Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Brzyski  17 sierpnia 2015

Jak walczyć z wyludnieniem? Bon edukacyjny w Nysie i Tarnobrzegu

Bartosz Brzyski  17 sierpnia 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Nysa to ok. 45-tysięczne miasto położone w województwie opolskim. Jest najludniejszą gminą wiejsko-miejską w kraju. Zmaga się z problemem, który dotyka setek innych miast i wsi w Polsce – problemem zapaści demograficznej. Co dla niej charakterystyczne, to że sytuacja jest tak zła, że mieszkańcy musieli sięgnąć po środki niekonwencjonalne.

Całe województwo opolskie ma jeden z najwyższych wskaźników wyludniania się kraju. Wskaźnik dzietności w województwie wynosi 0,8. Sytuację obrazowo podsumował prezydent Centrum im. Adama Smitha, Robert Gwiazdowski jeśli ten wskaźnik dzietności zostanie utrzymany, to – zgodnie ze statystykami – potrzeba siedmiu pokoleń, by zniknęła cała Opolszczyzna.

Za wyludnianie, oprócz niskiej dzietności, odpowiada liczna emigracja. Dlatego w 2012 roku Opolszczyzna uruchomiła program „Depopulacja”, któremu partnerowało wspomniane wcześniej Centrum. Program o wartości 2,93 mln zł miał przede wszystkim poprawić sytuację na rynku pracy. We wrześniu 2014 roku województwo opolskie przyjęło kolejny Program Specjalnej Strefy Demograficznej „Opolskie dla Rodziny” o czasie realizacji rozpisanym aż do roku 2020. Tylko jednym z działań wprowadzonych w ramach Programu, jest Opolska Karta Rodziny i Seniora, w którym aktualnie bierze udział 63 gminy i ponad 100 przedsiębiorców.

Nysa wpisuje się więc w strategię całego województwa, które znalazło się pod ścianą. W ostatnich 10 latach z miasta wyjechało 35% ludności w wieku od 18 do 24 lat. Wprowadzenie bonu edukacyjnego ma sprawić, że małżeństwa chętniej zdecydują się na dziecko, wiedząc, że czeka je wsparcie od miasta. Warunki są dwa: należy pracować i płacić podatki na terenie miasta.

Bon otrzyma opiekun na każde dziecko między 2. a 6. rokiem życia. Wartość jednego bonu to 6 tys. zł rocznie. Dla budżetu Nysy to duży wydatek, bo ponad 5 mln. zł. Stanowi to ok. 4% budżetu gminy, a dzieci spełniających kryteria znajduje się ok. 2,5 tys. Jednak władze miasta zdają sobie sprawę, że zatrzymanie zapaści demograficznej musi stanowić absolutny priorytet.

Za jedno z wytłumaczeń powodów wyższej dzietności w okresie PRL podaje się poczucie bezpieczeństwa. Przy obecnych problemach z zapewnieniem dziecku opieki, w dobie tzw. „umów śmieciowych”, to właśnie z powodu niepewności rodzice się nie decydują lub opóźniają decyzję o posiadaniu potomstwa. Bon edukacyjny ma dać im poczucie, że nie znajdą się w sytuacji podbramkowej.

Co właściwie więc daje bon edukacyjny? Opiekunowie mogą go wykorzystać na dowolny cel, który łączy się z opieką nad dzieckiem. Bony mogą być przeznaczone na opłacenie opieki nad dzieckiem, żłobka, przedszkola, ale także mogą stanowić kwotę doliczaną do budżetu domowego, o ile opiekun zajmuje się dzieckiem w domu. Wnioski o przyznanie wsparcia można będzie składać od października 2015 roku, a pieniądze będą wypłacane od 1 stycznia 2016 roku.

Władze Nysy zastanawiają się nad następnym krokiem, czyli wsparciem dla rodziców dzieci, które mają między 13. a 36. miesiącem życia. Pokrywa to między innymi etap między urlopem rodzica a możliwością posłania dziecka do przedszkola.

Co ciekawe, zarówno władze Opolszczyzny, jak i samej Nysy, wykazują się istotnie planowaniem długoterminowym. Burmistrz Nysy – Kordian Kolbiarz zaczął sprawować urząd w grudniu 2014 roku, kiedy program był już w zaawansowanym stadium przygotowania. Zaś samo województwo opolskie rozpoczynając i rozbudowując programy pro-demograficzne w 2012 roku, zamierza zrealizować już nakreślone plany do 2020 roku. A nie wiadomo, czy nie rozszerzy już podjętych działań, lub czy ich realizacja nie przeciągnie się w czasie.

O bonie edukacyjnym dyskutuje się w wielu kontekstach. Nieco inną jej wersję opracowuje teraz miasto Tarnobrzeg, ale powód podjęcia tematu jest podobny – zapaść systemu edukacji spowodowana katastrofą demograficzną. W tej wersji bon nie będzie realizowany przez rodzica, ale przez szkołę, do której uczęszcza uczeń. W ten sposób mają zniknąć najsłabsze szkoły, do których przestaną zapisywać się uczniowie. Nie będzie to więc decyzja administracyjna, ale wynik wolnego wyboru rodziców. Ponadto bon da władzom szkoły większą wolność, dzięki której dyrekcja ma stać się bardziej elastyczna finansowo. Z jednej strony dlatego, aby dać większe „pole do popisu”, z drugiej aby dostosować wydatki do liczby uczniów.

Problemy demograficzne dopadną w pierwszej kolejności samorządy, w następnej uderzą w całe państwo. Przykłady Nysy czy Opolszczyzny pokazują, że koniec końców należy stworzyć długofalowy plan przeciwdziałania. Przykład Tarnobrzegu świadczy o tym, że zaklinanie rzeczywistości i protesty tamtejszych nauczycieli na niewiele się zdadzą, jeżeli nie będzie już kogo uczyć. W tym przypadku, taki bon edukacyjny daje im możliwość walki o uczniów, a co za tym idzie, utrzymania etatów.

Polska w szeroko pojmowanej ruinie nie jest, ale grozi jej coś znacznie gorszego – powolne wyludnianie. W miasteczkach z odnowionymi za unijne pieniądze skwerami przesiadywać będą starsi ludzie, bo, tak jak w Nysie, większość młodych wyjedzie za granicę albo przeniesie się do kilku większych miast Polski. Pewne jest jedno, ten problem nas nie ominie i nie można udać, że nie istnieje. Należy brać przykład z omówionych wyżej przykładów i szybko opracować programy naprawcze na poziomie samorządów, jak i państwa.