Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Zbigniew Warpechowski  19 lipca 2015

Konserwatyzm awangardowy

Zbigniew Warpechowski  19 lipca 2015
przeczytanie zajmie 6 min

Wiele kąśliwych uwag poświęciłem konserwatystom w poprzednich książkach, sam jednak od kilku lat głoszę konserwatyzm awangardowy, jako ideę, która wydaje mi się słuszna na dzisiejsze czasy.

Konserwatyzm artystyczny, który odwołuje się do form utrwalonych w kulturze przeszłości, wynika raczej z niechęci do tego, co jest wyrazem teraźniejszości, lub z lenistwa podążania za kierunkami, które tworzą się w teraźniejszości. To lenistwo, nieuctwo albo nawet wrogość motywowane są najczęściej przywiązaniem do tradycji, nie bierze się jednak pod uwagę, że tradycję kształtowali najbardziej twórczy artyści czasów minionych, czyli w moim rozumieniu ówczesna awangarda.

Konserwatyzm taki, jak ja go pojmuję, jest wiedzą (nie można być konserwatystą, nie mając wiedzy) nie tylko o tym, co się wydarzyło w wiekach poprzednich, ale czym to było dla swojego czasu, z jakimi problemami ówcześni artyści się borykali i jak odpowiadali na ducha czasu. Ich twórczość była organicznie poddana owemu duchowi, wyrażała, a nawet wyprzedzała, ducha czasu.

W pewnym sensie konserwatyzm pokrywa się z awangardą jako sprzeciwianie się jałowemu postępactwu i gonitwie za nowymi trendami i awangarda jako rzeczywista twórczość, odpowiadająca na wezwania ducha czasu.

Moje rozumienie awangardy jest inne niż to, które przyjmują historycy czasów porewolucyjnych w Rosji i Europie. Awangarda wiązała się nie z ideologią  komunistyczną, lecz z duchem modernizmu i naprawy świata. Istotnie, artyści dali się ponieść fali, fali, która wkrótce zawiodła do totalitaryzmu. Jej odpryski wciąż jeszcze znajdują swoich wyznawców wśród intelektualistów zachodnich i młodzieży, która nie zaznała socjalistycznej utopii. Współczesna awangarda to wybitne jednostki działające w odosobnieniu, często w ukryciu, ponieważ wszelkie ruchy są kontrolowane, a niepoprawne idee wykluczane. Świat, a zwłaszcza świat mediów, nie może sobie pozwolić, żeby ktoś go zaskoczył. Na idoli tłumów kreuje się rozwydrzonych, użytecznych idiotów i ludzi sukcesu. Ich zachowania traktuje się jako awangardowe, postępowe, godne naśladowania.

Dlatego ja, w odróżnieniu od awangardy artystycznej początków XX wieku i tak zwanej postawangardy lat siedemdziesiątych, mówię o rzeczywistej awangardzie, która pojawia się w każdym narodzie i w każdym czasie. I nie jest to żadna „straż przednia”, bo za nią nie idą masy, ani nawet większe zbiorowości, tylko dowiadujemy się o nich po czasie, kiedy ich myśli zyskają jakiś rozgłos i okażą się wieszcze. Do tego niezbędna jest znajomość rzeczywistych naprężeń w świecie, niezawisła myśl i zwyczajna mądrość. Witkacy, chociaż był znany w towarzystwie, w swoim myśleniu i twórczości był samotnikiem, traktowanym jako dziwak. Kantor do dzisiaj nie znajduje kontynuatorów, tylko marnych naśladowców teatralnych. Ja z uporem będę przypominał Andrzeja Partuma, tego biedaka, pogardzanego przez wielu lepiej urządzonych, który swoim instynktem, nie mając właściwie żadnych podstaw profesjonalnych, swoimi wizjami, tekstami quasi-filozoficznymi i improwizacjami poetyckimi drażnił i wyprowadzał w pole koryfeuszy sztuki lat siedemdziesiątych.

Z tych rozważań w sposób dla mnie oczywisty wynika postulat konserwatyzmu awangardowego. Konserwatyzm jako rozważna, nieuprzedzona żadną ideologią krytyka wszelkich trendów i pędów, poszukująca tego, co trwałe i niezawodne w myśleniu o sztuce, niepoddająca się manii burzenia czy zwalczania jakichś tabu w imię jałowego postępu dla postępu.

