Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Rafał Gawlikowski  21 lipca 2015

Frank Underwood w spódnicy. Wokół serialu „Borgen”

Rafał Gawlikowski  21 lipca 2015
przeczytanie zajmie 3 min

Dwa różne seriale, dwa kraje, dwa modele polityki. Z jednej strony cyniczny świat postpolityki, gdzie rytm wyznaczają personalne rozgrywki o władzę dla władzy. Z drugiej trochę nudna rzeczywistość technokratycznych sporów o wysokość podatków czy problemy z emigrantami. Może lepiej obejrzeć duński serial Borgen niż kolejny sezon przygód Franka Underwooda?

Fenomenalny serial ukazujący zepsucie waszyngtońskich elit okazał się ogromnym sukcesem. Krytycy, producent – Netflix czy twórca serialu, Beau Willimon, zapewne nie spodziewali się, że House of Cards stanie się ważnym elementem popkultury, a wśród wyczekujących na kolejny sezon nie będą tylko przeciętni konsumenci seriali, ale też najpotężniejszy światowy przywódca: Barack Obama, który na Twitterze prosił o niespoilerowanie najbliższych odcinków.

Po drugiej stronie oceanu jest państwo, które kojarzymy bardziej ze skutecznym systemem socjalnym czy zadbanymi miastami niż politycznym thrillerem.

W sumie słusznie, bo duński serial Borgen nie przypomina HoC; jest raczej próbą syntetycznego opisu reguł, którymi rządzi się polityka.

Christiansborg, czyli dawny zamek królewski, a obecnie siedziba duńskiego parlamentu i rządu, to polityczne centrum decyzyjne, na którym skupia się oś serialu. Tytuł serialu nawiązuje do tej nazwy. Borgen zostało przetłumaczone przez dystrybutorów w Polsce na „Rząd”i pod tą nazwą Ale Kino wyświetlało serial, mimo że po duńsku to po prostu zamek. Reguły gry w Borgen są mniej pałacowe, a bardziej technokratyczne. Schludna, zimna rzeczywistość polityczna Danii jest mniej brutalna niż waszyngtońska, ale równie ciekawa.

Głowna postać, premier Birgitte Nyborg, jest liderką Partii Umiarkowanej. W świetle naszych realiów założenia ideologicznie przypominają bardziej Twój Ruch Palikota, ale tego można się było spodziewać – nie od dziś wiadomo, że Skandynawowie są mocno przechyleni w lewą stronę.

Nyborg i Underwood reprezentują dwa przeciwstawne żywioły polityczne. Frank to pragmatyczny przedstawiciel postpolitycznej gangsterki. Jego świat jest pozbawiony wszelkich reguł, a granic nie wyznaczają takie wartości jak dobro czy prawda. Granice są po to, żeby je przesuwać, zdaje się mówić Frank. Underwood odrzuca jakiekolwiek ideologie; służą mu one jako sztuczki retoryczne, a traktowanie ich serio budzi jego rozbawienie.

Liderka umiarkowanych to ciepła, empatyczna kobieta. Zręcznie poruszająca się po świecie polityki, ale nieprzekraczająca granic. Sprawia wrażenie osoby, dla której zasady są najważniejsze, czemu daje niejednokrotnie wyraz. Stara się szukać kompromisu, częstokroć znajdując rozwiązania, które łączą opozycję i rząd.

Ciekawe w Borgen są relacje w trójkącie polityka-media-biznes. Tutaj tkwią fundamentalne różnice w rozumieniu polityczności przez twórców duńskich i amerykańskich.

House of Cards to dżungla, w której każdy chce jak najwięcej ugrać. Nie tylko Frank jest typem bad guy. Jest najbardziej demoniczny w swoim źle, ale reszta postaci ustępuje mu najdalej o krok. Nie jest to zaskakujący zabieg; świetnie koresponduje z powszechnym przekonaniem, że polityka to brutalna gra. W Borgen z kolei każde z ogniw realnej władzy walczy o swoje interesy, ale zachowuje się przy tym pryncypialnie i etycznie. Mamy dziennikarzy, dla których prawda i jakość są ważne, i polityków, dla których idee mają sens, ale odrzucają dogmatyzm. W duńskim serialu spory toczą się o realne problemy: podatki, emigrację czy sprawy światopoglądowe, a nie o te wymyślone na potrzeby eliminacji konkurentów. Rywale Nyborg to liberałowie powiązani z dużym biznesem czy przedstawiciele skrajnie populistycznej Partii Wolności, przy której nasi rodzimi radykałowie wydają się całkiem niegroźni. Wrogiem Underwooda może być każdy. Wystarczy, że stanie na jego drodze.

Dobrze się stało, że możemy spojrzeć na polityczność z dwóch odmiennych perspektyw. Z tej makiawelistycznej, spod znaku Underwooda, oraz tej, która wydaje się bliższa prawdy.

Borgen to serial, który nie zadowoli tych oczekujących, aby polityka była tylko tłem fabularnym, pretekstem do ukazania zła czy bezwzględności. Może być za to pretekstem do pokazania, że czasem potrzebujemy też dobrych bohaterów, mimo, że nie są aż tak pociągający.