Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Trząski: Jesteśmy świadkami piwnej rewolucji

przeczytanie zajmie 6 min

Trójka największych piwnych graczy, czyli Carlsberg Polska, Kompania Piwowarska i Grupa Żywiec nadal mają ponad 80 % udziałów w rynku. Ich część „rynkowego tortu” nigdy nie będzie mniejsza niż 50%. Jednak Polacy coraz częściej sięgają po piwa niszowe rodzimych producentów, które częstokroć są warzone przez ludzi znudzonych monotonną pracą korporacyjną, a jednocześnie ceniących sobie dobre piwo, postanawiających otworzyć coś swojego. Rozmawiamy z Wojciechem Trząskim, autorem bloga zpiwem.pl.

Skończyłeś politologię, z zawodu jesteś programistą. W czasie wolnym prowadzisz bloga Piwo z piwem i o piwie. Skąd pomysł na to, żeby zajmować się właśnie piwem?

Pisanie bloga o piwie jest formą samorealizacji. Skończyłem specjalizację dziennikarską na politologii i bardzo lubię pisać. Jako programista owszem piszę, ale kod, a nie artykuły, więc potrzebowałem jakiegoś sposobu, żeby dać ujście swoim ambicjom. W czasie zmiany zawodu poznałem świat piw rzemieślniczych; jednocześnie rozpocząłem przygodę z piwowarstwem domowym. Blog założyłem dwa lata temu, wtedy tzw. piwna  rewolucja już rozkwitała, jednak nie w takiej skali jak dzisiaj.

A czym właściwe jest piwna rewolucja?

Za piwną rewolucję przyjęło się uważać niespotykany do tej pory w polskiej historii wysyp nowych browarów kontraktowych, tzw. rzemieślniczych czy restauracyjnych oraz pojawienie się na rynku setek, jak już nie tysięcy, nowych piw. Pojawienie się nowych styli piw, dotychczas u nas komercyjnie niewarzonych, np. Indie Pale Ale, ale także wielu innych. Przyjmuje się za początek tzw. piwnej rewolucji pojawienie się browaru kontraktowego Pinta. Kilku piwowarów domowych chciało swoje piwa warzyć na większą skalę i w tym celu wynajęła moce produkcyjne od Browaru na Jurze. Ich pierwszym piwem był Atak Chmielu, czyli właśnie piwo w stylu American Indie Pale Ale. Jednak nie jestem do końca  przekonany, czy to rewolucja jest najwłaściwszym określeniem. Rewolucją w historii browarnictwa było wynalezienie metody lagerowania piwa czy rozpoczęcie przemysłowej produkcji metodą HGB (Hight Gravity Buring). Mimo wszystko jeżeli mówimy o współczesnej polskiej piwnej rewolucji to można przyjąć, że jest to rozpoczęcie warzenia na dużą skalę piw w stylach, które do tej pory były w Polsce rzadko spotykane albo w ogóle niedostępne. Konsekwencją tego było także to, że jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać kolejne multitapy, czyli lokale lejące wiele różnych piw z beczki. Przyjmuje się, że multitapem jest lokal, który oferuje co najmniej dziesięć kranów z różnym piwem. Potem pojawiły się sklepy specjalistyczne czy blogi piwne (śmiech), a to nie jest bez znaczenia. 

Czy fakt, że picie koncerniaków stało się passe jest według Ciebie stałą tendencją czy tylko chwilową modą? Czy ta zmiana upodobań konsumentów dotyczy tylko młodych?

Nie oszukujmy się: trójka największych graczy, czyli Carlsberg Polska, Kompania Piwowarska i Grupa Żywiec nadal mają ponad 80 % udziałów w rynku. Wprawdzie powoli ulega to zmianie, ale nie miejmy złudzeń: ich część „rynkowego tortu” nigdy nie będzie mniejsza niż 50%. Możemy krytykować i wyśmiewać bezsmakowego, głęboko odfermentowanego jasnego lagera, którym jest większość piw na półkach naszych supermarketów, ale to wciąż najczęściej kupowany produkt. Dlaczego? Bo po prostu odpowiada gustom i podniebieniom większości klientów.

Wydaje mi się, że mamy do czynienia z modą. Nie każdy konsument piwa to smakosz, który rozróżnia niuanse smakowe. Nie każdy zadaje sobie pytanie, czy chmiel nadaje posmaku owoców tropikalnych, czy tam jest więcej charakterystycznych dla amerykańskich chmieli aromatów żywicznych. Po prostu wychodzą z założenia, że te piwa im smakują. Są czymś ciekawszym. Tak samo jak moda na foodtrucki czy ruch slowfood. Piwa niszowe stanowią pewien element zdrowszego trybu życia, jeżeli można mówić o zdrowym trybie życia w przypadku alkoholu, oraz część wielkomiejskiego stylu życia, podobnie jak bywanie w nietypowo urządzonych knajpach, gdzie te piwa można kupić.  

Mówisz o tym, że mamy do czynienia z  tzw. piwną rewolucją, ale wspomniałeś też, że ludzie piją piwa niszowe bo im one po prostu smakują. To  może jednak nie jest kwestia mody tylko rosnących aspiracji polskiego konsumenta, który oczekuje wyższej jakości na różnych polach od jedzenia, aż po piwo.