Konserwatyzm bez uprzedzeń klasowych, rasowych i innych podziałów na lepszych i gorszych. W moim rozumieniu konserwatyzm nie powinien mieć ambicji powstrzymania naturalnych zmian, nawet jeżeli te zmiany nie idą ku lepszemu, ani dążyć do przywracania dawnych porządków i miar wartości, z wyjątkiem tych, które są wartościami ponadczasowymi, ale powinien bazować na wiedzy o współczesnych realiach, aby mieć na to twórczą odpowiedź. I takiej odpowiedzi może przysługiwać miano awangardy.

Powiedzieć coś nowego w sztuce, tak żeby to było nośne, zapładniające, jest bardzo trudno, chyba nawet najtrudniej. Nic dziwnego, że nowatorstwo artystyczne zostało unieważnione w kryteriach wyróżniających sztukę aktualną. Jego miejsce wypełnia środek zastępczy w postaci jakiegoś wabika propagandowego, na przykład skandalu czy sztucznie wywołanego efektu wzbudzającego ciekawość i szum medialny. W miejsce wysiłku twórczego wchodzi zmysł organizacyjny, przedsiębiorczość i dyspozycyjność dla aktualiów politycznych. W tej sytuacji nie ma zapotrzebowania na rzeczywistą awangardę. Stąd wniosek, że tylko wolny, świadomy i twórczy artysta może być awangardowy.

Konserwatyści akademiccy i ich wychowankowie liczą na to, że coś takiego się wydarzy, że przyjdzie ich czas, że ludzie zatęsknią za sztuką spokojną, ładną, zrozumiałą, nieniepokojącą itd. Kraków, który w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych był stolicą polskiej awangardy, teraz też usiłuje zapobiec rozprzestrzenianiu się nowej sztuki, z marnym skutkiem. Bo nie wystarczy wskazać na kilka niewydarzonych prac, ogłosić koniec sztuki i zająć jej miejsce. Konserwatyści postępują tak jak faryzeusze, „zamykają oczy, żeby nie grzeszyć na widok kobiet”, czując się zwolnieni od poznawania, czym kierują się artyści współcześni. Jakakolwiek ignorancja nie przynosi nic pozytywnego.

Sztuka oprócz wielu warunków i zadań, jakie powinna spełniać (co nie może się podobać dzisiaj) jest kryterium moralnym. Mam czelność to twierdzić jeszcze dzisiaj, w dobie zrelatywizowanej moralności postępowej. Znałem wielu wspaniałych artystów, dla których to kryterium nie było ograniczeniem, ale stymulatorem i wyzwoleniem sił twórczych. Kryterium moralne, czyli etyka twórcza, jest zasadniczym miernikiem konserwatyzmu w moim rozumieniu.

Od trzydziestu lat sztuka została poddana presji ideologicznej pod nazwą „postmodernizmu”. Mówię presji, bo to nie artyści byli jego autorami, tylko zgodzili się na wygodne warunki, które im zaoferowano. Wygodne, bo zwolniły ich od rygorów twórczych, takich jak właśnie awangardowość, odkrywczość, a także niezawisłość i etyka twórcza. Słowem, pełna swoboda korzystania z dorobku artystów lat poprzednich, środków wyrazu, żadnych zobowiązań poszukiwawczych z jednym uwarunkowaniem- przestrzeganiem zasad poprawności politycznej i wskazań ideologicznych czołowych intelektualistów Zachodu. To sprowadziło młodzież artystyczną do roli rozwydrzonych dzieci brykających do woli w tak zarysowanej zagrodzie. Dlatego tak urosła w znaczenie funkcja kontrolno-wychowawcza kuratorów.

Paryż, początek wieku. Mekka sztuki światowej, tygiel, artyści z całego świata zjeżdżają się nie po to, żeby zarobić, ale żeby poczuć atmosferę nowych zjawisk w sztuce, żeby się czegoś nauczyć, poznać, zobaczyć i być razem tam, gdzie gotuje się nowa epoka, nowy wiek sztuki i żeby mieć w tym swój udział. Doskonale to  opisuje w swoich książkach Mieczysław Porębski. Najlepsze umysły i największe talenty tworzą pierwszą awangardę.

