to prawdopodobnie zacznie pić, bo bardzo chce być normalny i jak powietrza potrzebuje grupy rówieśniczej. To są normalne zjawiska, które opisuje psychologia rozwojowa.

Dlatego krew mi się burzy, gdy wychowawcy lub edukatorzy z zewnątrz w ramach swoich programów profilaktycznych kształtują szkodliwe i nieprawdziwe przekonania normatywne. Dzieje się to bardzo subtelnie. Słyszałam o ankiecie, w której do gimnazjalistów zostało skierowane pytanie: „Jak często podejmujesz kontakty seksualne pod wpływem alkoholu?”. Nawet nie pytają: „Czy pijesz alkohol?” lub „Czy podejmujesz kontakty seksualne?”. To już najwyraźniej jest pewne… Dramat! A statystyki są takie, że nie wszyscy piją… Ani nie wszyscy są po inicjacji seksualnej. Za to chętnie udają, że są. I o tym warto powiedzieć!

Na koniec przypomnienie dla tych, którzy chcą działać w imię dobrej i skutecznej profilaktyki: najbardziej profilaktyczne są relacje! Niesie to jednak ze sobą ryzyko: trzeba dać się poznać i przyjąć ocenę, jaką wystawią nasi wychowankowie, uczniowie, nasze dzieci… Jeśli mówimy jedno, a robimy drugie, to już po nas i wszystkie świetne programy profilaktyczne możemy wyrzucić do śmieci. Jest jednak inna opcja:

Pewna kobieta miała otyłego syna. Przebyła szmat drogi, by poprosić pustelnika
o pomoc.

– Ojcze – rzekła – powiedz mojemu synowi, żeby nie jadł tyle cukru.

– Teraz nie mogę pomóc. Wróćcie za miesiąc – odpowiedział mędrzec.

– Jak to?! Wędrowałam z synem tak długo! Nie możesz czegoś zrobić od razu?

– Nie. Dopiero za miesiąc.

Matka odeszła i razem ze swoim dzieckiem wróciła do domu. Po kilku tygodniach znów wyruszyli w drogę.

– Ojcze – powiedziała kobieta, gdy dotarli ponownie do celu – minął miesiąc. Proszę, powiedz mojemu synowi, żeby nie jadł tyle cukru.

Pustelnik spojrzał chłopcu w oczy i rzekł:

– Nie jedz tyle cukru.

– To wszystko?! – oburzyła się matka. – Czemu nie mogłeś powiedzieć tego miesiąc temu?

– Bo wtedy sam jadłem cukier.