Nie jest niczym zaskakującym, że idąc do sklepu patrzymy nie tylko na cenę, ale również na to, z czego dany produkt został zrobiony. Patrzymy na skład, dla niektórych ważne jest to, czy produkcja nie obciążała zbytnio środowiska itd. Cena przestała być jedynym kryterium. Możemy rożnie oceniać przemiany w Polsce, które dokonały się po 1989 roku, ale nie da się ukryć, że społeczeństwo jako całość od tego czasu znacznie się wzbogaciło. Wybór towarów na sklepowych półkach jest przeogromny. Oprócz tego, że poszukujemy nowych smaków, to dodatkowo coraz więcej podróżujemy, nie tylko w celach zarobkowych, ale też turystycznie. Dzięki temu widzimy, jak różnią się w smaku od naszych piwa niemieckie czy amerykańskie. Dlatego chcemy mieć dostęp do tego również u nas. Oczywiście można nawet na większą skalę importować piwa z zagranicy, co też  ma miejsce, natomiast ceny takich piw są wysokie, dlatego polskie browary czy piwowarzy domowi decydują się na warzenie nowych stylów piwa w Polsce.

Czy te duże browary nie próbują jednak złapać wielkomiejskiego klienta, sprzedając produkt zbliżony do piw oferowanych przez małe browary?

Fakt przywiązania większości klientów do zwykłych lagerów nie sprawia, że duże koncerny nie zauważają dziejącej się piwnej rewolucji. Nawet jeśli dotyczy ona tylko małej części rynku. Przykładem takiego podążania za trendem są piwa z serii Książęce –  z jednej strony krok w stronę poprawy jakości, ale jednak nie na tyle duży, aby klient zdziwił się przy pierwszym łyku. Ciekawszym przypadkiem jest dla mnie podejście Grupy Żywiec, które niedawno wypuściło np. piwo Żywiec APA – smak już bardziej zbliżony do piw niszowych, które znajdziemy w każdym multitapie. Jednocześnie GŻ zdecydowała się wydzielić ze spółki zamkowy browar w Cieszyn, dając mu wolną rękę w produkcji piw, co Browar skrzętnie wykorzystuje. Ostatnio uwarzył piwa w stylu saison czy stout. Oprócz eksperymentowania ze smakami i aromatami, rokrocznie organizują też konkurs dla piwowarów domowych, gdzie zwycięzca ma możliwość uwarzenia piwa według własnej receptury na przemysłową skalę. Kilka lat temu wygrały dosyć ekstremalne style piwa jak wędzony bock, a w tym roku wygrało piwo kwaśne. Co już jest dla części piwnych smakoszy egzotyką. Inną droga podążą Grupa Carslsberg Polska, której cześć produktów przy pomocy etykiety próbuje udawać piwa niszowe. Etykieta sprawia wrażenie, jakby została wykonania ręcznie, ale mimo wszystko w środku znajdziemy to co wszędzie, czyli jasny głęboko odfermentowany lager.

Browary, które kontrolują ponad 80 % rynku to kapitał polski czy zagraniczny?

Wiadomo, że każdy z trzech największych graczy jest częścią dużej międzynarodowej korporacji. Właścicielem Kompanii Piwowarskiej jest brytyjski SabMiller, a Grupy Żywiec belgijska największa firma piwowarska na świecie czyli InBev, a  grupa Carlsberg Polska należy wiadomo do kogo. Część mniejszych browarów to również firmy z kapitałem zagranicznym. Browar Fortuna jest częściowo w rękach belgijskich. Jednak narodowość kapitału często się zmienia, różne podmioty handlują swoimi udziałami i czasami trudno jest powiedzieć, czy to jest firma polska czy zagraniczna. Natomiast większość z najmniejszych browarów to firmy stuprocentowo polskie. Jednym z takich polskich mniejszych browarów jest browar Amber z Pomorza. Oni już dawno temu chcieli się odciąć od masowej produkcji piwa. Kolejnym przykładem może być browar Gościszewo, który współpracuje m. in z kontraktowym AleBrowarem i z pewnością współtworzy współczesną piwną rewolucję. Jednym z najbardziej znanych polskich browarów niszowych są Browary Jakubiaka czyli Ciechan, Lwówek, Tęczynek, Biskupiec i Bojanowo. W Polsce w tym momencie funkcjonuje grubo ponad sto browarów. Cały czas są otwierane nowe i trudno nawet nadążyć, żeby spróbować piwa każdego z nich. Większość z nich to małe inicjatywy. Częstokroć są one tworzone przez ludzi znudzonych swoją  monotonną pracą korporacyjną, a jednocześnie ceniących sobie dobre piwo, postanawiających otworzyć coś swojego.

Dlaczego uważasz, że lepiej pić właśnie piwo, a nie inny alkohol, np. wódkę?  Są takie okoliczności w polskich warunkach, które wręcz wykluczają picie piwa. Trudno mi sobie wyobrazić polski ślub, na którym zamiast wódki, pije się tylko piwo.

Tak, to prawda. Sam piję wódkę przy weselnym stole. Ale już idąc ze znajomymi do pubu, nie mam żadnych wątpliwości i wybieram szklankę piwa. Choćby dlatego, że w przeciwieństwie do wódki, możemy podyskutować o smakach i aromatach wybranych przez nas trunków. Ale spotkałem się  też z tym, że państwo młodzi na ślub zamawiają beczkę piwa z browaru restauracyjnego.

Czy możemy mówić o tym, że w Polsce wytworzyła się już kultura picia piwa?

W przypadku kultury picia możemy wrócić jeszcze do tematu wódki, którą w Polsce pije się raczej po to, żeby się upić, niż ją posmakować. W przypadku piwa jest zupełnie inaczej. Do niedawna piwo kojarzyło się nam z grubym facetem siedzącym w przepoconym podkoszulku  na kanapie, popijającym puszkę za puszką albo grupą meneli siedzącą pod budką z piwem. Dzisiaj piwo to już pełnoprawna część miejskiego stylu życia, gadżet, jak rower-holenderka czy kiełki na śniadanie. I mimo potencjalnie snobistycznego ładunku należy się z tego cieszyć.

Rozmawiał Rafał Gawlikowski