Rosja, początek wieku. Pierwszy i ostatni renesans rosyjski albo oświecenie. Fenomen jeszcze nieopisany zbiorczo. W różnych instytucjach, klubach i prywatnych mieszkaniach pojawiają się zwiastuny nowych idei, z Zachodu i ze Wschodu, różni prorocy, nawiedzeni kaznodzieje, filozofowie i – niestety  – agitatorzy polityczni są  tłem dla rosyjskiej awangardy, w której główna postacią i guru jest Polak Kazimierz Malewicz.

Lata sześćdziesiąte, rewolta młodzieży zarażona komunizmem, ruch hippisów, też niezbyt mądry, ale na tej fali rodzi się bunt przeciw komercji w sztuce.  Odczepienie się od handlarzy, wspólne działanie artystów z różnych dziedzin daje możliwość zaistnienia nowej generacji artystów. Happeningi, sztuka ziemi, sztuka konceptualna, mail-art, arte povera we Włoszech, ruch Fluxus i sztuka performances awangarda, przez niektórych zwana neoawangardą czy postawangardą – to są kierunki wyłonione z własnych potrzeb i poszukiwań artystów, które nie potrzebowały wsparcia ideologicznego modnych intelektualistów.

Dla porównania przywołam jeszcze dwa przykłady. Pierwszy to krótki okres odwilży po 1956 roku. Tamto pokolenie miało za sobą II wojnę światowa i okres najokrutniejszego w dziejach Polski stalinizmu. Wtedy wybuchło życie kulturalne, jakby spod ziemi, malarstwo z wielkimi nazwiskami, o których wcześniej nikt nie wiedział, grono poetów do dzisiaj niepokonanych, teatry, które otwarły się na świat, muzyka z genialnymi kompozytorami, tak samo niepokonanymi, jazz nowoczesny, no i radość i przekleństwo rock and rolla.

Drugi przykład to rok 1989. Po wieloletnim maglowaniu, demoralizowaniu, kuszeniu, po sztucznym nadmuchiwaniu karier, dana nam była wolność rzeczywista, nie iluzoryczna, która ujawniła, że w szufladach pisarzy, filmowców nie było nic interesującego, nic nie wybuchło, z wyjątkiem ostrożnego odsłaniania białych plam przeszłości oraz wstydu i kolaboracji. Zamiast wyzwolenia przyszło rozwydrzenie, wymarzoną wolność zakneblowano poprawnością polityczną, a twórczość artystyczną pokryły miazmaty postmoderny.

Stąd wniosek, że wszelka twórczość, ożywienie kulturalne, awangarda, nie są wytworem okoliczności, sprzyjającej atmosfery czy przewrotu politycznego, tylko decydują o tym wybitne jednostki, często szaleńcy, marzyciele i ludzie utalentowani.

Jeszcze raz przypomnę Kraków lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Tadeusz Kantor i Maria Jaremianka plus Stanisław Balewicz i Krzysztofory; Piotr Skrzynecki, Wiesiek Dymny, Piwnica pod Ba- ranami; Jasio Byrczek i Jazz Klub; Schaeffer i Krzysztof Penderecki. Te nazwiska mówią same za siebie. Teraz Kraków jest martwy, niemrawy, niezdarny, a Masza Potocka, która w końcu zasłużenie została dyrektorem MOCAK-u, ze względu na swoją słabość do prominentnych postaci i konformizm polityczny nie stworzy miejsca żywej kultury. A zdawałoby się, że teraz, kiedy jest „wolność” i „demokracja”, tym bardziej powinno mieć miejsce jakieś ożywienie. Okazuje się, że łatwość i wygoda oznacza stagnację i paraliżuje ruch do przodu, wszelki ruch.

Wiele przesłanek wskazuje na to, że postulat konserwatyzmu awangardowego okaże się postulatem utopijnym. To coś w rodzaju pogodzenia ognia z wodą, ale kierując się jak najbardziej trzeźwym rozumowaniem i mając na uwadze wszystko to, co się dzieje w sztuce i wokół sztuki, taki postulat jest uzasadniony. To nie jest manifest ani zbiór pobożnych życzeń. Chcę, aby sztuka była radością dla artysty i dla miłośników sztuki, a prawdziwa radość jest wtedy, kiedy sobie nie pobłażamy.