Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Kaszczyszyn  22 sierpnia 2015

Podmiotowi mieszkańcy. Nowa wizja miasta

Piotr Kaszczyszyn  22 sierpnia 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Rozwiązania demokracji partycypacyjnej na czele ze słynnym budżetem (nie)obywatelskim to za mało. Jeśli chcemy złamać „pionowe” relacje między magistratem a mieszkańcami miast, którzy zbyt często są traktowani jak uciążliwi petenci, to musimy wyposażyć ich w konkretne narzędzia niwelujące dysproporcje we władzy. O co więc chodzi? O instytucje, w ramach których mieszkańcy będą zarządzali orlikiem czy domem kultury na własnym osiedlu.

Klucze do upodmiotowienia mieszkańców miast są trzy. Po pierwsze, należy odejść od logiki rozwiązań jednorazowych na rzecz stworzenia trwałej instytucji, za pośrednictwem której mieszkańcy będą działać na rzecz przestrzeni, w której żyją. Po drugie, za instytucjonalizacją musi pójść trwałe osadzenie tych nowych komórek w porządku prawnym. Osadzenie, które pociągnie za sobą ich niezależność od władz miasta. Po trzecie, nowe instytucje muszą zostać wyposażone w konkretne kompetencje, większe niż ma to miejsce w przypadku dzisiejszych rad dzielnic i osiedli.

Nasza propozycja, bazująca na raporcie przygotowanym przez Ośrodek Studiów o Mieście, odnosi się w pierwszej kolejności do realiów Krakowa, lecz jej ogólny charakter sprawia, że bez większych trudności może zostać zaadoptowana do specyfiki miast wojewódzkich czy powiatowych.

W 800 tysięcznym mieście funkcjonuje 18 dzielnic, z których każda liczy średnio ok. 50 tys. mieszkańców. Są one na tyle zróżnicowane, że często radni dzielnic prezentują partykularne interesy, walcząc o środki tylko dla swoich osiedli czy wspólnot. Co więcej, od kilku lat znaczenie dzielnic jest stopniowo deprecjonowane m.in. poprzez systematyczny spadek środków przekazywanych z budżetu miasta na ich działania.

Po pierwsze, niezbędne jest podzielenie Krakowa na co najmniej 150 jednostek funkcjonalnych, z których każda będzie liczyć ok. 5 tys. mieszkańców (podział ten pokrywa się z liczbą szkół podstawowych, których jest obecnie 150). Przy tej wielkości istnieje szansa nawiązania bezpośrednich relacji pomiędzy ludźmi; mówiąc obrazowo, jednostka funkcjonalna powinna być tak duża, aby matka była w stanie przejść z jednego jej końca na drugi podczas spaceru z dzieckiem. Ważna uwaga- nie rezygnujemy przy tym z podziału na jednostki pomocnicze miasta, czyli dzielnice.

Po drugie, w każdej ze 150 jednostek funkcjonalnych mieszkańcy powołują stowarzyszenie (jedno stowarzyszenie na jedną jednostkę, rejestrowane w urzędzie miasta), odpowiadające za zarządzanie danym obszarem.

Przy założeniu średniej statystycznej aktywności obywatelskiej na poziomie ok. 2%, w działanie każdego ze stowarzyszeń przy uwzględnieniu wyłącznie osób pełnoletnich zaangażować może się ok. 60-70 mieszkańców, ale do stworzenia stowarzyszenia wystarczy już 15 aktywnych, obywateli.

Do członkostwa w stowarzyszeniu nie trzeba by było posiadać stałego zameldowania na terenie Krakowa. Wystarczyłaby pełnoletność i wypełnienie prostego formularza z danymi osobistymi. W ten sposób odchodzilibyśmy od sztucznego podziału na „starych krakusów” i „słoiki”, skupiając się na łączeniu i ułatwianiu działania tym, którym zależy na dobru miejsca, w którym żyją. Bez względu na to czy za tą aktywnością będą szły pobudki historyczno-tożsamościowe (przywiązanie do dzielnicy dziadków w przypadku „starych krakusów”) czy motywacje bardziej pragmatyczne „słoików” (zależy mi na dobrej jakości chodnikach i podstawówce). Jednocześnie, aby uniknąć szkodliwego procederu „martwych dusz”, czyli zapisywania ludzi tylko po to, aby ktoś z walczących o miejsce w zarządzie stowarzyszenia zapewniał sobie w ten sposób potencjalną większość na walnym zgromadzeniu, proces zapisywania odbywałby się w Urzędzie Miasta a zmiana jednostki funkcjonalnej możliwa by była najwcześniej po upływie roku.

Po trzecie, miasto przekazuje na początek jednostkom funkcjonalnym ok. 5% swojego budżetu do rozdysponowania przez stowarzyszenia. Przekazanie powinno mieć formę zadań zleconych, w postaci partnerstwa publiczno-społecznego, dającą JF dużą autonomię w zakresie doboru sposobów realizacji zadań.

W praktyce władze miejskie powinny przekazać stowarzyszeniom zarządzanie częścią usług publicznych w następujących kategoriach: opieka przedszkolna i edukacja podstawowa, pomoc społeczna, kultura (biblioteki oraz domy kultury) oraz sport (orliki/boiska osiedlowe).

Po upływie 2-letniej kadencji zarządu stowarzyszenia, jej działania będą podlegały ewaluacji ze strony samych członków, jak i Urzędu Miasta. W przypadku pomyślnych rezultatów można myśleć następnie o przekazywaniu większych środków z budżetu miasta czy kolejnych kompetencji na rzecz jednostek funkcjonalnych.

Jakby to miało wyglądać na „krakowskim podwórku”? W sumie powstało by 207 Jednostek Funkcjonalnych na obszarze 18 istniejących dziś dzielnic: od 4 na Grzegórzkach i Łagiewnikach-Borku Fałęckim po czterdzieści dziewięć (!) na terenie Nowej Huty. Dla przykładu zobaczmy jakby to miało wyglądać na terenie Dzielnicy I- Stare Miasto:

1) Stare Miasto

2) Nowe Miasto

3) Nowy Świat

4) Warszawskie Przedmieście

5) Stradom

6) Kazimierz

7) Kleparz

8) Piasek

Podział ten z jednej strony sięga aż do średniowiecznych korzeni poszczególnych obszarów, z drugiej uwzględnia ich jak najbardziej współczesne różnice i specyfiki (jak jednoznacznie turystyczny charakter Starego Miasta, turystyczno-mieszkalny Kazimierza czy już zdecydowanie bardziej mieszkalny Piasków), które sprawiają, że ich mieszkańcy mimo bliskości geograficznej, różnią się jednak problemami, z którymi się borykają.

Ten projekt to oczywiście tylko pewien model czy ideał, który będzie jeszcze wymagał dopracowania, przetestowania w praktyce, licznych modyfikacji z upływem czasu. Na początek właściwe wydaje się ograniczenie przyznanych kompetencji (a co za tym idzie- także środków z budżetu) do jednego z obszarów, np. sportu. Być może pozostałe kompetencje należałoby oddać w ręce istniejących już rad dzielnic, które z upływem kolejnych kadencji zarządów stowarzyszeń, cedowałyby dalsze dziedziny na ich „barki”.

Wydaje się, że kryjąca się za jednostkami funkcjonalnymi instytucjonalizacja odpowiedzialności mieszkańców za ich osiedla, jest kolejnym właściwym krokiem po realizowanych już od kilku lat w rosnącej liczbie miast budżetach partycypacyjnych.